Top 5 motocykli, których powinieneś się bać
Normalnie dalibyśmy na wstępie jakąś zaawansowaną metaforę o tym, że najbardziej żyjesz wtedy, kiedy jesteś najbliżej śmierci i że jedynie intensywne doznania pozwalają ci osiągnąć satysfakcję. Co być może jest prawdą. Dziś jednak odpuścimy sobie te ambitne słowotwórstwo, na które w Liceum nie pozwalały nam nasze nauczycielki od języka polskiego. Sprawdźcie czy macie zapięte pasy, weźcie swoje kaski i przygotujcie pieluchomajtki. Bo dziś szukamy motocykli, które przestraszą cię na śmierć. Motocykli, po jeździe którymi będziesz musiał iść do spowiedzi, bo zbyt często będziesz krzyczał "O K***a!".
# 5 Boss Hoss V8
"Usiądź na byku, kiedy ktoś będzie go kastrował. Będziesz miał wyobrażenie jak to jest jeździć Boss Hossem".
W Polsce są podobno dwa. W USA możesz zobaczyć je we wtorek zaparkowane pod Walmartem. Nie chodzi tu nawet o samą ideę wsadzenia silnika V8 z rozbitej Corvetty (bo tak Boss Hoss się narodził). Po tym jak uda ci się przerzucić nogę nad czymś, co nadal jest motocyklem ale ma gabaryty leżącego bizona ogarnie cię dojmujące uczucie, że wszystko tutaj jest duże. I to będzie motto jazdy Boss Hossem. Jeśli nie przemawiają do ciebie fakty, niechaj przemówią liczby: grubo ponad 500 kg masy i moc co najmniej 300 KM. Cały czas mówimy o sprzęcie, którym legalnie możesz poruszać się po drodze mając 24 lata i prawo jazdy kat. A. Są na świecie ludzie, którzy spędzają wieczory na zastanawianiu się, jak fajnie by było mieć nogi odgryzione przez rekina, albo jak fajnie by było, jeśli skoczyliby z samolotu i spadochron się nie otworzył. Właśnie dla nich jest Boss Hoss. Co ciekawe, przyspieszenie jest co prawda potężne, ale nie tak jak się spodziewasz. Spora część momentu obrotowego zostaje kastrowana przez automatyczną skrzynię biegów. Wyobraź sobie, że wyglebisz się tym na parkingu. W przypadku jakiegokolwiek innego motocykla prawdopodobnie wstaniesz, otrzepiesz się, podniesiesz sprzęt i będziesz miał nadzieję, że nikt nie widział. Jeśli Boss Hoss na ciebie się przewróci, siostra Patrycja przez najbliższe tygodnie będzie poprawiała Ci cewnik na oddziale intensywnej terapii.
# 4 BMW S1000RR
"Wsiądź na ten sprzęt, a okaże się, że posiadasz supermoce".
Fakt jest taki, że między twoimi nogami są 193 niemieckie konie i ta informacja powinna cię cieszyć kiedy dosiadasz litrowego superbike'a. S1000RR jest galaktycznie szybkie, ale oprócz tego jest zaskakująco przyjazne i łatwe w obyciu. Kiedy pierwszy raz się nim przejedziesz, przyspieszenie wysadzi cię z butów i nie będziesz mógł uwierzyć, że tak w ogóle się da. Po pewnym czasie zaczniesz bawić się trybami jazdy, kontrolą trakcji itd, zaczniesz wykorzystywać tego diabła w stopniu coraz większym. Będziesz jeździł jak maniak, bo będziesz wiedział, że niemiecki inżynier, który siedzi w silniku czuwa nad tym, żebyś nie zrobił sobie krzywdy. I właśnie to w BMW S1000RR jest przerażające. Mimo, że będzie ci się wydawało, że posiadasz supermoce i rzadko kiedy wskazanie prędkościomierza będzie miało "1" z przodu to koniec końców to cały czas jest lekki, prawie 200 konny sportowy litr. A jeśli chcesz się naprawdę przestraszyć, to wybierz obranego z owiewek S1000R. To w sumie to samo, ale fizyka z matką naturą jeszcze bardziej będą chciały uczynić twoje życie interesującym.
# 3 Suzuki TL1000S
"Po prostu. Widowmaker".
Tak, wiem, TL1000S jest tutaj tak oczywisty jak brak jakiegokolwiek taktu w programie Moniki Olejnik. Połączenie dzikiego silnika i nieprzewidywalnego prowadzenia tworzyło coś w rodzaju loterii. Zbliża się zakręt. Wyjdziesz z niego w chwale i na gumie czy może zaparkujesz na przydrożnym drzewie? Sam silnik był świetny, nie ma co do tego wątpliwości. Rzecz w tym, że przy silniku pracował inżynier, a przy podwoziu drwal. Suzuki ubzdurało sobie, że zamontuje zupełnie niesprawdzający się poziomy amortyzator idący z boku ramy, co w rezultacie powodowało, że TL prowadził się osobliwie, a pamiętajmy, że cały czas pod batutą prawej dłoni mamy potężne, litrowe V2, które chce ci przelokalizować stawy ramienne przy przyspieszaniu. O ile TL1000S był straszny w słoneczne dni, o tyle w deszczu był upiorny. Prawdę mówiąc, był upiorny przez większość czasu i tradycyjnie, zawsze znajdzie się jakiś gość, który zalewa kilogram kawy wrzątkiem prosto do gardła i napisze, że TL1000S słabo idzie, ale legendarnego strachu, który ten motocykl wzbudzał po prostu nie da się oszukać.
# 2 Kawasaki ZX-10R
"Równie cywilizowany jak katastrofa lotnicza".
Wyobraź sobie, że idziesz na swój ogródek, rozkładasz leżak, pijesz lemoniadę, czytasz "Nigdy w Życiu!" Katarzyny Grocholi, a z radia leci "Summertime Sadness" Lany Del Rey. I nagle spada na ciebie płonący wojskowy odrzutowiec. Właśnie tak Kawasaki ZX-10R oddaje moc. Pierwsze ZX-10R nie osiągnęło zbyt wiele w wyścigach, ale na kartach historii zapisało się jako "ten, który ubrudzi ci bieliznę". Sam zwrot "Pierwsze Kawasaki ZX-10R" jest jednocześnie rzeczownikiem, czasownikiem i wykrzyknikiem, bo zwiastuje co będziesz robił, czym to będziesz robił i jak głośno będziesz się wydzierał robią to. Te 175 KM, które siedziało w silniku było w sumie mało szokującą liczbą, bo wszyscy już wtedy mieli podobną ilość mocy. Żarty się kończyły kiedy orientowałeś się, że odkręciłeś gaz w opór i znalazłeś się w innym województwie. Za każdym razem kiedy piszę cokolwiek o ZX-10R zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że to ogólna lipa i moto spokojne jak baranek i wcale nie idzie tak mocno. Chciałbym z takimi ludźmi iść na wódkę. Obudziłbym się pewnie na pokładzie jakiegoś statku albo, co gorsza, w Łodzi.
# 1 Maico 700 2T
"Singiel w dwusuwie i pojemności 685cc, mocy 80 KM i masie 101 kg. Masz Hondę CR500? Gratulacje, właśnie stała się motocyklem dla małych dziewczynek".
Nie słyszałeś nigdy o Maico? To niemiecka firma mająca swoje korzenie w latach 20-tych ubiegłego wieku. Zajmowali się głównie produkcją motocykli terenowych, ale mieli na koncie także skutery. Jest bardzo niewiele informacji na temat tego lunatycznego sprzętu, ale kilka z nich znajduje się w Internecie. Np. taka, że Maico 700 ma 80 KM i że waży 101 kg, a to wszystko na silniku dwusuwowym. Powtórzę: dwusuwowa jednocylindrówka o pojemności niemal 700cc i mocy 80 KM ważąca 101 kg. Znalazłem w sieci hasło, które idealnie definiuje ten motocykl: "Maico 700 2T. Bo samobójstwo za pomocą żyletek jest dla cieniasów". Trudno dostać dziś ten motocykl, ale możesz udać się do ATK USA, gdzie za 13 tys. dolców kupisz ATK Intimidator, który w zasadzie jest klonem Maico 700. Niektórzy czytając to i mając w garażu cywilizowane Hondy, Suzuki, Kawasaki czy Yamahy zastanawiają się, o czym u licha oni tutaj piszą. Biorąc pod uwagę cywilizowany rozsądek, ten motocykl jest tak przerażający, że powinien wyjeżdżać na kole z telewizora w "The Ring".
Honorowo trzeba wspomnieć o:
Stary V-Max 1200
Wszystko w tym motocyklu przypomina jakieś warzywo. Zawieszenie jest jak strączki fasoli. Hamulce są jak kartofle. Prowadzenie jest jak rozgotowany kalafior. Ale silnik... silnik jest jak wiadro papryczek Jalapeno, do którego ktoś wrzucił Natalię Siwiec. Z racjonalnego punktu widzenia nie ma ani jednego powodu, dla którego miałbyś chcieć V-Maxa. Był to idiotycznie mocny motocykl, na zawieszeniu niewiele różniącym się od yamahy Virago 535, który w latach 80-tych miał więcej mocy niż superbike'i. Wiem, że w tamtych czasach świat wychodził z okresu rewolucji seksualnej i wchodził w okres futurystycznego szaleństwa i sprawdzania, co jest jeszcze możliwe, ale stary V-max przesadą równie wielką, jak pojawienie się na pogrzebie w stroju klauna.
Ciągle mało Ci emocji? Sprawdź koniecznie:
- Najwścieklejszy naked w historii
- Najbardziej szalone motocykle enduro naszych czasów
- 5 najbardziej ekscytujących supermoto
- BMW S1000R - dzik jest dziki
- KTM Super Duke 1290 - bestia na wolności!
- Honda VFR1200F DCT vs. Suzuki Hayabusa - hiperturystyka
- Włoskie szaleństwo: Ducati Diavel vs. Ducati Monster S4R
- Yamaha V-Max - ojciec kontra syn
Komentarze 12
Pokaż wszystkie komentarzewypowiedzieli sie wlasciciele skuterów!
OdpowiedzSuzuki Gladius SFV650 z ABS , to jest moto , którego boi się obecnie największa rzesza rodaków. Jak niegdyś gladius wyjęty z vaginy , budzi grozę wśród kursantów i egzaminowanych :)
OdpowiedzZ całym szacunkiem dla autora, ale co robi w tym zestawieniu mastodont do jazdy na wprost i BMW? Dla mnie szaloną maszyną może być taka na której jazda owocuje opalonymi slipami a do tego schematu ...
OdpowiedzJedno jest niewątpliwe, otóż nie dające szans na porządne zarabianie kasy " braki w umiejętnościach ew brak mózgu u ridera" nie pozwolą mu kupić S1000RR, czy 1199, a następnie prawidłowo je eksploatować. "Elektronika" w S1000RR, 1199 czy ZX10R stanowi jedynie tanie popłuczyny elektroniki zawartej w maszynach wyczynowych, chroniącej d..pę zawodników. S1000RR słusznie znalazła się w tym zestawieniu - wystrarczy polatać na niej lub HP4 w trybie Slick, aby o tym się przekonać.
OdpowiedzSzanowny Kolego obecnie pieniądze nie płyną z inteligencji i wiedzy lecz najczęściej z cwaniactwa i układów oraz z portfeli rodziców, stąd coraz więcej mocnych i drogich maszyn znajduje się w ręku takich nowobogackich. Jednakże obstaję przy swoim- BMW S1000RR dzięki temu że jest przeładowane zbyteczną zresztą elektroniką nie jest wstanie konkurować z pozbawionymi elektroniki i nieobliczalnymi ,,wynalazkami'' typu TL, ZX10R czy R1 z początku jej produkcji...
OdpowiedzSzanowny Kolego w Polsce prawie wyłącznie są nowobogaccy, gdyż starobogackich komuna wykończyła ekonomicznie lub fizycznie. Ja tam wolę przeładowane elektroniką superbike, choćby dlatego, gdyż sporadycznie na takich sprzętach latam w wielogodzinne trasy. Wierz mi, że po 10 godzinach w siodle wielokrotnie zabiłyby mnie błędy ze zmęczenia, gdyby nie ingerencja elektroniki. Poza tym z elektroniką jest jak z majtkami u panienki - jak przeszkadza, to możesz ją zazwyczaj "zdjąć" .
OdpowiedzCo do Twojej wypowiedzi na temat elektroniki to masz racje, że zawsze można jej nie używać. Ale tak jak to napisał doświadczony Kolega,że ten shit wykonuje za Ciebie praktycznie cała robotę. Czyli pozbawia Cie doświadczenia nowych umiejętności i szlifowania ich. A jakbyś się tak nie spinał na moto to i 10 godzin idzie jeździć tylko, że trzeba trochę poczytać i np. kupić sobie płytkę "Biblia pokonywania zakrętów", gdzie Kid Code tłumaczy jakie popełniamy BABOLE jeżdżąc na jednośladach. A jeżdżę od łebka i ta płytka dała mi dużo do myślenia. A tak na marginesie to ten Gościu na Repsolu miażdżył go na każdym winklu i nie tylko. Kolejny cwaniaczek na BMW który myśli, że ma cudo świata a we łbie nic. Pamiętajmy, że to my prowadzimy motocykl, a nie on NAS !!!
OdpowiedzKolego, życie nauczyło mnie , że walki i jazdy na motocyklu nie nauczymy się z książek i DVD (choć Code nikomu nie zaszkodzi). Uznaję jedyną metodę nauki - od dużo lepszych jeźdźców , czyli od zawodników . To kosztowna metoda, gdyż zawodnika/nauczyciela trzeba finansowo uszanować, ale absolutnie skuteczna. Poza tym praktyka, praktyka, praktyka .... Na moto latam ponad 30 lat, jeździłem na bikeach równie przewidywalnych jak mina przeciwpiechotna i wcale za nimi nie tęsknię, a elektronikę w moto uważam za osiągnięcie cywilizacyjne. Na marginesie : Repsol oraz RR-ka to pyszne zabawki i niech tam ludzie się na nich bawią jak potrafią :)
OdpowiedzSzanowny Kolego ja również latam często po całej Polsce ( i nie tylko) na ścigu i turystyku i zsiadam zazwyczaj tylko by zatankować oraz na miejscu, niemniej nie jestem zwolennikiem nadmiaru elektroniki w motocyklach. Ale nie w tym rzecz. Komentujemy tutaj artykuł o ,,strasznych'' motocyklach w zestawieniu Bocza z którym pozwoliłem się nie zgodzić ze względu na ,,elektronicznie uładzony charakter'' BMW S 1000RR...
OdpowiedzŚwietnie napisany artykuł :) Podzielam zdanie kolegów piszących o BMW... często słyszane i widziane przypadki zarżnięcia silnika przy ostrym gonieniu po torze. przy prebiegach 8-10kkm. Niemcy ...
OdpowiedzO ile pomnę, w 2013r BMW sprzedało ok. 8500 litrów - z Twojego wywodu wynika, że chyba kupili je lanserzy i moto-masochiści . Każdy , kto chce często ganiać po torze MUSI bardzo dbać o 200-konny silnik, a jeżeli naprawdę OSTRO chce ganiać, powinien silnik do tego profesjonalnie przystosować. Nie można tylko zmienić plastiki za zap...lać ! Młody latał zawodniczo ZANIM S100RR pojawił się na rynku , przez ładnych kilka lat co roku były dwa moto (startowy i treningowy - czyli skromnie) , co roku silniki i zawieszenia robione " u Niemca" . Silniki i tak ciągle się sypały - przyjmowano to za "normalne zużycie" przy jeździe wyczynowej. Nauczyłem się wtedy , że nie istnieje wysilone "cywilne" moto "ready to race" i S1000RR takie NIE JEST. W serwisie niemieckim maiłem okazje posłuchać "cywilnych" silników S1000RR, na których ludzie doginają , a nawet durną zmianę oleju robią za rzadko . Takie silniki brzmią jak "żywe trupy" , choć oczywiście jeszcze polatają przed swoja śmiercią.
OdpowiedzKupili je ludzie bardziej podatni na marketing.
OdpowiedzGdybym był mało grzeczny , a nie jestem , napisałbym : Bzdura ! Zamierzam ( jeśli Bozia pozwoli !) kupić S1000RR pomimo ,że jestem wyjątkowo odporny na marketing i lans . To świetny sprzęt i daje ci to co potrzebujesz . Wylewają tu koledzy krokodyle łzy nad kondycją moralną , etyczną i ekonomoczną swoją i społeczeństwa . Po cholerę . Mało tego wszędzie wokół ?! Jeździłem S-ką i jestem pod wrażeniem . To wystarczy by spróbować zrealizować marzenie ! LWG ! Ps. Autor tekstu się przyłożył . Gratuluję !
OdpowiedzMoim BMW S1000rr Jeżdżę czasem po torze Poznań i Biała Podlaska i to prawda Silniki nie wytrzymują więcej niż 10tyś km Ci wspaniali niemieccy inżynierowie zrobili mocny ale bardzo kiepski silnik. ...
OdpowiedzMam inne doświadczenia. Najpierw kupiłem S1000RR z rocznika 2010, przejechałem w sezonach 2011 i 2012 ok.28000 bez problemów. Zroworozsądkowo zrobiłem mu rozrząd tuź przed upływem gwarancji i odsprzedażą. Moto lata do dziś bez problemów u kolegi. Na drugiej RR z rocznika 2012 zrobiłem w 2013 i 2014 ponad 24000km też bez kłopotòw - zostanie sprzedana pod koniec 2014. O ten 200-konny silnik trzeba dbać, a nie dorzynać go, oszczędzając na obsłudze serwisowej i eksploatacji. Niestety to BMW - Będziesz Miał Wydatki lub zarżniesz silnik.
OdpowiedzLament nad każdym litrem wachy , a Ty tu o jakiś koszmarnie drogich serwisach wypisujesz :-)
OdpowiedzPisałem wcześniej o BmW że to złom, ale Oczywiście Kawasaki z 2004 było super a i obecne model od 2011roku jest piękne i mocne oczywiście bez kata+ wydech.
Odpowiedz