Kawasaki Z1300 - Godzilla!
1300cc, 6 cylindrów. Poznajcie Godzillę.
Koniec lat 70-tych. Świat wchodzi w najbardziej szaloną erę motoryzacji. Erę, kiedy nic nie było zbyt duże, zbyt szybkie, zbyt ostentacyjne. Nikt na zebraniach korporacyjnych (które wtedy wyglądały zupełnie inaczej jak dziś i nie było na nich nikogo z działu ekologicznego) nie powiedział, że coś jest przesadą. W tych okolicznościach w roku 1979 w Japonii zrodził się Kawasaki Z1300. Tak, 1300. Na pokładzie miał absurdalnie gigantyczny silnik sześciocylindrowy, ważył 300 kg i rozwijał ponad 225 km/h. Witamy w kolejnym odcinku "Niesamowitych Motocykli". Poznajcie Godzillę.
Tym, co czyniło z Z1300 motocykl niesamowity był silnik. Kawasaki zbudowało go aby utrzeć nosa Hondzie, która w owym czasie już zdążyła zadziwiać publikę fenomenalną CBX1000. O ile jednak CBX był po prostu Hondą CB750 z groteskowo wielkim silnikiem, o tyle Z1300 był potężną konstrukcją, którą dziś nazwalibyśmy Big Bike'm w stylu B-Kinga. Dlaczego zatem ten silnik był wyjątkowy? Cóż, przede wszystkim dlatego jak brzmiał...
Sześciocylindrowa jednostka rzędowa generowała ogromną na tamte czasy moc 120 KM przy 8000 obr/min oraz moment obrotowy równy 116 Nm przy 6500 obr/min, a pamiętajmy, że jest rok 1979. Całe to dobrodziejstwo mocy i momentu było przenoszone na tylne, śmiesznie cienkie koło (130/90/17) za pomocą wału. Silnik był wielki, mocarny i wymagał sporo opieki. Podobnie jak w Hondzie CBX1000 nie można było z niskich obrotów nagle dodawać i odejmować gazu, bo wał korbowy długości kija baseballowego w końcu wyskoczyłby bokiem. Synchronizacja trzech gaźników Mikuni w taki sposób, aby każdy z nich podawał do dwóch cylindrów odpowiednią ilość paliwa wymagała skontaktowania się nie tyle z mechanikiem, co z organistą. Ale było warto, bo Z1300 był jak kreskówka. Przerośnięty, nierozsądny, zabawny i szybki.
Z1300 był dla Kawasaki trochę jak Robert Wadlow, najwyższy człowiek w historii świata. Spektakularny, ogromny, wzbudzający ogólne zainteresowanie, ale nie do końca chciałbyś go zaprosić do siebie na kolację. Zieloni w następnych latach skupili się na motocyklach sportowych, które w 2003 ewoluowały w legendarnego Z1000. Co ciekawe, w dzisiejszych czasach tylko (paradoksalnie) BMW na tyle poczucia humoru, aby budować motocykl z silnikiem sześciocylindrowym. Chciałbym zobaczyć jeszcze w ofercie Kawasaki wielkiego, wściekle zielonego Zeta z silnikiem większym niż 1000cc. W szarym, smutnym świecie opanowanym przez downsizeing i ekologów byłoby to jak odświeżający powiew wariactwa. Bo przecież nie można być cały czas poważnym, prawda?
Sprawdź pozostałe "Niesamowite Motocykle":
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeJa dodam, że KZ1300 można jeździć i w dzisiejszych czasach, lagi 41 mm i porządne hamulce, razem ze sztywną jak kark komucha ramą, okraszone dodatkowo momentem długoskokowego silnika powoduje ...
OdpowiedzTaaaakkk... Teraz nie robi się moto szalonych... Idąc do salonu po gsx1000r, wiesz, że będzie to kosa... Ale mniej więcej wiesz czego się spodziewać... Wtedy... 6 garków - magia, sport v2 - magia, ...
OdpowiedzTak na marginesie Goldaś też ma 6 garów. Ale kiedyś to były prawdziwie wariackie maszyny.
OdpowiedzSwietny temat,Kawasaki i Ducati to moje ulubione marki.Reprezentuja to o co w motocyklach chodzi,robia sprzęty z jajami.Każdy ma swoje priorytety i szanuję to,ale w moto nie może byc nudy.Kawa nie ...
OdpowiedzU mnie masz Lajka i dobry browar :)
Odpowiedzdobry artykul, motocykl hardcore (zawieszenie, hamulce+silnik)...
OdpowiedzJest jeszcze Horex vr6
Odpowiedz