Honda CBR250RR - blast from the past!
Witamy w kolejnym odcinku "Niesamowitych motocykli". Ostatnio przyjrzeliśmy się kosmicznej konstrukcji Hondy NR750, a dzisiaj prezentujemy Wam diabła tasmańskiego, który przybył do nas wirując wprost z lat 90-tych z Tokio. Oto CBR250RR. Nie mylić z Hondą 250R, radosnym sprzętem dla początkujących. Kluczowe jest tutaj "RR', co jak najbardziej słusznie może budzić skojarzenia z wściekłym okrzykiem "RRRRRRRR!". Na początek, zobaczcie sobie małą Cebrę w akcji:
Tak. Ta mała 250-tka rozpędzała się do 200 km/h, co w dobie dzisiejszej zgodności z BHP, poprawnością polityczną i zasadą Fair Trade jest czymś zupełnie nie z tej planety. Aby tak niewielki motocykl z tak niewielkim silnikiem mógł mieć tak fantastyczne osiągi, silnik ten musi być wyjątkowy. I taki też był. Otóż pojemność 249cc została podzielona nie na jeden lub dwa cylindry jak to robi się dzisiaj, ale na cztery. To z kolei zmusiło inżynierów do zastosowania absurdalnego skoku tłoków i ich średnicy. Otóż średnica tłoka to 48, 5mm, ale to jego skok jest na prawdę szokujący - 33,8mm. Co to oznaczało? Mniej więcej tyle, że silnik był w stanie rozkręcać się do niemądrych prędkości obrotowych, typu 20 000 obr/min. Sprawienie, że silnik wtedy nie wybuchał było inżynierskim crème de la crème. Praca silnika na czerwonym polu obrotomierza przypominała ul, a tak mniej więcej to brzmiało:
Honda CBR250RR nie miała nic wspólnego z budżetowym podejściem do motocykli, które znamy z dnia dzisiejszego. Głównie dlatego, że kryzys finansowy jeszcze nie nadszedł i po prostu wszyscy mieli kasę na rozwój zupełnie odjazdowych projektów, którym prezesi dawali zielone światło. 250RR miała ramę z aluminium, wahacz z aluminium, relatywnie potężne na tą klasę pojemnościową zawieszenie (37mm) oraz co najważniejsze, dwie wentylowane tarcze hamulcowe z przodu, o średnicy 275mm. Honda nie oszczędzała. Z masą na poziomie 163 kilogramów na mokro i mocą 40 KM (tak, 40) jazda była doznaniem, nazwijmy to ekscytującym.
Co ciekawe, w tamtych czasach Honda wcale nie dominowała w swojej klasie. Zupełnie przypadkowo na początku lat 90-tych na rynku była już Yamaha FZR250R, która była motocykle jeszcze bardziej zwariowanym niż Cebra, ale zdecydowanie bardziej bezkompromisowym (wspomnimy na pewno o nim w naszej serii niesamowitych motocykli). Już wtedy jednak dała o sobie znać przystępność Hondy. Cebra była, paradoksalnie, bardziej ucywilizowana i znalazła miejsce w garażach nie tylko torowych fanatyków, ale także normalnych ludzi, którzy używali jej do codziennej jazdy w mieście. CBR250RR to metafora wspaniałego okresu dla dwukołowej motoryzacji i możemy być pewni, że takie motocykle już się nie pojawią.
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarzeprzyjemnie popatrzeć jak facet na 250 łoi dupe regularnie kolesiowi na tej r6 hehe
OdpowiedzZa granicą nazywaliśmy je Małe Diabły :-). Teraz fakty, te 200 km/ h to jest trochę naciągnięte, na liczniku ma 180, zresztą najbardziej szalonym był właśnie CBR 250 RR oraz ZXR 250..Black- Ghost ...
Odpowiedzfilm z toru wymiata.. :) szkoda że już takich nie robią
OdpowiedzJezdze Hornet'em z 96roku 250cc 4cyl. Cbr mialy 45hp krecace sie do 20k rmp a hornety 40 i kreci sie do 17k rpm. Hornecik choc nie pozorny przewyzszyl moje oczekiwania. Kiedys to robiono motocykle...
OdpowiedzBył Jeszcze ZX-2R i GSXR 250 ;)
Odpowiedzi tez aprilia re125 rs250 hiiii
Odpowiedz