Suzuki GSX-R 1100 - potwór z Hamamatsu
GSX-R 1100 powstał w tym samym roku, w którym w Czarnobylu był wybuch. Przypadek?
Witamy Was serdecznie w kolejnym odcinku "Niesamowitych Motocykli". Nieczęsto zdarza się, że jakiś fenomenalny motocykl powstaje, bo rok wcześniej powstał inny fenomenalny motocykl. Tak jednak było w przypadku Suzuki GSX-R 1100. Suzuki wiedziało, że w 1985 roku z GSX-Rem 750 trafili szóstkę w totka, dlatego też, na mocy niepisanych praw szaleństwa obwiązujących w latach 80-tych zrodził się GSX-R 1100. Nie ma wątpliwości, że jest to motocykl niezwykły. A fakt, że powstał w tym samym roku, w którym w Czarnobylu miał miała miejsca katastrofa atomowa tylko potęguje jego wyraziste zapisanie się na kartach historii.
Gixxer był totalną innowacją w świecie motocykli sportowych. Był wykonany z materiałów nieużywanych do tej pory w jednośladach. Ta lekka, stabilna i precyzyjna konstrukcja stworzona do rozrywania torów wyścigowych miała jednak swojego Świętego Graala. Był nią silnik. Chłodzona olejem i powietrzem czterocylindrowa jednostka rzędowa była, jest i będzie czymś wyjątkowym. O ile podwozie GSX-Ra było Everestem pracy inżynierskiej w tamtych czasach, o tyle silnik sprawiał wrażenie, jakby zrobili go Wikingowie. Był ciężki niczym kineskopowy telewizor z tamtych lat, a po odpaleniu sprawiał wrażenie, jakby ktoś zatankował motocykl gwoździami. To była jednak tylko grzechocząca pieśń układu rozrządu grana przez silnik, o którego wadach zapominałeś w momencie odkręcenia gazu.
125 KM, bo z taką mocą startował GSX-R było w roku 1986 czymś, co nie mogło przejść bez echa. Jednak nie o samą moc chodziło. Kluczową rolę w katapultowaniu kierowcy odgrywał kolosalny moment obrotowy, dostępny od średnich obrotów, a w praktyce w dowolnym momencie pod batutą prawej dłoni. Ostatni model GSX-R (już z lat 90-tych) dysponował mocą 150 KM, a silnik ten przez wielu do dziś uznawany jest za najlepszego olejaka wszechczasów. Najlepsze jednak było to, że mogłeś robić z tym piecem wszystko. I nie mówię tutaj nawet o brutalnym pałowaniu do czerwonych kolektorów wydechowych, które na Gixxie wrażenie robiło raczej niewielkie. Mówię o podatności na tuning. Całkiem możliwe, że więcej turbin wylądowało w GSX-R 1100 niż w Hayabusach. Ale wtedy, cóż, lepiej było się trzymać...
Czy powstanie następca GSX-R 1100? Z całą pewnością nie. Ten silnik został zabity przez ograniczenia legislacyjne i coraz bardziej wyśrubowane normy emisji spalania. Choć serce Gixxera trzymało się długo, bowiem biło do 2006 roku w Bandicie 1200 w formie praktycznie niezmienionej (nie licząc większego momentu obrotowego). Każdy, kto kocha motocykle zapewne z przyjemnością ugościłby "1100" w biało niebieskim malowaniu w swoim garażu. I stawiam stówę, że nie byłby to sprzęt, który tylko zbiera kurz, ale weekendowy zabijaka, który jeździć będzie tak długo, aż zabraknie paliwa. Bo to jedyny sposób aby ten motocykl przestał pracować.
Zobacz pozostałe "Niesamowite Motocykle":
Koniecznie zobaczcie też pełną historię Suzuki Bandit.
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeHehe, jeden z kandydatów do "Motocyklowego garażu marzeń", z tym Everestem w modelach z pierwszych lat produkcji to trochę przesadziliście, bardzo szybko Suzuki przeszła modernizację, bo pierwsze ...
OdpowiedzMasz błędne dane bo ostatni olejak miał 150KM, produkowany kilka miesięcy, a do tego na hamowni do dziś na gaźnikach 41mm pokazuje odczyt 170-180KM w standardzie :)
OdpowiedzKatalogowo olejak miał 146 koni a nie 150 dodatkowo nigdy nie miał fabrycznych gaźników 41 a maksymalnie 40. 41 jedynie jeśli ktoś założył mechaniczne FCR 41 .
OdpowiedzSilniki te nie tylko w Bandicie pracowały. Rozwiert do 1400 chodził w suzuki GSX 1400 do 2007/2008 nie licząc egzemplarzy special edition (SE) produkowanych na rynek australii
Odpowiedzże co??? w GSX 1400 nigdy nie chodził ten silnik . To całkiem inny piec .
Odpowiedzhttps://rideapart.com/articles/suzuki-airoil-cooled-history
OdpowiedzŁadnie to tak usuwać komentarze? Może łatwiej byłoby przeczytać tekst 2 razy przed opublikowaniem? Jak potrzebujecie kogoś od sprawdzania ortografii, to ja za drobną opłatą chętnie (skoro i tak już...
Odpowiedz