Zawodnik fabrycznego zespołu Hondy, Trey Canard, wygrywa czwartą rundę AMA Supercrossu.

Na moje oko był to najbardziej emocjonujący wyścig tego sezonu - a przecież podczas Anaheim 2 emocji nie brakowało. W sobotę wieczorem w Oakland ze startu pięknie wyszedł Andrew Short, który mimo zaawansowanego wieku (wybaczcie, ale 32 lata w supercrossie to bardzo dużo), nadal kończy większość wyścigów mocno i nie wydaje się, żeby szybko miał zakończyć karierę. Za jego plecami kotłowała się cała plejada gwiazd, z Kenem Roczenem i Chadem Reedem na czele. Lider klasyfikacji punktowej, w typowym w tym roku dla siebie stylu, próbował szybko wyprzedzić Chada Reeda, zaatakować Shorta i wyrobić sobie bezpieczną przewagę. Niestety, w tym przypadku pośpiech odbił się młodemu Niemcowi czkawką. 

Ken pięknie poradził sobie z Reedem, zacieśniając lewy zakręt przed ogromnym, potrójnym skokiem. Niestety, wewnętrzna linia nie pozwoliła mu na uzyskanie odpowiedniej prędkości by dolecieć do lądowiska. Niesamowite jest to, że Roczen już w powietrzu wiedział, że będzie awaryjnie lądował na przeciwskoku. Przygotował się i znalazł nawet czas, żeby się obrócić i sprawdzić, czy Reed nie leci dokładnie za nim - co mogłoby skończyć się lądowaniem Reeda na plecach Roczena. Takie sytuacje są niesamowicie niebezpieczne, w poprzednich latach najcięższe kontuzje odnosili zawodnicy w tego typu wypadkach (w tym Canard, o który zaraz). Roczen z ogromną siłą uderzył w przeciwskok, co momentalnie "zdjęło" go z motocykla.

Z sytuacji skorzystał Reed, wyprzedzając Shorta i powoli pracując nad budowaniem przewagi. Dungey, Canard, Seely i Tomac przepychali się w międzyczasie w walce o drugą i trzecią lokatę. Trey Canard posiadał tego wieczoru wyraźnie najlepsze tempo, do tego popełniał mało błędów. Nim się spostrzegliśmy, Dungey był już za jego plecami, a Trey szarżował, zbliżając się z każdą sekundą do Reeda. Kibice na stojąco czekali na atak Canarda, który miał pełne podstawy by zemścić się za poprzedni weekend. Canard, wbrew obiegowej opinii grzecznego i ułożonego zawodnika, ma na swoim koncie kilka agresywnych ruchów - chociażby za czasów batalii z Christophem Pourcelem, jeszcze w klasie 250. Ale tym razem wyprzedzenie Reeda było jak czyste, chirurgiczne cięcie. 

Canard przejął pozycję lidera i nie oddał jej do mety. Chad Reed (swoją drogą, najwyżej sklasyfikowany zawodnik Kawasaki - miny w fabrycznym zespole musiały być nietęgie) prawdopodobnie dojechałby do mety drugi, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę totalny brak agresji ze strony Ryana Dungey’a. Ale Reed na jednym ze skoków popełnił spory błąd, lądując poza torem. Mimo, że nic się nie stało, Australijczyk stracił pozycję na rzecz zawodnika KTM-a. 

Trey Canard z uśmiechem od ucha do ucha celebrował zwycięstwo, nowy lider generalki Ryan Dungey był drugi, trzeci na mecie pojawił się Chad Reed. Eli Tomac, który nie wykorzystał szansy na odrobienie strat w generalce (a typuję go na zwycięzcę co tydzień, czyżby Eli nie czytał Ścigacz.pl?), uplasował się na czwartej pozycji. Ken Roczen ukończył wyścig na 15. lokacie, minimalizując straty. W klasyfikacji punktowej po rundzie w Oakland wyprzedził go Ryan Dungey, który prowadzi z 4. punktową przewagą. Trzeci jest Trey Canard z 12 punktami straty do lidera. 

Foto: Cudby S. / Fox Sports