Roczen wygrywa po raz drugi, Reed zdyskwalifikowany
Ken Roczen wygrywa drugi wyścig w tym roku, Chad Reed zostaje zdyskwalifikowany po agresywnym ataku na Trey"a Canarda.
W końcu! Doczekaliśmy się emocjonującego, nieprzewidywalnego wyścigu w AMA Supercrossie. Pod nieobecność Jamesa Stewarta i Ryana Villopoto stawka jest bardziej niż niepełna, mimo zapewnień komentatorów o "najbardziej emocjonującym sezonie od lat". Pierwszy wyścig w Anaheim był po prostu nudny, nawet jeśli ukazywał wstępny rozkład sił w królewskiej klasie supercrossu. Phoenix, drugie zawody sezonu, nieco ciekawsze z racji wygranej Eli Tomaca, nadal wydawały się cieniem tego, co działo się w zeszłym roku. Zwłaszcza, że Ken Roczen wyraźnie nie podjął wyzwania Tomaca - Amerykanin nie był zagrożeniem w klasyfikacji punktowej dla młodego Niemca (nadal nie jest), więc po co ryzykować? Zapobiegawcza postawa Ryan’a Dungey’a mogła powodować co najwyżej ostentacyjne ziewnięcie. Ale nie podczas trzeciej rundy serialu, która odbyła się w zeszły weekend w Anaheim.
Podczas drugiej imprezy w tym sezonie rozgrywanej na Angel Stadium w miejscowości Anaheim, działo się sporo, zwłaszcza w walce o drugą pozycje. Ken Roczen szybko wyskoczył na prowadzenie i zbudował sobie sporą przewagę. Za jego plecami w pewnym momencie o drugą pozycję walczyło aż 5. zawodników: Millsaps, Reed, Dungey, Tomac i Seely. Zawodnik fabrycznego KTM-a szybko wyprzedził konkurentów, śledzony jak cień przez Eli Tomac’a. W międzyczasie Trey Canard w dość agresywny sposób próbował wyprzedzić Chada Reeda, ostatecznie lądując mu na plecach. Zawodnicy szybko się pozbierali, po kilku sekundach wściekły Reed wypchnął Canarda poza tor. W AMA Supercrossie nie istnieje pojęcie faulu, ale w tej sytuacji sędziowie postanowili zdyskwalifikować Australijczyka. Powód był dość prosty - inną sytuacją jest, gdy w ferworze walki zawodnicy "ściągają" się wzajemnie z toru, inną gdy zawodnik celowo naraża zdrowie konkurenta. Za niesportowe zachowanie Reed został zdyskwalifikowany, tłumacząc po wyścigu, że nie do końca doszedł do siebie i nie wiedział, co robi.
Ryan Dungey wyraźnie posiadał tempo by wygrać, a co najmniej powalczyć o wygraną. W kosmicznym tempie nadrabiał straty do Roczena w drugiej połowie wyścigu, automatycznie oddalając się od Tomaca. Niestety, podczas dublowania Jimmy Albertsona, Dungey stracił ponad 1,5 sekundy (nie z winy sympatycznego zawodnika Yamahy, z własnego, niewymuszonego błędu), co pogrzebało jego szansę na dogonienie Roczena. Faktu to nie zmienia, że po raz pierwszy w tym roku zobaczyliśmy Dungey’a jadącego wyraźnie ponad swoje komfortowe, bezpieczne tempo. I bardzo dobrze, Dungey jak mało kto zasłużył na zdobycie tytułu (nawet jeśli byłby to drugi tytuł pod nieobecność jego nemezisa, Ryana Villopoto).
Ken Roczen prowadzi już 12. punktami nad Ryanem Dungey’em, Jason Anderson nadal utrzymuje się na wysokiej, trzeciej pozycji w generalce. Po szczeblach pnie się Eli Tomac, który nadrabia stratę z pierwszej rundy - Tomac jest aktualnie czwarty.
Foto: RacerX / Cudby S.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze