Dakar 2011 dzień po dniu - udany rajd Polaków - strona 2
W ósmym dniu batalii z terenami Ameryki Południowej uczestnicy rajdu przemierzyli jeden z najdłuższych i najtrudniejszych odcinków specjalnych tegorocznego Dakaru. Meta 508-kilometrowego OSu mieściła się w Copiapo – mieście, na które „uczulenie” ma Marek Dąbrowski. Kierowca KTMa z numerem 47 miał na tych terenach dwa wypadki, z których jeden był najpoważniejszym w jego sportowej karierze. Tym razem obyło się bez przygód i co więcej dzień zakończył się szczęśliwie dla Marka, bo w klasyfikacji po ośmiu etapach 38-latek z Warszawy znalazł się na bardzo dobrym 16. miejscu. Był to także udany dzień dla Czachora, który w generalce awansował na 14. pozycję. Nie zawiódł też Łukasz Łaskawiec. „Łoker” złapał wiatr w żagle i znów finiszował w pierwszej trójce kierowców quadów. Skok Mistrza Europy rajdów Baja na szóstą lokatę w tabeli utwierdził polskich kibiców w przekonaniu, że Dakar 2011 nie musi być dla naszego kraju taki zły, jak się zapowiadał. Dużo działo się w stawce aut terenowych. Pierwsze miejsce na czele tabeli generalnej objął Katarczyk, Nasser Al-Attiyah z VW Motorsport i utrzymał je do końca rajdu. Pech za to dopadł Krzysztofa Hołowczyca, który w skutek awarii alternatora stracił piątą lokatę na rzecz Marka Millera. Spokojnie za to do mety OSu dotarła polska ciężarówka. Jadący w niej Grzegorz Baran i Rafał Marton wywalczyli tego dnia 24. miejsce. Kolejny etap Rajdu Dakar 2011 rozpoczynał i kończył się w Copiapo. Tego dnia nad tereny Atacamy nadciągnęła gęsta mgła, która wraz z tumanami kurzy, powstałymi wskutek równoległego startu motocyklistów, skutecznie uprzykrzała jazdę kierowcom. Pogubili się nawet najlepsi. Trzech czołowych motocyklistów tego rajdu – Coma, Despres i Lopez – do mety 235-kilometrowego OSu dojechali dopiero pod koniec pierwszej dziesiątki. Najbardziej doświadczony z polskich motocyklistów, Jacek Czachor nie dał się pokonać trudnym warunkom i do Copiapo powrócił na 16. miejscu. Bez przygód, na szóstym miejscu ukończył odcinek specjalny duet Hołowczyc – Fortin. Świetną jazdę – w pierwszej trójce – kontynuował jedyny reprezentant Polski w kategorii czterokołowców. Łaskawiec zbliżył się także do piątego miejsca w klasyfikacji generalnej, na którym plasował się Francuz Declerck. Pustynia za to przypomniała sobie o drugim z polskich kierowców KTMa. Marek Dąbrowski skręcił w tym dniu kostkę i w zestawieniu wyników tego etapu zajął miejsce otwierające czwartą dziesiątkę zawodników. MAN z Grzegorzem Baranem i Rafałem Martonem dojechał do mety w tym dniu z 19. lokatą i objął 25. pozycję w klasyfikacji końcowej, którą Polacy utrzymali do końca Dakaru. Na trasie 10. etapu szczęście uśmiechnęło się do polsko-belgijskiej załogi BMW X3 w barwach zespołu pod patronatem PKN Orlen. Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin wywalczyli rewelacyjne, drugie miejsce na mecie odcinka specjalnego i odrobili godzinę straty do poprzedzającego ich w tabeli Marka Millera. Radość w naszych sercach rosła, gdy przyglądaliśmy się poczynaniom debiutującego w tym najtrudniejszym maratonie offroadowym na tej planecie Łukasza Łaskawca. Czwarty raz z rzędu Polak zamknął podium stawki quadowej i zbliżył się do piątego miejsca w klasyfikacji generalnej. Nasi motocykliści, pomimo iż odcinek specjalny pokonali w trzeciej i czwartej dziesiątce zawodników, awansowali w tabeli do pierwszej piętnastki. Jak sami powiedzieli, był to dla nich bardzo trudny dzień. Zmęczenie narastało z każdym pokonanym kilometrem, a do końca rajdu pozostały jeszcze trzy ciężkie etapy. 13. stycznia praktycznie rozstrzygnęły się losy uczestników 33. edycji Rajdu Dakar. Mimo iż nie był to piątek, dla wielu kierowców był to bardzo pechowy dzień. Wśród nich znalazł się Josef Machacek, który urwał tylną oś w swoim quadzie i tym samy po raz drugi z rzędu nie ukończył Dakaru. Nie marzenie, lecz plan Carlosa Sainza odnośnie obrony tytułu mistrzowskiego w klasie samochodowej również spalił na panewce, a dokładniej rzecz ujmując na przednim zawieszeniu, które wówczas urwał. Z pomocą „El Matadorowi” nadjechał Mark Miller. Na obu tych incydentach skorzystali nasi reprezentanci. Łaskawiec wskoczył na czwartą lokatę klasyfikacji generalnej, a Hołowczyc odzyskał „swoje” piąte miejsce i nie oddał go już do samej mety w Buenos Aires. Jacek Czachor obronił 13. pozycję wywalczoną w poprzednim dniu, ale Marek Dąbrowski, za sprawą problemów z motocyklem spadł o dwa oczka, lokując się na 17. miejscu w tabeli. W 25. rocznicę śmierci pomysłodawcy i twórcy Rajdu Dakar oczy polskich kibiców skierowane były głównie na Łukasza Łaskawca, który zacięcie walczył z Christophem Declerckiem o trzecie miejsce na podium rajdu. Łaskawiec jechał świetnie – znów był na mecie trzeci, ale francuski kierowca Polarisa tego dnia był nie tylko szybszy od „Łokera”, ale też od wszystkich pozostałych kierowców quadów. Z dzielących Łukasza od podium 47 sekund, zrobiło się 3’19’’, na których odrobienie pozostało już tylko 181 km ostatniego, najprostszego odcinka specjalnego. Bardzo miłą niespodziankę na dzień przed końcem trzeciej edycji południowoamerykańskiego Dakaru sprawili nam Jacek Czachor i Marek Dąbrowski, którzy zdołali awansować odpowiednio na 10. i 16. miejsce w klasyfikacji generalnej zawodów. W ostatnim, 14 dniu walki z terenami Argentyny i Chile nikt już chyba nie liczył na poważniejsze zmiany w czołowych lokatach generalki. Mający 181 km odcinek specjalny był przygotowany z myślą o kibicach, którzy hordami gromadzili się na trasie prowadzącej do Buenos Aires i trudno było na nim odrabiać znaczące straty. Ale słowo „trudno” nie oznacza „niemożliwe”, co udowodnił 20-latek spod Olkusza. Łaskawiec w pięknym stylu pozbawił Francuza trzeciego miejsca na podium klasyfikacji quadowej. Był to też udany etap dla polskich motocyklistów, którzy w tym dniu odnotowali najlepsze wyniki w tegorocznym Dakarze – Czachor był 9., a Dąbrowski 12. Teoretycznie obronili swoje pozycje wywalczone na trasie poprzedniego etapu, ale jak się później (dużo później) okazało to tylko teoria. Sensacją była również awaria tylnego amortyzatora w Aprilii Francisco Lopeza, przez co stracił miejsce na podium na rzecz Heldera Rodriguesa. Rajd Dakar 2011 1. stycznia z rampy w Buenos Aires na trasę 33. Rajdu Dakar zjechało 407 pojazdów – 170 motocykli, 30 quadów, 140 aut terenowych i 67 ciężarówek. Cały dystans ponad 9500 km, w tym 5000 km odcinków specjalnych pokonała połowa z nich, a dokładnie 204 maszyny. Startujący w nim zawodnicy mieli w tym roku wyjątkowo trudne zadanie. Organizatorzy postarali się o bardzo zróżnicowaną trasę. Zawierała ona niemal wszystkie rodzaje terenów począwszy od krętych, górskich szlaków, przez niekończące się, pustynne piaski, po skaliste równiny, a nawet bagna. Dla Polski ta edycja największego pustynnego maratonu, wbrew temu, co nasuwały na myśl zdarzenia z pierwszych dni rajdu, okazała się bardzo udana. Chyba najbardziej dumni jesteśmy z wyników Łukasza Łaskawca i Krzysztofa Hołowczyca. Łukasz zadziwił nas swoimi umiejętnościami i uporem, z którym codziennie stawał na starcie kolejnego etapu. Prawdę mówiąc niewielu z tych, którzy znają specyfikę Dakaru wierzyli, że 20-latek, jeżdżący od 6 lat na quadzie może zdobyć brązowy medal. Zaskoczył nas wszystkich i za to składamy ogromne wyraz uznania. Brawo Łoker! Krzysiek Hołowczyc z kolei powtórzył swój wynik sprzed dwóch lat, kiedy to jeszcze był kierowcą Nissana. Nie miał łatwego życia starając się bronić tego wyniku. Apetyt na miejsce w pierwszej piątce mieli znakomici kierowcy jak: Orlando Terranova, Guerlain Chichierit, Robby Gordon, czy Mark Miller. Przed Hołkiem znaleźli się tylko najlepsi z najlepszych, do których i on należy. Do światowej czołówki motocyklistów zaliczani są również Jacek Czachor i Marek Dąbrowski. Choć wielu może uznać ich za dziadków tego sportu, to jednak wciąż są respektowani w środowisku rajdowców. Kapitan Orlen Teamu tuż po dojechaniu do mety, w zbiorczych wynikach zajmował 10. lokatę, jednak został przesunięty na 11. pozycję, po tym jak cofnięto karę hiszpańskiemu kierowcy Yamahy, Jordiemu Viladomsowi. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, iż Czachor dowiedział się o tym tuż przed wjazdem na rampę w Buenos Aires. Marek Dąbrowski, co prawda odebrał odznaczenie za 16. miejsce, ale kilkadziesiąt godzin później, w oficjalnych wynikach na stronie rajdu został także przesunięty o jedno pozycję niżej. Oto, jak nasi kierowcy jednośladów oceniają tegoroczną edycję Rajdu Dakar. „Jedenaste miejsce i tak jest bardzo dobre. Miało być dziesiąte, ale jednak okazało się, że trochę do niego zabrakło. Trochę to było niezrozumiałe, ale trudno. Jechałem bardzo dobrze, szybko. Konkurencja wśród motocykli jest duża. Co ważne, to był mój pierwszy rajd, na którym nie miałem żadnej wywrotki, ale i tak podczas Dakaru przez cały czas cierpiałem. Boli mnie wszystko. Palce i nogi całe spuchnięte. Codziennie byliśmy masowani, co nas trochę regenerowało, ale i tak dla motocyklistów trudy rajdu są wyjątkowo odczuwalne.” – podsumowuje Jacek Czachor. „Tegoroczny Dakar bardzo się nie różnił od poprzedniego, ale odcinki były wydłużone. Były tez coraz trudniejsze, co mnie zaskoczyło. Niewiele było odcinków, na których można rozwijać duże prędkości, rzadko więc mogłem wykorzystywać to, że jechałem dużym motocyklem, a nie 450-tką. Ale i tak uważam, że pojechałem nim lepiej, niż jechałbym mniejszą maszyną. Po zakończeniu rajdu niektórzy zawodnicy zaczęli walczyć o anulowanie swoich kar. Tak też się stało. Tegoroczny Dakar był bardzo trudny nawigacyjnie, ciężko było znaleźć niektóre punkty, stąd te dziwne przetasowania. Jedno jest pewne: jeśli nawet Jacek powinien zostać przesunięty na 11. pozycję, nie powinien się dowiadywać o tym na podium, tylko dużo wcześniej.” – mówi Marek Dąbrowski. Na koniec raz jeszcze dziękujemy wam za te pierwsze kilkanaście dni stycznia spędzone wspólnie ze Ścigacz.pl „na trasie” Rajdu Dakar 2011. Liczymy, że za rok także z nami będziecie śledzić poczynania uczestników tych niezwykłych zawodów. Po tegorocznym sukcesie, biało-czerwoni z pewnością będą jeszcze bardziej zmotywowani do walki o pozycje w ścisłej czołówce najlepszych kierowców. Fot. www.dakar.com |
|
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzedla wiekszości ludzi startujących w dakarze zwyciestwem jest dojechanie do mety. taki to trudny rajd. więc zastanow sie bałwanie co wypisujesz
Odpowiedzjak zwykle polaczki sie zblaznili
Odpowiedzpowiedziałbym co o Tobie myślę, ale nie mogę, bo moderatorzy to na pewno usuną. ale domyśl się.
Odpowiedz