Rajd Dakar 2011 - znakomity występ Łukasza Łaskawca
„Jeszcze nigdy nie było takiej trasy na Dakarze. Ciężko byłoby tu manewrować małym motocyklem, dakarówką było to prawie niemożliwe”
Za nami początek drugiej – jak twierdzą organizatorzy – trudniejszej części 33. Rajdu Dakar. Niedzielny OS miał być najdłuższym odcinkiem tej edycji zawodów, jednak postanowiono skrócić go z planowanych 631 km do zaledwie 273 km. Szósty etap był niezwykle trudny i wyczerpujący, o czym świadczy liczba ekip, które tego dnia odpadły. Tylko w piątek przygodę z tegorocznym Dakarem zakończyło 25 samochodów terenowych, 20 motocykli, 8 ciężarówek i 4 quady. Dlatego też, pomimo dnia przerwy, pozwolono zawodnikom jeszcze trochę odetchnąć.
Relację z wczorajszego etapu, prowadzącego wzdłuż wybrzeża Pacyfiku z Aricy do Antofagasty, rozpoczniemy od stawki quadowej i rewelacyjnego wyniku Łukasza Łaskawca. Polak, jadący w barwach czeskiego teamu KM Racing, pokonał odcinek specjalny z czasem 4:03:36, który dał mu drugą pozycję! Od Łokera lepszy był – zaledwie o 2 minuty i 10 sekund – tylko Sebastian Halpern. Łukasza kolega z zespołu i 5-krotny zwycięzca Dakaru Josef Machacek uplasował się na czwartym miejscu. Kiepski dzień miał wczoraj Alejandro Patronelli, który był dopiero 11. Tym samym stracił on pozycję lidera na rzecz swojego rodaka Tomasa Maffei. 20-latek spod Olkusza awansował w generalce o kolejne dwa oczka i okupuje obecnie 8. lokatę.
Szlaki quadów i motocykli do tej pory były zawsze jednakowe, ale wczoraj kierowcy jednośladów połowę OSu pokonywali zupełnie sami. Ich trasa wiodła przez wysokie partie gór, po arcytrudnych kamienistych ścieżkach, charakterystycznych dla zawodów enduro. Polscy motocykliści mieli pewne problemy z odnalezieniem właściwej drogi, które kosztowały ich klika minut. Jacek Czachor do mety dojechał na 23. miejscu, natomiast Marek Dąbrowski uplasował się trzy pozycje niżej. Zawodnicy Orlen Teamu obronili miejsca wywalczone w piątek.
„Na trasie było trochę wydm, a później jechaliśmy szlakiem wyznaczonym wyłącznie dla jednośladów. Mam dobry motocykl, by rozwijać duże prędkości, tymczasem jechaliśmy po krętych, górskich ścieżkach. Zabłądziłem w ciężkim, skalistym terenie. Ciężko było mi podjechać pod wzniesienie, a następnie jeszcze zawrócić motocykl. To był wyjątkowo ciężki OS.” – komentował Dąbrowski.
„Odcinek specjalny został skrócony. Już i tak odpadło sporo załóg, a jutro w planie jest również wyjątkowo długi etap. Jechaliśmy po typowych dla enduro trasach. Jeszcze nigdy nie było takiej trasy na Dakarze. Ciężko byłoby tu manewrować małym motocyklem, dakarówką było to prawie niemożliwe. Miałem problem z odnalezieniem jednego waypointu, trochę tam błądziłem i straciłem kilka minut. Później dobrze pojechałem i nadrobiłem stratę.” – dodał Jacek Czachor.
Od momentu wkroczenia Rajdu Dakar na tereny Chile znacznie lepiej jeździ Francisco Lopez. Wczoraj „Chaleco” wygrał swój pierwszy etap w tym Dakarze, meldując się na mecie odcinka specjalnego 2’21’’ przed poprzedzającym go w klasyfikacji generalnej Cyrila Despres. Trzeci był kierowca fabryczny KTMa, Marc Coma.
Zaciętą walka o każdą sekundę prowadzą między sobą kierowcy Volkswagena, których gonią zawodnicy BMW, w tym Krzysztof Hołowczyc, będący wczoraj piąty. Zwyciężył Nasser Al-Attiyah, przed Carlosem Sainzem i Ginielem De Villiers. Na czwartym miejscu, z ponad 7-minutową stratą do Katarczyka uplasował się Stephane Peterhansel. Z rajdu odpadł wczoraj po „rolce” Orlando Terranova z teamu fabrycznego BMW. W tabeli wciąż prowadzi „El-Matador”, ale po piętach depcze mu Al-Attiyah, który traci do Hiszpana już tylko 1’22’’. Hołek, po kiepskim występie Millera, umocnił się na piątej pozycji.
„Mechanicy zmienili nam zawieszenie w dniu przerwy. Samochód znacznie lepiej się prowadził i mniej dobijał. Na trasie minęliśmy Stephana, który zmieniał koło. Obliczyliśmy, że za około 30 kilometrów nas dogoni, doszliśmy do wniosku, że musimy ustąpić mu drogi, żeby nie jechał w naszym kurzu. On walczy o wszystko, a my mamy dość ustabilizowaną pozycję. Później na wydmach dogonił nas Terranova. Ustąpiliśmy mu drogi, po czym jechaliśmy w jego kurzu. W tym kurzu niestety uderzyliśmy w kamień i złapaliśmy kapcia. Wymieniliśmy koło i ruszyliśmy dalej. Za 500 metrów minęliśmy Terranovę, który wyrolował i wypadł z trasy. Miłą niespodziankę sprawił nam Mark Miller, który popełnił błąd nawigacyjny. Dzięki temu odskoczyliśmy mu w generalce o ponad 40 minut. Zdaję sobie jednak sprawę, że ta przewaga to wcale niedużo podczas Dakaru.” – powiedział Hołowczyc.
Z trzeciej edycji południowoamerykańskiego Rajdu Dakar odpadło już 20 załóg ciężarówek, z 67 startujących. Na szczęście w tej dwudziestce nie ma Grzegorza Barana i Rafała Martona, jadących MANem. Polacy, mając ograniczony budżet i dodatkowo problemy z elektroniką układu hamulcowego, jadą rozważnie, bez „ciśnienia” zdobycia dobrego wyniku za wszelką cenę. Siódmy etap zawodnicy zespołu Team Factory Speed ukończyli na 38. miejscu. W klasyfikacji generalnej są znacznie wyżej, bo na dobrej 24. pozycji.
Dziś kierowcy zmierzą się z 508-kilometrowym odcinkiem specjalnym, którego meta znajduje się w mieście Copiapo. Będzie to trudny nawigacyjnie etap. Pustynia Atacama bywa bardzo zdradliwa, a każdy, nawet najdrobniejszy błąd może kosztować ogromne starty, które bardzo ciężko odrobić.
Fot. www.dakar.com
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze