Rajd Dakar 2011 - Hołek drugi, Łoker ponownie trzeci!
To był najkrótszy OS tegorocznego Dakaru, ale w żadnym wypadku nie był najłatwiejszy. Wielu bardzo dobrych kierowców długo będzie go źle wspominać
Rajd Dakar 2011 wkroczył w decydującą fazę. Do końca pozostały już tylko lub aż trzy dni. Po dziesięciu nieziemsko trudnych dniach walki zmęczenie okazują nie tylko zawodnicy, ale także ich maszyny. Wczorajszy etap, wiodący z Copiapo w Chile do Chilecito w Argentynie miał łącznie aż 862 km, z czego odcinek specjalny stanowił 176 km. To był najkrótszy OS tegorocznego Dakaru, ale w żadnym wypadku nie był najłatwiejszy. Wielu bardzo dobrych kierowców długo będzie go źle wspominać.
Ale tam, gdzie są przegrani, muszą też być zwycięzcy, wśród których – ku naszemu zadowoleniu – wczoraj znaleźli się również Polacy. Najbardziej cieszy nas zdobycie przez Krzysztofa Hołowczyca i Jean-Marca Fortina drugiego(!) miejsca w klasyfikacji aut terenowych. Od polsko-belgijskiej załogi BMW X-Raid w barwach Orlen Teamu lepszy był jedynie Giniel De Villiers z zespołu Volkswagen Motorsport.
„Wspaniały etap do nawigowania. Jean-Marc był rewelacyjny, nie popełnił ani jednego błędu. W niektórych miejscach było bardzo ciężko wjechać autem pod górę. Na muldach i camel grassie czułem się bardzo dobrze. Drugie miejsce bardzo nas cieszy. Możemy walczyć z najlepszymi kierowcami tego rajdu.” – mówi szczęśliwy na mecie Krzysztof Hołowczyc.
„Hołek” pokonał między innymi Stephana Peterhansela, Nassera Al-Attiyah, Carlosa Sainza i co najważniejsze Marka Millera, do którego odrobił godzinę straty. Po pechowym dla Polaka poniedziałku, kiedy to awaria alternatora kosztowała go utratę piątej pozycji w generalce na rzecz Amerykanina, dzieli ich zaledwie 9 minut. Na pozycji lidera umocnił się Katarczyk. „El Matador” traci do Nassera 12’37’’. Podium wciąż zamyka wczorajszy tryumfator – De Villiers.
Kolejną dumą Polaków i dowodem na to, że posiadamy znakomitych i niezwykle utalentowanych quadowców jest Łukasz Łaskawiec. Debiutujący w Rajdzie Dakar 20-latek spod Olkusza na dobre zadomowił się w czołówce swojej klasy. Środowy etap, podobnie jak trzy poprzednie, ukończył na trzeciej pozycji. Tym razem Mistrz Europy rajdów Baja „skopał rufę” tak doświadczonym zawodnikom, jak Declerck (4.), Machacek (5.), czy Patronelli (6.). Szybsi od Łukasza byli jedynie reprezentanci gospodarzy, Jorge Santamarina oraz Sebastian Halpern. Łoker w klasyfikacji generalnej wciąż jest na szóstym miejscu, ze stratą 28 minut do poprzedzającego go Declercka. Liderem tabeli wciąż jest Patronelli, za którym plasują się Halpern (+01:11:08) i Machacek (+02:45:56).
Polski duet motocyklowy – Jacek Czachor i Marek Dąbrowski – nie czuł się najlepiej na trasie OSu do Chilecito. Powodów do zachwytu szczególnie nie ma kapitan Orlen Teamu, dla którego zdobyte 31. miejsce na mecie odcinka specjalnego jest najgorszym wynikiem w tegorocznym Dakarze. Dosiadający większego KTMa 38-latek z Warszawy uplasował się osiem pozycji wyżej. Niemniej jednak obaj reprezentanci naszego kraju odnotowali zwyżki w zestawieniu podsumowującym wszystkie dotychczasowe etapy. Czachor awansował z 15. na 13. lokatę w tabeli, a jego miejsce objął Dąbrowski, zaliczając skok o jedno oczko.
„Wielu zawodników dziś znalazło się po niewłaściwej stronie rzeki. Na drugim brzegu był waypoint, przez który trzeba było przejechać. Na szczęście wsparli nas kibice, którzy pomagali znosić motocykle ze skał. Etap był trudny, wymagający. Rzadko jechałem na trzecim biegu. Przed nami jeszcze dwa bardzo trudne dni, a później ostatni etap.” – opowiada Marek Dąbrowski.
„Jak startowaliśmy była temperatura ujemna. Odcinek zaczął się po 500 kilometrach i wtedy już było 40 stopni upału. Dwanaście kilometrów przed końcem zgasł mi motocykl. Nie wiem czemu. Uruchomiłem go dopiero po pięciu minutach. Wypadłem ze swojej grupy i nie mogłem znaleźć ostatniego waypointa, kosztowało mnie to wszystko ze 20 minut. W dodatku bałem się, że mi zabraknie paliwa. Awansowałem w klasyfikacji generalnej, ale dzisiejszy odcinek zaliczam do strat. Ale już o tym zapominam i myślę o jutrzejszym etapie. Przed nami jeszcze dwa długie etapy, na których rozstrzygnie się klasyfikacja końcowa.” – mówi Jacek Czachor.
Marc Coma, po gorszym, wtorkowym etapie, kiedy to 235 km OSu pokonał dopiero z dziewiątym czasem, postanowił więcej nie kusić losu i wziąć się za powiększanie przewagi nad rywalami. Hiszpan był pierwszym kierowcą, który pojawił się w Chilecito. Na drugiego Cyrila Despres czekał on jeszcze niespełna 10 minut, co z pewnością ucieszyło lidera klasyfikacji generalnej. Francuz popełnił kilka błędów nawigacyjnych, które kosztowały go nawet kilkanaście minut. Trzeci finiszował „woziwoda” lidera teamu Red Bull KTM – Ruben Faria.
Swoim własnym, rozsądnym tempem podróżują w kabinie ciężarówki MAN Grzegorz Baran i Rafał Marton. Ich celem jest dojechanie do mety Rajdu Dakar. Maszyna, którą jadą Polacy nie ma szans w starciu z potężnymi i świetnie przygotowanymi Kamazami, kierowanymi przez Chagina, Kabirova, czy Nikolaeva. Oprócz tego Grzegorz Baran doznał kontuzji ręki, po tym jak podczas jazdy w jego dłoń uderzyła kierownica, wybijając mu dwa palce. Wczoraj nasi jedyni reprezentanci w tej klasie ukończyli etap na 25. miejscu, natomiast w klasyfikacji generalnej plasują się oni jedno oczko wyżej.
Do końca Rajdu Dakar 2011 pozostały zaledwie trzy dni. Najbliższe dwa OSy, które liczą aż 622 km i 555 km będą niezwykle trudne i wyczerpujące. Kierowcy mają świadomość, że jeszcze tylko dziś i jutro będą mogli zawalczyć o poprawę swoich pozycji. Dlatego dadzą z siebie wszystko, aby wypaść jak najlepiej. Jednak jazda pod presją zawszę wiąże się z większym ryzykiem.
Fot. www.dakar.com
|
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze