Yamaha XJ600 - Mój Pierwszy Powa¿ny Motocykl
Spójrzcie na to cudo na zdjęciu. To mój pierwszy poważny motocykl. Yamaha XJ600. Chyba Diversion, bo nigdy nie miałem pewności, czy ten Frankenstein opuścił fabrykę jako naked czy wersja z owiewką. Zamiast układu wydechowego - rura kanalizacyjna. Zamiast seryjnego zadupka - tył z Hondy CBR. Zamiast seryjnej czachy - czacha z...BMW? Nigdy się nie dowiemy. Był tak szkaradny, że kiedy jechałem przez miasto, sklepy się zamykały, a kwiaty w doniczkach więdły. Ale kochałem go bardziej niż kolejny oddech.
Człowiek, który zdobył już jakieś doświadczenie w jednośladach np. z pomocą skutera, może się dziś pogubić, bo bogactwo oferty producentów dla kogoś, kto chce wejść na kolejny poziom motocyklizmu jest obłędne. Pojemności to jedna wielka gra liczbowa i możesz sobie wybrać co do cyfry ile chcesz mieć centymetrów sześciennych w swoim motocyklu, przy czym 125cc to tylko początek. Kiedyś tak nie było. Zdałeś prawko? Gratulacje, bo teraz miałeś do podjęcia bardzo łatwą decyzję: kupić Hondę CB500, Suzuki GS500 albo Yamahę XJ600. Nikt się nie przejmował mniejszymi pojemnościami i tym, czy od nich wypadałoby zacząć. Te trzy sprzęty były docelowym punktem zwrotnym w karierze początkującego wówczas motocyklisty. Najczęściej wybieranym było Suzuki GS500, karaluch świata dwóch kółek, który był najtańszy i znosił wszystko, nawet całkowite zaniedbanie. Honda oczywiście była opcją droższą, ale XJ600 miała nad nimi przewagę, a w zasadzie dwie przewagi - dwa dodatkowe cylindry. Chciałeś mieć ich cztery, bo cztery gary w rzędzie pracują jak szlifierka, a to było dokładnie to, czego młodzi motocykliści pożądali. XJ600 była furtką do świata wkręcania się na pięciocyfrowe wartości obrotowe. Kumpel sobie taką sprawił jako pierwszy z ekipy (tej samej, w której latały skutery, pozdrowienia dla Oskara) i kiedy pierwszy raz się na niej pokazał, ścięło mnie z nóg. Czarna, w nakedzie, wyglądała jak prosto z muzeum, wypolerowana i tak sterylnie czysta, że można nią było operować. Przy GS500 i CB500 wyglądała jak Zbigniew Wodecki przy Dawidzie Kwiatkowskim i Vito Bambino.
Moja zmota niestety tak szykownie się nie prezentowała. W zamian za pozbycie się czterdziestu pięciu zdjęć Władysława Jagiełły zamieszkała w moim garażu i nawet na sekundę nie przyszło mi do głowy, żeby poprzedniego właściciela zapytać, dlaczego nic tutaj nie jest seryjne. Istotna była w zasadzie jedna rzeczy - czy po wciśnięciu przycisku rozrusznika rezultatem będzie odpalenie silnika. Było. Zawsze. Ten sprzęt odpalał w absolutnie każdych warunkach i działał nawet, kiedy nie działał. I w skrócie tak właśnie wyglądała eksploatacja. Mogłeś wymieniać olej raz na dekadę, a XJ jeździła, jeździła i nie potrafiła umrzeć. Producent twierdził, że luzy zaworowe należy kontrolować co 24 tysiące kilometrów. Dobre, tyle zazwyczaj wynosiły optymalne interwały olejowe. Czy XJ600 miała jakieś wady i niedomagania? Jasne, każdy motocykl je ma, ale jedyne, co przychodzi mi do głowy to grzechoczący przy średnich obrotach kosz sprzęgłowy. Większość XJ600, szczególnie tych z pierwszych roczników na to cierpiała i wszyscy jednakowo się tym nie przejmowali. Swoją drogą, mam wrażenie, że Yamaha cały układ sprzęgła i przeniesienia napędu zaprojektowała na zapas. Wiedzieli, że tym motocyklem będą latać ci, którzy doświadczenie dopiero zaczynają budować i sprzęgło będzie narażone na nieuchronne palenie, ale nie znam nikogo, kto tego dokonał. Obudowana, uturystyczniona wersja Diversion miała problemy z owiewką, z której dochodziło całe spektrum niechcianych dźwięków. Moja rada - pozbądź się owiewki. Ja w końcu odesłałem szpetną czachę niewiadomego pochodzenia na wieczny spoczynek i nabyłem drogą kupna owiewkę na serwisie aukcyjnym, którego nazwa rymuje się z "Montenegro". Była trochę mniej szpetna, ale tylko trochę. Do tego szeroka fajera z Lucasa i byliśmy w domu.
Dla kogoś, kto przesiadł się z pojemności dwunastokrotnie mniejszej to było jak przesiadka z wózka na złom wprost do pierwszej klasy Lufthansy. Ciężko było kontemplować nad właściwościami jezdnymi, kiedy przez większość czasu za sterami darłeś się w małpiej radości. Niemniej jednak, XJ600 prowadziła się poprawnie i co najważniejsze, wybaczała naprawdę wiele błędów. Tak naprawdę wybaczała wszystko i była po prostu wierna. Dla mnie Yamaha XJ600 to wzór surowej niezawodności. Niewiele się tam mogło popsuć na tyle, żeby uniemożliwić jazdę. Pękła ci linka sprzęgła? Miejmy nadzieję, że przy klamce, bo wtedy można by ciągnąć ją manualnie dłonią, znam takie przypadki. A co jeśli linka pękła niżej? Wtedy można było zastosować sztuczkę z wyższej szkoły patenciarstwa, czyli odpalić motocykl ze złączonym sprzęgłem, na biegu i mieć nadzieję, że po wciśnięciu rozrusznika sprzęt odpali i pojedzie. Do póki działał alternator, były nadzieje na powrót do domu. To definitywnie nie było zdrowe dla silnika, ale ten był w stanie wytrzymać wszystko.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeWitam Z ciekawo¶ci, czy fotografia zosta³a zrobiona przy zbiorniku wodnym Chech³o?
Odpowiedz