Suzuki SV650 to najlepszy motocykl jaki mia³em - opinia, zalety i trochê wad
Zawsze mi się podobała idea silników widlastych typu "L-Twin" czyli z kątem rozwarcia cylindrów 90 stopni. Były o wiele bardziej efektywne i wysublimowane niż wszystko, co wyjechało z Milwaukee i w zasadzie można było je wsadzić do wszystkiego. Naturalnie, pierwszym krokiem w stronę silnika V2-90 powinno być udanie się do Ducati, ale ja lubię, kiedy moje motocykle działają. Można było też iść do Hondy i wybrać VTR1000, nad która przyznam szczerze długo kontemplowałem, ale ostatecznie wygrał Bandit 1200. Pragnienie widlaka rosło i potrzebna była rozsądna decyzja i downsizeing. Potrzebne było SV650.
Po swoją sztukę jechałem dosłownie na sam koniec Polski, zaraz przy słowackiej granicy, będąc okropnie najarany na ten sprzęt. Jeśli by nie był po-powodziowym zlepkiem części z giełdy w Słomczynie i odpalał, biorę. Wziąłem. Suzuki trafiło z tym motocyklem szóstkę w totka i nadal go produkują, 24 lata od premiery. Motocykle wychodzą na rynek, okazują się klapą i ich produkcja jest zatrzymywana, a SV650 jest z nami od prawie ćwierć wieku, w praktycznie niezmienionej formie. Po drodze w tej niezwykłej podróży po sukces przytrafiła się pomyłka zwana Gladius, czyli SV650 w nieco metroseksualnym wydaniu, a potem ktoś z ministerstwa transportu uznał, że dobrym pomysłem będzie zrobić z niego pojazd egzaminacyjny. Mogli wybrać dosłownie wszystko, ale wybrali motocykl, który mimo swojego fryzjerskiego designu nie wybaczał błędów przy nieumiejętnym otwieraniu i zamykaniu przepustnicy. Gladiusa na szczęście szybko uśmiercono i Suzuki mądrze powróciło do bohatera dzisiejszego felietonu.
To wcale nie było tak, że SV było idealne i pozbawione wad. Jeśli Ducati Monster nie chciało odpalić, często trzeba było dzwonić albo do Bolonii albo do NASA, żeby chociaż zacząć mieć pojęcie, co jest grane. Jeśli Suzuki nie chciało odpalić, to a) nie miało paliwa lub b) uszkodził się kabelek czujnika wciśniętego sprzęgła. Można było go wymienić, ale o wiele ciekawiej było ze sobą dwa kable zlutować, dzięki czemu motocykl "myślał" że sprzęgło jest cały czas wciśnięte. Suzuki zrobiło naprawdę doskonale przemyślany sprzęt, ale żeby zadowolić fanów łamigłówek, tylną świecę wymieniamy podnosząc zbiornik paliwa, podczas gdy do wymiany przedniej trzeba zrzucić klakson i chłodnicę z całym osprzętem. Zresztą przednia świeca to osobny problem, bo jest ostentacyjnie wystawiona na wszystko, co leci spod koła. Rozwiązanie: dłuższy błotnik. Przednia świeca w ogóle cierpi na tak zwaną przypadłość "mokrej fajki" bo leci prosto na nią, w związku z czym zaraz po wymianie błotnika warto swoją fajkę spryskać smarem lub silikonem.
I to by było na tyle jeśli chodzi o wady, a zalety można by podsumować jednym zdaniem: "Wszystko pozostałe". Silnik poza niefortunnym umiejscowieniem niektórych elementów osprzętu jest bezbłędny. Wersja na gaźniku jest moim i nie tylko moim zdaniem lepsza od wtryskowców, a jeśli go dobrze wyregulujemy, to zobaczysz spalanie dobrze poniżej 5 litrów. Reakcja na gaz jest po prostu zdecydowana, zwłaszcza, że V2 ciągnie od samego dołu i jest szokująco elastyczne jak na tą pojemność. Zdecydowana jest też reakcja na zamknięcie gazu, hamowanie silnikiem jest bardzo wyraźne, co sprawia, że warto nauczyć się międzygazu i to między innymi powód, dla którego wszystko z tym piecem nie jest najlepszym rozwiązaniem dla początkujących motocyklistów. Osobnym tematem jest dźwięk i nadal uważam, że to jeden z najlepiej brzmiących motocykli z silnikiem v-idlastym. Jeśli się na niego zdecydujesz, to zrób swoim życiowym priorytetem zakup akcesoryjnego układu wydechowego. Nie pij, nie pal, nie chodź na imprezy, nie kupuj e-papierosów, byle tylko mieć kasę na jakąś porządną rurę. Ja w swojej miałem zestaw głośnomówiący Devil Magnum, ale Dobry Boże, równie dobrze mógł się nazywać "Devil Erekcja".
Nie wszyscy dobrze wspominają ten sprzęt, na przykład obsługa Toru Poznań, kiedy wskutek nieumiejętnego serwisu poszła uszczelka w układzie przeniesienia napędu i cały olej znalazł się na nawierzchni, którą ręcznie trzeba było czyścić przez godzinę, ale ja ten motocykl wspominam ten sprzęt świetnie i kiedy go sprzedawałem, trafił w góry, a tam jest dużo zakrętów. Doskonale.
Komentarze 6
Poka¿ wszystkie komentarzeSuper motocykl, sam posiadam SV1000 od wielu lat. Sprzêt praktycznie bezawaryjny i wygodny w ka¿dych warunkach.
OdpowiedzFajnie opowiedziana przygoda z sv. Ja swojej nie sprzedam .
OdpowiedzMia³em sv.ke na wtrysku olej powy¿ej okienka i jazda Jat to mówili znajomi oszczêdza³em przednia oponê bo ci±gle w górze by³a. No na kole to one chodz± Najlepszy miejski rozrabiaka
OdpowiedzKupi³em wersjê s ga¼nik w sierpniu 2020, n-ke ga¼nik mia³em w 2005 r - przez ten ca³y czas po sprzeda¿y wiedzia³em ¿e jeszcze ja kupiê lekko¶æ i fan z jazdy nie do pobicia
OdpowiedzZgadzam siê w 100% Sam mam sv1000 a ¿ona sv650.
OdpowiedzBoczo fajnie Ciê znowu tutaj widzieæ. A co do motocykla zgadzam siê w 100%. Pozdrawiam
Odpowiedz