Świeżo upieczony motocyklista na 125cc - relacja
Od redakcji: Ustawa, która pozwala jeździć motocyklem 125cc bez prawa jazdy na motocykl obowiązuje od 24 sierpnia 2014 roku. Dzięki temu, kierowcy z prawem jazdy kat. B, którzy posiadają je od co najmniej 3 lat, mogą bez egzaminu i w pełni legalnie wsiadać na motocykle (także z manualną skrzynią biegów) 125cc. Na redakcyjnego maila trafiła relacja świeżo upieczonego motocyklisty, który nie miał wcześniej styczności z większymi motocyklami i wsiadając na 125-tkę wypłynął na głębokie wody. Michałowi dziękujemy za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami na temat komunikacyjnego chaosu na polskich drogach, a Wam gorąco polecamy lekturę „Świeżaka na 125cc”.
Ucieszony podpisaniem przez Prezydenta zmiany w ustawie o kierujących stwierdziłem, że wreszcie czas na rozpoczęcie swojej przygody z motocyklami – marzenia niespełnionego od lat młodzieńczych. Zawsze coś było na drodze: matura, studia, rodzina. W końcu kiedy życie się poukładało, nastąpiła zmiana w sposobach egzaminowania i pojawiły się nowe pojazdy. Marzenie znowu poszło na półkę, bo przyznam się szczerze bez kontaktu z motocyklami wśród znajomych (nieznajomi motocykliści są raczej małomówni), bałem się sprzętów, które dla mnie były wielkie i nieobliczalne. Sytuację tę napędzały jeszcze doniesienia medialne o coraz częstszych wypadkach podczas kursów i egzaminów, spowodowanych właśnie mocą i masą. Moja przygodna skończyła się więc na skuterowym pierdzipiętku, który sprawdzał się w roli miejskiego toczydełka.
Kiedy więc pewnym stało się, że ustawa wejdzie w życie, rozpocząłem poszukiwania czegoś, co spełni wymagania ustawodawcy, a jednocześnie nie będę na tym wyglądał z racji wzrostu jak na psie. No i znalazłem motocykl z dwucylindrowym silnikiem o pięknym wyglądzie i słuszną masą 170 kg. Zakup w zasadzie w ciemno, choć zdawałem sobie sprawę z jego stanu (nie najlepszego) i już jest, mam go w domu, choć ustawa jeszcze nie obowiązuje. W oczekiwaniu na jej wejście, reguluję sprzęt, poznaję jego budowę i zasady działania. Tak naprawdę po może pół godzinie „przymierzania się” stwierdzam, że wszystkie włączniki jak w skuterze, więc uczyć się niczego nie muszę. No to jazda, odpalamy i z rumieńcem na twarzy rundki po parkingu. I tu zaskoczenie – zmiana biegów tak naprawdę nie różni się od tej w Romecie, którego katowałem w podstawówce, a pojazd mimo dużej masy lepiej robi ósemki łatwiej niż skuter. No dobrze, to czekamy na TEN dzień… No i nadszedł. Ruszamy, jedziemy, powoli, ostrożnie… Wow! Biegi wchodzą można powiedzieć same, nadal uważam, że praktyka z Rometa funkcjonuje, nie szukam przełączników, bo są rozmieszczone intuicyjnie, masa zaraz po ruszeniu z miejsca gdzieś zniknęła. Pamiętając, że w domu czekają dzieci, nie przekraczam 60 km/h (dla kogoś, kto jeździł dwadzieścia lat samochodem i rok zablokowanym skuterem, to i tak przeżycie) i tak sobie kontynuuję jazdę z miną pana z reklamy co wziął kredyt na motocykl.
Następnego dnia – w poniedziałek – pierwsza wyprawa do pracy. Wychodzę z domu ubrany jak trzeba, dosiadam rumaka i odpalam. Powoli wyjazd z parkingu i jazda! W mojej pamięci wygląda to niczym poranny wyjazd Goosa od dziewczyny. Ale szybko bajka znika, choć nadal czuję się jakbym grał w Mad Maxie. Mój motocykl nie wygląda na 125 i zaczynam odczuwać zniecierpliwienie kierowców „puszek” co do mojego stylu jazdy. Ludzie, większość z Was, pewnie zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego jak różny jest na ulicy stosunek kierowców samochodów do kogoś na małym skuterze w odniesieniu do motocyklisty. Niby wszyscy narzekają, że motocykliści to wariaci i samobójcy. Z drugiej strony każdy jadący za mną oczekuje, że żeby mu nie blokować, będę piłował na każdym biegu do oporu , osiągając drugą prędkość kosmiczną. Nie ma zmiłuj, nikt nie zastanowi się „ej może się facet uczy, może ten motocykl to nie rakieta”. Nie, ciśnij lub zgiń. Naprawdę, byłem tym zszokowany, bo jadąc samochodem tego nie zauważałem, a skuter jest tak ignorowany, że tak naprawdę nikt na niego nie trąbi, nie zajeżdża mu drogi itp. Bo nie jest konkurencją.
Po kilku dniach walki, nadszedł dzień deszczowy – dla mnie przełom. Lało jak z cebra. Pierwsze odczucie – czarny asfalt jest naprawdę śliski, koleiny zdradliwe, a kałuże naprawdę potrafią wytrącić z toru jazdy. Do tego oczywiście, kierowcy samochodów którzy oblewają cię z lewa i prawa fontannami bezmyślności. Ale w tym momencie też nadchodzi przełom. Po powrocie do domu myślę sobie, mam to gdzieś, dojechałem, sam dla siebie się sprawdziłem, dla innych nie muszę. I kolejne dni to już mniej stresu, więcej asertywności i coraz szybsza jazda. Już nie patrzę na sępie spojrzenia pana w Skodzie przed którym staję objeżdżając korek przed światłami. Już mam to gdzieś, że usilnie próbuje mnie potem przekonać, że jego Skoda jest szybsza, że po co się pchałem. Proszę bardzo, lewa wolna, tylko czemu wcześniej jechał jak wozem drabiniastym?
Ten krótki okres, który zaliczyłem na motocyklu utwierdził mnie w dwóch sprawach. Po pierwsze, to naprawdę dobrze, że ustawa weszła, bo dała ludziom takim jak ja możliwość długotrwałego oswajania się z motocyklem w prawdziwym ruchu. Po drugie, uświadomiła mi jako kierowcy samochodu, że czasami bezwiednie robię na drodze zupełnie głupie i niepotrzebne manewry.
Tylko jedną mam prośbę – motocykliści, zamiast naśmiewać się z takich jak ja, wykażcie więcej zrozumienia i pomocy. Bo teraz, dla wielu z Was niestety, to razem tworzymy obraz polskiego motocyklizmu.
Pozdrawiam!
Bardzo możliwe, że zainteresuje Cię także:
- Pojedziesz motocyklem bez prawa jazdy na motocykl - legalnie!
- Prawo jazdy po nowemu - wnioski z sezonu 2013
- Rejestracja motocykla na prawo jazdy A2 - pytania i odpowiedzi
- Prawo jazdy w Irlandii - list od czytelnika
- Nowy egzamin na kat. A? Nie ma dramatu!
- Jak jeżdżą Polacy - oczami motocyklisty
- Top 5 motocykli, którymi możesz jeździć na prawo jazdy kat. B
Komentarze 33
Pokaż wszystkie komentarzeOd sierpnia jestem właścicielką yamaszki yzf 125. Przejechałam już ponad 1500 km. Początki były skomplikowane, ale już po 5 próbach śmigałam raźno. Uczyłam się... z porad na yt i z porad na ...
OdpowiedzMam analogiczną sytuację jak Ty :) Też zacząłem od sierpnia na R125 :) I również YT i scigacz.pl to jedyne źródła informacji. Jezeli chcesz to wyślij mi proszę zdjęcia swojego moto na rojek.tomasz@gmail.com. Mała wymiana doświadczeń? ;)
OdpowiedzJa swoją przygodę z moto zacząłem w tym roku. Co prawda nie mam prawa jazdy na samochód (nie lubię jeździć samochodem, w zasadzie nie potrzebuję - ale zrobić i tak muszę). 2 miesiące temu kupiłem ...
OdpowiedzTeż miałem poczekać na ustawę i zacząć od 125cc, ale nie wytrzymałem i zrobiłem pełne A (egz zdany tydzień po wejściu ustawy 125). Zaczynam zatem od Horneta 600-tki. Maszyna ciut za mocna jak na ...
OdpowiedzA ja niestety wytrzymałem i wciąż nie kupiłem ani 125cc ani nie zrobiłem prawka (a też myślę o Hornecie 600). Chociaż po pierwszych jazdach na placu to skłaniam się bardziej ku 125cc bo przy prędkości ok 40km/h czułem się jak w aucie przy prędkości 250km/h! ;)
OdpowiedzTo Ciebie widziałem wczoraj czy przedwczoraj w Krakowie na Bieżanowie? pozdro!
Odpowiedzgratki i i dzięki dla autora! opisuje coś co jest emocjonalnie uzasadnione, to najlepsza droga do świadomego motocyklizmu, oczywiście można zacząć od litra i żyć, na drodze nie ma gwarancji ...
OdpowiedzZachowanie się kierowców na drodze wydaje się być dobrym obrazem schorzeń umysłowych znacznej części naszego społeczeństwa. Szczególnie jest to widoczne właśnie w relacjach puszka - motor, którego ...
Odpowiedz