tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Jak jeżdżą Polacy - oczami motocyklisty
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Jak jeżdżą Polacy - oczami motocyklisty

Autor: Łukasz "Boczo" Tomanek 2014.08.11, 10:36 89 Drukuj

Za chwilę z wściekłości eksploduje mi serce. Ten ignorant jedzie 37 km/h na drodze z ograniczeniem do 70-ciu. Staram się go jakoś usprawiedliwiać w myślach. Może ma 24 punkty na koncie, może w domu czeka na niego brzydka, irytująca, krzykliwa żona i chce jak najbardziej owlec w czasie przyjazd, może ma w samochodzie bombę, która detonuje się, kiedy przekroczy 38 km/h? Ale nie. Kiedy w końcu udaje mi się go wyprzedzić, zerkam do samochodu, aby upewnić się, czy może przypadkiem nie prowadzi go 8-latek. Albo pies. Też nie. Prowadzi go zupełnie normalnie wyglądająca istota ludzka, która na twarzy nie skalanej myślą ma wymalowany uśmiech. Ten człowiek ma po prostu ciężko wyrąbane na to, że jedzie z prędkością roweru i że od zawału dzielą mnie sekundy. Kilkanaście kilometrów dalej, na dwupasmowej drodze poza terenem zabudowanym, w warunkach doskonałej widoczności, w słoneczny dzień co drugie auto zwalnia, aby popatrzeć sobie na jakiegoś gościa, który złapał kapcia i wymienia koło. Doprawdy, nie ma nic bardziej interesującego.

Im bardziej na południe, tym wolniej

Jestem rdzennym Ślązakiem. Oprócz tego, że w Warszawie mój akcent jest uznawany za egzotyczny, pochodzę z województwa, gdzie jeździ się najwolniej. Powrót w piątek po 17-stej z Katowic do Tarnowskich Gór trwa ok. sześciu tygodni i wcale nie dlatego, że na ulicach jest tyle samochodów. Fakt, że masz motocykl nie ma tutaj znaczenia, bo zawsze trafi się dwóch kierowców samochodów, którymi nie chcesz jeździć i którzy z milimetrową dokładnością blokują jezdnię uniemożliwiając przejechanie. Ale nie to jest problemem, bo to, że zawsze będzie ktoś z problemami na tle rozmiaru przyrodzenia, kto będzie zawistny wobec motocyklistów (bo mogą przejeżdżać w korkach) to problem ogólnopolski. Problemem jest to, że ludzie (zwłaszcza ci ze Śląska i mówię to w pełni świadomy moich słów) żyją w przekonaniu, że nie ma nic złego w jechaniu 37 km/h. W czasie ostatniego wyzwania paliwowego zwiedzaliśmy południe Polski i to, że jestem teraz przed komputerem, a nie w szpitalu, po zawale serca można nazwać jedynie cudem. Bielsko-Biała nie jest jakoś specjalnie zakorkowanym miastem. Mimo to, przepływ ruchu drogowego przypomina obserwowanie rosnących paznokci, a do obsługi sygnalizacji świetlnej zarząd miasta zatrudnił chyba 4 latka, który po prostu wciska wszystkie przyciski po kolei . Kiedy już w końcu kierowca przed tobą przestaje jechać 3 km/h i dojeżdżasz do świateł, robi się czerwone. Takiego samego koloru jest wtedy twoja twarz i krew z żyły, która właśnie pękła z wściekłości. Cały Śląsk przypomina wielką strefę zamieszkania.

Winię szkoły jazdy

Nasz zaprzyjaźniony instruktor jazdy zapewne w tym momencie przeładowuje swoją strzelbę (uczy jeździć w Warszawie, więc pewnie ją ma). Ale winą za ten cały bałagan żółwiego tempa obarczam szkoły jazdy. Nie chodzi o to, że szkoły uczą źle. Szkoły uczą tak, jak im każe minister transportu. Problem jednak wgryzł się głębiej, mianowicie w struktury ośrodków egzaminacyjnych. Jesteśmy uczeni jeździć powoli, bo tylko tak można mieć jakieś szanse na zdanie egzaminu. I tak też, jeżdżąc po mieście widuję zestresowane do granic możliwości młode dziewczyny jadące Yarisem z „L” na dachu, który porusza się z prędkością 28 km/h, a instruktor nie zwraca na to uwagi. Przecież robi wszystko dobrze. A o wiele łatwiej znaleźć dla siebie moralne usprawiedliwienie na zbyt wolną jazdę, niż zbyt szybą, prawda? Oczywiście rozumiem, że lepiej jest nie mieć stłuczki czy wypadku. Nie chodzi tylko o zdrowie, ale o godziny spędzone u ubezpieczycieli, prawników, na salach sądowych. Kiedy już zestresowani adepci prawka odbiorą dokument, wsiadają do swoich fur i nie potrafią otrząsnąć z siebie głupiego nawyku nabytego podczas kursu. Bo to wcale nie jest tak, że ruch drogowy na głównej arterii miasta zostaje zatrzymany przez staruszka w Fiacie Panda, jadącego 3cm od przedniej szyby, z prędkością 1,5 km/h. Tak można by zakładać, ale tak wcale nie jest. Co ciekawe, powolna jazda nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem. Tysiące razy miałem okazję przetestować sprawność swoich hamulców kiedy jadąc drogą ekspresową czy autostradą na lewym pasie ktoś toczył się z prędkością 60 km/h. Kiedyś nawet miałem okazję obserwować przedstawiciela drogowych zamulaczy w swoim naturalnym środowisku (czyt. w Częstochowie). Kobieta poruszała się lewym pasem drogi z ograniczeniem 70 km/h nie więcej, niż 40 km/h. Kierowcy błyskali długimi, trąbili, podjeżdżali pod zderzak (głupie) w nadzieli, że ją to przestraszy, ale ona po prostu przez 6 kilometrów nic sobie z tego nie robiła, patrzała się ślepo przez siebie i miała cały ruch drogowy gdzieś. Jeśli ktoś taki nie zwraca uwagi na to, że blokuje całą drogę krajową, to skąd mam mieć pewność, że zwróci uwagę na dzieci przechodzące przez przejście dla pieszych przy szkole?

Jaka ta Warszawa zła

Jestem bardzo daleki (mniej więcej tak daleki, jak stąd do Jowisza) od stwierdzenia, że Warszawa jest wspaniałym miejscem. Mi osobiście w Warszawie najbardziej podoba się centrum handlowe w Jankach, bo wtedy mam pewność, że już z niej wyjechałem. Warszawa bezustannie pada pod ostrzałem opinii, że każdy wywodzący się stamtąd kierowca jest mniej więcej tak bezpieczny na drodze, jak upuszczenie czegoś na podłogę w gabinecie Roberta Biedronia. Fakt jednak jest taki, że ruch drogowy w Warszawie odbywa się o wiele płynniej niż np. na południu. Dlaczego się tak dzieje? Moim zdaniem dlatego, że wszyscy menadżerowie, przedstawiciele handlowi, dyrektorzy IT i dziennikarze TVN, czyli 90% ludności stolicy dobrze wiedzą, że jeśli nie dotrą na spotkanie na czas, okazja na zwiększenie swojego salda przeleci im obok nosa. I w jakiś magiczny sposób nie rozwalają się przy tym, bo wiedzą, że zeznania na policji i umówienia się na spotkanie z prawnikiem są bardzo czasochłonne. Prawdą jest także, że w Warszawie zdarzają się korki. Ciekawe tylko dlaczego akurat przez to, że jakiś samochód z rejestracją zaczynającą się od „LU” wjechał w inny samochód z rejestracją zaczynającą się od „SK”?

Ciągle. Zbyt. Wolno.

Parafrazując słowa Jeremy'ego Clarksona: „Prędkość jeszcze nikogo nie zabiła. To nagłe zatrzymanie pozbawi cię życia”. Jeśli lecisz właśnie średnicówką 280 km/h swoją R1, to jest wielce prawdopodobne, że ostatnia kurtyna w twoim życiu nie zapadnie z powodu starości. Druga sprawa, że umrzesz, bo ktoś jedzie lewym pasem 41 km/h. A jedzie 41 km/h, bo się boi. Boi się, że będzie miał wypadek, że zginie, że dostanie mandat, że namierzył go odcinkowy pomiar prędkości, że błysnęła do niego żółta skrzynka, że będzie musiał zapłacić 500 zł mandatu, że nie będzie miał za co zapłacić ZUSu, kupić leków. Dlaczego ludzie się tak boją? Przecież Polska jest wolna od komunizmu od 25 lat. Może po prostu ludzie mają gdzieś to, jak jeżdżą?

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 52
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę