Rajd Dakar 2011 - pierwszy dzień na chilijskich pustyniach
Start o 4:40 nad ranem, przeprawa przez Andy na wysokości 4800 m n.p.m przy kilkustopniowym mrozie, ponad 550 km dojazdówki w trudnych warunkach i 207 km odcinka specjalnego
To był jeden z najpiękniejszych krajobrazowo dni Dakaru 2011. Przeprawie przez granicę argentyńsko-chilijsko wysoko w górach Andach zawsze towarzyszą przepiękne widoki, które zapierają dech w piersiach. Organizatorzy zaznaczyli w roadbookach nawet miejsca sugerujące zawodnikom, by się zatrzymali i zrobili zdjęcia. Jednak wysoko w górach jest nie tylko piękna sceneria, ale także niska temperatura, do której zawodnicy Dakaru musieli się odpowiednio przygotować.
Czwarty etap tegorocznej edycji legendarnego offroadowego maratonu rozpoczął Marc Coma, który zwyciężył we wtorek. Hiszpan wczoraj także zaliczył bardzo udany występ i dojechał do mety na pierwszym miejscu. Zaledwie i aż 16 sekund za Comą w Calama był już również Cyril Despres. Jednak ta teoretycznie niewielka strata okazała się o 2 sekundy za duża, by Francuz mógł utrzymać pozycję lidera w klasyfikacji generalnej. Na swojej ziemi bardzo dobrze czuje się Francisco Lopez Contardo. Chilijczyk jadący Aprilią, po zdobyciu w czwartym dniu walki 3. lokaty, awansował z 6. na 3. pozycję w klasyfikacji generalnej.
Polscy motocykliści wciąż utrzymują dobre tempo. Tym razem nieco lepszy okazał się Jacek Czachor, który do mety dojechał na 23. miejscu. Wynik ten dał kapitanowi Orlen Teamu awans na 22. pozycję w klasyfikacji generalnej. Z kolei Marek Dąbrowski 207-kilometrowy odcinek specjalny pokonał z 29. czasem i jest w tabeli na 20. pozycji. 38-latek z Warszawy nie najlepiej czuje się na nawierzchni typu fesz-fesz, która na wczorajszym OSie przeważała. Pomocna nie była również wysokość, na której została poprowadzona trasa.
„Większość odcinka specjalnego poprowadzona była po kopnym i śliskim piasku fesz-fesz. To nie jest mój ulubiony rodzaj nawierzchni. Jechaliśmy 3500 m n.p.m., a na takich wysokościach mój motocykl traci czasem moc, stąd słabsza etapowa pozycja. Jutro startuję w trochę wolniejszej grupie i nadal walczę.” – mówi Marek Dąbrowski.
„Rano było potwornie zimno, termometr wskazywał -2 stopnie. Dobrze, że byliśmy na to przygotowani. Odcinek specjalny nie był długi, ale cały czas panowała na nim burza piaskowa. Choć wiejący wiatr okazywał się momentami zbawienny, gdyż rozwiewał kurz. Jechałem w grupie. Startowaliśmy co 30 sekund. W pewnym momencie nic nie było widać na trasie. Starałem się cały czas atakować i wyprzedzałem. Jechałem szybko, na 50 kilometrów przed metą stworzyliśmy zwartą grupę. Kilku zawodników się wywróciło, kilku wyprzedziłem i zająłem niezłe etapowe miejsce. Motocykl jechał całkiem dobrze.” – dodał Jacek Czachor.
Znakomicie OS do Calamy rozpoczęła wczoraj ekipa jedynej polskie terenówki jadącej w tym Dakarze. Krzysztof Hołowczyc przez pierwsze kilometry czasówki plasował się na świetnej 3. pozycji. Jednak później złapał kapcia i stracił kilka minut na wymianę koła. Odrabiając straty udało mu się wywalczyć 8. lokatę, przekraczając linię mety niespełna 6 minut za pierwszym dziś Carlosem Sainzem.
„Trochę musieliśmy powalczyć ze ściągnięciem koła. Na tej operacji straciliśmy około trzech minut. Było bardzo dużo kurzu, który dostał się między piastę, najgorsze jest jednak to, że koło było bardzo mocno rozgrzane. Aż się dymiło. Sporą część OSu pokonaliśmy na tym kapciu. Po prostu na fesz-feszu nie było czuć, że mamy przebite koło. Jedyną oznaka była utrata mocy w aucie, które nie miało siły przyśpieszać. Najważniejsze, że jesteśmy na mecie i to z całkiem niezłym czasem. To był bardzo ciekawy odcinek, coraz lepiej zaczynam poznawać auto i uczę się mu ufać na trudnych partiach trasy.” – powiedział Krzysztof Hołowczyc.
17. pozycja na mecie wtorkowego etapu Łukasza Łaskawca, jak się okazało nie była wynikiem problemów z quadem, lecz wypadku, który spotkał polskiego zawodnika. Na około 80. kilometrze Mistrz Europy rajdów Baja, w tumanie kurzu nie zauważył dziury w drodze i najeżdżając na nią wybiło go w powietrze wraz z quadem. Jemu nic się nie stało, ale czterokołowiec wymagał naprawy elektryki. Po reanimacji quada z części zapożyczonych od Rafała Sonika, Łoker mógł stanąć do walki w kolejnym etapie. Wczoraj los był dla niego bardziej łaskawy i do mety w Calama dojechał na 11. miejscu, awansując tym samym na 17. pozycję w generalce. Pierwszy ponownie był Tomas Maffei.
Z występu na czwartym etapie Rajdu Dakar Anno Domini 2011 zadowolona może być również załoga polskiej ciężarówki. Grzegorz Baran i Rafał Marton 207-kilometrowy odcinek specjalny pokonali z 31. czasem, dzięki czemu znów awansowali w tabeli, gdzie obejmują także 31. miejsce.
Czwartkowy, piąty dzień walki na trasie Rajdu Dakar 2011 przyniesie zawodnikom bardzo zróżnicowane tereny. Pierwsze kilometry odcinka specjalnego, liczącego 423 km będą bardzo szybkie. Jednak później twarde, skaliste podłoże zastąpi grząski piach, pokrywający ogromne wydmy. Meta mieści się w Iquique, położonym nad brzegiem Pacyfiku.
Fot. www.dakar.com, www.lukaszlaskawiec.com
|
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze