Politycy na motocyklach i motocykle w polityce
Motocykle i politycy. Pasują do siebie jak świnia i siodło. Te pierwsze dają radość, satysfakcję i po prostu szczęście. Są owocem pasji, ludzkiego geniuszu i najbardziej zaawansowanych technologii. Dla wielu ludzi oznaczają też sportowy i osobisty rozwój. Inspirują i motywują. Główny problem jaki mamy z nimi jest taki, że mamy ich po prostu za mało.
Ci drudzy są biegunowym przeciwieństwem motocykli. Politycy, nie tylko zresztą w Polsce, generują problemy, odbierają ludziom owoce ich pracy, ograniczają naszą wolność i rozniecają (zawsze rzecz jasna sprawiedliwe) wojny. Są efektem zapotrzebowania świata wielkich pieniędzy, wielkiego biznesu i wielkich demagogów na kontrolowanie społeczeństw, gdzie często u podłoża wszelkich działań leżą bardzo przyziemne ludzkie przywary takie jak pycha i chciwość. Dołują i sprawiają, ze ludzie emigrują w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. Największe problemy jakie z nimi mamy to ich poziom merytoryczny i moralny, oraz fakt, że jest ich za dużo. Co gorsza nie ma opcji, aby się ich pozbyć.
Czasami jednak udaje się zaobserwować w naszym otoczeniu osobliwe połączenia ceraty z jedwabiem, albo kawioru z kaszanką. Tak, mówimy tutaj o politykach na motocyklach. Jako że nigdy nie wiadomo kiedy polityk mówi prawdę, a kiedy nie, trudno tym samym określić na ile deklarowana pasja motocykli to rzeczywiście pasja, a na ile to tylko fajny wyróżnik na tle błyskotliwych jak akumulator kwasowy konkurentów politycznych. Zapewniamy was, że podobne zgryzoty jak my mają mieszkańcy wielu państw na całym świecie. W tym tygodniu w Polsce odbędą się jednak ważne wybory, w trakcie których zadecydujemy kto będzie nami rządził przez najbliższe kilka lat. Stąd też temat traktujący o politykach na stronach naszego portalu.
Nie mamy co prawda najlepszego mniemania o politykach, ale gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że czasami udaje się im zrobić coś sensownego. Chlubnym przykładem jest tutaj chociażby Parlamentarny Zespół Miłośników Motocykli i Samochodów. To dzięki jego pracom, pod głosowanie trafiły przepisy liberalizujące dostęp do motocykli klasy 125. W rezultacie prac tego zespołu nie tylko więcej Polaków może cieszyć się jazdą na motocyklu, ale także przez chwilę uwierzyliśmy w to, że parlamentarzyści potrafią ustanowić prawo, które idzie w kierunku oczekiwań obywateli i które zwiększa naszą wolność, a nie odwrotnie.
Kto stanowi najbardziej znane twarze polskiej polityki na motocyklu? Skoro przed sekundą mówiliśmy o wolności zacznijmy od Janusza Korwina-Mikke. Ultraliberalny lider formacji KORWIN nigdy nie krył swojej miłości do dwóch kółek oraz pomysłów liberalizacji prawa dotyczącego motocyklistów. Trudno nam się jednak zgodzić z niektórymi dyrdymałami opowiadanymi przez pana Janusza, chociażby z tym, że jeżdżąc bez kasku będziemy bezpieczniejsi, bo kask ogranicza widoczność i słyszalność… Takie rzeczy może opowiadać ktoś, kto jechał bez kasku nie szybciej, niż 40 km/h…
Gdyby kolejny z parlamentarzystów na naszej liście jeździł bez kasku, nie byłoby go już zapewne wśród nas. Jarosław Wałęsa, bo o nim mowa, to jeden z najbardziej znanych w Polsce polityków na motocyklach. Jego popularność nie wynikła jednak z dokonań politycznych, ani motocyklowych, ale z faktu że spektakularnie rozbił się na swojej Hondzie, cudem uchodząc z życiem z wypadku. Niestety Jarosław Wałęsa raczej nie przyczynił się do wzrostu popularności i poprawy opinii na temat dwóch kółek, bo po wypadku stwierdził, że więcej na motocykl nie wsiądzie, gdyż jest on niebezpieczny. Znaczące przekroczenie prędkości i walne przyczynienie się do wypadku zapewne pozostaje tutaj bez związku z przebiegiem zdarzeń…
Radosław Sikorski – swego czasu Marszałek Sejmu, a wcześniej Minister Spraw Zagranicznych lubił pokazywać się publicznie na pojazdach o wybitnie radzieckim pochodzeniu, nawet jeśli z Rosją Radziecką nie łączyły go szczególnie ciepłe więzi.
Andrzej Szejna to polityk i prawnik, były wiceminister w UKIE, a także były wiceminister gospodarki, pracy i polityki społecznej, od 2004 do 2009 deputowany do Parlamentu Europejskiego. Jednocześnie Andrzej Szejna to miłośnik ciężkich klimatów cruiserowych. Podobne klimaty lubi polityk, adwokat, poseł na Sejm IV, V, VI i VII kadencji, były minister spraw wewnętrznych i administracji czyli Ryszard Kalisz we własnej osobie. Zamiłowanie do pojazdów słusznej gramatury staje się jasne, gdy tylko rzucimy okiem na gramaturę posła Kalisza.
Fanem dwóch kółek jest także gość, którego w życiu byście o to nie posądzili. Jan Krzysztof Bielecki to polityk, ekonomista, premier Polski w 1991, minister-członek Rady Ministrów ds. kontaktów z Europejską Wspólnotą Gospodarczą w latach 1992–1993 oraz poseł na Sejm dwóch kadencji. Oglądając Jana Krzysztofa Bieleckiego przez wiele lat w telewizorze nigdy byśmy nie wpadli na to, że lubi on odkręcić gaz na motocyklu, a tutaj proszę – taka niespodzianka.
Jerzy Dziewulski, polski James Bond. W tym przypadku (w przeciwieństwie do Jana Krzysztofa Bieleckiego), nikt nie może mieć wątpliwości, że znany polityk, milicjant i antyterrorysta, poseł na Sejm I, II, III i IV kadencji potrafi okiełznać każdą bestię, w tym także tą na dwóch kółkach. W naszej pamięci poseł Dziewulski zapisał się opowieściami w prasie motocyklowej (głębokie lata 90-te) jak to wybierał się z Warszawy na kawę do Częstochowy swoim ZZRem, co zajmować miało zaledwie godzinę jazdy w jedną stronę. Ponoć nadprzyrodzone umiejętności motocyklowe zdobyte w ogniu walk z terrorystami zlatującymi się na Okęcie z całego świata umożliwiały od strony technicznej i moralnej utrzymywanie średniej 200 km/h na jedynej niewielu ówczesnych polskich „autostrad”, którymi „Gierkówka” tak naprawdę nigdy nie była. Niestety jak to bywa w przypadku większości polityków życie zweryfikowało te opowieści i poseł Dziewulski ponownie zasłynął swoją techniką jazdy. Tym razem przy okazji wywrotki na V-Rodzie na jednej z warszawskich ulic, w trakcie której na mokrej nawierzchni odjechał na pasach przód i poseł złamał rękę. Sprawa trafiła nawet do sądu bo ponoć pasy były za śliskie, ale ten uznał, że coś się tutaj nie zgadza, bo przecież James Bond oraz jego lokalne krajowe inkarnacje nie przewracają się na motocyklu, a nawet jeśli, to przecież nic sobie nie łamią… albo coś w stylu.
Skoro jesteśmy przy Jamesach Bondach, to z pewnością warto wspomnieć o jego najnowszej i to mocno politycznej interpelacji - o Tomaszu Kaczmarku, znanym szerzej jako Agent Tomek. W szczycie swojej kariery Agent Tomek w ramach działań operacyjnych łamał kobiece serca z taką łatwością, jak wprawny złodziej łamie disc-locka z Biedronki. Obok opalenizny, jednym z atrybutów Agenta, dzięki któremu kobiety miękły w jego rękach niczym plastelina był rączy koń ze stajni Harley-Davidson. Nieźle pomyślane, ale koniec końców okazało się, że jednocześnie mocno przekombinowane.
Oczywiście obok tych najbardziej znanych polityków wymienionych wyżej mamy wokół siebie całą plejadę lokalnych graczy, którzy deklarują sympatię do dwóch kółek. Czasem z pewnością możemy być z nich dumni, czego przykładem są chociażby buspasy udostępnione motocyklistom w wielu polskich miastach. Często jednak nie ma specjalnie być z czego dumnym, szczególnie gdy mówimy o konieczności opłat za parkowanie motocykla (np. Gdynia), braku parkingów dla jednośladów (np. praktycznie cała Polska), zawyżonych opłatach za przejazdy autostradami lub prostu o zwykłej politycznej głupocie.
W wyborach do obecnej parlamentu, już w najbliższą niedzielę do rywalizacji o nasze głosy staną kolejni politycy mniej lub bardziej jawnie deklarujący miłość do dwóch kółek. Janusz Korwin Mikke to człowiek o którym już wspominaliśmy, ale znacznie ciekawszą postacią z naszego motocyklowego punktu widzenia wydaje się być Szczęsny Filipiak. W przeciwieństwie do chociażby Jerzego Dziewulskiego pochodzący z Małopolski Filipiak ma się czym pochwalić jeśli chodzi o dokonania motocyklowe. „Filip” był jednym z organizatorów (skutecznego zresztą) protestu przeciwko kasowaniu motocyklistów taką samą stawką na autostradzie pomiędzy Krakowem i Katowicami. Później był współorganizatorem akcji „Miejsca wystarczy dla wszystkich”, dzięki czemu motocykliści w Krakowie mogli jako pierwsi w Polsce poczuć się bezpieczniej przejeżdżając miedzy samochodami. Stosowne tabliczki informujące o możliwość pojawienia się motocyklistów między autami uczulają kierowców aut w grodzie Kraka, aby zostawić też trochę miejsca na dwa kółka. Kolejne sukcesy były kwestią czasu - treningi „Bezpieczeństwo i rywalizacja", udostępnienie buspasów dla motocyklistów i w końcu skuteczne ujęcie w budżecie obywatelskim toru samochodowo-motocyklowego (Projekt 25), do głosowania na który zachęcaliśmy także na stronach Ścigacz.pl. Pytanie sprowadza się do tego, czy Filipiak zafunduje swoim ewentualnym wyborcom odrobinę normalności, czy kolejne polityczne rozczarowanie? My niestety nie wiemy.
„Jestem samorządowcem, bardziej niż politykiem. Udało mi się tutaj wiele osiągnąć i chciałbym wykorzystać moje doświadczenia w skali ogólnopolskiej. Jestem zwolennikiem nowelizacji prawa o ruchu drogowym, skuteczniejszego tworzenia i wykorzystywania budżetów obywatelskich oraz tworzenia lepszej jakości prawa, bez błędów proceduralnych. Ponadto nie mamy realnego reprezentanta motocyklistów w Sejmie, tym samym składam motocyklistom ofertę w postaci mojej osoby. Dlaczego startuję? Bo po prostu mam dość zapału, aby coś robić dla naszej społeczności” – to podsumowanie naszej rozmowy ze Szczęsnym Filipiakiem.
Cóż, niezależnie od tego jak złej nie mielibyśmy opinii o naszych politykach, jedno jest pewne – sumiennie na tą opinię zapracowali. W najbliższą niedzielę będzie kolejne polityczne rozdanie. Czy motocyklowa pasja będzie dla was argumentem? Czy opłaca się afiszować ze swoimi pro, lub anty motocyklowymi przekonaniami w czasie kampanii wyborczej? Czy wreszcie motocykliści to realna i wpływowa grupa wyborców? Odpowiedzi na wszystkie te pytania poznamy już w najbliższą niedzielę.
Komentarze 15
Pokaż wszystkie komentarzeDodał bym jeszcze Kalisza który nawet bral udzial w kampanii propagującej motocykle - fundacja Jednym Śladem kiedyś taką robiła - http://i.wp.pl/a/f/jpeg/29555/m2.jpeg
Odpowiedzgdyby cały ten elaborat był utrzymany w konwencji zabawnej to było by ok, niestety na koniec postanowiliście iść na całość i zaserwować czytelnikom reklamę "produktu"... wszak skoro już jeździ na ...
OdpowiedzCoś tam robi? Pochwal się co zrobiłeś dla innych i wtedy pogadamy. Nawet jeśli to reklama produktu, to w naszej ocenie całkiem dobrego produktu :) Pewnie dużo by się wyjaśniło gdybyś napisał skąd jesteś?
OdpowiedzKonstanty Radziwiłł jeździ Kawasaki Vulcan 800
Odpowiedzzły przykład
OdpowiedzZatem kto może niech głosuje na Korwina, a kto z Krakowa i okolic na Szczęsnego / gdyby było więcej w sejmie osób rozumiejących nasze potrzeby, to byłoby jeszcze lepiej / Brałem udział z filipem w...
OdpowiedzKorwin Korwinem, ale Szczęsny Filipiak to jest dopiero gość! W Krakowie działa od lat. I chce mu się i dużo zrobił. Poznałem go i wiem, że gość jest pozytywnie zakręcony, ale cholernie rozsądny. Z ...
OdpowiedzLovtza zapomniałeś dodać, że poseł J. Dziewulski był jednym z zagorzałych oponentów wprowadzenia motocykli 125 na kat. B. Korwin to Korwin, zawsze klepie trzy po trzy, ale przynajmniej jest ...
Odpowiedz