Motocykl - niezwykle niebezpieczny? Bzdurny artykuł na Interii [FELIETON]
Motocykle są niebezpieczne, motocykliści powodują wypadki, motocykliści to zło... Do naszego wykrzywionego i nieprawdziwego obrazu w oczach szarych obywateli zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale kiedy bzdury i płytkie analizy pojawiły się w dziale motoryzacyjnym jednego z największych polskich portali, musieliśmy zareagować.
W dziale motoryzacyjnym dużego polskiego portalu internetowego ukazał się wiekopomny artykuł zatytułowany "Motocykl to niezwykle niebezpieczny środek transportu". Jego bezimienny autor stwierdza, że winę za gorsze statystyki ofiar wypadków w 2019 roku ponoszą głównie motocykliści, a całość podsumowuje filmem z zamykania szafy na ścigaczu. Klasyczny festiwal stereotypów.
Wspomniany alarmistyczny artykuł wisi w dziale motoryzacyjnym Interii. Jego osią jest opublikowany niedawno policyjny raport o wypadkach drogowych w 2019 roku, o którym pisaliśmy również u nas na Ścigaczu. Zawiera on bardzo szczegółowe statystyki, z których warto przytoczyć kilka najważniejszych liczb. W 2019 roku zdarzyło się łącznie 30288 wypadków, co stanowi spadek o 4,4% w stosunku do roku 2018. Niestety o 47 wzrosła ogólna liczba ofiar śmiertelnych, było ich łącznie 2909.
Mniej wypadków, więcej ofiar
Liczba wypadków z udziałem motocykli nieznacznie spadła (o 1,7 %), lecz niestety wyraźnie wzrosła liczba ich ofiar - o 56 osób, czyli prawie jedną czwartą. Na drogach w 2019 roku zginęło 282 kierujących motocyklem oraz 13 ich pasażerów. Właśnie te liczby, w zestawieniu z nieznacznym spadkiem liczby ofiar wśród pieszych, były głównym punktem zaczepienia dla tezy autora tekstu na Interii. Podsumowując: łącznie w całej Polsce 47 ofiar wypadków więcej, ofiar wśród motocyklistów więcej o 56. Owocem tego jest już sam krzykliwy i wyjątkowo nietrafiony tytuł "Motocykl to niezwykle niebezpieczny środek transportu".
Liczby są jakie są - motocykliści oraz ich pasażerowie stanowili w zeszłym roku ok. 10% wszystkich ofiar śmiertelnych wypadków na polskich drogach, przy czym zarejestrowanych jednośladów jest u nas ponad 30 razy mniej niż aut. To rzeczywiście sprawia wrażenie, że motocykle same w sobie są niebezpieczne. Przecież na logikę - nie mają karoserii, stref zgniotu i pasów bezpieczeństwa. Ponadto nie trzymają się same w pionie jak pewien organ po "Braveranie", choć po wypadku lubią zapłonąć jak słynny konar z tej samej reklamy. Sęk w tym, że te sympatyczne pojazdy są Bogu ducha winne, a źródło przykrych zdarzeń z ich udziałem leży zupełnie gdzie indziej.
Motocykl - wyzwanie dla umysłu
Wbrew temu, co motocyklowym laikom może się wydawać, przy zachowaniu przepisowych prędkości na poszczególnych rodzajach dróg położenie jednośladu ze skutkiem śmiertelnym wymaga sporego wysiłku. Są oczywiście czynniki, na które mamy nikły wpływ, takie jak niewidoczne warstwy piachu lub rozlanego oleju na asfalcie, ale występują one stosunkowo rzadko. Cała reszta leży w głowie i ciele kierowcy. Jest to nie tylko technika jazdy, ale przede wszystkim odpowiedni stan psychiczny, w którym główna praca polega na nieustannym monitorowaniu otoczenia i wypatrywaniu zagrożeń.
Główne niebezpieczeństwo związane z użytkowaniem motocykla polega w mojej opinii na tym, że często biorą się za to ludzie, którzy nie powinni tego robić. Te pojazdy same w sobie są jak komplet ostrych narzędzi, broń sportowa lub gniazdko elektryczne - generalnie neutralne, ale wymagające obsługi przez osoby dojrzałe, sprawne, znające zagrożenia i czujące respekt. Nie dojrzysz i nie zareagujesz na niebezpieczeństwo, jeśli nie będziesz miał na to czasu. A czas na reakcję to prezent od niższej prędkości i zachowania kilku innych marginesów bezpieczeństwa.
Kto jest bez winy, ten nie leży
Jeszcze raz przytoczę moją ulubioną teorię spiskową, która głosi, że nie ma wypadku motocyklowego bez winy motocyklisty. Nawet jeśli statystyki, w tym wspomniany policyjny raport podają, że za ponad połowę z nich odpowiadają inni uczestnicy ruchu. Decydując się na jazdę motocyklem dobrowolnie nakładamy sobie chomąto dodatkowych obowiązków i wzięcia odpowiedzialności za błędy innych kierowców i pieszych. Wiąże się to często nie tylko z obowiązkiem jazdy zgodnie z przepisami, ale w pewnych warunkach nawet poniżej nich - przykładowo na miejskiej drodze z serią wlotów dróg podporządkowanych i zaparkowanymi na poboczu autami, mniej niż 50 km/h to żaden wstyd. Niestety, nie dla wszystkich.
Stwierdzenie "motocykl to niezwykle niebezpieczny środek transportu" jest mocno nieścisłe i niesprawiedliwe. W tym samym 2019 roku zginęło chociażby 783 pieszych i 258 rowerzystów. A przecież teoretycznie wystarczy rozglądać się na przejściach i korzystać ze ścieżek rowerowych. Niestety, każdy rodzaj aktywności na drogach ma swoją specyfikę i swoje zagrożenia. Przykładowo rower jadący tym samym pasem ruchu, co wielokrotnie szybsze i cięższe pojazdy jest w praktyce ruchomą przeszkodą, której trafienie wymaga tylko minimalnie zmniejszonej koncentracji.
Mogę mówić tylko za siebie, ale jadąc rowerem po jezdni czuję się dużo bardziej zagrożony niż na motocyklu, kiedy poruszam się z prędkością innych pojazdów. Patrzę z perspektywy mijających kolejnych sezonów, w których na asfalcie nie miałem ani jednej gleby czy stłuczki (nie liczę harców w piasku). Z mojego punktu widzenia na drogach jest coraz bezpieczniej i bardziej komfortowo, a kierowcy aut również współpracują coraz lepiej. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że wszystko siedzi w głowie, zagrożenia również.
Manipulacja pod tezę
Kropką nad "U umlaut" w artykule z Interii jest jeden z wielu filmików, którego autor na drodze publicznej osiąga licznikowe 299 km/h. W domyśle ma to być mocna klamra wspierająca wnioski autora - motocykliści jeżdżą niebezpiecznie i są niebezpieczni. W jednym się zgodzę. Sportowa jazda w towarzystwie innych uczestników ruchu to odroczony wyrok śmierci. Niektórym będzie udawało się dłużej, innym krócej, ale ogólnie nie jest to moim zdaniem zbyt ryzykowne stwierdzenie. Umiejętności też nie mają decydującego znaczenia w starciu różnymi przypadkowymi czynnikami. Zdaję sobie sprawę, że taki styl jazdy i w ogóle podejścia do motocykli to jest pewien stan umysłu, którego nie zmienią mandaty, procesy, a nawet gwałtowne odejścia kumpli "od kiery".
Z drugiej strony jest to kolejny przykład na to, jak jedna i w sumie nie tak liczna grupa psuje wizerunek większości motocyklistów. Nasze środowisko jest przecież niezwykle różnorodne. Enduraki, armatury z lisią kitą, turystyki, customy… na każdym z nich da się pojechać szybko i bezmyślnie, ale większość ich użytkowników tego nie robi.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wspomniany artykuł był pisany pod szum i wyświetlenia, z perspektywy i dla entuzjastów aut, o czym świadczą chociażby komentarze czytelników, w których roi się od stereotypów, półprawd i wyobrażeń. Nie mam w związku z tym jakichś wielkich pretensji. Warto jednak przy każdej takiej okazji zwracać uwagę na nasz wykrzywiony obraz, jaki pokutuje w znacznej części społeczeństwa. Nie zmienimy go z dnia na dzień, ale kroki w tym kierunku będą przede wszystkim z pożytkiem dla nas samych - wydłużą nam po prostu życie.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeChciałbym się odnieść do niektórych fragmentów artykułu. "... Sportowa jazda w towarzystwie innych uczestników ruchu to odroczony wyrok śmierci..." Niestety - nie tylko. Czy na moto czy w ...
Odpowiedz27.04.2020 jechałem swoim zygzakiem przepisowo nie przekraczając dozwolonej prędkości jakieś 200 m od domu kierowca prowadzący busa wymusił pierwszenstwo wjeżdżając mi przed praktycznie samo kolo ...
OdpowiedzProblem polega na tym, że większość polskich kierowców, niezależnie od środka transportu ma w głębokim poważaniu przepisy ruchu drogowego. Nikt nie ma odwagi zrobić z tym porządku. Innym polskim ...
OdpowiedzTen artykuł to od samego początku wygląda na komercyjne zamówienie firmy ubezpieczeniowej... Szkoda że w takiej tonacji...
OdpowiedzMyślałem tak samo - tzn. traktowałem dzisiejszych motocyklistów jako dawców organów i skończonych debili. Myślenie zmieniłem dopiero gdy sam (niedawno) zainteresowałem się kupnem motocykla. ...
OdpowiedzDroga redakcjo Ścigacza! Zgadza się - artykuł na interii pisany pod publiczkę. Ale felieton o nim w piśmie branżowym (czyt. Ścigacz) nie zmieni stereotypów wśród odbiorców interii / onetu / wp / ...
OdpowiedzCiekawie ujęte,co nie zmieni faktu że najprościej będzie zacząć od siebie. Co do redakcji Ściga ,to robią i to bardzo dużo w przeciwieństwie do innych redakcji .Na szczęście wpływ innych redakcji na rzeczywistość obniża się z każdym rankingiem odsłon.
Odpowiedzhahahah ty za to zrobiłeś swoim komentarzem bardzo wiele, brawo :D A może jako motocyklista też mógłbyś coś dla nas zorganizować co? Nie pleć bzdur chłopie.
Odpowiedz