5 najlepszych silników sezonu 2020. Bardzo subiektywny przegl±d [FELIETON]
Jedną z największych zalet motocyklowego poletka jest to, że jest ono skrajnie różnorodne. Na motocyklistów czekają nie tylko maszyny z różnych segmentów, ale też z kompletnie różnymi silnikami - nawet w ramach tej samej pojemności i przeznaczenia pojazdu. Poniżej przedstawiam pięć motocyklowych pieców napędzających motocykle dostępne aktualnie w salonach, które najmocniej chwyciły mnie za serce.
Kiedyś, prawdopodobnie w jakimś komentarzu do artykułu spotkałem się z opinią, którą postaram się przytoczyć, niestety z pamięci, więc proszę o wybaczenie ewentualnych nieścisłości:
Z punktu widzenia inżyniera oczekuję, że jednostka napędowa będzie w optymalny sposób generowała osiągi, pracując możliwie łagodnie i kulturalnie - również pod względem wibracji. Wszelkie teksty o "pozytywnych wibracjach" traktuję jako marketingową próbę przykrycia niedoskonałości silnika.
Było mi wtedy, i jest nadal, niezmiernie przyjemnie nie zgodzić się z tym stanowiskiem. Ślepą pogoń za parametrami i osiągami jestem w stanie zrozumieć tylko w świecie wyścigów motocyklowych. W całej reszcie zupełnie nie o to chodzi. Choć brzmi to dosyć sztampowo, "motór" musi po prostu chwycić za serce. Nie musi być najmocniejszy, najszybszy, najwygodniejszy… musi mieć to "coś". Jest jak rękawiczki albo kask - wkładasz i wiesz, że to ten, mimo że nie jest najdroższy.
Osobiście nie do końca dobrze czuję się na motocyklach z gładko pracującymi, wysokoobrotowymi silnikami. W praktyce oznacza do wielocylindrowe jednostki rzędowe, niekoniecznie sportowe. Jadąc motocyklem, w którym zupełnie nie czuć wibracji, a o wzroście prędkości świadczy tylko coraz większy napór powietrza, wzmagający się gwizd i szybko zmieniające cyferki na prędkościomierzu, czuję się niejako obserwatorem, a nie uczestnikiem wycieczki. Jak Harry Potter na latającej miotle.
Za najlepszą dla motocykla, optymalną i dającą najwięcej radości liczbę cylindrów uważam więcej niż jeden i mniej niż trzy. Najlepiej w układzie V2. Jest to wyłącznie moja prywatna opinia, więc naturalnie proszę nie traktować jej jak wskazówkę dla innych motocyklistów, a tym bardziej dla producentów. Po prostu lubię czuć, że motocykl żyje, ciągnie jak szalony od niskich obrotów i wypełnia przestrzeń rasowym basem, zamiast przeciągłego wycia. Oto mój i tylko mój wybór pięciu najfajniejszych silników na rynku.
BMW R 1250
Najnowsze wcielenie słynnego niemieckiego boksera, wyposażone w układ zmiennych faz rozrządu Shift Cam, które do tej pory miałem okazję sprawdzić w modelach R 1250 GS oraz R 1250 RS. Uwielbiam to charakterystyczne bujnięcie przy dodawaniu gazu i nisko położony środek ciężkości, dzięki któremu wydaje się, że napędzane tym silnikiem motocykle ważą mniej niż w rzeczywistości. Porównując najnowszego boksera R 1250 ze starszymi wersjami, np. stosowanymi do dziś w serii R nineT, czuć ogromny skok w osiągach i kulturze pracy. Ten silnik jest dokładnie taki, jaki sobie w danym momencie zamarzysz. Łatwy w kontroli przy wolnych manewrach i błyskawicznie uwalniający cały swój potencjał po pełnym otwarciu gazu. Mój nr 1 w kategorii "użytkowy" - na R 1250 GS mógłbym wyskoczyć po bułki i odnaleźć po tygodniu w Portugalii.
Ducati L-Twin 1100 EVO
Silnik ten pochodzi ze starszej generacji dużego Monstera, a obecnie montowany jest w Scramblerach 1100. Moim zdaniem to najpiękniej budząca się do życia jednostka na rynku, stawiająca na nogi całą okolicę przeciągłym rykiem. Na papierze "tylko" 86 KM, za to szeroki moment obrotowy dostępny na każdy ruch nadgarstka, dzięki czemu motocykl wyrywa z każdego biegu i ciągnie jak opętany od samego dołu. Do tego chłodzenie powietrzem i olejem, co zwłaszcza w upalne dni oznacza smażenie jajecznicy z własnego nabiału, co jednak z nawiązką wynagradza wspaniały zapach rozgrzanej maszynerii i zestaw przyjemnych dźwięków, kiedy stygnie. L-Twinowi 1100 EVO daleko już pod względem osiągów do aktualnych topowych jednostek Ducati, ma też swoje humory, np. niechętnie zapala, kiedy jest gorący. Moim zdaniem wciąż pozostaje jednek esencją włoskiego ogiera.
Aprilia V-Twin 900
Kolejny włoski widlak o wspaniałym charakterze, w dodatku dostępny w motocyklach, które można kupić za naprawdę rozsądne pieniądze - Apriliach Shiver 900 i Dorsoduro 900. Silnik wspaniale brzmi nawet na fabrycznym wydechu, daje potężnego kopa na każdym biegu, a dodatkowo generuje optymalne wibracje - wyraźnie wyczuwalne, ale nie drażniące na dalszych przelotach. Ma swój charakterek, nie lubi gwałtownego odejmowania gazu, za to lubi sobie kaszlnąć, prychnąć i strzelić z rury. Gdyby Aprilia umieściła ten silnik w turystycznym enduro albo scramblerze, umarłbym ze szczęścia zanim niechybnie dopadnie mnie miażdżyca.
Triumph T120
Największy elegant tego zestawienia, choć nie można odmówić mu brutalnej siły. T120 Triumpha to dwucylindrowa jednostka rzędowa o pojemności 1200 cm3, którą znajdziecie w modelach Bonneville T120 (80 KM), Bobber (77 KM), Speedmaster (77 KM), Scrambler 1200 (90 KM), Speed Twin (97 KM) oraz Thruxton 1200 (97 KM) oraz Thruxton RS - tu w wersji 105-konnej. Wspaniały dźwięk, kultura pracy i pewna miękkość, która kojarzy się z nienagannymi brytyjskimi manierami. Zupełnie nie wymaga wchodzenia na wysokie obroty - cała magia dzieje się poniżej 5000 obr/min. Mój faworyt w kategorii "kumpel na weekend".
Indian FTR 1200
Jeśli lubicie nakłaniać okoliczne staruszki do wystawiania gromnic w oknach, powinniście podjechać na kwadrat Indianem FTR 1200. Wściekłość, kop i wspaniały ryk tego V-Twina powodują błyskawiczny skok adrenaliny, po którym ogarnia was błogi spokój. Jazda tym motocyklem jest jako skorzystanie z worka treningowego w chwili największego stresu - szybka i brutalna sesja przywraca równowagę. Kiedy zaczynasz się rozpędzać, masz wrażenie, że zapas pod manetką gazu nigdy się nie skończy. Sam FTR 1200 nie jest niestety motocyklem na dłuższe przeloty, ale posiadanie go w garażu na takie "momenty" jest jednym z moich większych marzeń.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze