Między swobodą a żenadą. Cienka granica motocyklowej dzbanerii [FELIETON]
Jakie zachowania znajdują się jeszcze w katalogu tzw. motocyklowej wolności, a za jakie ich autorów można przyrównać do ceramicznych naczyń na wodę lub inne cenne płyny? Wydawałoby się, że tę granicę wyraźnie ustalają podstawy empatii, dobrego wychowania i zdrowego rozsądku. Osobiste obserwacje i filmy płynące z kraju i reszty świata pokazują jednak, że tak nie jest.
W ostatnich tygodniach jednym z głównych medialnych tematów były wyczyny pewnego mistrza pewnego kraju nad Wisłą w pewnej dyscyplinie sportu związanej z motocyklami. Pojawiło się w tym kontekście określenie "dzban", którego nie użyliśmy personalnie, ale tak zostało odebrane, za co początkowo mocno skrytykowała nas inna redakcja. Warto więc nieco rozgrzebać ten temat i wyjaśnić, czym dla nas, a w zasadzie osobiście dla mnie są zachowania neutralne, dopuszczalne, niewłaściwe i wreszcie - czym jest totalna motocyklowa dzbaneria, wymykająca się standardom ludzi myślących i przyzwoitych, która powinna być nazywana po imieniu.
Jestem autorem wielu tekstów o bezpiecznym poruszaniu się motocyklem, choć mój styl jazdy jest oceniany skrajnie różnie, w zależności od tego, kto ocenia. Redaktorzy portalu brd24 i aktywiści miejscy napisaliby coś o nieodpowiedzialności, opadniętych rękach i długiej drodze do cywilizowanej Europy. Z kolei moi koledzy jeżdżą dużo szybciej i od czasu do czasu trafi się z ich strony na mój temat określenie z rejonów wulgarnej ginekologii. O to akurat nie dbam - za moim podejściem stoi grubo ponad sto tysięcy km na motocyklu bez żadnych nieprzyjemnych przygód. Nie zawsze trzymam się przepisów, zwłaszcza na zupełnie pustych odcinkach, natomiast praktycznie nigdy nie przekraczam granicy utraty prawa jazdy (również wobec nadchodzących sankcji poza zabudowanym), a tam, gdzie występuje ruch poprzeczny, a po chodnikach chodzą ludzie, trzymam się limitów sztywniutko, a nawet poniżej nich - bo widzę w tym naprawdę duży sens.
Granica między z grubsza nieszkodliwym naginaniem przepisów, a totalną motocyklową dzbanerią jest dla mnie dosyć oczywista. W życiu staram się przede wszystkim zachować jedną zasadę - aby zagrożenia i uciążliwości płynące z moich aktywności w maksymalnym możliwym stopniu dotyczyły tylko mnie. Przykładowo jako muzyk-perkusista nigdy nie odczuwałem solidarności z kolegami po fachu ćwiczącymi w mieszkaniach w bloku. To właśnie jest dzbaneria i brak szacunku do innych. W światku motocyklowym takich przykładów jest również co niemiara, a niestety wiele z nich dotyczy nie tylko uciążliwości, ale też bezpieczeństwa osób postronnych.
Szybcy w winklach, wolni w zwojach
Przykład numer jeden - jazda sportowa i stunt. Przepisy zabraniają tych aktywności na drogach publicznych niezależnie od miejsca ich wykonywania. Osobiście nie mam nic przeciwko trenowaniu wheelie na prostych odcinkach bocznych dróg, kiedy w zasięgu wzroku nie ma żadnego innego pojazdu czy pieszego. Ale kiedy nawet doświadczeni stunterzy robią to w ruchu ulicznym w pobliżu aut, którymi po prostu podróżują sobie inni ludzie, jest to dla mnie przykład skrajnej głupoty i właśnie - dzbanerstwa. Niezależnie od umiejętności. Piszę to z pełną świadomością, że wśród moich znajomych, również związanych z naszą redakcją, są motocykliści którzy to robią. Oni akurat znają moje zdanie.
Podobnie z wyścigami. Widzę ogromną różnicę między np. amatorskim wyścigiem równoległym na położonym na odludziu odcinku z idealną widocznością, a wygłupami na "Patelnia Ring" w towarzystwie setek aut i ludzi zmierzających na wakacje w góry. To właśnie z Chabówki pochodzi najbardziej jaskrawy przykład tego, o czym mówię. Koziołkujący motocykl równie dobrze mógł wbić się przez przednią szybę jednego z samochodów. Pamiętam, że po tamtej sytuacji uderzył mnie jeden komentarz, którego autorem był ze zdjęcia rozsądny facet w średnim wieku, brzmiący mniej więcej tak: "No to nie mogą jeździć jakoś naokoło, jak wiedzą, że tam trenują motocykliści?" Przypominam, że dotyczy to odcinka drogi krajowej do Zakopanego, będącego również częścią międzynarodowej trasy na Słowację. To akurat przykład dzbanerii w komentarzach. Ludzie z takim myśleniem egzystują w naszym otoczeniu na co dzień, co powoduje u mnie lekki dyskomfort.
Lato w mieście
Miejskie klimaty to kolejne sito, na którym łatwo osadzają się fragmenty mentalnej ceramiki. Na całym świecie jest nas coraz więcej, a w miastach gęstość zaludnienia rzuca się w oczy najbardziej. W tych mrowiskach próbujemy sobie ułożyć jak najlepsze stosunki, by wszystkim żyło się przyjemnie i dostatnio. Jako motocykliści możemy w tych warunkach pokazać swoją ludzką i społeczną twarz, albo egoistyczne i niezbyt rozumne oblicze. Podam tu dwa przykłady: absurdalnie głośne wydechy i niechlujne naprawy pod chmurką, zostawiające na podłożu kałuże oleju oraz innego syfu.
Najbardziej kontrowersyjna jest tu kwestia wydechów. Część motocyklistów uważa, że nawet najgłośniejsze z nich są po prostu częścią dźwiękowego krajobrazu miasta, a komu się nie podoba, może się wyprowadzić. Ja się z tym nie zgadzam i znam wiele przykładów akcesoryjnych wydechów brzmiących mocno i rasowo, ale nie rozrywających czaszki i budzących wszystkich w promieniu kilometra. Nie to jest jednak sednem akustycznej dzbanerii. Nawet na głośnym przelocie można zachować względną kulturę, przede wszystkim nie lecąc na "pełnej kurtyzanie" przez dzielnice mieszkaniowe i pod oknami szpitali oraz nie pałując do odcinki na spotkaniach z kumplami na osiedlowym parkingu.
Wspólnoty mieszkaniowe zazwyczaj bardzo niechętnie patrzą na naprawy oraz inne czynności serwisowe wykonywane pod blokami czy w garażach podziemnych. Nie wzięło się to z czystej zawiści lub złośliwości. Niechlujni domowi mechanicy po zmianie oleju czy nawet zwykłym smarowaniu łańcucha potrafią pozostawić na chodniku lub innej powierzchni lepki i śmierdzący syf. Można temu zaradzić podkładając pod pojazd specjalną matę albo nawet kawałek chłonnego kartonu. "Trzeba chcieć, by nie być cieć". W tym miejscu przepraszam za biedne rymy sklecone w ostrym cieniu mgły.
Rycerze bezdroży
Ostatni obszar powszechnego występowania ekstremalnie głupich zachowań to różnej maści offroad. Tutaj zaryzykuję opinię, za którą formaliści być może mnie zjedzą - nawet jadąc na nielegalu nie musisz być dzbanem. Jazda przez las jest generalnie zabroniona, ale szczerze mówiąc poza hałasem i płoszeniem zwierząt nie widzę innych powodów, by nie korzystać z leśnych ścieżek. Podkreślam - drogi i ścieżki, a nie bezmyślne rycie w ściółce poza wyznaczonymi szlakami. Styl jazdy również ma znaczenie, "dzikowanie" pomiędzy spacerowiczami mówi samo za siebie.
Na koniec creme de la creme i przykład, który rozpoczął całą garncarską inbę. Jadący przez środek obsianego pola Artur P. na nowo wyznaczył definicję dzbanerskiego zachowania. Nawet jeśli jego forsowana z dużym opóźnieniem wersja z akcją społeczną jest prawdziwa, w co osobiście nie wierzę, to mamy do czynienia z dzbanerstwem marketingowym, które mocno zaszkodziło całemu naszemu środowisku. Nie jeździmy po polach, po prostu nie. Wyjechałeś wprost na pole, którego nie można objechać? trudno, zawracaj. Po łąkach również, a jeśli już nie mamy wyboru, to samym skrajem, jak najkrótszą trasą do najbliższej polnej drogi. Dokładnie tak, jak byśmy tego oczekiwali od kogoś, kto niechcący znalazł się na naszym podwórku - szybciutko do furtki.
Czy to naprawdę wymaga tłumaczenia?
Dotarłem do końca felietonu i mam wrażenie, że napisałem o sprawach najzupełniej oczywistych. Mam również cichą nadzieję, że są one oczywiste dla ogromnej większości z nas. Przypomniał mi się satyryczny rysunek o wizycie u doktora:
"- Jest pan gruby. Proszę nie być, bo pan umrze.
- Dziękuję pani lekarz."
Z dietetycznego doświadczenia powiem, że niebycie dzbanem jest znacznie łatwiejsze.
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzePfffffffffff
OdpowiedzNieważne jak ,ważne ze się mówi . Niestety nie w tym przypadku. Mam wiarę ze środowisko motocyklowe w swojej zbiorowej mądrości będzie alienowało się od idiotów ,czego sobie i innym rozsądnym życzę .
OdpowiedzNieważne jak ,ważne ze się mówi . Niestety nie w tym przypadku. Mam wiarę ze środowisko motocyklowe w swojej zbiorowej mądrości będzie alienowało się od idiotów ,czego sobie i innym rozsądnym życzę .
OdpowiedzA ja wypowiem się z innej perspektywy . Latam na sportach już 6 rok a na motocyklach wliczając swoje początki 12 . Temat poruszany na ścigacz.pl bardzo często , ale jeżeli chodzi o rozsądek a ...
OdpowiedzAle wy nadal nie rozumiecie mojego przekazu. Czy ja kogoś zmuszam do takiej jazdy ? Czy przekonuj i zmuszam do zapierdalania ? Każdy podejmuje wybór , ja byłem od małego dziecka zakochany w super bikach i nimi jezdziłem z nich korzystałem, nie jestem amatorem bo zaczynałem od motorynki,pózniej kilka 50 tek ,125 ,500 ,600 ,1000 i to kilka sztuk. Wybierajcie motocykle pod siebie i do swoich potrzeb do wszystkich komentujących i cisnących mnie - jeździjcie po prostu tym na czym dobrze się czujecie, ale nie kupujcie sportowych litrów , bo mi ich szkoda jak trafiają w ręce emerytów zawalidróg aby tylko podnieść swojego ego. pozdrawiam
OdpowiedzCzyli jestem dzbanem, jestem z tego dumny i nie wstydzę się do tego przyznać.
OdpowiedzCzyli jesteś po prostu głupi i masz w nosie ludzi, którzy żyją obok Ciebie. A artykuł był o Tobie jakbyś nie zauważył...
OdpowiedzIle jest w Polsce torów na których wrzucisz 4-ty bieg?
OdpowiedzA potem taki mistrz ulic jedzie do Poznania i kreci 2.15 ;)
OdpowiedzKlasyczny typowy dzban. Dobrze, że trzymasz tępo, a nie tempo. A Twojego szacunku mi nie potrzeba do szczęścia, dam sobie radę w motocyklowym świecie bez niego
Odpowiedzjesteś kolego typowym dzbanem opisywanym powyżej ;). Po mieście jeździ się z głową, a do dawania w palnik jest tor. Całe szczęście nie potrzebuję nic nie wartego "szacunku" takich ciemnych typow jak ty. Nie pozdrawiam
OdpowiedzChyba jednak o Tobie ten artykuł. "Kupiłem sporta i latam po publicznych drogach pełną dzidą bo takim moto się jezdzi szybko ". To jakbym napisał "kupiłem giwerę i strzelam sobie na ulicy pomiędzy ludźmi bo giwera jest do strzelania, a na strzelnicę mam daleko". Brzmi podobnie?
OdpowiedzTurysta Idealny przykład +1 dla Ciebie kolego! A dzban od "tępa" niech sobie wsadzi swój szacunek gdzieś, bo ja będę jeździł po mieście kulturalnie :)
OdpowiedzW samo sedno. Wydawało by się prosta sprawa. Szkoda, tym bardziej, że ostatnio nie mamy "najlepszej prasy".
OdpowiedzRacja. Stuntuję sobie na placach. A ten film z Chabówki gdzie koleś nieudolnie wyrywa koło na prędkości (on w ogóle wiedział co i jak robi ? ) mnie przeraża za każdym razem kiedy go widzę. Po ...
Odpowiedz