Motocykl Nor-Vin, po³±czenie Nortona i Vincenta. Motocykl niemal idealny
Czymże mógłby być motocykl idealny? Bytem stworzonym z zapożyczeń rozwiązań konstrukcyjnych z różnych motocykli - trochę z tego, trochę z tamtego i jeszcze parę rzeczy z kilku innych. Czy jest to utopia? Być może, nie mniej utopia, którą od dziesiątek lat ludzie starają się urzeczywistnić. W tych działaniach przeważnie największą przeszkodą są pieniądze. Stworzenie "motocykla idealnego" wymaga ogromnych nakładów finansowych.
Dziś będzie właśnie o jednej z takich hybryd - motocyklu Nor-Vin, czyli połączeniu Nortona i Vincenta. Obie marki to światowa elita. Tu połączone - podwozie Nortona i silnik Vincenta. Nie trzeba chyba dodawać, że motocykl ten powstał po to, aby zwyciężać wyścigi. Był to superbike swoich czasów.
Rama i zawieszenia Nortona Manxa uznawane były za najlepsze w swoim czasie, zaś silnikowo za najlepszy uznawany był Vincent. To była tylko kwestią czasu, kiedy ktoś połączy je w jedno. Stało się tak na początku lat 50. Pierwszy zrobił to John Surtees - człowiek legenda, wielokrotny mistrz świata w wyścigach, zawodnik, który jako jedyny w historii sportów motorowych zdobył tytuł mistrza świata zarówno w wyścigach motocyklowych i Formule 1. W latach 1952 - 1960 startował w motocyklowych wyścigowych Mistrzostwa Świata zdobywając siedem tytułów mistrzowskich.
Motocykl Nor-Vin budowany był jednostkowo do celów sportowych, co sprawiało, że nie było dwóch takich samych egzemplarzy. Montowano też różne typy silników Vincenta - Black Lightning, Black Shadow, Comet, Meteor. Choć zewnętrznie wyglądały podobnie fachowe oko wyłapywało całą masę różnic.
To cecha charakterystyczna dla motocykli sportowych i customowych - każdy jest inny. W sportowych priorytetem są osiągi, w customowych forma, jej piękno i niepowtarzalność. Choć to odległe ideowo formy motocyklizmu ta jedna cecha jest charakterystyczna dla obu - każdy był inny.
Motocykle w PRL - rzecz o motoryzacji i nie tylko...
Przyjęło się powszechnie mianem "motocykle PRL" określać pojazdy produkcji krajowej: WFM, SHL, WSK, Junak. Jest to jednak wielkie uproszczenie, bo obok wspomnianych jednośladów na naszych drogach można było również spotkać kilkanaście marek motocykli importowanych: Jawa, MZ, CZ, IFA, IŻ, M-72, K-750, Panonia, Lambretta, Peugeot, a także: BMW, Triumph, Norton, BSA,AJS, Harley-Davidson i wiele innych.
O TYM WŁAŚNIE JEST TA KSIĄŻKA "MOTOCYKLE W PRL" »Najmocniejsze motocykle Nor-Vin miały silniki dwucylindrowe V o pojemności sokowej 998 cm³ i standardowej mocy 45 - 55 KM (było to uzależnione od zastosowanego tłoka, stopnia sprężania i regulacji). Egzemplarze przygotowywane do wyścigów były rasowane do mocy ok. 65 KM. To był szczyt ówczesnych możliwości przy tej pojemności skokowej. Taki motocykl grubo przekraczał 200 km/h.
Tu na chwile nawiąże do dziś już ikonicznej fotografii - rok 1948, Roland Free w kąpielówka, czepku kąpielowym i tenisówkach leży na motocyklu Vincent Black Lightning i kieruje nim w rekordowym przejeździe. Rekord padł - 150,313 mil na godzinę (241 km/h).
I tu mamy mocy polski akcent - takich motocykli powstało 33 sztuki a dwa z nich trafiły do naszego kraju. Co ciekawe były to jedyne dwa egzemplarze przystosowane do wyścigów z wózkiem boczmy.
Motocykli Nor-Vin powstało niewiele, dokładnie ile trudno powiedzieć. Była to trwająca kilkanaście lat wytwórczość jednostkowa wielu warsztatów w Wielkiej Brytanii. Na tyle jedna dużo, że można je od czasu do czasu spotkać w ogłoszeniach. Nie są tanie i w ostatnich latach stały się modne w Europie zachodniej. Wytworzyło to sytuacje, że zaczęto tworzyć współczesne repliki tych motocykli.
Dla angielskiego motocyklowego gentelmena nie jest szykiem Harley, Indian czy BMW. Dla nich "prawdziwym szykiem" jest Norton, Vincent lub hybryda Nor-Vin.
Tomasz Szczerbicki
Dziennikarz i autor książek: tomasz-szczerbicki.pl
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze