Modlin 2010, czyli odczyt z czarnych skrzynek
W ubiegły weekend polskie wyścigi przeżyły wstrząs W ubiegły weekend polskie wyścigi przeżyły wstrząs, po tym, gdy wszyscy rozmarzeni wizją pięknej imprezy w Modlinie zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię. To lotnisko widziało już wiele lądowań awaryjnych, ale tym razem było ono bardzo bolesne. Pomysł: Zawody na lotniskach to żadna nowość, ostatni raz w Polsce odbyły się w 1999 roku i były wspaniałym widowiskiem. Było to także w Modlinie i mimo potwornej pogody organizator odniósł wielki sukces, zajmował się tym Automobilklub Rzemieślnik i ówczesny promotor WMMP firma Polonia Cup. W kolejnych latach pojawiały się pomysły na powtórkę, ale niestety kończyło się tylko na planach. W ubiegłym roku nasza redakcja postanowiła wrócić do tematu i w asyście kilku zawodników oraz ich motocykli sprawdzaliśmy alternatywne miejsca do ścigania, w tym lotnisko w Ułężu. Miejsce wyglądało i nadal wygląda dobrze, a że można tam szybko jeździć potwierdzają szkolenia, jakie się tam po dziś dzień odbywają. Oczywistą sprawą jest, że taki tor okazjonalny wymaga wielkiego nakładu pracy, żeby powstało na jego terenie miasteczko wyścigowe, a sama trasa musi być odpowiednio oznakowana i zabezpieczona. |
|
Pisaliśmy wtedy, że do ułożenia takiej trasy można użyć specjalnych „krawężników", które są homologowane przez FIM i bezpieczne dla zawodników. Z takiej konstrukcji budowana jest motocyklowa szykana na torze Imola, szykany na Daytona 200. Rozwiązanie jest na tyle skuteczne, że w zeszłym roku po zawodach we Włoszech pytałem zawodników tam startujących, czy wiedzą, co „ścinali". Żaden nie miał wcześniej zielonego pojęcia, że to był kawałek metalu i nie czuli różnicy. Z tego powodu wyścigi mogą być bardzo bezpieczne na takim obiekcie, gdyż lotnisko, jako teren z założenia szeroki posiada naturalne wybiegi. W naszym materiale zawodnicy wypowiadali się bardzo pozytywnie o takim rozwiązaniu. Grudzień: Pomysł uśpiony na kilka miesięcy nagle pojawia się na dzień przed długo oczekiwanym spotkaniem środowiska wyścigowego, gdzie miały zostać podjęte ustalenia na sezon 2010. Oprócz ustalenia klas pojawia się projekt kalendarza, a w nim, jako pierwsza runda figuruje Modlin. Wielkie zaskoczenie, dla jednych pozytywne, dla innych budzące duże wątpliwości, szczególnie że w klubie, który się pod tą imprezą podpisywał nikt nic nie słyszał. Jednak hurraoptymizm zwyciężył i zwolennicy ścigania pod Warszawą, która jest dużym ośrodkiem medialnym i sponsorskich rozpoczęli lobbing i przekonywanie sceptyków. Organizator dostaje trzy miesiące na dopięcie wszystkich spraw i jeśli nie uda się do drugiego marca podpisać wszystkich umów zawody otrzymują rezerwowy termin w Poznaniu (8-9 maja). Ponownie robi się cicho i spokojnie. Czekamy na rezultaty działań organizatorów, nikt im nie przeszkadza, wielu oferuje pomoc. Marzec: Mija data ustalona na spotkaniu i środowisko, zawodnicy, zespoły, kibice zaczynają nerwowo dopytywać o Modlin. Nikt nie wydaje oficjalnych komunikatów, a plotki są często sprzeczne. Dodatkowo powstają obawy o termin w Poznaniu, bo przecież wiadomo, że każda data na tym obiekcie jest jak kilogramowa trufla. Piątego marca zadajemy pytanie o sytuację Modlina, próbujemy wręcz uspokajać ludzi tłumacząc drobne problemy organizatorów. Niestety w prywatnej rozmowie jestem krytykowany za utrudnianie organizacji. Mijają kolejne dni i nic się nie dzieje i dopiero dwudziestego marca możemy Was poinformować, że wreszcie ukazał się oficjalny komunikat GKSM, że Modlin jest pewny. Sytuacja się rozluźnia, każdy już wie, co ma robić, kilka dni później powstaje Stowarzyszenie Wyścigów Motocyklowych. Na spotkaniu założycielskim pojawiają się też organizatorzy i publicznie opowiadają o imprezie, zapewniają, że jest to trudne przedsięwzięcie, ale wszystko jest pod kontrolą, że właśnie wracają ze spotkania w telewizji i że będzie duża relacja (niestety w programach telewizyjnych na ten weekend nie była nawet zaplanowana, możliwe, że gazety publikują błędne informacje). Wtedy pada też po raz pierwszy pytanie czy przedstawiciele SWM będą mogli uczestniczyć w budowie toru, odpowiedź jest wymijająca. Sytuacja powtarza się przez kolejne tygodnie, każda informacja od organizatorów wyrywana jest wręcz na siłę, pojawiają się sprzeczne informacje o sposobie budowy trasy. Niestety zwolennicy Modlina starają się nadal nie przeszkadzać i nie ujawniać publicznie swoich wątpliwości. Każda oferta pomocy jest odrzucana praktycznie do ostatnich dni, kiedy to nagle były przyjmowane. Zamieszanie z homologacją: Tydzień przed zawodami powstaje panika, że osoba odpowiedzialna za homologację toru nie chce przyjechać, aby homologować obiekt. Wersja organizatorów Modlina brzmi, że „facetowi się nie chce, czy nie ma czasu". Inna głosi, że człowiek po ludzku boi się podpisać pod trasą, żeby nie ponieść odpowiedzialności i że są „naciski z góry". Niestety znów popełniam błąd i nie informuję opinii publicznej o tych problemach, żeby nie zostać oskarżonym o utrudnianie i sianie paniki. Wtorek: Po tygodniach próśb przedstawicielom SWM udaje się wprosić na „budowę". Zastają na miejscu kilka zakrętów z wysokich krawężników i niezbyt uśmiechniętego Pana Kopczyka, który ma się pod tym podpisać. Opinię o tym, jak to wygląda wyraża Artur Wajda w „powiedzieli przed" przytaczając słowa samego zainteresowanego. Trwają konsultacje, które wyglądają niemrawo, ale pada obietnica, że rano będzie jeszcze lepiej, ponieważ większość sprzętu dopiero jest w drodze. Na tę chwilę wszyscy muszą wierzyć na słowo. Środa: Wierzymy i liczymy, że będzie wszystko dobrze publikując zapowiedz imprezy. Niestety na miejscu widać nadal chaos, zjeżdżają się zawodnicy nie mają prądu, ani obiecanej bieżącej wody. Toalety dopiero się zjeżdżają, pryszniców brak, nawet biuro zawodów z kontenerów jeszcze nie dotarło. Wszystko przeciąga się w czasie, wygląda jakby organizatorom zabrakło dnia, ale i tak wszyscy patrzą jeszcze przez różowe okulary. Potencjał dobrej woli zaprezentowanej przez środowisko był niespotykany dotychczas. Takie wydarzenia w Poznaniu nie przeszłyby bez echa, ale każdy marzył o zapowiadanej pięknej imprezie z kibicami i telewizją. Czwartek: Zaczęło się już rano, kiedy zawodnicy klasy Pretendent stawili się przed wyjazdem na tor, na wolny, płatny trening. Wybitne było ich zdziwienie, że na torze nie ma obsługi i trwają kolejne prace przy trasie. Oczekiwanie, na chociażby informację o przewidywanym opóźnieniu trwało kolejne godziny. Jeszcze wtedy panowało zrozumienie pod hasłem „zabrakło chłopakom doby". Niestety nagłośnienie milczało jak zaklęte. Odezwało się pod wieczór, by informować głównie o cenach w barze, o tym, że są już natryski (około siedemnastej, czyli większość miała już na koncie dwa dni „śmierdzenia") i informacja, że wszystko jest „unormowane" i wspaniali są ci, którzy zostali. W tamtej chwili wszystko było „unormowane", ponieważ po raz kolejny nad torem wywieszona była czerwona flaga. Wreszcie zaczął się jakiś ruch na torze. Jakieś nienormowane grupy były wypuszczane celem sprawdzenia jak wygląda tor, kolejne narady i pierwsza „masówka" zawodników. Wymiany „uprzejmości", kłótnie i jakieś głosowanie, gdzie wszyscy odmówili jazdy. W tym czasie organizator rozpoczął już prace nad przebudową toru, a z inicjatywy naszej redakcji wreszcie pomyślano, że Mistrz Świata, Gwen Giabbani jest na miejscu, olewany jak amator i może on, jako najbardziej utytułowany i doświadczony powinien wyrazić swoją opinię. Gwen objechał z nami tor, zbadał ciężar krawężników, zmierzył szerokość szykan (każda inna) i wybitnie zdębiał na widok bramy na starcie. „Przyczepność toru jest różna, ale jest różna też na innych torach, inna na wodzie i z tym każdy zawodnik musi sobie radzić, to część tego sportu. Ale te krawężniki w drugich zakrętach szykan są zabójcze. W szykanie zwykle puszcza przednie koło, a uderzając w „to" bankowo demolujesz motocykl i coś sobie łamiesz, jeżeli nie tracisz męskości. Niedopuszczalne są różne szerokości szykan, bo ja chce jechać, a nie przypominać sobie, co kółko ile miejsca mam w danym miejscu. No i ta brama, po wyjściu z tunelu za kogoś mogę się zabić o to coś! Przeszkadzają też różnokolorowe barierki ustawiane szczególnie na drodze hamowania. Nie pokazane są też kolejne kierunki jazdy." Obserwacje zostały przekazane sędziemu zawodów i szefowi SWM, a w krótkim czasie obiegły paddock wraz z pomysłem Gwena, żeby krawężniki z „drugich" zakrętów szykan zastąpić plastikami, które zabezpieczają kable od megafonów. Rozwiązanie takie stosowane jest na torze Albi we Francji i jest bezpieczne. Jeśli znikną przeszkody, Francuz gwarantował swój start w wyścigu. Niestety w tym czasie organizator tylko „wyprostował" drugie zakręty pozostawiając niebezpieczne krawężniki i poprzestawiał kolorowe separatory, próbował namówić zawodników do ponownego sprawdzenia toru. Wielu nie chciało się zgodzić, jednak po propozycji, że wyjedzie tylko kilku najbardziej doświadczonych w tym Giabbani i Andy Meklau postanowiono poczekać z kolejnymi decyzjami. Niestety na torze znów pojawiło się pospolite ruszenie, a chcących obejrzeć tor Meklaua i Giabbaniego nie wpuszczono na tor na skuterach po tym teście, podczas którego Paweł Szkopek z pewnością ustanowił rekord toru o mało nie zahaczając bramy startowej. Gdy „zagraniczni" chcieli wizytować tor pewna grupa zamknęła się w „wieży" i debatowała. Wreszcie zamiast masowej pyskówki chciano przedstawić ludziom jakiś pomysł, bo poprzednie awantury przy asyście kamer TV kompromitowały nasz sport. Niestety tam podobno też było nieprzyjemnie, ale przynajmniej postronni na to nie patrzyli. Meklau i Giabbani oczywiście zostali na zewnątrz kombinując jak zobaczyć zmiany. Nie zdążyli, ponieważ po wyjściu obradujących rzucono najgorsze rozwiązanie z możliwych. Dziś treningi wolne, później zawody bez punktów, żeby „jechać spokojnie, bez walki o punkty". Po co się ścigać o nic? Po co narażać zdrowie na dalej niebezpiecznym torze? Po co marnować opony, o które i tak wybitnie w Polsce trudno, gdy jest czas na poprawki? BMW Cup spakowało swoje namioty, Suzuki Cup czekał na oficjalne pismo, bo takie zawody są „dzikie" inne teamy poszły tą drogą. Decyzja ta wydawała i nadal wydaje się słuszna, ponieważ powiedzenie czegoś na schodach nie jest komunikatem GKSM, czy organizatora. Czekano długo i przed dziewiętnastą, gdy wielu było już w drodze do domu wycofano się z pomysłu i decyzję przełożono na piątek. Chwilę później zaczęło się zbieranie podpisów zawodników, że zgadzają się na zawody bez punktów. Nie wydano oświadczenia, że „Pierwsza Runda WMMP jest odwołana, a organizator w jej miejsce zaprasza do udziału w wyścigu o Puchar Modlina". Nie, zrzucono odpowiedzialność na zawodników, że zrzekają się punktów, chociaż nie przewiduje tego regulamin. Zresztą wiele rzeczy tego dnia było wbrew regulaminom, które jakby nie istniały. Puszczono treningi płatne imprezy podobno nadal pod egidą PZM po trasie bez wystarczającej ilości karetek zabezpieczających. Po kolejnym wypadku trzeba było wstrzymać jazdy, gdyż została jedna (brawa za twardą postawę pani doktor Mas, która podobno stoczyła o to wielki bój). Niestety wypadek miał przebieg przewidziany wyżej przez Giabbaniego, jednak wniosków nikt nie wyciągnął. Zakończył się złamaniem obojczyka. |
|
|||||||||||||||||||||||||||
|
Komentarze 11
Pokaż wszystkie komentarzeja nie lubie tych szkopkow! juz kiedys zajezdzali innym droge podczas wyscigu a teraz ta farsa z zawodami! chyba im sie cos w glowach pochrzanilo, pojezdzili troche po poznaniu i zgrywaja ...
OdpowiedzModlin extreme ,jest bardzo zajefajny tor wystarczy tylko doszlifować ten brylant i będzie bezpieczniej,na sezon 2011 minimum 2 rundy,trzeba promować WMMP w całej Polsce a nie tylko w Poznaniu , ...
OdpowiedzMODLIN POLAND EXTRIM SZACUN ZA TAKI NIEZAPOMNIANY TOR.
OdpowiedzMODLIN POLAND EXTRIM SZACUN ZA TAKI NIEZAPOMNIANY TOR.
Odpowiedzma rację ale przez kolejne 10 lat nikt się tego nie podejmie żeby nie skończyć z długami jak P. Szkopek - i to jest naprawdę smutne:(
OdpowiedzNie wiem co wciągasz ,ale na przyszłość bierz pół działki ....
Odpowiedzpowiem krótko. Ciesze się, że nie wygrałem wejściówki na Modlin, bo pojechałbym 500km z dzidą i powiesił organizatora za jaja.
Odpowiedzcoś ciekawego: http://www.eurosport.pl/wis-a-wis_blog74/wyszla-lipa.-a-mialo-byc-pieknie._post740276/blogpostfull.shtml
Odpowiedz"Ponieważ dopełniliśmy wszelkich formalności wymaganych do przeprowadzenia zawodów będziemy domagali się przeprosin od osób które wpłynęły na ich odwołanie oraz które zainicjowały negatywne ...
Odpowiedzbo było ponad 200 zawodników mniej niż w pozen! to i mniej pracy w szpitalu. a na pozew jak wszędzie mówię czekam. to pozwoli mi na prawdziwe pisanie o Modlinie. Nie będę pieniaczem, będę się tylko bronił. Utonie wielu ludzi, WMMP przetrwają! Niech dyscyplina się trzyma, to ONI muszą odpaść. Mówiąc ONI nie mówie tylko o Pawle, bo to zawodnik. Mówię o "pieczątkach" i rękach, które je naciskały. Regulamin imprezy miał wesołe CV, kto ma rozliczać tych ludzi w centrali? Oni są na górze!
OdpowiedzBardzo ważne uzupełnienie i przeprosiny. To ja załatwiłem Pawłowi start w WSBK, to ja pokazałem drogę układów Grzesiowi w tym świecie. To mi zawdzięczają swoją niby pozycję, a co za tym idzie butę....
Odpowiedzno demiurg normalnie;)
Odpowiedz