Harley-Davidson Street 750 bez makijażu
Ostatnio wpadł mi w ręce bardzo ciekawy motocykl. Harley Davidson Street 750, bo o nim mowa, wzbudził w ostatnim czasie bardzo ożywioną dyskusję przeplataną wątkami światowego kryzysu, polityki cenowej producentów motocykli, motocyklowej demografii, downsizeingu i temu podobnych.
Na temat nowego, długo wyczekiwanego, małego Harley-Davidsona powiedziano bardzo dużo. Jeśli macie na tyle samozaparcia, aby przejrzeć komentarze forumowych i internetowych znawców z pewnością wyczytacie w nich o cygańskich genach, o indyjskich korzeniach, o wyglądzie niegodnym prestiżu marki, o niezgodności z polityką firmy (takie komentarze podobają mi się szczególnie, bo zakładają, że ludzie w centrali H-D nie wiedzą jaka jest ich polityka!) oraz milion innych mniej lub bardziej trzymają się kupy stwierdzeń wyprodukowanych przez ludzi, którzy nie stali nawet blisko tej maszyny.
Nie będę wchodził w detal tego, jak jeździ się tym sprzętem. Byliśmy na prezentacji modelu Harley Davidson Street 750 wczesną wiosną tego roku i Michał Mikulski wyczerpał ten temat. Na ten sprzęt chciałbym spojrzeć nieco inaczej. Jakiś czas temu KTM udowodnił, że da się odnieść sukces produkując tanie pojazdy o małych pojemnościach przy wsparciu kooperantów z Azji. Modele Duke 125, 200 i 390, a teraz ich opakowane plastikiem wersje RC sprzedają się jak świeże bułeczki. Honda od jakiegoś czasu produkuje w Tajlandii, dzięki czemu mogła zaproponować atrakcyjne ceny na wiele swoich pojazdów o małej pojemności. Do produkowania w Azji tanich i prostych maszyn przymierzają się BMW i Triumph. Tutaj w kontekście Streeta 750 rodzi się pytanie, czy ta recepta działa w przypadku motocykli typu chopper, cruiser, custom, które z definicji powinny kojarzyć się luksusem, prestiżem, wypasem i tego typu klimatami?
Jeśli chodzi o luksus, wypas, prestiż i lans, to w tym motocyklu wiele rzeczy można poprawić, przy czym zacząć należy jednak od tak podstawowych spraw jak ergonomia i estetyka. Takie dla przykładu lusterka. Nie nadają się kompletnie do niczego. Są za krótkie i przy ich pomocy możesz ustalić jedynie czy masz dobrze zapiętą kurtkę. Podnóżki przypominają te stosowane niegdyś w CZ 350, podobnie zresztą jak totalnie obciachowa „owiewka” nad przednią lampą, którą natychmiast posłałbym do kosza. W paru miejscach w oczy kłują brzydkie śruby, które w świecie zachodnim stosuje się głównie w budowlance, a nie przy wykańczaniu pojazdów. Przedni hamulec jest tępy i działa trochę zbyt słabo. Przyczepność opon Michelin Scorcher, szczególnie w chłodne jesienne poranki też nie doprowadzi Was do erekcji. Skoro jesteśmy już przy chłodnych porankach, to warto odnotować, że w temperaturach poniżej zera dwucylindrowiec odpala opornie, tak samo zresztą pracuje wtedy skrzynia biegów. Nie sposób też nie wspomnieć o groteskowej ergonomii pasażera, inspirowanej pozycją przyjmowaną na fotelu ginekologicznym. Wysoko umieszczone podnóżki, małe i zjeżdżające w dół oraz do tyłu siodło pasażera/pasażerki sprawia, że przy każdym odkręceniu gazu musi się on/ona trzymać kierowcy niczym młody gibon swojej matki.
Pytanie tylko czy ludziom z H-D chodziło o luksus, wypas, prestiż i lans? Moim zdaniem – nie. Wskazują na to dwie bardzo symptomatyczne kwestie dotyczące tej maszyny. Pierwsza jest taka, że Harley Davidson Street 750 to moim zdaniem jeden z najlepiej jeżdżących motocykli, jaki kiedykolwiek wyjechał z fabryki w Milwaukee. Nie piłem i niczego nie brałem, mówię to absolutnie poważnie. Bardzo dobre podwozie, świetna zwrotność i poręczność. Do tego fenomenalny silnik, który aż rwie się do jazdy. W ogóle cały ten motocykl przy każdym zapłonie, w każdej wygenerowanej przez siebie wibracji deklaruje, że uwielbia jeździć! Że lubi wyższe obroty, że nie ma nic przeciwko, aby kręcić go do ogranicznika, że świetnie czuje się w zakrętach, że bawią go szybkie zmiany kierunku, że lubi przycisnąć! Moim zdaniem to właśnie dlatego cała seria CVO patrzy w salonie na Streeta spode łba.
Druga z nich, to że w budżecie maksymalnie 500 złotych byłbym w stanie poprawić wszystkie irytujące mnie detale. Mówię tutaj o utylizacji „owiewki”, wymianie lusterek, podnóżków, budowlanych śrub i modyfikacji układu hamulcowego. Przewody w stalowym oplocie, a może nawet kupiona na portalu aukcyjnym używana, porządna pompa hamulcowa z pewnością zrobiłyby właściwą robotę. I na tym zakończyłbym mój kastomajzing i skupiłbym się na tym co w tej maszynie najlepsze – na jeżdżeniu.
Tanie motocykle renomowanych marek produkowane w Indiach, Chinach, Bangladeszu? Harley Davidson Street 750 dowodzi, że jak najbardziej. Ja osobiście czekam na nowe BMW i Triumhy produkowane, a przynajmniej częściowo wytarzane poza macierzystymi fabrykami w Europie. Szczególnie że te maszyny, dokładnie tak jak 750-tka, znakomicie łączą to co najlepsze w motocyklach sprzed lat (autentyczność, prostota eksploatacji, orientacja na jazdę, a nie szpan) z tym, co najlepsze we współczesnych motocyklach (niezawodność, dopracowane komponenty, świetne właściwości jezdne). Ja jestem za.
Czy uważam zatem że takie motocykle zawojują naszą motocyklową przyszłość? Tak i nie. Z jednej strony siła ich zalet szybko przeważy nadmuchane przez malkontentów mniej lub bardziej realne wady i niedociągnięcia. To się z czasem stanie oczywiste dla coraz większej grupy motocyklistów i to widać doskonale na przykładzie Duków KTMa. Z drugiej strony mam wrażenie, że w motocyklach coraz mniej chodzi o jeżdżenie nimi. Statystyczny niemiecki motocyklista ma 50 lat i pokonuje średnio zaledwie 3000 km rocznie. Tymczasem w tym roku niemiecki rynek zanotował blisko 20% wzrost sprzedaży nowych motocykli. Wnioski nasuwają się same.
Co gorsza prezentowany sprzęt, mimo swoich zalet, nie ma wielkich szans na sukces na rynku europejskim, a przynajmniej na polskim. Powody są dwa. Pierwszy to cena. Street 750 bez ABSu kosztuje blisko 30 tysięcy złotych. To trochę za dużo, szczególnie jeśli za docelowego klienta przyjmujemy młode pokolenie na dorobku. Po drugie nikt (a z pewnością bardzo niewiele osób) nie wie o tym jak fajny jest to motocykl. Brak atakowania młodej klienteli tą maszyną, to zaniedbanie, które w długookresowej perspektywie może zaważyć na przyszłości tego bardzo dobrego produktu.
Dobra, kończę to mądrzenie się. Nalegam, abyście podjechali do któregoś z lokalnych dealerów H-D i przejechali się tym sprzętem. Zapewniam, że nie będziecie żałowali!
Dane techniczne
Rocznik | 2014 |
Producent | Harley-Davidson |
Model | Street 750 |
Silnik | dwa cylindry, V-twin |
Pojemność | 749 ccm |
Moment obrotowy | 60 Nm |
Moc maksymalna | 57 KM przy 8000 obr/min |
Średnica x skok tłoka | 85 mm x 66 mm |
Stopień sprężania | 10.5:1 |
Chłodzenia | chłodzony cieczą |
Zasilanie | wtrysk paliwa, Mikuni |
Rozrusznik | elektryczny |
Przekładnia | 6-ciostopniowa |
Napęd końcowy | pas |
Długość | 2,225 mm |
Rozstaw osi | 1,534 mm |
Prześwit | 145 mm |
Wysokość siedzenia | 709 mm |
Przednia opona | 100/80 R17 |
Tylna opona | 140/75 R15 |
Zbiornik paliwa | 13,1 L |
Spalanie | 5,74 L / 100 km |
Waga | 206 kg |
Waga, gotowy do jazdy | 220 kg |
|
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzePrzejechałem sie tym u dealera. Rzeczywiscie wyglada przecietnie, ale jezdzi bardzo fajnie. Cena troche za wysoka, 25k zabiłoby konkurencje, a tak wielu woli dolozyc i kupic najtanszego Sportstera.
OdpowiedzNie żałuję przesiadki na HD. Wcześniej miałem sushi i znalazłem w nim zdecydowanie więcej wad niż w burgerze.
OdpowiedzCóż, ja podziękuję. Kupiłem w zeszłym roku nowego Harley'a i szybko pożałowałem. Przereklamowane, toporne, niewygodne i zawodne. Może parędziesiąt lat temu to były dobre motocykle, ale świat ...
OdpowiedzWielu pożałowało przesiadki na Harleya. Stare Harleye to jest coś. Obecnie można się spotkać z droższymi modelami które są już "wiekowe" niż nowe po 2000 roku. Niestety ale podejście Harleya do sprzedaży motocykli polega na żerowaniu na legendzie i świetnym marketingu. Z jakością już nie jest tak kolorowo. Sam się przymierzałem do Harleya ale po oględzinach i "przymiarce" dostrzegłem ogromne wady. W porównaniu do japończyków Harley produkuje małe a raczej malutkie motocykle. Może silniki daje fajne (chociaż na tle konkurencji bez szału) to ramy są jak z rowerka! Poza tym zawieszenie jest strasznie twarde i niewygodne! Sama jakość wykonania chromów, wiązek elektrycznych, gumowych elementów (znajomemu manetka roztopiła się w upalny dzień na słońcu) jest bardzo marna. Kto jeździ na motocyklu i ma nieco rozsądku nie kupuje harleya.... no chyba że podciera się banknotami to inna bajka...
OdpowiedzNo niestety ale HD musi myślec przede wszystkim nad tym jak sprzedawać ten motocykle, a nie jak je usprawniać (szczególnie ze tutaj trudno jest cokolwiek poprawić)...
OdpowiedzI tutaj się nie zgodzę. Usprawnić jest co. Harley produkuje motocykle takie jak przed kilkudziesięcioma laty a przecież technika się zmieniła. Panowie z USA sądzą że harley to legenda i zawsze się sprzeda tymczasem konkurencja nie śpi i zdobywa coraz więcej miłośników jednośladów. Jeśli chodzi o marketing... cóż... żadna marka nie ma go tak rozwiniętego jak właśnie Harley. Sam teraz jeżdżę Honda i... poza wymianą oleju to nie ma tam czego szukać. Znajomy jeździ Yamaha Drag Star 1100 i już jest nieco inna jakość (tzn technika wykonania). Silnik chłodzony powietrzem w którym gumowe uszczelki po pewnym czasie zaczynają przeciekać. Z doświadczenia już wiem że lepiej się trzymają silniki chłodzone cieczą. Jest takie powiedzenie wśród motocyklistów - lubisz dłubać w motocyklach? kup sobie Harleya!
OdpowiedzTak, też słyszałem tą legendę ludową. I jako taką ją traktuję
OdpowiedzNo oczywiście masz dużo racji. Przy czym zauważ że HD ma sporą grupę konserwatywnych jajogłowych klientów. Dla nich usprawnianie motocykli (chłodzenie ciecza, ABSy, elektronika) to niszczenie dziedzictwa marki. Dlatego te nowe Streety mają zupełnie nowe rozwiązania ale też są kierowane do nowego kręgu klientów.
Odpowiedz