Yamaha XV1900 - za dużo ciała do kochania
W niepokojąco dużej ilości przypadków, człowiek nawet nie pomyśli o kupnie czegoś lżejszego, łatwiejszego do opanowania, bo pojemności poniżej litra w chopperach są dla mięczaków. Więc kupuje się największy litraż na rynku. Dlaczego? Bo można. Zwłaszcza, jeśli chce się roztrwonić kolosalną premię ze sprzedaży luksusowych sedanów.
Rozpoznanie - model XV1900 jest największym motocyklem, jaki opuścił fabrykę Yamahy. Reprezentuje wszystko to, co kojarzy się z rasowym krążownikiem. Ogromny silnik z tłokami o średnicy puszki z Whiskasem swój monstrualny moment obrotowy 155 Nm rozwija przy śmiesznie niskich obrotach, gulgocząc i grzmiąc miarowo ciągnie olbrzymią konstrukcję z herkulesową siłą. Problem pojawia się w momencie, gdy człowiek z godną liczbą lat na karku zechce powrócić do motocyklizmu po wielu latach i zapragnie ogromnego choppera. W niepokojąco dużej ilości przypadków, owy człowiek nawet nie pomyśli o kupnie czegoś lżejszego, łatwiejszego do opanowania, bo pojemności poniżej litra w chopperach są dla mięczaków. Więc kupuje się największy litraż na rynku. Dlaczego? Bo można. Rzecz w tym, że ogromny krążownik nie będzie się prowadził tak samo jak ujeżdżana 20 lat temu Jawa 250.
Przeciwwskazania - Głównym „NIE" dla ogromnego krążownika (u osoby, której ostatnie dwa koła to zbolała WSK) jest jego masa. W pojemnościach pod dwa litry sam wał korbowy waży często niemal 30 kilogramów. Do tego dochodzi cała reszta żelastwa, w sumie dająca grubo ponad 300 kg. Nie oszukujmy się, opanować to nie jest banalnie łatwo, a rozstaw osi ponad 170 cm w tym nie pomaga i teoretyczna jazda w stylu „easy" zmienia się w zawody siłowe. 350-kilogramowego mastodonta trudno prowadzić, a co w momencie, jak się przewróci? Wtedy trzeba podnieść, i zwykle w przypływie emocji robi się to na ugiętym kręgosłupie, co jest czynnością niemądrą w przypadku lekkiego ścigacza, a co dopiero ponad trzystukilowego kolosa. Jak myślicie, dlaczego martwy ciąg nazywa się „martwy"? Masa motocykla niesie za sobą jeszcze jedno zagrożenie. Jeśli w czasie wypadku sprzęt na nas upadnie, to wielce prawdopodobne, że sproszkuje nam kości, a sam uszkodzi się o wiele poważniej, niż lekka maszyna w czasie kontaktu z glebą. Ciężki motocykl oznacza oporną zmianę kierunku. W skrajnych przypadkach może to doprowadzić do tego, że początkujący motocyklista zakręt pokona jadąc na wprost.
Powikłania - każdy uber-cruiser jest potencjalnie niemądrym pomysłem na pierwszy motocykl. XV1900 to świetny, majestatyczny sprzęt, podobnie jak Suzuki Intruder M1800, Triumph Rocket 3 czy rodzina Electra Herleya-Davidsona. Wszystko są jednakowo mocarne, ciężkie i kobylaste, stąd też wymagają od kierowcy ogarnięcia nie tylko umysłowego, ale i fizycznego.
Duży cruiser + małe doświadczenie = niezłe widowisko
|
|
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeCześć, Posiadam ten motocykl od niedawna. Ale również raczej dość spore doświadczenie: liźnięty motocross, z 10lat enduro i 22lata na szosie przeróżnymi sprzętami. Raczej ciężkimi i szybkimi ...
Odpowiedzhttps://www.youtube.com/watch?v=mcFdz8kMFyU az tak zle sie nie prowadzi ten XV :P
OdpowiedzMam taki motocykl od 2 lat. Jest to mój pierwszy motocykl. Na karku 32 lata 172cm wzrostu i 95kg wagi. Motocykl bajka, początek był ciężki jak ten motocykl, ale po ponad 20 tys. km przejechanych ...
OdpowiedzA moim pierwszy motocyklem też była Yamaha, tylko że Virago 535. Byłem już po 30 i uważam, że był to naprawdę wybitnie trafny wybór. Po dwóch latach zmieniłem na Dragstara 1100 i bujam się nim czwarty sezon. I teraz myślę o czymś większym ;-) Nie rozumiem tego rzucania się na większe. Po co? Żeby pokazać jaki to kozak ze mnie i że sobie poradzę? Cóż, jak dla mnie jest to po zwyczajnie niepoważne, wręcz śmieszne...
Odpowiedzcóż pogratulować rozsądku ...... ja też mam xv i na pewno nie jest to zabawka do nauki jazdy ... bo nie wybaczy błędów i braku umiejętności
Odpowiedz