Wielka ekologiczna ściema, czyli jak stary mercedes skopał tyłki współczesnym autom
Ekologiczność współczesnych samochodów to mit. Może część z nich faktycznie ma lepsze parametry spalania, ale, jak pokazał test przeprowadzony przez niemieckich fanów W123, nawet stara beczka z łatwością pokonuje wiele obecnych "ekologicznych" samochodów.
Organizacje ekologiczne poczuły ostatnio wiatr w żaglach. Instytucje unijne coraz częściej podchwytują ich postulaty, również media wyczuły dobry trend w straszeniu ekologicznym końcem świata. Tak, dla ekologów to zdecydowanie dobry moment by zawalczyć o swoje.
Część postulatów ekologów, o dziwo!, ochoczo podchwycili także producenci aut, którzy dwoją się i troją, by wprowadzać coraz to nowsze technologie, poprawiające humor krowom i sprzyjające wzrostowi trawy. Również dziennikarze i politycy, ramię w ramię śpiewają pieśń o okrutnych starych autach-trucicielach, niszczycielach przyrody i zabójcach uśmiechów dzieci.
Tak, stary samochód to symbol całego zła współczesnego świata. Im starszy, tym gorszy. Już nawet dziesięcioletnie auta opisywane są jako "stare". A jak jest naprawdę? Czy współczesny, nowoczesny na wskroś samochód średniej klasy jest faktycznie bardziej ekologiczny niż ten sprzed 40 lat?
Emisja spalin starej beczki
Kilka miesięcy temu natknąłem się na artykuł Michała Koziara (MotoBieda) na portalu spidersweb.pl. Autor opisywał ciekawe badanie, przeprowadzone przez niemiecki Klub Mercedesa W123, czyli popularnej beczki. Egzemplarz z wolnossącym dieslem z przebiegiem ponad 300 tys. km zbadano pod kątem emisji spalin według standardu WLTP, stosowanego podczas badania pojazdów nowych. Beczka była wyposażona w katalizator.
Wyniki eksperymentu nie były wielkim zaskoczeniem. W123, wyprodukowany w 1982 roku, wytwarzał mniej tlenków azotu niż na przykład Fiat 500X, czy Renault Scenic 1,6 dCi. I to zarówno podczas pomiaru stacjonarnego, jak i mobilnego. Red. Koziar twierdzi, a ja mu wierzę, że katalizator w dieslu nie ma wpływu na emisję tlenków azotu, a zatem beczka FABRYCZNIE po prawie 40 latach emituje tych związków mniej niż nowa fiacina.
Równie interesujące, o ile nie bardziej, okazały się wyniki dotyczące emisji strasznego dwutlenku węgla. Poczciwa beczka z niefabrycznym katalizatorem, dołożonym pewnie przez jakiegoś Jurgena w garażu, prawie spełnia normę euro 6. Aby dać lepszy obraz: beczka emituje CO2 w ilości 190-216 g/km. Red. Koziar porównał ten nienajlepszy mimo wszystko wynik z dwoma współczesnymi, nowoczesnymi samochodami. Rezultat zaskakuje - następca beczki, czyli E-klasa, tutaj w wersji 400d 4Matic emituje 172-194 gramy CO2 na kilometr. Emisję na poziomie beczki mają współczesne SUV-y, na przykład Mercedes GLE 300d, czy BMW X5 xDrive 250 d.
Nowe, ale na pewno nie ekologiczne
Reasumując - zamiast jeździć samochodami sprawnymi, równie ekologicznymi jak część współczesnych pojazdów, wyrywamy Ziemi rzadkie surowce, gonimy do niebezpiecznej pracy za grosze ludzi w ubogich rejonach, wysyłamy tony ropy naftowej (z której powstaje przecież plastik) na drugi koniec świata tankowcami, by otrzymać nowy samochód, który zatruwa środowisko dokładnie tak samo, jak ten sprzed 40 lat. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Czy nie lepiej dbać o pojazdy, którymi jeździmy, oszczędzać je i wykorzystywać jak najdłużej, by nie trzeba było produkować nowych, by ze starych powiększać śmietniki?
No ale jaki interes w takim podejściu do świata miałyby koncerny samochodowe?
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeJedyna szansa to odsunąć od władzy lewicowo-liberalne partie, które są zapleczem eko-terrorystów. Jeżeli się tego nie zrobi, to ta wojna już jest przegrana. W całej tej ekologicznej ściemie chodzi ...
OdpowiedzEch, nieco demagogiczny ten artykuł. A właściwie źródło, bo bez większego zastanowienia przepisujecie argumenty i wnioski ze źródła. Porównujecie średniej wielkości samochód z silnikiem o mocy ...
OdpowiedzPrzepraszam Ciebie ale się z Tobą nie zgodzę. Kocham przyrodę i zwierzęta ale w przeciwieństwie do Ciebie uważam, że ekolodzy są głupi. Głupota jest kazać nam wymieniać samochody co kilka lat, ponieważ nie spełniają nowej, idiotycznej normy spalania. Nikt nie zastanawia się, jak zanieczyszczą środowisko te stare nieekologiczne i ile surowców i energii zostanie zużyte do produkcji tych nowych, ekologicznych. Nie mogę też już słuchać o tym strasznym CO2. CO2 to gaz potrzebny do fotosyntezy. Gdy rośliny mają go w dostatku rosną bujniej i tworzą więcej tlenu. O co więc chodzi? Dlaczego ekologów nie boli, że koncerny produkując produkty z góry zakładają ich cykl życia, chociaż produkt te mogłyby czasem służyć dozgonnie? Ekologów to nie boli, bo wzięli o tych koncernów kasę. Cała ta ekologiczna ściema ma na celu tylko i wyłącznie wyciągnięcie kasy od obywateli. To jest jedyny cel i dlatego uważam większość ekologów za niezbyt przenikliwych ludzi. Pozdrawiam!
OdpowiedzHmm, od czego zacząć. - żaden ekolog nie każe ci zmieniać samochodu. Żaden najdurniejszy unijny przepis nie każe ci zmieniać samochodu. Wchodzące w życie kolejne normy EURO narzucają producentom limity emisyjne, nie pozwalając na rejestrowanie nowych samochodów, które tych norm nie spełniają. Raz zarejestrowany samochód może dalej być używany tak długo, jak długo będzie przechodził przeglądy techniczne - przykład tego W123 pokazuje, że 40 lat i dłużej, jeżeli tylko masz ochotę pompować w niego kasę. - emisje CO2 i ich wzrost w ostatnich 150 latach, stanowiły by mniejszy problem, gdyby nasza planeta była gęsto porośnięta lasami, a oceany nie były tak zanieczyszczone. Niestety równolegle ze wzrostem emisji CO2, pracowicie wycięliśmy większość lasów (które maja wielokrotnie większą zdolność pochłaniania dwutlenku węgla niż pola uprawne, czy trawniki) i bardzo skutecznie zaśmieciliśmy i zanieczyściliśmy oceany, które pochłaniają duży odsetek CO2. Niestety przyroda nie funkcjonuje na zasadzie więcej CO2=więcej roślin. - zapewniam cię, że skracanie cyklu życia większości produktów i napędzanie gospodarki konsumpcją jest problemem z którym ekolodzy również walczą. To że słyszy się teraz niemal wyłącznie o zmianach klimatycznych zawdzięczamy głównie politykom, którzy wreszcie zwrócili na to uwagę, a którzy nie zamierzają dotknąć żadnego innego tematu związanego z ekologią, dopóki ktoś ich do tego nie zmusi (ten ktoś to ogólnie pojęta opinia publiczna).
Odpowiedzjestes w bledzie wplyw czlowieka na co2 jest znikom,wszystko zależy od słońca..gorzej bo jego wartosc spada...ps gates zanieglugo wprowadzi fo atmosfery miliony ton weglanu wspnia i co?
OdpowiedzNie jest prawda, ze zaden ekolog ani urzednik unijny nie zmusza cie do zmiany pojazdu na nowszy. Oczywiscie UE to nie Kimowa Korea i nie da sie jednym edyktem zmusic wszystkich do czegokolwiek, ale sa sposoby, aby im uprzykrzyc zycie i wycyckac z ostatniego grosza. Jesli jestes mieszkajacym dajmy na to w Eberswalde emerytem polamanym artretyzmem i musisz dojezdzac trzy razy w tygodniu na rehabilitacje w osrodku wewnatrz berlinskiej Umweltzone, to chocby skaly sraly, musisz miec odpowiednio mlody samochod z zielona plakietka. Jak nie, to masz dymac ze swoim artretyzmem komunikacja miejska, a reszte z buta. Dopiero jak juz nie bedziesz w stanie sie ruszac, to zalatwia ci transport medyczny. Jesli mimo wszystko bedzisz trzymal swoj stary samochod w garazu na niedzielne sentymentalne przejazdzki, to przynajmniej zaplacisz wyzsze stawki podatku i ubezpieczenia. To tylko jeden przyklad, ale w calej EU jest tego znacznie wiecej. U nas tez wraca temat akcyzy uzaleznionej od wieku pojazdu.
OdpowiedzDokładnie to chciałem napisać i opisać przypadek mojego znajomego z okolic Ingolstadt, który ma pecha mieć Jeepa Grand Cherokee 5.0. Pozdrawiam!
OdpowiedzMówimy ogólnie o stanie technicznym pojazdów, czy o eko ściemie (emisja co2 itp)?
OdpowiedzFajny artykul. Koncowe zdanie raczej powinno byc wymierzone w ustawodawcow. Producenci robia tylko to czego od nich wymaga prawo, A ze robia to po swojemu?... EU robi cala mase bubli prawnych, ...
Odpowiedz