Power naked GSX-S1000 i jego bliźniacza wersja wyposażona w owiewkę najprawdopodobniej będą legitymowały się mocą na poziomie 145 KM.

Niemiecki Mottorad podaje, że przez krótką chwilę na internetowej stronie producenta pojawiły się dane dotycząca mocy maksymalnej pojazdu, która do tej pory owiana była tajemnicą. Miałoby to być 145 KM przy 9,500 obr/min, czyli nieco mniej niż spekulowano. GSX-S oparty jest o jednostkę napędową z GSX-R 1000 z lat 2005-2008 - wstępnie zakładano, że jedna z niewielu nowości Suzuki w tym roku może sięgać nawet 160 KM (czyli tyle co czołowa europejska konkurencja, BMW S1000R czy KTM 1290 Super Duke). Ostatecznie, nie byłoby niczym zaskakującym jeśli moc maksymalna oscylowałaby w granicach 140 KM. I… bardzo dobrze!

Pogoń za mocami maksymalnymi w topowych, szosowych motocyklach bez owiewek ociera się o szaleństwo. Czy komukolwiek potrzebne jest 180 KM by przemieszczać się po mieście i terroryzować okoliczne wioski? Oczywiście nie - przełożenie tak dużej mocy na publiczne drogi jest strasznie trudne, stąd szereg elektronicznych wspomagaczy, od ABS-ów po wielostopniowe systemy kontroli trakcji. Przykład Kawasaki Z1000 pokazał, że można w segmencie wyprodukować konkurencyjny motocykl bez konieczności uzbrajania go w moc jeszcze niedawno zarezerwowaną dla motocykli wyczynowych. Jeżeli plotki o osiągach Suzuki potwierdzą się, GSX-S będzie ewidentnym strzałem w stronę Zeta 1000 (a wersja F w stronę Z1000SX). Z perspektywy konsumenta nie można wyobrazić sobie lepszej sytuacji.

Już nie możemy się doczekać, kiedy wskoczymy za stery GSX-S1000 i sprawdzimy, jak radzi sobie najnowsze dziecko Suzuki!