Motocykle elektryczne - czy frajda z jazdy jest zagrożona?
Kupujesz motocykl, bo chcesz mieć frajdę. Dopiero później dochodzi kwestia oszczędności czasu, paliwa, możliwości przeciskania się w korkach i parkowania w dowolnym miejscu. Decydując się na dwa kółka zależy ci tylko i wyłącznie na tym bardzo przyjemnym mrowieniu. No chyba że jesteś naprawdę nudnym księgowym. Za każdym razem kiedy mówi się o motocyklach elektrycznych, ludzie reagują podobnie jak w momencie, kiedy dziewczyna informuje cię, że bez prezerwatywy nie masz na co liczyć. Sama idea motocykli elektrycznych jest dobra. Paliwo kiedyś się skończy, ale zanim się tak stanie, to albo go zabronią albo nałożą takie ceny, że nie będziesz mógł zatankować do pełna o ile nie wymyśliłeś Google. I to wcale nie tego się wszyscy boimy. Boimy się, że wraz z odstawieniem silników spalinowych do lamusa koncerny motocyklowe zakopią radość z jazdy w zbiorowej mogile, a motocykle przestaną być fajne.
Fizyka, którą kochamy
Moment obrotowy to coś, co powoduje, że motocykl ma "odejście". I generalnie chcemy tego czegoś mieć jak najwięcej. Zawsze i wszędzie. Rzecz w tym, że moment obrotowy to główna zaleta pojazdów elektrycznych. W ich przypadku nie trzeba czekać na konkretne obroty, aby mieć maksimum momentu. Po prostu odkręcasz gaz i bez względu na okoliczności moment obrotowy tam jest. Cały i zawsze w gotowości do wprawienia motocykla w ruch. Posłużmy się prostym przykładem. Jeśli pojedziesz Yamahą R6 i zapragniesz przyspieszyć na szóstym biegu z 30 km/h, silnik da ci do zrozumienia, że tylko się zbierze, zawiąże buty, zrobi kilka przysiadów i zacznie przyspieszać. W motocyklach elektrycznych działa to zupełnie inaczej, a na efekt ruchu nadgarstka nie trzeba czekać, zwłaszcza w elektrykach typu High Performance. Mission R ma np. 155 Nm przy 0 obr/min. Taka wartość generalnie zrywa z nas spodnie w motocyklach, w których jest osiągana wysoko na skali obrotów, a tutaj odkręcamy i mamy. A to nie koniec możliwości bateryjek. Już dziś mówi się o bezproblemowym generowaniu momentu obrotowego rzędu 500 Nm w motocyklach elektrycznych. Jeśli to nie jest szaleństwo, to co nim jest?
Concerto d'Voltage
Dźwięk będący wynikiem spalania wewnętrznego jest jedną z tych rzeczy, które wzmacniają działanie danego zmysłu. Coś jak amplituner lub tabasco w drinku. Harley-Davidson na dźwięku silnika oparł cały swój marketing. Ducati poszło o krok dalej i nie chwali się tylko śpiewem Testastretta, ale także grzechotaniem suchego sprzęgła. A wiemy doskonale, że to grzechotane zostało wzniesione przez Ducatisti na piedestał kultu. Moto Guzzi szczyci się grzmotem wielkich, poprzecznych widlaków z popychaczami i ponoć nie są to pierwsze symptomy zatarcia. Triumph śpiewa mezzosopranem dramatycznym. Można by wyliczać bez końca jak istotną rolę w odbiorze motocykla ma dźwięk. Tutaj robi się problem jeśli chodzi o motocykle elektryczne, bo one po prosto nie brzmią. Oczywiście, nie są to sprzęty absolutnie bezszelestne, tzn. kiedy obok przejedzie elektryczny jednoślad, to go usłyszysz. Ale ten dźwięk będzie po prostu efektem mechaniki, ruchu danych elementów, przełożenia napędu, pracy opon. Czasami możesz też usłyszeć charakterystyczny świst, ale to wszystko. Żadnych wybuchów. Każdy kto kiedykolwiek jechał motocyklem, puścił sprzęgło, dodał gazu i zobaczył, że jego akcje powodują nie tylko ruch ale też jakiś efekt dźwiękowy, wie jak zacne to jest. Umówmy się też, że wrażenia z jazdy motocyklem potęgują się wielokrotnie, kiedy obrotomierz pokazuje 13 tys. obr/min, a ty masz przed sobą tunel. Pokręcone, motocyklowe dziwaki, np. ja, lubią w czasie jazdy rozkładać dźwięk motocykla na czynniki pierwsze. Wyłapywać pracę poszczególnych elementów napędu, sprawdzać przy jakich obrotach silnik brzmi najlepiej. To po prostu coś, czego brak totalnie zmienia całą istotę motocyklizmu.
Koncerny motoryzacyjne mają jednak to do siebie, że wbrew pozorom niewiele wiemy o tym, co dzieje się w ich halach projektowych i o czym rozmawiają na zebraniach. Elektryczne samochody są w znacznie bardziej zaawansowanym stadium, niż motocykle. Już dzisiaj można znaleźć w samochodach systemy audio, które pozwalają na to, aby Twoja Fiesta brzmiała jak Ferrari. W nowym BMW M5 mamy opcję "puszczenia" dźwięku wydechu przez głośniki. Audi pokazało prototypowy model R8 zasilany elektrycznie, który może zmieniać swój dźwięk. A to dopiero początek. I bądźmy pewni, że ta technologia jest już od dawna na biurku inżynierów, którzy zajmują się motocyklami elektrycznymi. Skoro można połączyć telefon komórkowy poprzez Bluetooth z kaskiem, to dlaczego nie dałoby się tego zrobić z odtwarzaczem dźwięku w motocyklu, który jest połączony z manetką? Dlaczego miałoby się nie udać zamontowanie silnego głośnika w miejscu, gdzie teraz znajduje się układ wydechowy? W chwili obecnej naturalną reakcją każdego motocyklisty na takie prognozy będzie odraza. Syntetyczny dźwięk motocykla, który nie jest efektem spalania i wybuchu benzyny jest jak kotlet sojowy zamiast wołowiny Kobe.
Czy frajda z jazdy wkrótce umrze?
Na chwilę obecną motocykli elektrycznych nie można brać do końca na poważnie. To raczej sposób na obnoszenie się z pewną ideą. Zupełnie jak wegetarianizm albo islam. Technologia i tak zrobiła bardzo duży krok do przodu, bo już dziś buduje się jednoślady, które potrafią na jednym ładowaniu przejechać 150-200 km. Jasne, inżynieria rozwinie się na tyle, że na przestrzeni kilkudziesięciu następnych lat bateryjki na dobre wejdą do krajobrazu. Być może nawet uda się ocalić planetę, a wszyscy eko-radykaliści o niepokojąco bladej cerze będą zadowoleni. Osobiście uważam, że frajda z jazdy motocyklem nigdy nie umrze. To po prostu jest zapisane od samego początku w DNA jednośladów. Sam zamysł się nie zmieni, bo to by było jak próba ponownego wynalezienia koła. Na szczęście na świecie jest zbyt dużo pasjonatów, którzy nie pozwolą na śmierć radości z jazdy motocyklem nawet jeśli w ich żyłach będzie płynął prąd zamiast benzyny. Nie tak dawno wszyscy obawiali się telefonów z dotykowym wyświetlaczem. Bo będą drogie, bo będą się psuły, bo to, bo tamto. Dziś okazało się, że w większości kieszeni jest telefon dotykowy, na którym można przeglądać internet, filmy, maile i zdjęcia, przy czym technologia w swoim postępie sprawiła, że wyświetlacze są coraz lepsze i coraz przyjemniej się na nie patrzy. Z motocyklami będzie dokładnie tak samo. Teraz obawiamy się, że postęp technologiczny i maniakalna pogoń za byciem w zgodzie z ekologią sprawią, że frajda z jazdy zostanie stłumiona do zera. Nie, możemy być tego pewni, że tak się nie stanie. Fun z jazdy motocyklem jest po prostu czymś zbyt silnym, aby dało się to ot tak zabić.
Komentarze 13
Pokaż wszystkie komentarze"Fun z jazdy motocyklem jest po prostu czymś zbyt silnym, aby dało się to ot tak zabić." Ciekawe czy nie tych samych słów użyli kawalerzyści na widok pierwszych samochodów hehe
Odpowiedzmotocykl elektryczny vs spalinowy wszytko kwestia gustu ii przyzywczajen otwartosc na nowowsci silnik elektryczny to nic nowego kwestia zeby odkryc system ładowania w 5 minut i zeby miał akumulator...
Odpowiedzdobra niech bedzie który motocyklista? :) motocyklista narciarz ,a co do dzwięku owszem mozna władowac system wkask z 150 wzornikami dzwków silnika maszyn sprzed 100 lat i nowoczesnych ale motocykliscie niektorzy tez lubia gdy ich sie słyszy z 10 km ;)
Odpowiedzprzykład wykresu momentu i mocy elektryka o wybranej charakterystyce np 400 nm od 0 do 3000 obr/min potem moment spada przy 5500 obrotow na minute mamy 300 nm przy 6500 200 nm = 1000 obr/min 57 koni 2000 obr/min 114 koni 3000 obro/ minute 170 koni 4000 obr/min 200 koni 5000 brotów na minute 227 koni szczyt mocy bedzie przy 5500 obr/min =235 koni w tym momencie silnik bedzie miał najwiekszy ciąg od tego moemntu moc spada zeby przy 7500 obr/min mieć nieco ponad 100 kucy wykres mocy imponujacy kto twierdzi ze slnk elektryczny niewymaga przekładni jest w błedzie wsyztkoz alezy oczysciwce od przeznaczenia danej maszyny ii docelowych osiagów jednak zeby optymalnie wykorzystac szczyt mocy tej przykładowaej charakterystyk silnika elektrycznego ewidtenie potrzebujemy minimum 2 a najlepiej 3 biehgów jesli mowa o motocyklu z standardowo 5 jesli mowa o ciiezkim aucie
OdpowiedzTen całkiem fajny http://www.youtube.com/watch?v=UyYAJgEblrA&feature=player_detailpage
OdpowiedzPewnie wszyscy się oburzą ale ja nie mam sentymentów co do marki czy rodzaju napędu- dla mnie TO MA JECHAĆ, im większy moment obrotowy i szybkość tym lepiej.Jeśli elektryczny motong będzie miał ...
OdpowiedzO ile popularyzacja samochodów elektrycznych ma jakikolwiek sens i podstawy ekonomiczne to motocykle elektryczne raczej nie mają sensu. W odróżnieniu od samochodów są to duże zabawki w których nie ...
OdpowiedzRównie dobrze można zapytać po co komuś złote zegarki skoro wystarczą blaszane i po co garnitur skoro są jensy. Ilekroć mowa o zasadności wprowadzenia na rynek jakiegoś nowego produktu najważniejsze z pytań to ile ludzi będzie chciało go kupić. W tym przypadku oferta nie jest skierowana do bogatych snobów lecz do zwykłych średniozamożnych ludzi, którzy chcą połączyć w jednym pojeździe po pierwsze pasję, po drugie szybkie przemieszczanie się po zatłoczonych drogach i po trzecie ekonomię. Reasumując sensowność inwestycji producenta moto-bateryjek określają ludzie, którzy kupią taki sprzęt a nie ci co uważają że to bez sensu. Poza tym moje moto służy mi przede wszystkim jako środek transportu mojej du..y, nie jest tylko generatorem mocnych wrażeń.
OdpowiedzNo i oczywiście masa akumulatorów.
OdpowiedzOsobiście nie lubię w moto charakterystyki "maszyny do szycia", stopniowanie mocy to jest to. Tak żeby odczuć tego kopa a nie go po prostu mieć.
OdpowiedzBez problemu można stopniować moc wybierając charakterystykę np. na wyświetlaczu dotykowym ;)
Odpowiedz