Jak wygląda przyszłość motocykli?
Bardzo dawno temu, bodajże w roku 1996 oglądałem film „Człowiek Demolka” ze Sylvestrem Stallone'm. Była tam taka scena, gdzie trójka policjantów jedzie futurystycznym samochodem, a w radiu zamiast muzyki lecą idiotyczne jingle. Stallone zapytał się o co chodzi, na co policjanci odpowiedzieli mu, że teraz już nie ma w radiu muzyki, ale właśnie takie krótkie reklamy. Wtedy mój młodzieńczy umysł nie był w stanie pojąć jak coś takiego jest możliwe, żeby w radiu nie leciała muzyka, ale bzdurne podśpiewujki. To był oczywiście film sci-fi, a ja byłem młodym, uroczym dzieciakiem, który nie przejmował się przyszłością. Tylko że teraz jest dwadzieścia lat później i kiedy włączysz dziś radio, nie ma tam żadnej muzyki tylko ciągle ktoś chce włączać niskie ceny. To napawa mnie lekkim przerażeniem. Bo jak będzie wyglądała przyszłość? Jak będą wyglądały motocykle? Dobry Boże, czy przestaną być ekscytujące?!
Thunderstruck
My, maniacy dwukołowej motoryzacji o grupie krwi PB95 wszystkie pojazdy napędzane prądem automatycznie uznajemy za świętokradztwo. Ale tak samo kiedyś traktowaliśmy telefony komórkowe z dotykowymi wyświetlaczami. I dobrze radzę, aby pogodzić się z myślą, że motocykle elektryczne w końcu wejdą do mainstreamu i przejmą rynek. Ale spokojnie, nie będzie tak źle. Zastanówmy się, co tak strasznie nas denerwuje w motocykla zasilanych elektrycznością? Ich wygląd? Nie, design to rzecz umowna. Motocykle elektryczne prędzej czy później staną się piękne, zresztą już są. Przecież Lightning LS218 wygląda pornograficznie. Zasięg? Przy obecnym tempie rozwoju za 20 lat motocykle elektryczne jednoślady będą miały taki sam zasięg jak dzisiejsze benzynowe i obstawiam, że prędzej czy później znajdzie się ktoś, kto ogarnie też problem szybkiego ładowania. Wiem o co chodzi. Chodzi o dźwięk. A w zasadzie jego brak. Napęd elektryczny go nie generuje, a my motocykliści lubimy, jak w okolicach naszego krocza coś głośno eksploduje. I przepraszam, ale żadna ilość momentu obrotowego nie zrekompensuje mi odgłosów bitwy, która rozgrywa się w komorach spalania i salw dwutlenku węgla z układu wydechowego. Ale co jeśli istnieje kompromis?
Hybrydy, czyli whisky z sokiem „Pysio”
Dawniej, mówiąc, że masz hybrydę, mogłeś równie dobrze powiedzieć, że masz brzydką chorobę i musiałeś iść do urologa. Wszystko przez Toyotę Prius, czyli Kim Kardashian motoryzacyjnego świata. Brzydka, bezsensowna, żenująca i nie wiedzieć dlaczego, obrzydliwie sławna. Z radością donoszę, że czasy się zmieniły. Podobnie jak przekonanie, że hybrydami jeżdżą tylko mężczyźni, który lubią innych mężczyzn. Samochody takie jak Ferrari La Ferrari, Porsche 918 czy McLaren P1 w bardzo wyraźny i donośny sposób dowodzą, że hybrydy nie tylko nie muszą być żenujące, ale mogę dodatkowy napęd elektroniczny wykorzystywać tak, aby wspierał, wręcz komplementował napęd spalinowy. Póki co, ta technologia jest droga i aby dziś, w 2015 roku czerpać korzyści z genialnego rozwiązania dobrze byłoby być prezesem TVN, ale czas leczy finansowe rany. Ja z kolei widzę zastosowanie hybrydowego napędu już dziś. I to nie w jakimś ultra-przecinaku na tor, ale w moim niedorzecznym supermoto. Wszyscy wiemy, że ludzie nienawidzą motocyklistów. Po prostu, nienawidzą. I ja szczerze mówiąc, ich rozumiem. Mogę sobie wyobrazić, że jeśli byłbym pobłogosławiony potomstwem to odszedł bym od zmysłów po 5 godzinnej próbie usypania mojego dzieciaka tylko po to, aby jakiś bałwan o 1 w nocy testował w swojej CBR F2 wydech zrobiony z rynny. Tutaj leży fundament problemu. Jesteśmy za głośni. Moi sąsiedzi mnie szczerze nienawidzą, i moim zdaniem zawiązał się już kolektyw przeciwko mnie, bo kiedy odpalam swoją Hondę, w Garmisch-Partenkirchen tworzą się lawiny. A gdyby tak użyć w motocyklu silnika elektrycznego do wyjechania ze strefy zamieszkania i odpalić silnik spalinowy gdzieś w terenie niezabudowanym, daleko od śpiących dzieciaków? Jest jeszcze jedna sprawa, która wymaga komentarza, i założę się, że w momencie kiedy czytacie te słowa, na jakiejś tablicy projektowej wisi szkic motocykla z takim rozwiązaniem. Dlaczego nie użyć dodatkowego napędu elektrycznego do napędzania przedniego koła? Ludzie już testowali takie rozwiązanie, ale bardziej można było to nazwać ekspedycją poznawczą, niż pójściem na wojnę. Któryś koncern pewnie już o tym myśli i tylko wyobraźcie sobie motocykl o skandalicznie wysokiej mocy, z napędem na oba koła, systemem launch control, anty-wheelie i powiedźcie mi prosto w oczy, że nie chcielibyście czymś takim pojeździć?
Mniej znaczy więcej. Mocy.
Latający Cyrk Monty Pythona, określany oficjalnie jako „Parlament Europejski” w końcu całkowicie odłączy się od rzeczywistości i wymyśli normę emisji spalin do słowa „Euro” dodając losowy numer od 1 do 100. A koncerny będą musiały się podporządkować tym obłąkańcom. Rzecz w tym, że póki co, koncerny radzą sobie całkiem nieźle. Spójrzmy na świat samochodów. Legendarne, dziesięciocylindrowe BMW M5 zostało zmodyfikowane i dostało mniejszy silnik V8 z dwoma sprężarkami. I co się okazało? Wóz był znacznie szybszy, znacznie mocniejszy, znacznie oszczędniejszy, a media motoryzacyjne okrzyknęły go najlepszym sportowym sedanem na rynku. Mercedes robi to samo. Zamienia działa galaktycznej zagłady o pojemności 6,2 litra na doładowane 5,5 litrowe jednostki. Które mają dokładnie takie same zalety. Ten temat w motocyklowym świecie raczkuje, ale już się dzieje. Kawasaki H2 może nie jest najlepszym przykładem na wdrażanie ideologii downsizeingu (przynajmniej 326 konny motocykl z kompresorem nie jest...), ale Kawa musiała oznajmić swoje plany z tąpnięciem. Tylko, że podobne plany mają inne koncerny. Honda wspomina o doładowanej kompresorem serii NC750, co jest super-sensowne. Suzuki wspomina o doładowanej turbiną Katanie (wcześniej Recursion). Zatrzymajmy się na chwilę, odłóżmy transparenty z napisami „Precz z przyszłością! Wszyscy chcemy jeździć V-Maxami i Banditami 1200!” i zastanówmy się. Jazda 200 konnym superbike'm w cywilnych warunkach (czytaj nie na torze) przypomina seks przez bardzo słaby internet. Jasne, powinna być na rynku gałąź wyścigu zbrojeń, gdzie szaleni inżynierowe będą dawać upust swojej wyobraźni. Problem w tym, że większość ludzkości, na szczęście, bo świat byłby bardzo głośnym i wrednym miejscem, nie jest dziennikarzami motoryzacyjnymi i ma gdzieś jak sztywną ramę ma motocykl i jak się zachowuje, kiedy opada na dwa koła z wheelie i w jakich segmentach skali obrotowej osiąga maksimum mocy.
Przyszłość jest spoko
Nie widzę ani jednego powodu, aby biegać w kółko i młócić rękoma w powietrzu, bo motocykle umierają. Motocykle elektryczne wejdą na rynek czy tego chcecie czy nie. Ale spokojnie, bo na rynek równolegle wejdą spalinowe, nowoczesne motocykle z rozwiązaniami, które w przemyśle samochodowym wchodzą już do porządku dziennego. Mądrzy ludzie w koncernach wiedzą, że motocykliści od maszyn oczekują przede wszystkim ekscytacji i jeśli ją im odbiorą w ten czy inny sposób, przestaną je kupować bez względu na to jak dobrze będą wpływały na środowisko. Za kilka lat w salonie każdego szanującego się koncernu będziesz mógł kupić motocykl elektryczny. Ale będziesz też pewnie mógł kupić lekki, szybki i mocny sprzęt z turbo jeśli los fok i lasów deszczowych nie obchodzi cię aż tak bardzo.
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeoby ta cala gafrenownia poszla strasznie
OdpowiedzNazwijcie mnie nudziarzem, ale nie podoba mi się zakreślony tutaj kierunek rozwoju motocyklizmu (jest niestety prawdziwy). Oprócz elektrohybrydy i turbościgacza chciałbym mieć bowiem w salonie ...
OdpowiedzZ uwagi na mój wiek nie lubię nadmiaru hałasu, ale nadmiar mocy wcale mi nie przeszkadza i jeśli elektryczne moto nie będą nadmiernie udziwnione wszelkimi systemami kontroli to chętnie zanabędę ...
OdpowiedzA ja chce elektrycznego scigacza. Juz teraz. Do dojazdow do pracy - absolutna bajka. Jestem motocyklista od 8 lat, jezdze Hayabusa i to czego nienawidze w motocyklach to dzwiek, a raczej okropny, ...
OdpowiedzPrzy 250 km/h i więcej szum wiatru opływającego kask i tak jest głośniejszy niż nie jeden sportowy wydech i tyczy się to także a nawet bardziej ( ze względu na brak silnika spalinowego a monotonne i nudne buczenie silnika elektrycznego ) motocykli elektrycznych...
OdpowiedzPozostaje jeszcze kwestia ceny. Obecnie jest to jeszcze za drogie, nie mówiąc o zasięgu. Jeżeli (za kilka lat) motocykle elektryczny będzie miał przyzwoite osiągi, dobry zasięg i przed wszystkim ...
OdpowiedzAż sprawdziłem któż to za dama ta Kim Kardashian. Teraz muszę przyznać, że pragnę "brzydkiej, bezsensownej, żenującej i nie wiedzieć dlaczego, obrzydliwie sławnej" hybrydy, a nocami będę moczył się...
Odpowiedz