Martucha_biker opowiada o pracy instruktora prawa jazdy. O blaskach i cieniach
W mediach społecznościowych martucha_biker publikuje wiele zdjęć ze sportowymi motocyklami, ale w życiu prywatnym robi jeszcze ciekawsze rzeczy, ponieważ jest instruktorem jazdy kategorii A. Innymi słowy, możesz się od niej nauczyć jazdy na motocyklu.
Zapytaliśmy Martę o pracę, motocykle, motywację i… kursantów.
Wybacz, ale nie wyglądasz na instruktora jazdy motocyklem. Moim nauczycielem był starszy pan z brodą. Jak to się stało, że zainteresowałaś się tym dość nietypowym dla dziewczyn zawodem?
Od zawsze bardzo interesowały mnie rozmowy na temat szkoleń, nauki ludzi, prowadzenia kursantów. Nastawiałam ucha, gdy tylko pojawiały się tematy o metodyce, o tym, jak szkolić i oceniać zachowania ludzi w trakcie całego procesu nauki jazdy. Ciekawiły mnie dyskusje na temat indywidualnego podejścia do każdej osoby, metody, zachęty, oraz samego procesu zdobywania nowych umiejętności.
To może przy okazji dowiem się, co stanowi zachętę dla osób aspirujących do motocyklowego prawa jazdy?
Zachętą jest zrozumienie, że to, co robisz, jest na całe życie i ważne, aby robić to dobrze.
Sama też kierujesz się tą zasadą? Uczysz tylko przyszłych motocyklistów, czy również samochodziarzy?
Na pierwsze pytanie odpowiem twierdząco. Co do drugiego, powinnam najpierw wyjaśnić, że na początku studiów, kiedy miałam 21 lat, zdobyłam uprawnienia instruktora nauki jazdy na kategorię B. Po kilku latach zdobyłam rozszerzenie instruktora nauki jazdy na kategorię A. Mój szef - który jest moim tatą - postawił warunek, że jeśli uzyskam uprawnienia instruktora kategorii A, to jako szkoła nauki jazdy wznowimy kategorię motocyklową. Tymczasowo jej nie mieliśmy, ponieważ po zmianach dostosowujących rodzime przepisy do norm UE nastąpiło rozdzielenie kategorii A na A1, A2 i A [Co miało miejsce w 2013 roku - red.]. Tata był bardzo zadowolony, ponieważ zdałam wszystko za pierwszym razem, od razu kupiliśmy motocykle i wznowiliśmy kategorię.
Na jakich motocyklach szkolisz kursantów?
Służbowe motocykle, którymi poruszam się w pracy, to Yamaha YBR 125, Yamaha XJ6 N 600 oraz Suzuki SFV 650 Gladius.
A prywatnie?
Obecnie jeżdżę na Suzuki GSX-R 600 K7. Kocham ten motocykl i na razie nie zamierzam go zmieniać. Podoba mi się z wyglądu i jest też wygodny w prowadzeniu. Jeśli chodzi o moc, to dla mnie jest wystarczająca. K7 to jedno z marzeń, które spełniłam.
Wróćmy jeszcze do uprawnień instruktora. Czy łatwo zdobyć taką licencję?
Uzyskanie uprawnień nie było łatwe. Niektórzy twierdzili, że będzie to dla mnie nie do przejścia. Kurs na instruktora nauki jazdy kategorii A wygląda podobnie jak na kategorię B. Trzeba odbyć szkolenie teoretyczne, praktyczne oraz ODTJ. Ja trafiłam do Ośrodka Doskonalenia Techniki Jazdy Automobilklubu Polski Centrum Szkoleń Motorowych w Warszawie.
Czy część praktyczna przypomina zwykły egzamin na prawo jazdy?
Tak i nie. Po skończeniu kursu i szkoleń musiałam zdać egzamin wewnętrzny, na który składa się część teoretyczna - pisemna i ustna - oraz część praktyczna, obejmująca plac manewrowy i test w ruchu drogowym. Na placu manewrowym byłam oceniana przez egzaminatora, następnie w ruchu drogowym tłumaczyłam i wydawałam polecenia jako instruktor i również byłam oceniana za sposób prowadzenia tego etapu, przygotowanie merytoryczne i kilka innych rzeczy. Po egzaminie wewnętrznym musiałam zdać egzamin państwowy w takiej samej kolejności.
Nie brzmi to zbyt łatwo, ale teraz pracujesz w tym dość męskim zawodzie. Czy Twój dzień pracy to standardowe osiem godzin?
Jeżeli chodzi o godziny mojej pracy to maksymalnie szkolę osiem godzin. Tyle wypada w przypadku zajęć praktycznych. Czasami prowadzę też wykłady. Jeśli uczę teorii, zajęcia mogą trwać dłużej niż osiem godzin dziennie, więc mój dzień pracy bywa dłuższy.
Nie za bardzo wyobrażam sobie uczenie kogoś jazdy na motocyklu przez osiem godzin. To chyba niełatwe?
Lubię swoją pracę, ale czasami rzeczywiście jest męcząca. Praca daje mi dużo satysfakcji, ale jest bardzo odpowiedzialna. Każdy człowiek jest inny i do każdego trzeba mieć indywidualne podejście. Nie ma znaczenia czy to chłopak, czy dziewczyna. Bardziej zależy od predyspozycji i koordynacji kursanta, a także jego cierpliwości. Trzeba pamiętać, że nic na siłę. Wszystko trzeba skoordynować, wyczuć i mieć cierpliwość, żeby zaczęło wychodzić. Ważna jest wiedza teoretyczna, dlatego też od tego zaczyna się kurs. Po odbytej teorii lub po zdanym egzaminie państwowym - teoretycznym, rozpoczyna się szkolenie praktyczne.
Początki jazdy są niełatwe, sam to doskonale pamiętam. Skąd wiesz, że możesz zabrać przyszłego motocyklistę lub motocyklistę poza plac manewrowy?
Dopóki kursant nie czuje się do końca pewnie i jego postawa jest mocno zachowawcza, należy czekać. Ocena zawsze należy do instruktora. Kursant jeździ odpowiednim motocyklem do swoich umiejętności, a instruktor podejmuje decyzję, kiedy zrobić kolejny krok. Pracując w tym zawodzie i sama jestem w stanie ustalić, co jest ważne, na co zwrócić uwagę jeżeli chodzi o szkolenie danej osoby. Jak już wspomniałam, do każdego kursanta muszę mieć indywidualne podejście.
A macie coś takiego jak wspólne zloty instruktorów, albo spotkania, podczas których dzielicie się wiedzą?
Może nie zloty, ale wspólne spotkania z instruktorami i rozmowy na temat szkolenia rzeczywiście się zdarzają i pozwalają zweryfikować błędy, określić i sprecyzować pewne problemy. Zresztą każdy kursant ma inne kłopoty.
Na przykład jakie?
To mogą być sprawy techniczne, wyczucie pojazdu, technika kierowania pojazdem, przepisy ruchu drogowego - żeby wymienić tylko kilka głównych. Niektórym osobom coś wychodzi łatwiej i szybciej, a ten sam rozdział nauki u innych może być bardzo trudny do zaliczenia.
Co wtedy robisz?
Te osoby najczęściej muszą poświęcić więcej czasu na to, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Daje im ten czas i staram się wspierać. Bardzo ważne jest pozytywne nastawienie. Staram się o tym przypominać kursantom. Tak w ogóle, to w szkole jazdy, w której pracuję, staramy się mieć różne pojazdy, ponieważ uczymy się na daną kategorię, a nie na model pojazdu. Dzięki temu kursant może zauważyć różnicę pomiędzy pojazdami. Może być tak, że z niektórymi jednośladami jest łatwiej, z innymi trudniej. Mogę to wykorzystać.
Przy tym wszystkim duży nacisk kładę na odpowiedzialność, którą powinno się mieć na drodze. Dotyczy to każdego uczestnika ruchu drogowego. Dlatego też praca instruktora nauki jazdy wciąż mnie kręci. Po prostu mam możliwość przekazać to wszystko kursantowi i patrzeć jak pokonuje kolejne progi. Chyba mogę powiedzieć, że to jest właśnie ta mityczna przyjemność pracy. Mam ją.
Tylko pozazdrościć, ale chyba nie zawsze jest tak różowo?
Jasne, zdarzają się różne sytuacje. Każdy o tym wie, ale ważne, by nie zapominać i myśleć także za innych, co w mojej pracy jest szczególnie istotne. W kodeksie drogowym jest dużo artykułów i paragrafów, więc musimy wiedzieć jak i kiedy je zastosować. W pracy instruktora nauki jazdy nie ma monotonii ani nudy i według mnie zawsze dzieje się coś ciekawego. Jednocześnie nierzadko jest tak, że kiedy inni odpoczywają, ja muszę pracować. Ale lubię swoją pracę i nie zamieniłabym jej na żadną inną. Łączę przyjemne z pożytecznym a przede wszystkim robię to co kocham.
To może podsumujmy. Jeździsz z kursantami przez osiem godzin, a potem dla relaksu wsiadasz na swoją Suzuki GSX-R. Z kursantami, czy już bez nich?
Kiedy o tym mówisz w ten sposób, brzmi może dziwnie, ale tak rzeczywiście jest! Często po tym, gdy osoby, których szkoleniem się zajmuję, uzyskają uprawnienia, umawiamy się na wspólne wycieczki motocyklowe lub zloty. Jak każdy, kto dużo jeździ, mam za sobą mnóstwo przygód na motocyklu - zarówno dobrych, jak i złych.
Ale tych dobrych więcej?
Wiadomo, że lepiej pamiętać te dobre. Jeżeli chodzi o złe, to zazwyczaj zdarzały się przez innych kierujących. Po prostu jadąc na jednośladzie, jest się mniej widocznym i trzeba całkowicie ograniczyć zaufanie do innych zmotoryzowanych. Wtedy będzie bezpiecznie. Na szczęście zawsze staram się mniej więcej przewidywać pewne sytuacje i jak do tej pory udało mi się uniknąć poważniejszych nieprzyjemności.
Jeżeli chodzi o dobre przeżycia, to bardzo lubię tak zwane obstawy weselne i oczywiście zloty motocyklowe. Mamy grupę znajomych i zawsze razem jeździmy na wesela, na które wcześniej jesteśmy zapraszani. Za każdym razem jest wesoło i bardzo pozytywnie. Motocykliści to zazwyczaj szalone osoby. Uwielbiam też czasami sama się gdzieś przejechać. Kiedy zakładam kask motocyklowy, to od razu świat staje się piękniejszy.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Aż żałuję, że mam już motocyklowe prawo jazdy.
Zawsze możesz się doszkolić. Jestem pewna, że znajdzie się coś do poprawienia [śmiech].
Podejrzewam, że masz rację.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeWczoraj zdałem A za pierwszym podejściem ale uważam ,ze system szkolenia i egzaminowania podobnie jak w lezypadku B to jakis relikt z czasów PRL. pytania teoretyczne juz wogóle przemilczę bo 30% ...
OdpowiedzDodam jeszcze , ze osoba , która pierwszy raz wsiada na motocykl na kursie nie ma szans nauczyć się jazdy przez te wymagane 14 godz na placu i 6 godzin na mieście A rozklekotane motocykle na egzaminie to następny koszmar dla osoby bez doświadczenia , od której wymaga się żeby wsiadła na często nierozgrzany motocykl i ruszyła z kopyta na placu Wiem , ze często właściciele szkół jazdy krytykują możliwość jazdy na 125 z kategorią B, bo pewnie stracili sporo kursantów , choć twierdzą ze chodzi o bezpieczeństwo , ale ja uważam na swoim przykładzie , ze gdyby nie samouctwo na takiej 125 to w życiu bym się na kursie nie nauczyła ani manewrów ani jazdy po mieście
Odpowiedz