Niewydolność Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD), które zarządza siecią fotoradarów w Polsce powoduje, że wiele urządzeń rejestruje wykroczenia znacznie powyżej dozwolonego limitu prędkości. To nie podoba się warszawskim aktywistom, którzy złożyli w tej sprawie doniesienie do prokuratury.

Jak pisaliśmy we wrześniu, Główny Inspektorat Transportu Drogowego został dosłownie zmiażdżony raportem NIK, który wskazał na liczne niedociągnięcia i zaniedbania w obsłudze systemu CANARD. Główne zarzuty dotyczyły Odcinkowego Pomiaru Prędkości. Kontrolerzy stwierdzili, że połowa zarejestrowanych wykroczeń nie jest procedowana, a inspektorzy, aby nie utonąć w dokumentacji, ustawiają urządzenia z tolerancją nawet 30 km/h ponad limit.

Ta ostatnia praktyka nie spodobała się aktywistom ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Jak twierdzą, GITD świadomie odpuszczając karanie kierowców, przekraczających prędkość, działa na szkodę bezpieczeństwa i budżetu Państwa. Obliczono, że działania GITD mogły przynieść nawet 2,8 mld zł straty. Stowarzyszenie złożyło do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnieniu przestępstwa. 

Finał tej sprawy jest dość łatwy do przewidzenia - GITD zostanie najprawdopodobniej zmuszone do ustawiania limitów już od 5 km/h ponad ograniczenie. Jeśli inspekcja zostanie także odpowiednio dofinansowana, możemy spodziewać się gwałtownego wzrostu mandatów z fotoradarów i OPP.