Kto pojedzie szybciej? Człowiek, czy robot?
Jakiś czas temu informowaliśmy was o stworzonym przez Yamahę robocie, który zdolny jest do autonomicznego sterowania motocyklem. Temat pojawił się szybko i w natłoku wydarzeń przysypany został lawiną kolejnych nowości. Tymczasem warto pochylić się na Motobotem na chwilę dłużej, bo jego znaczenie dla branży motocyklowej i wnioski jakie możemy wyciągnąć z jego pojawienia się są w mojej ocenie szalenie ciekawe.
Jak twierdzi sama Yamaha, ostatecznym zadaniem Motobota jest bycie szybszym od Valentino Rossiego. Póki co droga do takiego wyczynu wydaje się niezmiernie odległa, ale warto zaznaczyć, że Motobot porusza się Yamahą R1 bez najmniejszej ingerencji w sam motocykl (a jest spora różnica pomiędzy autonomicznym pojazdem, a humanoidalnym robotem sterującym motocyklem). Temat projektu to "Beyond Human Capabilities" (Poza ludzkimi możliwościami – przyp. red.), a głównym celem Yamahy jest praca nad technologiami przyszłości.
Bycie szybszym od Valentino Rossiego. Poza ludzkimi możliwościami. Czy wy też zwróciliście uwagę na te założenia? Czy robot, nawet ten najbardziej zaawansowany może być szybszy od wirtuoza jazdy motocyklem jakim jest zawodnik klasy Rossiego? Czy stwierdzenie Yamahy oznacza, że uznaje ona dziewięciokrotnego Mistrza Świata za ograniczonego do tego stopnia, że relatywnie łatwo może go pokonać odpowiednio zbudowana i zaprogramowana maszyna? Zastanówmy się przez chwilę.
Składowa przewidywalna
Powiedzmy sobie to jasno. W układzie człowiek-motocykl to ta druga składowa jest w pełni przewidywalna. Motocykle, szczególnie przy obecnym poziomie ich dopracowania i przy obecnym nasyceniu ich elektroniką są tą częścią układanki na której można polegać. Maszyna nie męczy się, nie traci koncentracji, nie przejawia strachu ani reakcji obronnych. Od strony technicznej motocykl jest w stanie jechać okrążenie w okrążenie na granicy przyczepności wyciskając ostatnie soki z silnika, zawieszenia i opon. Człowiek nie jest w stanie uzyskać takiej powtarzalności. W przypadku najbardziej zaawansowanych konstrukcji komputer pojazdu (czytaj: elektroniczny mózg) jest doskonale poinformowany o tym jaki jest w danym momencie stan opon, ile w baku jest paliwa, jakie są warunki atmosferyczne, na ile wyboista jest nawierzchnia, jak będzie wyglądał profil zbliżającego się wirażu i listę tych informacji można ciągnąć praktycznie w nieskończoność. Na wszystkie zmiany elektroniczny mózg jest także w stanie adekwatnie reagować, tak aby optymalnie wykorzystać np. obniżającą się z kolejnymi okrążeniami przyczepność opon. Żaden człowiek nie potrafi tak precyzyjnie przetwarzać danych i uzyskać porównywalnej powtarzalności działania. Swoją drogą, to właśnie dlatego roboty wypierają ludzi z np. fabryk, gdzie dokładność i powtarzalność jest bardzo wysoko ceniona.
Składowa nieprzewidywalna
W miażdżącej większości przypadków motocykle rozbijają się z powodu błędów człowieka. Niezależnie od tego czy mówimy o codziennym dojeżdżaniu do pracy, czy o wspomnianych we wstępie wyścigach na najwyższym światowym poziomie. Upadki powodowane awarią lub niewydolnością sprzętu to sytuacje niezmiernie rzadkie. Czy to z winy motocyklisty, czy z powodu innego człowieka (np. zajeżdżającego jednośladowi drogę) w większości wypadków to człowiek jest problemem.
Każdy dzień naszego życia jest inny i w każdym dniu osiągamy nieco inne możliwości fizyczne i umysłowe. Protestowanie tutaj nie ma sensu. Ta niestabilność wynika bowiem z naszej biologii. W przypadku jazdy motocyklem na nasze czasy okrążeń (zostańmy już przy zestawieniu Motobota z zawodnikiem) będzie miał wpływ szereg czynników i większość z was doskonale wie jakie one będą. Kondycja fizyczna to przykład pierwszy z brzegu. Jeśli zestawimy ze sobą dwóch zawodników na takim samym sprzęcie i o takich samych umiejętnościach technicznych, to po 25 minutowym wyścigu pierwszy na mecie będzie ten, który ma lepszą kondycję. Na 100%. Popełni on bowiem mniej błędów, będzie w stanie lepiej skoncentrować się na kierowaniu i panowaniu nad stresem, czasy jego okrążeń nie będą spadały w czasie wyścigu. Proste jak budowa cepa. To samo dotyczy umiejętności jeździeckich. Zawodnicy MotoGP nieprzypadkowo upalają kiedy tylko mogą maszyny offroadowe, czy jakże popularny ostatnio flat track. Po prostu lepiej wytrenowany zawodnik zawsze pojedzie szybciej w zestawieniu z rywalem na podobnym sprzęcie i dysponującym podobną kondycją. Poza tym o ile motocykle i roboty można uczynić wręcz identycznymi, o tyle każdy z ludzi jest inny. Każdy z nas ma inny (wytrenowany lub wrodzony) próg strachu, inną zdolność do analizy danych, inne predyspozycje do koncentracji na realizacji zdania w warunkach stresu powodowanego jazdą motocyklem (wysokie prędkości, duże kąty pochylenia) oraz inne predyspozycje do walki (tak - walki, rywalizacji) z przeciwnikami, którzy nie przebierają w środkach, aby wygrać. Valentino Rossi jest znakomitym przykładem jak można bezlitośnie niszczyć rywali na torze i poza nim. Możecie wierzyć, lub nie, ale reakcja Motobota na gierki Rossiego byłaby zupełnie inna, niż w przypadku Biaggiego czy Gibernau. Po prostu wcale by jej nie było.
From the heart
Do tego dochodzi nasze postrzeganie samych siebie. Jesteśmy ludźmi i natura zaprojektowała nas tak, abyśmy wierzyli we własne możliwości. Bez tego niezdolni bylibyśmy do podejmowania się nowych wyzwań (Kolumb bez pewności siebie nigdy nie dopłynąłby do Ameryki), ale także codziennych zadań potrzebnych do utrzymania się przy życiu. Czasem jednak z uwagi na wiele czynników (np. intensywny trening, sukcesy, słabość rywali, „doradców”, itd.) nasze poczucie pewności siebie zaczyna przewyższać nasze realne możliwości i bezwiednie zapuszczamy się na obszary ludzkiej ignorancji pomieszanej z arogancją. To rodzi problemy, z którymi trudno samemu sobie poradzić.
Niedawno rozmawiałem z jednym z zaprzyjaźnionych trenerów zajmujących się pracą z zawodnikami hiszpańskiej klasy Moto3. Opowiadał o młodym i szalenie zdolnym chłopaku, który w pewnym momencie doszedł do punktu, w którym nie był w stanie poprawiać czasów bez karkołomnych gleb. Poproszony o opisanie swojej techniki jazdy młodzieniec odpowiedział pewny siebie: „It’s coming from the heart” (To płynie z serca – przyp. red). Hmmm… Problem, na który uskarżał się zawodnik był taki, że jego motocykl nie chciał skręcać. Po obejrzeniu motocykla okazało się, że jego geometria była tak agresywna, jak w przypadku hulajnogi mojej córki. Lagi ostro wpuszczone w półki prawie stały w pionie, tył podniesiony na maksa. Czy tak agresywnie ustawiony motocykl mógł nie chcieć skręcać? Oczywiście że chciał. On wręcz miał problemy z jazdą po prostych. Z powodu agresywnej geometrii wóz był tak niestabilny, że aby chłopakowi nie wyrywało kierownicy z rąk, amortyzator skrętu musiał być skręcony na maksimum tłumienia. Wiecie co się okazało? Że młody Hiszpan tak się starał, że totalnie się spinał i usztywniał. Próbując wprowadzić motocykl w zakręt, jedną ręką inicjował złożenie maszyny, a drugą ten ruch kontrował. Dwa dni ćwiczeń na rozluźnienie i odpowiednią interakcję z motocyklem i udało się zdjąć 4 (!) sekundy na czasie okrążenia. I to na geometrii motocykla przywróconej w granice zdrowego rozsądku.
Czy waszym zdaniem Motobot spotkałby się z takimi problemami? Czy musiałby pamiętać o tym, żeby się nie usztywniać? Albo żeby nie popełniać innych krytycznych błędów typu dodawanie gazu w momencie skręcania? Po odpowiednim zaprogramowaniu on nie potrafiłby nawet wykonać takiego błędu, bo jedynym sposobem działania jakby by znał, byłoby zaprogramowane poprawne działanie.
Czysta fizyka
Choć wielu się zżyma gdy to mówię, jazda motocyklem to czysta fizyka i jako taka może zostać dokładnie rozpisana i policzona. Inżynierowie Yamahy nie nauczyli Motobota jeździć Erjedynką dlatego, że wykorzystali dane płynące z serca. Oni po prostu mają konkretne dane i wiedzą jak je zastosować w praktyce. Np. wiedzą, że do wprowadzenia motocykla w złożenie przy danej prędkości i dla danego promienia skrętu konieczne jest naciśnięcie kierownicy motocykla precyzyjnie określoną siłą w precyzyjnie określonym czasie. Oni znają tą siłę i znają ten czas. To się da policzyć. To działa wszędzie i za każdym razem. To samo dotyczy przyspieszania, hamowania, zmienia biegów. Tu nie ma miejsca na wahania, błędy, zastanawianie się.
My jako ludzie, niekoniecznie wyposażeni w precyzyjne czujniki mamy zupełnie inne odczucie fizyki jazdy. Aby ją kontrolować potrzebujemy wieloletniego treningu. Rossi trenuje i ściga się na najwyższym poziomie przez większość swojego życia. To dzięki temu treningowi tak znakomicie panuje nad własnym ciałem i fizyką swojej Yamahy M1.
Tyle że Yamaha twierdzi, że jej Motobot pojedzie szybciej i to bez żadnego treningu… Spece z Iwata połączą przewidywalność motocykla z przewidywalnością robota. Niestabilny czynnik ludzki zostanie tutaj wyeliminowany.
Integracja danych
Skąd taka pewność japońskich inżynierów? To dosyć oczywiste. Wynika ona z coraz większej ilości dostępnych danych, które Motobot będzie w stanie wykorzystać. Popatrzcie na współczesne motocykle sportowe i to wcale nie te z MotoGP. Nowa R1, czy nowe S1000RR pozwalają łatwo rozszerzyć swój pakiet elektroniki o przystawki z rozbudowaną telemetrią wykorzystującą moduły GPS. Mówiąc krótko przygotowany do sportu motocykl wie gdzie jest na torze i gdzie będzie jechał. Potrafi ustawić sobie zawieszenie w czasie rzeczywistym pod każdy zakręt! Wie w jakim stopniu ślizgają się opony, wie jak postępuje ich zużycie.
Teraz dodajcie do tego wszystko, czego inżynierowie z Iwata nauczą swojego pupila. Motobot będzie dysponował danymi z komputera motocykla i jego telemetrii. Będzie też miał własne dane pochodzące z czujników GPS, kamer wideo oraz czujników rejestrujących przeszkody wokół pojazdu. Dodam, że wszystkie te rzeczy już teraz są w komercyjnym użytku! Zarówno GPS, kamery jak i czujniki, które nie tak dawno testowałem w skuterze (!) BMW C650GT. Jeśli nawet skuter wie co się dzieje wokół niego, dlaczego nie miałby wiedzieć tego Motobot? Do tego dajmy kilka żyroskopów i akcelerometrów, aby elektronika mogła precyzyjnie określić jakie siły oddziaływają na pojazd.
Mając wszystkie te informacje Motobot będzie w stanie wycisnąć maksimum z fizyki motocykla. Bardzo precyzyjnie wyznaczy sobie punkty hamowania, punkty wejścia w zakręty, szczyty tych zakrętów i miejsca przejścia na gaz. Jego linie będą idealne i powtarzalne. Kontrola trakcji czuwała będzie nad maksymalnym wykorzystaniem tylnej opony, a ABS pozwalający na hamowanie w zakrętach wyciśnie ostatnie soki z przedniej gumy. Do tego robot będzie jeździł bez strachu, bez zawahania, za każdym razem idealnie stosując w praktyce każdy, najdrobniejszy nawet element techniki jazdy. Do tego adaptował się będzie do zmieniającej się przyczepności opon, ciężaru motocykla i sytuacji na torze.
Czy robot będzie potrafił walczyć?
A co z rywalizacją? Co z walką na torze? Myślę, że dokładnie to samo, co z komputerami grającymi w szachy. Motobot znając zasady rywalizacji będzie w stanie podjąć rękawicę rzuconą przez kogokolwiek. Sam pamiętam pojedynki Gari Kasparowa z komputerem Deep Blue. Ostatecznie genialny umysł musiał uznać wyższość maszyny. I było to już jakiś czas temu. W przyszłości robot sterujący motocyklem będzie miał pełną wiedzę na temat tego co się z nim dzieje, gdzie się on znajduje, gdzie znajdują się rywale. Wtedy nie pozostanie nic innego jak zastosowanie którejś z zaawansowanych strategii wyścigowych wgranych do pamięci komputera.
Czy to będzie walka i rywalizacja taka jak my to odczuwamy? Czy będą w tym emocje, nerwy, miejsce na rozgrywanie przeciwnika psychologicznie? Oczywiście że nie. Tyle, że w tym felietonie nie pochylamy się nad psychologią, czy emocjami, ale nad tym, kto pojedzie szybciej.
Człowiek czy robot?
A zatem – człowiek, czy robot? Moim zdaniem na chwilę obecną nie ma szans, aby w najbliższych kilku latach sterowany komputerem robot pojechał szybciej od człowieka. Jednocześnie uważam, że ostatecznie nie ma też szans, abyśmy obronili się przed Motobotem i jego następcami. Właśnie dlatego uważam informację o pojawieniu się tego wynalazku za tak istotną i godną uwagi. A może wcale nie mam racji? Jak myślicie?
Komentarze 14
Pokaż wszystkie komentarzeSam fakt posadzenia robota na motocyklu jest niecodzienną wiadomością. Sensacją będzie doprowadzenie jego oprogramowania i mechaniki do perfekcji, czyli wygranej z człowiekiem. Natomiast rodzi się ...
OdpowiedzKo wszystko ładnie pięknie opisane ale zadajmy sobie sami pytanie.... Po co nam robot który za nas będzie podejmował decyzje na torze podczas wyścigu, jadąc z konkretnie wytypowana trasą,mając ...
OdpowiedzDawno nie czytałem tak dobrego artykułu... Jeżeli projekt się powiedzie to będzie to przełom w wyścigach motocyklowych. Tylko co dalej? Osobne mistrzostwa dla MotoRobotów? ;)
Odpowiedz"Yamaha twierdzi, że jej Motobot pojedzie szybciej i to bez żadnego treningu" - To jest lekka manipulacja. Jasne, finalny robot nie będzie musiał ćwiczyć, on się "urodzi" z umiejętnościami mistrza ...
Odpowiedzco by nie nadeszło - jedno jest pewne. żaden robot nie wyjedzie pokulać się dla przyjemności na 2 kółkach w piękny, słoneczny, letni dzień i nie będzie zasypiał po tym pełen wrażeń, z uśmiechem na ...
Odpowiedzco by nie nadeszło - jedno jest pewne. żaden robot nie wyjedzie pokulać się dla przyjemności na 2 kółkach w piękny, słoneczny, letni dzień i nie będzie zasypiał po tym pełen wrażeń, z uśmiechem na ...
Odpowiedz