Jak jeździć i przetrwać na 125 w mieście? Vademecum świeżaka
Pierwsze jazdy po mieście nowo zakupioną 125-tką potrafią dostarczyć naprawdę silnych emocji. Miejski diabeł nie jest taki straszny, ale warto wiedzieć, z której strony podejść, by móc go załatwić celnym strzałem w nabiał. Głowa do góry i ruszamy!
Dzisiejszy artykuł kieruję głównie do tych, którzy nigdy nie jeździli jednośladami w warunkach gęstego ruchu w mieście. Najczęściej będzie to młodzież lub doświadczeni kierowcy aut, którzy postanowili odzyskać nieco życia i skorzystać z dobrodziejstw prowadzenia 125-tek. Nie jest to typowy poradnik jazdy w korkach - ten napisał już w zeszłym sezonie Barry i oczywiście warto się z nim zapoznać. Ja podrzucam garść własnych doświadczeń, zebranych metodą prób i błędów przez kilka sezonów intensywnej jazdy po mieście, póki co bez żadnych nieprzyjemnych przygód.
Jazda w takim otoczeniu to nieustanny taniec poruszających się z różnymi prędkościami brył, często bardzo masywnych. Kierowca drobnego jednośladu musi być niczym kontroler ruchu lotniczego i przewidywać, przewidywać... Obliczenie wszystkich wektorów i wartości na raz wydaje się niemożliwe, no chyba że jesteś człowiekiem-kalkulatorem, ale ten gatunek X-mena pojawia się u nas wyjątkowo rzadko. Brak karoserii izolującej od świata zewnętrznego może początkowo onieśmielić. Widziałem już dobrze zbudowanych facetów w sile wieku, na co dzień jeżdżących wielkimi autami z potężnymi silnikami, którzy jadąc skuterem w towarzystwie ciężarówek, płakali jak dzieci i czym prędzej uciekali z powrotem do garażu. Jak więc pokonać ten strach i przy okazji nie nabić sobie guza?
Odwagi, bo cię zjedzą
Zestawy porad dla początkujących zaczynają się zazwyczaj od litanii środków bezpieczeństwa i potępienia brawury. Choć jest to jak najbardziej słuszne, ja postanowiłem zacząć od deseru. Jeśli już wlazłeś między wrony, to działaj odważnie, pewnie i konsekwentnie. Auta w ruchu miejskim, podobnie jak domowa drukarka, wyczuwają twój strach w kluczowych momentach. Jeśli nie okażesz się równorzędnym partnerem, to cię rozdziobią. Dlatego jedź środkiem pasa, jak każdy pełnoprawny uczestnik ruchu, a jednocześnie nie bój się wykorzystywać przewag, jakie daje w mieście jednoślad. Kierowcy aut docenią gościa, który wie co robi i nie plącze się tylko od krawężnika do krawężnika, przepraszając, że żyje.
Właściwie wybierz i poznaj swój pojazd
Maszyna dostosowana do umiejętności i warunków fizycznych kierowcy to podstawa komfortowego przeciskania się przez zatłoczone ulice. PIerwsze pytanie przy wyborze własnej 125-tki brzmi zazwyczaj: skuter czy motocykl? Wszystko zależy od potrzeb, czy chcemy tylko wygodnie przemieszczać się z miejsca na miejsce, czy również oczekujemy atrakcji dodatkowych i określonego wizerunku.
Pomijam tu kwestię ochrony przed wiatrem i deszczem, najważniejsze tak naprawdę jest w tym momencie sprawne operowanie sprzęgłem i skrzynią biegów. Osobiście uważam, że w motocyklach klasy 125, nieprzeznaczonych na tor wyścigowy, manualna skrzynia to straszne nieszczęście. W silnikach o mocy zazwyczaj w przedziale 8-15 KM manual oznacza niemal nieprzerwaną zabawę lewą klamką i dźwignią. Jeśli jednocześnie musisz planować trasę przejazdu, uważać na przeszkody i pisać w głowie ewentualne scenariusze wydarzeń, to może być zbyt wiele, jak na początkującego.
Ja wybrałbym raczej skuter - wygodniejszy, można zabrać więcej bagażu, a automatyczna skrzynia nie dość, że sprawniej napędza cały pojazd, to pozwala na skupienie większej uwagi na samej drodze. Jeśli jednak uprzesz się na motocykl, to wybierz taki, z którym nie musisz walczyć. Przykładowo, jeśli masz 150 cm wzrostu, to na pierwsze moto poszukaj raczej małego cruisera niż enduro. Emocje i tak będą.
Mierz siły na zamiary
W czasach, gdy dopiero co zeszliśmy z drzew, umiejętność trafnej oceny, kogo zaatakować, a komu zejść z drogi, miała kluczowe znaczenie dla przetrwania naszego gatunku. W miejskiej dżungli jest podobnie - warto wiedzieć, z kim sobie poradzimy, a z kim nie mamy szans. Żeby uniknąć niepotrzebnych nerwów i odwetowego, niebezpiecznego wchodzenia na ogon, zwróć uwagę, jakie auto stoi pierwsze na światłach. Nie potrzebujesz bardzo szczegółowej znajomości poszczególnych modeli, wystarczy ogólna wiedza i nieco znajomości typów osobowości. Przykładowo, nie wjeżdżałbym 125-tką przed tuningowane auta produkcji niemieckiej, prowadzone przez młodzieńców w czapkach z daszkiem, ewentualnie nabitych kafarów z wielkim "trajbalem" na ramieniu. Podobnie wszelkie autka typu Porsche, Subaru i inne w specyfikacji WRC (Warcy, Rycy, Csescy). Równie ryzykowne są wielkie SUV-y z blondynką za kierownicą, która może mieć akurat inne sprawy na głowie, niż patrzenie na drogę. Najbezpieczniejsze autka do łyknięcia do rodzinne bolidy typu Fabia i Seicento, choć zawsze możesz trafić na ambitnego emeryta. Generalnie - staraj się nie blokować innych uczestników ruchu tam, gdzie nie jest to konieczne.
Nie za wszelką cenę
Kiedy już w miarę opanujesz przeciskanie się między sznurami aut, pojawia się zazwyczaj niebezpieczna tendencja. Po kilkuset metrach bezproblemowego przejazdu wolnym korytarzem, nagle trafiasz na zwężenie, np. dwie ciężarówki obok siebie. Przystajesz, oceniasz ilość miejsca. Zmieszczę się? A może nie? A gdyby tak tu lekko pochylić, tam odbić? Czekać czy jechać? Uważaj - w tym momencie bardzo często na ramieniu ląduje mały diabełek, który szepcze do ucha "Donald, musisz!". Jeśli nie jesteś absolutnie pewien warunków, to naprawdę nie musisz. Zdolność jednośladu do przeciskania się w korkach nie polega na tym, że zawsze i wszędzie będziesz pierwszy. Po prostu najczęściej jedziesz, kiedy wszyscy stoją, ale nie rób tego za wszelką cenę. Podobnie z prędkością - doceń to, że jedziesz 20 km/h i nie wzniecaj się za mocno. To w tym momencie i tak o 20 km/h więcej, niż blaszane towarzystwo. Nieoczekiwane przeszkody potrafią zaskoczyć jak sms z banku o nadchodzącej racie. Niby wiesz, że w końcu przyjdzie, ale zawsze jest to nieprzyjemna niespodzianka.
Obserwuj wroga, uważaj na lusterka
Teraz trochę o samej ścieżce przejazdu i strategiach poruszania się w towarzystwie większych i najczęściej ignorujących twoją obecność pojazdów. Jak powszechnie wiadomo, wybieramy korytarz między najszybszymi pasami ruchu, czyli jak najbliższy lewej strony. Nie ma na to co prawda paragrafu w kodeksie drogowym, ale istnieje jako prawo zwyczajowe i kierowcy puszek wiedzą już, że w tym miejscu można się spodziewać motocyklisty. Jeśli wybierzesz drugą stronę, może się okazać, że tym "właściwym" jedzie inny motocyklista i uprzejmy pan z auta zrobi mu nieco miejsca, oczywiście waląc prosto w ciebie.
Bardzo ważna jest umiejętność odnalezienia się pomiędzy pasami ruchu, gdzie pojazdy poruszają się z różną prędkością. W praktyce wygląda to najczęściej tak, że lewy pas stoi do skrętu, a prawy rusza na wprost. Jeśli jesteś pomiędzy nimi i chcesz ruszać, trzy razy upewnij się, kto jedzie po prawej. Łatwo niestety wpakować się pod nadjeżdżające auto.
W tej sytuacji najgorsze jest towarzystwo dużych pojazdów - dostawczaków, autobusów i ciężarówek. O ile autobusy są w miarę przewidywalne, bo choć długie, to zazwyczaj równe na całej długości, to ciężarówki, zwłaszcza z przyczepami, to dosłownie dzieci kurtyzany i Szatana. Mają bardzo nieregularne kształty, często z wystającymi elementami typu korbka, błotnik czy gumowe "czułki" ze światełkami pozycyjnymi. Od nich trzymamy się zdecydowanie z daleka.
Kolejna rzecz - omijanie lub wyprzedzanie ślimaczącej się kolumny aut. Zawsze z minimalną prędkością i z ciągłą obserwacją. Kierowcy mają głupi zwyczaj wychodzenia z auta i sprawdzania, jak daleko sięga korek. Bardzo podejrzane są też nagłe przerwy w kolumnie, zwłaszcza przed ciężarówkami. Jest zupełnie możliwe, że z jednej z nich wyłoni się nagle przedni zderzak pojazdu wyjeżdżającego z posesji lub bocznej drogi. Daj sobie i kierowcy tego pojazdu czas i miejsce na reakcję.
Tak samo z lusterkami - w krótkim czasie nauczysz się, na jakiej wysokości w stosunku do lusterek aut są lusterka w twoim jednośladzie. Idealny skuter lub motocykl miejski ma lusterka na wysokości dokładnie pomiędzy osobówkami, a SUV-ami i busami. Ideałów jak wiadomo nie ma zbyt wielu, więc zawsze miej na uwadze te najbardziej wystające i najczęściej obijane w miejskich potyczkach elementy pojazdu. Z nimi jest jak z głową w szczelinie - jeśli przejdzie głowa, przejdzie całe ciało. Spytajcie noworodka :)
PS. Zdarza się oczywiście, że noworodek wybiera się na świat stopami do przodu, ale jeśli między auta wjeżdża najpierw twoje tylne koło, to zazwyczaj jest już za późno na wszelkie porady...
Dwa palce na klamce
To zasada, która uratowała już niejedno ludzkie życie, i to niekoniecznie wywodzące się z podwarszawskich grup przestępczych. W czasie jazdy palce wskazujący i środkowy (ten od pozdrowień) obu dłoni, powinny zawsze spoczywać na klamkach hamulca i sprzęgła. W sytuacji kryzysowej, kiedy nie ma czasu na reakcję, większość z nas odruchowo zaciska dłonie na kierownicy. Pozostawienie palców na klamkach powoduje, że bezwiednie zaciskające się mięśnie i ścięgna od razu uruchomią hamulec i wysprzęglą. Z kolei kurczowe trzymanie wyłącznie manetek może skończyć się niekontrolowanym wystrzałem do przodu. Kilka lat temu zademonstrował to pewien celebryta telewizyjny, pochodzący z Hiszpanii, gdzie jak wiadomo, sztukę jazdy jednośladem wysysa się z mlekiem Madre. Zwróćcie uwagę, jak po wszystkim przeprasza i w stresie gada coś o zakrętach w tej swojej pięknej kastylijskiej mowie.
Daj się zauważyć
Bardzo prawdopodobne, że kupując elegancki włoski skuter, kupujesz również kilka sukienek w grochy lub dobrze skrojony garnitur. Oczywiście wszystko to z myślą o odtworzeniu klimatu "Rzymskich wakacji". W praktyce ubrana/ubrany w odblaskowe szelki, ale wciąż w siodle własnego pojazdu, będziesz wyglądać bardziej stylowo niż w fajnych ciuszkach, ale na masce auta. Kierowcy samochodów, poruszający się po mieście, bombardowani są bodźcami wzrokowymi z każdej strony - światła, piesi, inne auta i reklamy bielizny. Trzeba więc zadbać o to, by bodziec wysyłany przez nas był najsilniejszy. Szary człowiek w szarym płaszczu, jadący w szary poranek na szarym skuterze, ma mniejsze szanse na dotarcie do szarego biurowca, w którym przez osiem godzin przerzuci kilka szarych faktur, niż ten sam szarak, ale w radośnie żółtej kamizelce. Szczęściu trzeba pomagać!
Nie wierz internetom, idź na kurs
Choć ustawodawca, dając prawo kierowania jednośladami klasy 125 posiadaczom prawa jazdy kat. B, nie zobligował nikogo do odbycia kursu techniki jazdy, warto zrobić to we własnym zakresie. Wiedza dostępna w internecie jest jak najbardziej przydatna, ale nigdy nie zastąpi choćby godziny z doświadczonym instruktorem, który z miejsca wyłapie błędy i pokaże kilka sztuczek ułatwiających życie. Pozycja na motocyklu, przeciwskręt w praktyce, hamowanie awaryjne… zagadnień odpowiedzialnych za przetrwanie jest naprawdę dużo. Zrób sobie praktyczny prezent, nie będziesz żałował!
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeKiedyś prawie wjechałem komus w dupę, od tametj pory zawsze ręka na hamulcu. Ale środkiem pasa to bym nie jeździł - za dużo syfu. Lepiej jechać którymś ze śladów samochodowych.
OdpowiedzMasz bardzo fajne, humorystyczne wstawki. Doceniam, poza wiedzą, lekkość pióra ;)
OdpowiedzNie przypominam sobie, żebyśmy były na "ty", to po pierwsze. Po drugie, nie zna mnie Pani, niczego o mnie nie wie, proszę, więc - wara, od mojej wiedzy, która codziennie jest " wzbogacona " o nowe, "doświadczenia". Takie, jak chociażby, ze sklepu, być moze, dla Pani sortu. Moja wiedza, proszę Pani, jest jak, przysłowiowe - "świeże bułeczki". Tyle w temacie i byle do zimy.
OdpowiedzZluzuj majty paniusiu
Odpowiedza ja myslalem, ze Marta docenia wiedze i lekkosc piora jednoczesnie - przynajmniej tak to zrozumialem. Po co zaraz taka agresja. P.S. Pan i Pani to na zamku siedza. Chyba ze ktos studiowal na PAN w Warszawie, no to moze wtedy moze przyszPANowac.
OdpowiedzNie cierpię tego roszczącego sortu. Wszędzie się panoszą. Na ulicach, na chodnikach, parkingach etc. Marudzą w sklepach z asortymentem dla swojego sortu, trując pierdoły o swojej "pasji". ...
OdpowiedzNiedawno kupiłem Honde CB125F.Nie dlatego że nie mam kat A,bo mam ją od 40 lat i jeżdze latami,ale dlatego że wiek i refleks nie ten.W miejskim tłoku reka zawsze na klamce.To abecadło.Chciałbym ...
OdpowiedzCo do dwoch palcow na klamce: Na kursie RoSPA (mieszkam w UK) instruktor prawie ze bil po palcach jesli ktos trzymal palce na klamkach. Tlumaczac ze jak ci cos nagle wyskoczy to sie ...
Odpowiedzciekawe, bylem na kursie advanced riding (tez w UK) i dokladnie odwrotnie, kazali trzymac conajmniej jeden palec zawsze na sprzegle. W jezdzie miejskiej dwa palce na hamulcu caly czas. Ale jak to w UK "another desk, another opinion" ;)
OdpowiedzNie wyobrażam sobie jazdy blisko za kimś bez 2 palcy na klamkach. Podejżewam, że przy nagłym hamowaniu różnica w reakcji będzie ok 0,5s czyl albo zaparkujesz komuś w bagażniku albo nie...
OdpowiedzW trasie może i tak, ale w mieście gdzie przeciskasz się pomiędzy innymi warto chociaż na hamulcu trzymać
OdpowiedzBardzo ciekawy artykuł. No i posmiac sie mozna było:D pozdrawiam!
Odpowiedz