Keeway Superlight 125 - mroczna spacerówka
Powszechna tęsknota za ideałem amerykańskiego krążownika zdaje się nie mieć końca. Prawie-Harleya lub ćwierć-Indiana żądają wszystkie grupy społeczne, nawet te, które mogą sobie pozwolić wyłącznie na tani pojazd z silnikiem o pojemności ponad dziesięciokrotnie mniejszej niż pierwowzór. Naprzeciw ich oczekiwaniom wychodzą takie motocykle, jak Keeway Superlight 125.
Choppero-cruisero-bobbery w mikropojemnościach zawsze budziły moją wesołość. To tak jak z obniżonym Oplem Calibrą, którego w obniżonym fotelu prowadzi obniżony dresiarz, któremu nad boczną szybę wystaje pół głowy. Z daleka wygląda to jak samochód bez kierowcy. Tak samo te motocykle. Wizualnie niby mają wszystko, oprócz silnika. Pojedynczy cylinderek 125-tki w żaden sposób nie chce przypominać potężnego V-twina. W efekcie w ostatnich latach mieliśmy wysyp fikuśnych pojazdów z dużą ilością wolnej przestrzeni pod zbiornikiem paliwa. Pewnym ratunkiem jest modny od jakiegoś czasu zabieg stylistyczny, polegający na pokrywaniu całego motocykla czarnym lakierem. Mikroskopijna jednostka napędowa przestaje wtedy tak bardzo odstawać od reszty pojazdu, a laik jest wręcz przekonany, że ten duży silnik gdzieś tam przecież jest.
Styl, styl, styl...
Dzisiejszy bohater, chiński elegant Keeway Superlight 125, został wystylizowany właśnie w taki sposób. Jest niski, masywny i nawet proporcjonalny. Dużym smaczkiem są pokaźne koła z frezowanymi, niemal pełnymi obręczami, trochę w stylu HD Fat Boya. Bardzo podoba mi się zestaw zegarów - klasyczny, okrągły, analogowy, taki, jak ma być. Nie jestem specjalnym fanem czarnego lakieru, a zwłaszcza jego mydelniczkowej, matowej odmiany. Muszę jednak przyznać, że na tym Keewayu się broni. Motocykl jest po prostu ładny. Grupa największych fanów jego urody ma natomiast jedną wspólną cechę - coraz mniej czasu. Kiedy nim jeździłem, hurtowo uśmiechali się do mnie staruszkowie płci obojga. Mili panowie na światłach, których zmęczone oczy na chwilę zmieniają się w drgającą parę serc, miłe panie na rowerze z koszykiem pełnym grzybów, które oddałyby całodzienne zbiory za krótką przejażdżkę…
Aby doskonale dopasować się do tego motocykla, warto być niskopodłogowym tak jak on. Nasze łokcie i kolana znajdą się wtedy pod kątami gwarantującymi doskonałą równowagę ciała i ducha, tak jak przed wiekami uczyli chińscy mistrzowie, a których potomkowie tłuką dziś takie pojazdy w milionowych nakładach. Pewną przeszkodą w osiągnięciu pełni harmonii może być opadająca do przodu, dosyć śliska kanapa, przez którą zawsze lądowałem na zbiorniku. Może jestem za duży, na pewno za ciężki. Pasażer ma do dyspozycji małego naleśnika z gąbki i totalne zero uchwytów. Przekaz jest więc jasny - pasażerem Keewaya Superlight 125 musi być ktoś, kto potrafi etatowo cierpieć dla miłości. Pewną ciekawostką jest to, że pomimo zasilania wtryskiem, pozostawiono możliwość odpalania pojazdu z kopniaka.
Serce na limicie
Względy wizualne w palecie zalet tego motocykla zajmują zdecydowaną większość miejsca. Jest to bowiem pojazd wybitnie spacerowy, którego osiągi plasują go troszkę ponad motorowerami. Mamy tu, jak to w życiu często bywa, klasyczny przykład mięśniaka z małym tłoczkiem. Klasyczne cruisery kojarzone są również z charakterystyką V-twina, który ochoczo ciągnie od samego dołu. W przypadku Keewaya od razu trzeba lecieć na czerwone pole obrotomierza, żeby w ogóle wystartować. Poniżej 7 tysięcy obrotów czeka nas mniej więcej to samo, co na rynku pracy po studiach filozoficznych, czyli z grubsza nic. Superlight 125 prawdopodobnie będzie jedynym twoim znajomym, którego obchodzi, ile zrzuciłeś na najnowszej diecie. Każdy kilogram kierowcy w dół to pół km/h do maksymalnej, która i tak nie przekroczy setki. Jeśli jeździsz z ukochaną, to będziecie mieli dla siebie naprawdę dużo czasu.
A jak z przysłowiową “chińskością”, która jest najczęstszym zarzutem wobec takich motocykli? Keeway jest generalnie bardzo przyzwoicie wykonany, chociaż ma kilka niedoróbek, jak np. nieprecyzyjne przełączniki kierunkowskazów. Nigdy nie wiedziałem, kiedy są włączone, a kiedy wyłączone. Konieczność wymiany spalonej żarówki pokazała mi, na jakich rozwiązaniach bazuje ten pojazd. Jest do bólu prosto, czasem wręcz archaicznie. Jak dla mnie, w tej klasie, przedziale cenowym i grupie docelowej to zaleta.
Spóźniony mistrz podrywu
Kosztujący ok. 8 tysięcy złotych Keeway ma sporą konkurencję, chociażby udanego Junaka M12 Vintage. Dla większości potencjalnych klientów mało spektakularne, nawet jak na klasę 125, osiągi Superlighta będą dyskwalifikujące. Dla niektórych będą jednak jedną z głównych zalet. Motocykl jest stateczny, potulny, dobrze się prowadzi i nie przeraża nagłymi zmianami dynamiki. Ponadto jest naprawdę stylowy i dający nadzieję na udany podryw - przy odrobinie szczęścia jeszcze przed menopauzą. Czy właśnie podpowiedziałem komuś idealny prezent na Dzień Dziadka?
Dane techniczne:
WYMIARY [DŁ./SZER./WYS. (MM)]: 2260/800/1110 |
WYSOKOŚĆ KANAPY (MM): 730 |
MASA POJAZDU (KG): 160 |
SILNIK: CZTEROSUWOWY |
POJEMNOŚĆ SKOKOWA (CCM): 125 |
SYSTEM CHŁODZENIA: POWIETRZE |
UKŁAD ZASILANIA: WTRYSK |
MOC (KM): 10,6 |
MAX. MOMENT OBR. (NM): 8,9 |
ZBIORNIK PALIWA (L): 15 |
PRZENIESIENIE NAPĘDU: ŁAŃCUCH |
ROZMIAR OPON PRZÓD: 110/90-16 |
ROZMIAR OPON TYŁ: 130/90-15 |
SYSTEM HAMULCOWY - (PRZÓD/TYŁ): TARCZA / TARCZA |
|
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeMam problem z nierówną pracą silnika na niskich obrotach w Keeway superlight 125. Potrafi skakać na luzie nawet do 4-5 tyś obrotów i wracać na 2-3 tyś. Może ktoś się już z tym spotkał i zna ...
OdpowiedzNajwięcej kompleksów widzę u autora artykułu, śmieszny człowieczek dla którego motocykl to tylko moc i prędkość, Każdy ma prawo do spacerówki - a tekst jest dla wielbicieli KSL lekko krzywdzący - ...
OdpowiedzSzczególnie mnie urzekła naklejka "Ściągacz.pl". Pasuje do tego motocykla jak karaluch do tortu. Zresztą, oklejacie tym czymś wszystko dookoła siebie... Najczęściej bez zastanowienia, że pasujecie...
OdpowiedzLudzie z kompleksami nie powinni pisać artykułów, ponieważ efekt jest co najwyżej żałosny. Keeway SL 125 to konstrukcja wzorowana na H-D FatBoy (felgi, przełączniki kierunkowskazów, zarys ...
OdpowiedzTo fakt.
OdpowiedzUśmiałem się, gratuluję autorowi polotu :)
OdpowiedzBardzo fajnie się czytało tę recenzję. Napisana z jajem, bez żartów czerstwych jak docelowa grupa użytkowników tej maszyny :)
OdpowiedzSprzęt fotograficzny portalu (fot. 4 w lusterku) za to czerstwy w ch...
Odpowiedz