Hejtuj chińczyka i elektryka, czyli prosta droga do skansenu [FELIETON]
Kierowcy motocykli klasy 125 bez motocyklowego prawa jazdy, motocykle elektryczne, trójkołowce, sukcesy rynkowe tanich marek z Azji. W ostatnim czasie dzieje się wystarczająco dużo, by wzburzyć zapiekłych motocyklowych tradycjonalistów. Skala tych zjawisk jest już jednak tak duża, że dalsze spychanie ich na margines i dociskanie butem nie ma szans powodzenia.
Czasem mam wrażenie, że gdyby komuś udało się zaprząc do pracy ludzką, negatywną energię, to atomowe kolosy i lasy wiatraków stałyby się nam zupełnie niepotrzebne. Jak to jest, że tyle wysiłku, który mógłby znaleźć ujście w świetnych inicjatywach, dobrowolnie pakujemy w rzeczy, które ciągną nas wszystkich w dół?
Za ilustrację mojego tekstu niech posłuży poniższy film z jednej z amerykańskich imprez, skupiających fanów pewnej marki. Okładanie młotem japońskiego motocykla jedni nazwą tradycją i świetną zabawą, inni przykładem niskiej (delikatnie mówiąc) kondycji intelektualnej widocznych tu bikerów.
Dla polskiego motocyklisty jest to zjawisko dosyć niezrozumiałe. W końcu japońskie maszyny uchodzą u nas za synonim wysokiej jakości, a produkty Wielkiej Czwórki od bardzo dawna są obiektem marzeń, rządzą w salonach i na rynku motocykli używanych. Wielu z nas, jeszcze w czasach minionego systemu, ciężko pracowało za granicą, by zdobyć ociekający chromem lub budzący podziw agresywnymi plastikami japoński motocykl. Dziś chętnie bierzemy na nie wieloletnie kredyty lub przeznaczamy długo odkładaną gotówkę. Skąd więc u części amerykańskich motocyklistów tyle zapału, by jednak podnieść kilka razy ten ciężki młot?
Duża para w mały gwizdek
Trochę łatwiej to zrozumieć, robiąc wycieczkę po motocyklowym internecie. Taką nie za długą, wyłącznie w granicach naszego kraju. Okaże się, że niektórzy potrafią włożyć naprawdę dużo wysiłku w rzeczy, które nie tworzą niczego, poza fermentem i nieprzyjemną atmosferą. Skomentować coś tylko po to, żeby wbić szpilę. Pół biedy, jeśli to wytykanie błędów merytorycznych, w dużej mierze są to jednak bezinteresowne internetowe pomyje. Staje się to jaskrawe przy ogólnej tendencji, kiedy łączna liczba komentarzy spada - dziś łatwiej i szybciej dać po prostu jedną z facebookowych buziek lub oznaczyć znajomego.
Wojna polsko-chińska
Wracając do zabawy amerykańskich weteranów szos, warto wspomnieć o dyżurnych kierunkach ciosów na naszym podwórku. Nie mówię tu o nas, redaktorach mediów motocyklowych, bo odporność na wycieczki osobiste to niezbędna cecha w tym fachu, tylko o samych tematach, o których piszemy. Nie ma tu wielkiej filozofii - od zawsze najbardziej obrywa to, co nowe i nie wpisujące się w ułożoną tradycję. W Stanach były to swego czasu maszyny z Japonii, które wywróciły tamten rynek pod względem cenowym, a ich jakość ciągle rosła, aż do dzisiejszego poziomu.
U nas - oczywiście "chińczyki", które podążają tą samą ścieżką i dostają równie mocne baty. Można naturalnie utyskiwać na ich niedoróbki czy dobór materiałów, ale fakty są niezaprzeczalne - sprzedają się świetnie, zwłaszcza od czasu wejścia w życie nowych regulacji dla klasy 125. I z sezonu na sezon są coraz lepsze. Co więcej, to właśnie w Chinach i w Indiach bije dziś serce motocyklowego świata. Tam sprzedaje się najwięcej jednośladów, tam swoje wysiłki kierują największe koncerny, także europejskie. Tamtejsze fabryki są już w stanie wyprodukować motocykle o dowolnym poziomie jakości - efekt końcowy zamknięty jest wyłącznie w tabelach Excela.
Hejtem w elektrony
Ulubiony cel ataków numer dwa to z kolei motocykle elektryczne, w najlepszym razie ignorowane, w najgorszym mieszane z błotem i nazywane zabawkami. Sztab inżynierów i designerów projektujących takiego Harleya Livewire musi mieć niezły ubaw, czytając podobne opinie. O poziomie czystości dla środowiska pojazdów elektrycznych można dyskutować - wiadomo, produkcja prądu, produkcja i utylizacja baterii. W ruchu są one jednak zupełnie bezemisyjne, co ma ogromne znaczenie w miastach, więc dalej ignorować się ich nie da, zadbają o to chociażby nasze władze. Co więcej, napęd elektryczny jest mocno powiązany z nowoczesną elektroniką. Spójrzmy, z jakich urządzeń dzwonimy, na jakich piszemy komentarze w internecie. Chiny wszędzie, Chiny wszędzie, co to będzie, co to będzie?
Zwykli bohaterowie
I na koniec sprawa najważniejsza - ludzie. Nowe czasy i nowe przepisy to także nowy wizerunek polskiego motocyklisty. Już nie elita, co to gna szybciej od wiatru, a w razie potrzeby w biegu naprawi maszynę. To coraz częściej zwykły Jasiek lub Janusz na 125, ewentualnie za chwilę na trójkołowcu. W trakcie swojej motocyklowej "kariery" być może zrobi prawko kat. A, przesiądzie się najpierw na 500, później na 700, litra i więcej. Ale równie dobrze może tego nie zrobić, uznając, że 125 to jego świat i nic mu więcej nie trzeba.
Małe plusy
Nie muszę przypominać, że z powodu tragicznych wydarzeń, ostatnie dni nie są dla nas wszystkich najłatwiejsze. Mamy wystarczająco dużo zmartwień jako społeczeństwo, żeby dzielić się i dawać do pieca jeszcze na motocyklowym gruncie. Najważniejsza lekcja, jaką przynajmniej ja z tego wyciągam, to nauczyć się milczeć, jeśli nie mam do powiedzenia nic konstruktywnego. Z drugiej strony chciałbym, żebyśmy wszyscy nauczyli się dostrzegać i chwalić małe rzeczy, nawet jeśli całość do nas nie przemawia. Nie cenisz idei jakiegoś modelu, ale podoba ci się design? Napisz o tym! Czytasz tekst, z którym się nie zgadzasz, ale jest fajnie napisany? Daj znać!
Motocykliści są bardzo ciekawą i pełną skrajności grupą. Z jednej strony bardzo skonsolidowaną i zdolną do wspaniałych akcji - Motomikołaje, WOŚP, rajdy, zbiórki i wiele innych. Z drugiej często zamkniętą, bardzo konserwatywną, niechętną nowościom. Warto myśleć szerzej i do przodu, nie tylko kategoriami własnych doświadczeń. Tak, żeby za jakiś czas nie skończyć jako groteskowe dziadki, okładające młotem biednego "chińczyka". Chyba nie chcemy być negatywnymi bohaterami Youtube’a przyszłości?
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzez elektrykami sprawa jest prosta, europa nie ma ropy i pĺaci za nią jak za zboże. Ekobullshit. Gdyby w stanach ropa kosztowala tyle co u nas to by musieli wyprowadzić wojsko na ulice.
OdpowiedzHeh.... postępowy ścigacz w którym każdy motocykl jest wspaniały. Portal i śmieszne ludki które nie rozumieją że ludzie mają swoje zdanie z konkretnych powodów. MY nie jesteśmy jak WY że wszystko ...
OdpowiedzYo BOB ! Zainspirowałeś mnie .... albo nie. Zastanawiam się czy jesteś jednym z redaktorów Ścigacza i piszesz celnie do tematu tego felietonu aby zmotywować innych uczestników do dyskujsji. Co gorsze motywujesz negatywnie aby wyrzucić z siebie niezadowolenie tylko nie wiem z czego to wynika. Byłoby to mega żenujące. Przecież każdy miłośnik swojego moto ma świadomość jak mu się jeździ i nie mówię tutaj o niedzielnych kierowcach tylko Raidersach, których mottem jest B2R. My mamy świadomoć jak ma się na przykład HD (moc, moment, hamulce, zawieszenie itp) w porównaniu do podobnej konstrukcji innego producenta. Dleczego lepiej kupić S1000rr albo może z jednym r. albo co bardziej zabawne z literką M, żeby poczuć jak bardzo się zestarzeliśmy od czasów WSK. Dlaczego Ścigacz pisze tylko o dobrych stronach moto? dlaczego miłośnicy moto opowiadają najczęściej o dobrych stronach moto ... ? Bo tak jak ludzie nie są doskonali tak samo moto nie jest doskonałe i mamy tego świadomość ale miłość do moto powoduje, że delektujemy się zarówno z jazdy jak również z faktu posiadania nie w pełni doskonałej maszyny. Dlatego My motocykliści jesteśmy szczęśliwi i nie hejtujemy moto ani nie ubliżamy innym ludziom, tym bardziej braciom na jednośladach. LwG Kolego !
OdpowiedzDrogi kolego jak już tak na wszystko narzekasz to napisz mi proszę jakie motocykle według Ciebie są dobre??? Za wpis o HD to powinieneś w mordę dostać bo g.wno wiesz o ludziach takich jak ja którzy jeżdżą HD. Serdeczne Pozdrawiam Harley Davidson Rider :)
OdpowiedzWidzisz, posiadałem HD. Przekonałem się że to jest przereklamowany szajs dla pozerów. Myślałem po tym wszystkim co słyszałem przez lata że to fajny motocykl. No nie jest ani fajny, ani dobry, ani szybki. Spotkałem paru typów na HD i to są fasadowe postaci którzy chcą się poczuć lepsi ze znaczkiem HD. Przy okazji okazało się że większość tych pozerów mglistego pojęcia nie ma jak może jeździć motocykl. Tyle mistrzu na HD :) PS. Jaki motocykl jest najlepszy? Taki który spełnia oczekiwania kierownika, niczego nie udaje, a jego koszt odzwierciedla technologię w nim zawartą. Tak że jak widzisz to na pewno nie BMW, nie HD czy inny złom z rozdmuchanym marketingiem dla użytkowników facebook-a i innych "fajnych" chłopców.
OdpowiedzA ja myślę, że fajny motocykl to taki, który daje mi frajdę z jazdy i ogólnie mi się podoba. Nie interesuje mnie w tej sprawie zdanie innych. Miałem wiele motocykli, a zaczęło się to dawno temu kupnem mojego pierwszego motocykla PZL Kobuz (wcześniej była oczywiście Motorynka i Ogar). Później miałem wiele motocykli: nakedy, supersporty, turystyki. Wszystkie dawały mi wiele frajdy z jazdy i na danym etapie życia bardzo mi odpowiadały. Ostatnim moim motocyklem był Suzuki DL i uważam, że to jeden z najwspanialszych motocykli. Stosunek ceny, do tego co otrzymujemy jest rewelacyjny ale... obecnie zbliżam się do 50-tki i nie mam już potrzeby i ochoty jeździć motocyklem do Chorwacji lub jeszcze dalej (wiem, że DL świetnie nadaje się również do miasta - jeździłem nim codziennie do pracy). W tym wypadku wolę klimatyzowany samochód. Obecnie potrzebuję motocykla do weekendowych i popołudniowych przejażdżek i tak od dwóch lat stałem się właścicielem HD FXDF Fat Bob i chyba dopiero teraz mogę powiedzieć, że mam motocykl z krwi i kości. Za każdym razem, kiedy otwieram garaż gęba od razu mi się śmieje, a teraz w zimie chodzę sobie popatrzeć na moje cudeńko, żeby poprawić sobie humor. Aż takich emocji nie dostarczał mi żaden z moich wcześniejszych motocykli (szczególnie praktyczny do bólu DL). Kiedy odpalam piec i słyszę jego pracę, to jakby to była najwspanialsza muzyka. Jazda dostarcza mi równie dużo pozytywnych emocji. Oczywiście pozycja nie jest tak wygodna jak na DL'u, a motocykl nie jest tak poręczny ale wiesz co, w ogóle mi to nie przeszkadza, bo mój Harley wynagradza mi to na sto innych sposobów. Czy jestem pozerem? Nie sądzę, a w każdym bądź razie nikt mi tego dotychczas nie zarzucił. Czy mam mgliste pojęcie o jeździe na motocyklu? Nie sądzę, wszak jeżdżę motocyklami od ponad 30 lat i przejechałem już setki tysięcy kilometrów na wielu motocyklach. Mój wywód piszę po to, żeby uzmysłowić Ci, że może do niektórych spraw trzeba zwyczajnie dorosnąć, a przede wszystkim lepiej nikogo z góry nie oceniać (nie obrażać) i nie przyklejać łatek, bo zwyczajnie może to nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością. Pozdrawiam!
OdpowiedzDoskonale ciebie rozumiem. Harley rzeczywiście jak stał to robił na mnie lepsze wrażenie niż nie jeden zabudowany motocykl. Tyle że jak stał.... :) bo jak jechał to oprócz dźwięku z japońskim porównywalnym motocyklem przegrywał dosłownie wszystkim. Hamulcami, mocą, przyspieszeniem, prowadzeniem, prześwitem w zakrętach, oświetleniem, pozycją za kierą no i oczywiście ceną. Tutaj jest sedno sprawy bo gdyby ten złom do którego potrzeba kluczy metrycznych, calowych, torxów, imbusów calowych i metrycznych + np. specjalnej dwunastokątnej nasadki do zacisków kosztował 5-10tys PLN to okay. Tyle że te niejeżdżące szroty kosztują kilka razy więcej. Ktoś powie że to amerykańska legenda..... Nooo.... legenda. Taka amerykańska legenda że używa japońskich łożysk, japońskich lag, japońskich gaźników, japońskich albo niemieckich wtryskiwaczy itd. Słowem, począwszy od kilkunastu rodzajów śrub w kilkoma rodzajami gwintów w jednym motocyklu przez popierniczone liczniki zmieniane co prawie sezon a skończywszy na częściach japońskich producentów to jest poprostu kundel nie mający nic wspólnego z hasłami o ameryce o legendzie itd. Dodaj do tego kurtki po 2500 z napisem "made in china" to samo z koszulkami i innymi gadżetami i dochodzimy do jednego wniosku. To jest analny marketing. Chcesz ładny archaiczny motocykl? Rynek jest pełny np. anglików, rusków.... może moto guzzi? Na harley-u się świat nie kończy i dziw bierze że ludzie dorabiają teorię jakie to fajne..... Może wstyd im się przyznać przed lustrem że się wygłupili? Nawet sam Sonny Barger napisał że sam by wolał st1100 niż harley-a gdyby nie statut Hells-ów. Tyle :)
OdpowiedzNa tym to polega, że nie każdemu podoba się to samo, a co do różnych rodzajów śrub itd. to mnie to zanadto nie obchodzi, bo stać mnie na oddanie motocykla do serwisu. "Mój" mechanik, których do tej pory serwisował mi moje wcześniejsze motocykle jakoś nie narzekał. Cena serwisu również była porównywalna, no może poza tym, że faktycznie olej Screamin Eagle Syn3 do tanich nie należy ale z drugiej strony zawsze do motocykli lałem Motul Synthetic, a on tani też nie jest. Co do tego, że Harley posiada podzespoły z innych krajów (czego osobiście nawet nie zauważyłem), to jest to w dzisiejszych czasach normalne, ot choćby BMW i zaciski BREMBO, które niemiecką firmą chyba nie jest. Jest wiele pięknych motocykli, do których z pewnością zalicza się Moto Guzzi ale mi najbardziej spodobał się HD i nic na to nie poradzę, a przede wszystkim nie chcę temu zaradzać. Co do cen gadżetów, czy ciuchów, to bardzo zbliżone ceny są w salonach Yamaha, BMW (wiem to z autopsji) i wielu innych marek ale zgadzam się z Tobą, że płacąc 2,5 tys. zł za kurtkę HD chciałbym, aby stało tam Proudly Made in USA. Niestety taki czasy. Jako świeżo upieczony właściciel HD nie dorabiam do tej marki żadnej specjalnej legendy, czy ideologii. Po prostu jest to motocykl, który obecnie najbardziej mi odpowiada i daje ogromną frajdę pod każdym względem. Pozdrawiam!
OdpowiedzNo i znowu dochodzimy do tego co pisałem od początku..... znowu właściciel HD który nie zauważył japońskich części, różnych śrub i generalnej tandety bo "stać go" na serwis.... Widzisz. Twoje zdanie że pasuje ci pod każdym względem odnosi się w zasadzie do tego, że podoba ci się ten motocykl i tyle. Na dobrą sprawę mglistego pojęcia nie masz czym jeździsz. Kupiłeś opakowanie. Znaczek. Fasadę. Kumasz? Ja wiem że będziesz bronił swoich iluzji, natomiast ja tu piszę nie o relatywizowaniu świata tylko o faktach. PS. o BMW nawet nie chce mi się pisać. Miałem kilka ich samochodów, jakiś motocykl..... żenada.
OdpowiedzOk, widzę, że uważasz, że jesteś najmądrzejszy na świecie i wszystkich masz prawo, a nawet obowiązek pouczać. Myślę, że nie ma sensu dalej z Tobą dyskutować, bo Ty i tak wiesz swoje. Źle, że stać mnie na serwis (no pewnie, zamiast jeździć na motocyklu, lepiej leżeć ubabrany smarem pod swoją ukochaną, zakatowaną przez 5 wcześniejszych właścicieli, 15-letnią R1, no ale jestem dumny, bo mam motocykl kultowy, no i nie jestem pozerem na HD), źle, że kupiłem motocykl, który mi odpowiada, no bo przecież Ty go nie lubisz, źle że ... itd. itp. Ja zostanę w swoim świecie, a Ty zostań proszę w swoim. Tak chyba będzie najlepiej. Proszę Cię tylko, żebyś nie obrażał mnie, z powodu Twoich fobii. Pozdrawiam!
OdpowiedzHahaha.... "mam motocykl kultowy" o którym nic nie wiem ale sprawia mi satysfakcję kiedy na niego patrzę. Kupiłeś go z powodu lansu "kultową" marką. Kultową wśród takich samych gości jak ty sam Dareczku. Pozerstwo, fasada i kropka. Dla mnie EOT
OdpowiedzBob może i masz pojęcie o mechanice, częściach i innych dodatkach co gdzie i jak było wyprodukowane ale zapominasz że miłość do motocykli nie oznacza grzebanie w nim w garażu ale może oznaczać że ktoś się super na nim czuje i lubi nim pokonywać tysiące kilometrów. A ty prawdopodobnie jesteś biednym frajerem ktoremu żal dupe ściska że kogoś stać na to co sobie wymarzył. Idź sobie do tego swojego świata "co i gdzie było zrobione" wysmaruj odbyt smarem do łańcuchów najwyżej jakości i wsadz sobie oczkową trzynastkę a na pewno poczujesz się lepiej. Ssij.....
OdpowiedzGdybyś ty jeszcze potrafił czytać ze zrozumieniem a potem właściwie to interpretować zamiast narzucania innym swoich przekonań i doświadczeń w ramach ssania czy nawilżania kakaowego oka. Dziel się tym, dyskutuj tylko to portal motocyklowy a nie dla panów lubiących panów :)
OdpowiedzHey Bob Kakaowe Oczko, jak to profesjonalnie nazwałeś, widzę że jesteś nie tylko specem od motocykli ale jeszcze od czytania, pisania i interpretowania tekstów Hehehe... Sam człowieku zaczynasz gówno burzę w komentarzach obrażając innych i przy okazji narzucając im to co myślisz nawet nie próbując ich zrozumieć marna podróbko Bikera. Zastanawiam się w ogóle czy kiedykolwiek naprawdę miałeś okazję wsiąść na moto a jeżeli już miałeś czy tak naprawdę zrozumiałeś co to jest pasja motocyklowa bo z wielu motocyklistów których miałem okazję poznać żaden ale to żaden nie był takim hejterem jak ty i nikogo nie interesował czy kolega obok kupił kombinezon za pięć tysiaków a mimo to jest metka Made in China. Wszystkich interesowało żeby mięć sprzęt który im akurat pasuje, niezależnie czy sport, naked, adventure czy cruiser, ważne żeby mieć Motocykl, Motoprzyjaciół i wspólny cel podróży. P.S. Sam zacznij czytać ze zrozumieniem :)
Odpowiedzjedni jak ty są wbici w akceptowanie otaczającego świata, inni kontestowanie analnego marketingu uważają za obowiązek..... Różnica między nami jest pewnie taka że oprócz frazesów i gornolotnych hasełek o pasji nic zwyczajnie nie wiesz..... Ciebie łączy pasja z innymi bajkerami, a mnie z innymi bajkerami nie łączy nic. Tak samo jak nic nie łączy użytkowników widelców. Dlatego stać mnie na krytykę rzeczy które również mnie dotyczyły jak harley, jego chińskie kurtki itd. Mam komfort posiadania tego do czego jestem przekonany, a nie tego co w danym środowisku poprawi mi score.... Może kiedyś to zrozumiesz.
OdpowiedzNo i gównoburza trwa dalej... O ile jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować twoje zdanie na temat technicznej strony motocykli i akcesoriów to o tyle nigdy nie zrozumiem kto Ci dał prawo żeby oceniać i obrażać ludzi którzy mają inne zdanie i poglądy niż ty. No i o co chodzi z tym scorem bo nie bardzo rozumiem tego dzisiejszego internetowego slangu. ... może w końcu mnie zrozumiesz?!?!?
Odpowiedzwojewodzki jezdzil harleyem. Nie wstyd ci? :)
OdpowiedzDrogi Autorze, czy już nawet na portalu motocyklowym musicie posługiwać się tragedią z Gdańska? Najprawdopodobniej mieliśmy tam do czynienia z atakiem szaleńca i kryminalisty i nie ma to nic ...
OdpowiedzAle wy jesteście bezdennie głupi. Żydomason Adamowicz (ciekawe jakie jest jego prawdziwe nazwisko) siedzi sobie u siebie w Izraelu i pęka ze śmiechu, że znowu daliście się nabrać na inscenizację z kryzysowymi aktorami i gumowym nożem. Szopka była tak słaba, że nawet ślepi widzą symbol masoński na fałszywej karetce, 999 na tablicy rejestracyjnej (wystarczy obrócić), a ekipa aktorów udających ratowników to takie jełopy, że robią gościowi z rzekomą dziurą w sercu uciskanie serca. Toż wypompowaliby z niego resztki krwi i flaki pewnie też. Inscenizacja dużo słabsza niż w Smoleńsku z wrakiem ze złomowiska. Tyle lat byliśmy w PRLu a wy dalej nie wiecie do czego służą media. Analiza faktów: https://www.facebook.com/jasnastronamocyJSM/videos/vb.1817094465186024/370040206880795/?type=2&theater
OdpowiedzKolejny "mondry", który we wszystkim widzi spiskowa teorię dziejów, przestań brac lub zmien dilera
OdpowiedzMam nadzieję że nie bierzesz renty na głowę, bo bym się wkur..ł.
Odpowiedz@Javox, Ty tak na poważnie? A może coś brałeś lub piłeś? Nota bene "analiza faktów" w tej pajacowatej czapeczce - nie wiem czy śmieszna czy żenująca. :-))))))
OdpowiedzWskazywanie "hejtu" jako przyczyny tragedii w Gdansku jest nielogiczne, tym bardziej, ze zabojca ostatnie piec lat przesiedzial w wiezieniu, a o ile mi wiadomo, wiezniowie nie maja w celach nieograniczonego dostepu do internetu i nawet telewizja jest tylko w swietlicy w limitowanych godzinach. Dzisiaj jest glosna "akcja" zamykania hejterow, a za 48 godzin 90% z nich wypuszcza, bo nie da sie przed sadem wykazac, ze zawartosc semantyczna ich wypowiedzi wskazuje na zamiar, lub podzeganie. Pozostale 10% (zbyt glupie zeby sie bronic) zostanie skazane w procesach pokazowych, ktorymi beda sie branzlowac wszystkie media. Zadna wladza nie lubi krytyki i taka okazja az sie prosi, zeby pokazac niezadowolonym ich miejsce w szeregu. Ale zostawmy to i skupmy sie na motocyklach, poki Bruksela ich jeszcze nie zakazala.
OdpowiedzRynek nowych motocykli faktycznie się zmienia, ale nie jest to spowodowane preferencjami klientów! Narzucane przez europejskich urzędników coraz surowsze normy dla pojazdów spalinowych i nerwowe ...
OdpowiedzZgadzam się z Tobą w 100% Jeżeli już dzisiaj wiadomo, że produkcja baterii do pojazdów elektrycznych stanowi ogromne obciążenie dla środowiska, a ponadto nikt nie wie, kto i jak będzie utylizował zużyte baterie, nie mówiąc już o tym, że energia elektryczna nie bierze się znikąd, to nie zamierzam dopatrywać się czegokolwiek pozytywnego w pojazdach elektrycznych. Tym bardziej nie będę poszukiwał pozytywów w chińskiej tandecie, gdzie przy próbie odkręcenia śrub ukręcają się ich łby. To rynek powinien kreować produkty, a nie brukselscy urzędnicy!
Odpowiedzkwestią czasu jest wysoce wydajna "czysta energia" elektryczna z reakcji fuzji jądrowej izotopu helu 3. Istnieją i działają na świecie eksperymentalne reaktory fuzji helu i wodoru jeszcze o zbyt małej wydajności. Jednak wyścig o tę technologię już trwa, największe złoża helu 3 (produkowanego przez słońce) są na księżycu, zaledwie 3 metry pod powierzchnią. Na ziemi hel oczywiście jest powszechny, ale trudno dostępny głównie w górnych warstwach atmosfery i jest mieszaniną izotopów. Nie bez przyczyny kolejne kraje wysyłają łaziki księżycowe (chiny, izrael, rosja). Polska podpisała traktat dzielący po równo miedzy kraje umowy wszystko co znajdzie człowiek na księżycu, szkoda tylko że chiny, usa, japonia, indie, rosja (czyli prawie wszystkie kraje rozwijające program lotów na księżyc) takiego porozumienia nie ratyfikowały. Temat niesamowicie ciekawy, polecam. Baterie są problemem i ograniczeniem wielu gałęzi przemysłu, generalnie spowalniają rozwój wielu technologii.
OdpowiedzCieszę się, że w ten sam sposób spoglądamy na tę sprawę i mamy podobne odczucia wobec zadziwiającej i tendencyjnej wizji autora tekstu. Obecnie ogrom motocyklistów nie znajduje racjonalnego wytłumaczenia dla pseudoekologicznej wizji świata (a przynajmniej Europy), która destrukcyjnie wpływa na rynek motocyklowy.
Odpowiedz+1
OdpowiedzSlowo "hejt" juz dawno stalo sie wytrychem do latwej obrony przed jakakolwiek krytyka. Pakuje sie do tego wora zarowno puste inwektywy jak i konkretne argumenty przeciwko namolnie promowanej ...
OdpowiedzBrawo, brawo i jeszcze raz brawo! Dodam tylko, że moim zdaniem całkowicie nie na miejscu było wykorzystanie przez autora tragedii z Gdańska. W Gdańsku mieliśmy do czynienia z atakiem kryminalisty, do tego prawdopodobnie chorego psychicznie. Co to ma wspólnego z "hejtem"??? Skąd autor ma takie wiadomości??? A nawet jeżeli by tak było, to okazałoby się, ze np. w USA mamy zapewne do czynienia z największą na świecie rzeszą "hejterów", bo przecież co rusz jakiś szaleniec wbiega z karabinem do szkoły. Nie popadajmy w obłęd i histerię. Codziennie (niestety) na ulicach giną ludzie mordowani przez innych ludzi. Tak było, jest i niestety zapewne będzie. Co to ma wspólnego z "hejtem"? To, że mam inne zdanie i nie chcę, jak karp łykać zapodawanej w większości mediów papki, nie znaczy, że jestem "hejterem"!
OdpowiedzPodpisuje sie pod tym obiema rekami. Podpisalbym sie rowniez stopami gdybym umial. Bardzo celna riposta na ten tendencyjny artykul.
OdpowiedzBardzo trafne podsumowanie wyssanej z palca wizji autora tekstu. Artykuł to nieudana próba manipulacji na rzecz kiepskiej jakości produktów oraz beznadziejnych elektrycznych pseudo produktów przyszłości.
OdpowiedzI jeszcze jedno. Chinole maja przynajmnie adekwatna do jakosci cene i w prawdziwym zyciu daja rade jako jezdzidla robocze. W przypadku elektrykow mamy za to propagandowa banke, pseudo designerski i "lajfstajlowy" marketing, zaklamany bilans ekologiczny (nie wazne ze bardziej truje- wazne ze truje gdzie indziej, a nie na moim blokowisku), agresywne "wspomaganie" rynkowe podatkami i ekonormami (reczne sterowanie rodem z planowej gospodarki socjalizmu), watpliwa wartosc uzytkowa i to wszystko za cene srednio dwukrotnie wyzsza od markowego spaliniaka tego samego segmentu. Na dniach Harley oglosil cene LiveWire: okolo 30.000 usd. Na anglojezycznych forach wiekszosc komentujacych jest zdania, ze to mnie wiecej 2 razy za drogo. Hejterzy?... Przeciez zarabiajac 4 razy tyle co Polacy i majac jedynie 1,5 raza wyzsze koszty utrzymania, powinni piac z zachwytu i leciec do dealera z kasa.
OdpowiedzRzecz jednak w tym, co rozumiemy pod pojęciem "chińczyka". Przecież taka Honda CB125F czy Yamaha YBR125/YS125 też są "made in China", aczkolwiek projekt i proces technologiczny produkcji pod kontrolą Japończyków. Podobną drogą idzie włoskie Benelli, której projektuje motocykle u siebie, ale produkuje je w Chinach, żeby było taniej. I wtedy można się zastanawiać, że skoro chińska Jianshe produkowała dla Yamahy model YBR125, to czy inne produkty tego samego zakładu (np. sprzedawany u nas Junak RS Pro) nie są podobnej jakości i technologii, a jednak tańsze w cenie.
OdpowiedzPrzejmowanie upadłych marek przez chińskie koncerny to przemyślana strategia. Bliżsa sercom europejskich klientów będzie przecież maszyna z logotypem Benelli na baku niż na przykład qangjangbonkmong motors..... Nie jest to przecież żadne odkrycie. Tylko czy takie przypudrowanie pochodzenia zapewnia jakość produktów? No mam jednak wątpliwości. Zresztą nawet te małolitrażowe Yamahy 125cc made in china mają w sobie to coś tak charakterystycznego dla chińskiej produkcji. Oczywiście ich wysoka cena robi swoje i dzięki temu produkty te nie są już tak tandetne jak quangdongciong motors :). Ale klasa 125cc to jeszcze nie motocykle więc nie ma co się tak mocno nad tym tematem rozwodzić.
Odpowiedz@Kowal, jeśli 125-tki to nie motocykle, to czym są Twoim zdaniem? Motorowery? Czy może chciałeś powiedzieć, że to "niepełnowartościowe" motocykle. :)
OdpowiedzZwykle 125 sa robione przez japonczykow w Chinach, bo tam jest na nie najwiekszy popyt, a uzyskanie pochodzenia celnego powoduje zwolnienie, lub ograniczenie oplat. Z tego samego powodu Honda robila Gold Wingi w USA, a Yamaha SZR 660 we Wloszech. Poza tym stare japonskie technologie pozostaja potem w Chinach na prawach licencji, z czego tez sa profity, albo podrobek (z czego profitow nie ma). Co do Benelli to nie jest ono wloskie. Wprawdzie zostalo biuro w Pesaro ale wlascielem, mocodawca i wykonawca jest Qianjiang Group, z Wenling. I to akurat tez mi sie nie podoba, gdyz prowadzi do globalizacyjnego bajzlu rodem z rynku samochodowego gdzie zakup Opla oznacza jezdzenie Citroenem. Japonce probowali kilkanascie lat temu ozenic Suzuki z Kawasaki, ale na szczescie im nie wyszlo. Istotne jest, nie to gdzie kto otworzyl fabryke, ale kto i w jaki sposob bierze odpowiedzialnosc za produkt. Jesli na zbiorniku HD sa od ponad stu lat te same nazwiska, to chociaz mozna nie lubic ich produktow, to trudno odmowic szacunku, konsekwencji i odpowiedzialnosci za wlsny wytwor. Nawet jesli ostatnio robiony bywa w Indiach. Podobnie w przypadku pana Soichiro Hondy i jego ziomkow. Gdyby goscie z Qianjiang postepowali tak samo a nie podszywali sie pod stara wloska arystokracje, to zyskali by nie tylko w moich oczach. Zeby nie bylo ze patrze na stare japonskie i zachodnie marki przez rozowe okulary, to niestety mam swiadomosc degeneracji zwiazanej z pogonia za zyskiem i produkcja komponentow w tanich lokacjach. Wiazka elektryczna KTM-a EXC z 2014 wyglada jak kable od zabawki w porownaniu z wiazka EXC z 2002 roku... Plasiki austriackiego Gigera wygladaly po kilku latach jazdy lepiej niz portugalskie Polisporty po kilku miesiacach, poza tym plastikowe dystanse lozysk, nakretki amortyzatorow, pokrywy itd, itp.
OdpowiedzChiński pojazd traktowany jako tani środek transportu - OK, pełna zgoda. Tylko tyle i aż tyle. Z tym że nie ma to wiele wspólnego z motocyklowym światem. A elektryki to faktycznie sztucznie nadmuchana bańka propagandowa.
OdpowiedzUderz w stół a nożyce się odezwą :). Tak jak autor zaznaczył, nie każdy chce lub może jeździć większymi pojemnościowo motocyklami, nie każdego również stać na nowy, niechiński motocykl z salonu. A...
OdpowiedzTyle tylko, że używany japoński motocykl to zawsze lepszy wybór niż nowy chińczyk. Nie ma co zaklinać rzeczywistości. Inna sprawa to fakt, że obecnie nie ma już w ofercie dużych koncernów interesujących nowych motocykli.
OdpowiedzNawet jeśli to powypadkowy ulep?
OdpowiedzPowypadkowego ulepa nikomu nie życzę. Wyjasniam: pod pojęciem używanego Japończyka nie traktuję powypadkowego złomu. Widocznie masz przykre doświadczenia w tym temacie. Ważne aby nie szukać jak najniższej ceny i omijać takie właśnie powypadkowe kupy. Tylko tyle.
Odpowiedz