FIS, polska żużlówka, o którą zabiegają muzea na świecie
Choć duma narodowa nas rozpiera, zagraniczni obserwatorzy nie dostrzegają w historii naszej motoryzacji nic ciekawego. W muzeum z największą na świecie ekspozycją motocykli - amerykańskim Barber Motorsports Museum - można znaleźć kilkanaście motocykli czechosłowackich, kilka NRD-owski (NRD - Niemiecka Republika Demokratyczna, państwo, które do 1989 roku było naszym zachodnim sąsiadem), ale nic polskiego tam nie ma.
W muzeach motocyklowych w innych częściach świat polskie motocykle pojawiają się sporadycznie, na przykład można znaleźć je na kilku ekspozycjach w Rosji. Są to przeważnie Sokoły1000 lub 600 zagarnięte przez Rosjach w czasie II wojny światowej. W kilku europejskich muzeach można też znaleźć polskie żużlówki FIS. Z niewielkiej produkcji (ogółem ok. 250 - 300 sztuk) kilkadziesiąt sztuk zostało wyeksportowane do krajów Europy zachodniej.
Silnik FIS-a był w dużej mierze kopią silnika JAP. Zmieniono tylko karter, w dolnej części. Nieco inna była pokrywa zaworów. Większość części było jednak w pełni wymiennych (m.in. wały korbowe, cylindry, głowice) z silnikami JAP. Często w klubach w czasie napraw stosowano do FIS-ów części angielskie. Ów silnik miał pojemność skokową 497 cm³, rozrząd górnozaworowych OHV, stopień sprężania 14,4, moc 43 - 45 KM przy 6000 obr./min.
Karoseria FIS-a była kopia angielskiego żużlowego motocykla Rotrax, z pewnymi uproszczeniami polskiego pomysłu. Odróżnienie ramy FIS-a od Rotraxa, na pierwszy rzut oka, jest bardzo trudne.
Motocykle w PRL - rzecz o motoryzacji i nie tylko...
Przyjęło się powszechnie mianem "motocykle PRL" określać pojazdy produkcji krajowej: WFM, SHL, WSK, Junak. Jest to jednak wielkie uproszczenie, bo obok wspomnianych jednośladów na naszych drogach można było również spotkać kilkanaście marek motocykli importowanych: Jawa, MZ, CZ, IFA, IŻ, M-72, K-750, Panonia, Lambretta, Peugeot, a także: BMW, Triumph, Norton, BSA,AJS, Harley-Davidson i wiele innych.
O TYM WŁAŚNIE JEST TA KSIĄŻKA "MOTOCYKLE W PRL" »Ze względu na wspomniane powyżej "podobieństwa" przez kilka lat żużlowe FIS-y były w stanie nawiązać rywalizację na poziomie europejskim, dlatego kupowały je kluby z Europy zachodniej.
Na jednego z polskich FIS-ów trafiłem w angielskim muzeum Haynes. Muszę przyznać, że było to bardzo miłe. Zwłaszcza że miało to miejsce w kraju, który jest kolebką wyścigów na żużlu i zarazem przez kilka dziesięcioleci miejsce produkcji najlepszych motocykli żużlowych w Europie.
Tomasz Szczerbicki
Dziennikarz i autor książek: tomasz-szczerbicki.pl
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze