Były dyrektor Nortona chce przejąć i uratować tonącą markę
To, co wydawało się gwoździem do trumny Nortona, może być początkiem procesu uzdrawiania brytyjskiej marki. Do grona kandydatów do przejęcia firmy dołączył Steve Murray, jeden z jej byłych dyrektorów i dotychczasowych udziałowców, który nie dość, że jest prawdziwym fanatykiem motocykli, to ma plan i determinację, by wyciągnąć Nortona z dołka.
O aferze z Norton Motorcycles i jego szefem Stuartem Garnerem piszemy od kilku miesięcy. Niezapłacone podatki, zdefraudowane środki z funduszu emerytalnego, skradzione części i niejasne powiązania z politykami - to tylko część problemów brytyjskiej marki, specjalizującej się w klasycznych nakedach, ale mającej również w ofercie rasowego superbike’a V4 RR. Firma od dawna szoruje po dnie, ale wydaje się, że dla fanów tych maszyn właśnie pojawił się promyk nadziei.
W kolejce do przejęcia Nortona ustawił się bowiem Steve Murray, który na początku działalności odrodzonej marki pełnił rolę jej dyrektora operacyjnego i marketingu. Był również jednym z udziałowców, którego, jak uczciwie przyznał, dotychczasowa afera kosztowała już prawie 1,2 mln funtów. Murray jest jednak przedsiębiorcą z wizją i zdeklarowanym fanatykiem motocykli. Zamierza podnieść Nortona z gruzów, tak jak wcześniej robił to z innymi firmami z branży motoryzacyjnej.
Znajomość wewnętrznych spraw Nortona, przedstawiony plan naprawczy oraz osobiste inwestycje w firmę mogą sprawić, że dla sądu nadzorującego proces upadłości Murray będzie najlepszym kandydatem do przejęcia przedsiębiorstwa. Sam inwestor przyznał, że póki co największym problemem są szeroko rozrzucone po różnych podmiotach kwestie własności intelektualnej, praw do marki, nazw, technologii, narzędzi, homologacji oraz inne elementy prawnego bałaganu, który zostawił po sobie Stuart Garner.
Czy przed Nortonem jest jeszcze jakakolwiek przyszłość w branży motocyklowej? Bardzo byśmy sobie tego życzyli. To naprawdę zjawiskowe motocykle.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze