Silnik Gnom, doczepiany do roweru. Szalony projekt komunizmu
Około 1957 roku na rynku pojawił się silnik doczepny do roweru marki Gnom. Jego konstrukcję opracowano rok wcześniej, nie stroniąc (delikatnie mówiąc) od zapożyczeń konstrukcyjnych z podobnego silniczka marki Solex. Producentem silnika rowerowego Gnom były Zakłady WSK w Psim Polu pod Wrocławiem.
Silnik ten był montowany z przodu roweru, a napęd przenoszony był na przednie koło za pomocą dociskanej do opony rolki. Owa rolka zamocowana była bezpośrednio na wale korbowym silnika. Rowerowe Gnomy produkowane były w dwóch wersjach, o mocy 0,4 KM (malowany na czarno) i 0,6 KM (malowany na kolor wiśniowy), różniąc się: średnicą gardzieli, dyszą główną gaźnika oraz stopniem sprężania. Słabsza wersja rozpędzała rower do prędkości ok. 25 - 27 km/h, mocniejsza pozwalała na jazdę z prędkością ok. 30 - 35 km/h. Silnik ważył 9 kg i spalał ok. 1,5 l mieszanki (benzyny z olejem) na 100 km.
Silniki Gnom cieszyły się dużą popularnością, zwłaszcza u ogromniej rzeszy ludzi, którzy na prowincji każdego dnia po kilkanaście kilometrów dojeżdżali do pracy. Były proste, lecz niezbyt przyjemne w jeździe. Ich główną wadą był jednak fakt, że powstawały w ilościach bardzo małych w stosunku do realnego popytu rynkowego.
W fabrycznej instrukcja obsługi silnika Gnom, dostarczanej wraz z kartą gwarancyjną do każdego silnika, napisano: (…) Nazwa - silnik rowerowy przyczepny; ilość cylindrów -1; rodzaj pracy - dwusuw; pojemność skokowa - 45 cm³; moc nominalna 0,4 KM; obroty przy mocy nominalnej 2000 obr/min; zużycie paliwa około 1,4 l/100km; szybkość maksymalna ok 27 km/h; waga - 9 kg; paliwo - benzyna + olej silnikowy zmieszane w stosunku 20:1. (…)
Motorowery w PRL – rzecz o motoryzacji i nie tylko...
Przedwojenna historia to krajowe „setki”, które były ówczesnymi motorowerami. Pamiętne marki: SHL, Podkowa, Niemen, Perkun, Wul-Gum oraz spora gama pojazdów zagranicznych. Powojenna historia motorowerów rozpoczęła się zaś w 1956 roku od modeli Ryś i Żak. Niedługo po nich pojawiły się pierwsze Komary. W kolejnych latach to właśnie motorowery były najliczniej produkowanymi pojazdami silnikowymi w naszym kraju. Każdego roku na rynek trafiało ich 150–200 tysięcy. Krajową produkcję wspierał import między innymi takich marek jak Simson czy Jawa.
O TYM WŁAŚNIE JEST TA KSIĄŻKA "MOTOROWERY W PRL" »Silnik ten służyć ma rowerzyście jako pomoc i ma za zadanie poruszać rower w warunkach zbliżonych do normalnej jazdy rowerowej, a więc z szybkością maksymalną około 25 km/h po normalnych drogach, w warunkach atmosferycznych normalnego używania roweru. Silnik ten nie ma za zadanie zmienić rower w małolitrażowy motocykl. Nie nadaje się do tego ani mała moc silnika, ani konstrukcja roweru niezapewniająca wytrzymałości do tego potrzebnej. Zaoszczędza on rowerzyście konieczności kręcenia pedałami i związanego z tym zmęczenia, pozostawiając bez zmian pozostałe cechy komunikacji rowerowej. Niska moc jednostkowa silnika zabezpiecza długotrwałą pracę na maksymalnych obrotach przy słabym niejednokrotnie chłodzeniu oraz małe zużycie paliwa, a zatem ekonomiczną eksploatację.
Nie wymagajmy zatem od silnika rowerowego zbyt wiele, stawiajmy mu wymagania realne odpowiadające jego możliwościom.
Silnik zaopatrzony jest w cylinder żeliwny, pionowy, o użebrowaniu poziomym umieszczony po prawej stronie. Tłok ze stopu aluminiowego, napędza korbowód, również ze stopu aluminiowego i wał korbowy o korbie otwartej ułożyskowany w dwóch łożyskach tocznych, z których jedno jest umocowane w korpusie, a drugie w podstawie iskrownika. Bezpośrednio na wale korbowym umieszczona jest rolka napędowa, która dociskana jest wraz z całym silnikiem sprężynami do bieżnika opony. Na lewym końcu wału umieszczony jest iskrownik. (…).
W latach 60. i 70., gdy komunikacja autobusowa na wsiach była bardzo ograniczona, a prywatny samochód osobowy statystycznie przypadał jeden na kilka wsi, taki wynalazek jak silnik do roweru był strzałem w dziesiątkę. Mógł służyć ludziom dojeżdżającym do pracy, ale również młodzieży, która musiała dojeżdżać do szkoły rowerem lub częściej po prostu do niej iść nawet 5 - 7 km w jedną stronę. Tak jak wspomniałem, pomysł był świetny, tylko poziom produkcja daleko niewystarczający ilościowo w stosunku do potrzeb rynku.
Tomasz Szczerbicki
Dziennikarz i autor książek: tomasz-szczerbicki.pl
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzeMia³em sposobno¶æ poje¼dziæ Solexem w czasie moich wyjazdów na winobranie we Francji. By³o to w po³owie lat 80tych. Je¼dzi³em po Tours i okolicy, bo tam by³ ten rower z silnikiem Solexa. Bardzo ...
OdpowiedzPsie Pole to dzielnica Wroc³awia, a zak³ady to nie WSK ale PZL Hydral
OdpowiedzSzalony to jest stosunek zdjêæ dotycz±cych reklam do zdjêæ dotycz±cych artyku³u.
Odpowiedz