Sidecar Moto Pomarańcza. Motocykl z koszem zbudowany, by dzielić pasję z żoną
Nigdy wcześniej w swojej zawodowej karierze nie spotkałem się z historią, która równie dobitnie dowodzi związku maszyny z człowiekiem, swoistego sprzężenia zwrotnego, które można by podsumować stwierdzeniem: pokaż mi swój motocykl, a powiem ci kim jesteś.
Prezentowany w tym artykule sidecar, z racji koloru zwany Moto Pomarańczą, jest dziełem Krystiana Wiznera. Zbudował go po to, by móc dzielić swą motocyklową pasję z żoną Gosią, która cierpi na dystrofię mięśni. Jest to nieuleczalna i stale postępująca choroba prowadząca do zaniku mięśni. Osoby cierpiące na tą chorobę wymagają stałej opieki, bo z oczywistych względów nie mogą być samodzielne. Jednak tak już chyba często bywa, że osoby, których fizyczność ma istotne ograniczenia dysponują silnym duchem i sprawnym umysłem. Tak też jest w przypadku Gosi. Jej apetyt na życie mógłby być wzorem dla nie jednego w pełni sprawnego człowieka, a fakt, że z wykształcenia jest matematykiem dowodzi, że musi mieć "tęgą kiepełę".
Z Krystianem poznali się w 1996 roku i od tego czasu są nierozłączną parą. Jak Krystian sam mówi związek z Gosią pozwolił mu stać się lepszym człowiekiem, bo wcześniej, delikatnie mówiąc, nie zaliczał się do ludzi spokojnych i bezkonfliktowych. Motocykle towarzyszyły mu już od szczenięcych lat, dość powiedzieć, że widoczny na zdjęciach sidecar jest jego trzydziestym czwartym motocyklem. Kiedy poznali się z Gosią początkowo wspólne wyjazdy organizowali w ten sposób, że Gosia jechała z kimś ze znajomych samochodem, a Krystian dosiadał motocykla. To się jednak na dłuższą metę nie sprawdziło, więc wybór motocykla z wózkiem bocznym wydawał się oczywistym rozwiązaniem. Jednak próby wspólnej jazdy sowieckim zaprzęgiem nie spełniały oczekiwań. Po prostu jazda w koszu "Kaśki" czy Urala była dla Gosi zbyt męcząca i mało komfortowa. Wtedy nastąpiła krótka przerwa w motocyklowej aktywności Krystiana, a miejsce jednośladów zajęły stare Volkswageny Garbusy, bo trzeba wam wiedzieć, że Krystian jest entuzjastą przede wszystkim starej motoryzacji. Ponieważ jednak wilka zawsze ciągnie do lasu, Krystian w końcu poczuł nieodpartą chęć powrotu na dwa koła. Kupił wtedy używaną Hondę X 11. To motocykl, o którym mało kto dziś pamięta, bowiem Honda produkowała ten model tylko przez trzy lata - od 2000 do 2003 roku. Jest to naked bike zbudowany na bazie sportowo - turystycznego modelu CBR 1100 XX Blackbird, który w swoim czasie był jednym z najszybszych motocykli i bez wątpienia najszybszą Hondą. Nie dziwne więc, że X 11 może wśród nakedów nawet jeszcze dziś imponować osiągami. Krystian nie zbyt długo cieszył się z trakcyjnych walorów nowego nabytku i zamiast ryzykować szybką jazdą postanowił wykorzystać Hondę jako bazę do budowy zaprzęgu z wózkiem bocznym, by móc w ten sposób zaoferować żonie uroki motocyklizmu. Ze względu na to, że Honda posiada otwartą od dołu ramę grzbietową, wykorzystanie motocykla jako ciągnika w zaprzęgu nie było zadaniem łatwym. Krystian ma jednak duże doświadczenie zarówno w remontach motocykli jak i w ich customowych modyfikacjach, podjął się więc tego zadania bez wahania. Zarówno sam wózek boczny jak i cały system połączenia go z motocyklem został zaprojektowany i wykonany przez Krystiana. Aby można było połączyć wózek z motocyklem trzeba było zbudować ramę pomocniczą okalającą boki i spód silnika. Konstrukcja ta wykonana jest z płyty stalowej o grubości 9 mm. Elementy pomocniczej ramy zostały wycięte waterjetem i następnie odpowiednio uformowane. Do kotwiczenia ramy pomocniczej do ramy motocykla wykorzystano oryginalne otwory w ramie motocykla i w bloku silnika. W celu połączenia pomocniczej ramy z motocyklem wykorzystano nowe, dłuższe od oryginalnych, śruby K-10 o podwyższonej wytrzymałości. Podwozie wózka bocznego łącznie z wahaczem koła to również konstrukcja własna. Rama wózka wykonana jest z profili zamkniętych bezszwowych o przekroju 50 x 30 mm i grubości ścianki 3 mm. Jak widać jest to konstrukcja solidna, zapewniająca długoletnią bezawaryjną eksploatację. Ponieważ Honda X 11 posiada układ hamulcowy dual CBS, nie chcąc ingerować w ten skomplikowany system Krystian nie przewidział hamowania koła wózka. Na szczęście kosz nie jest zbyt ciężki bo cały wózek wraz z gondolą i fotelem waży 75 kg, nie jest więc żadnym wyzwaniem ani dla silnika Hondy ani dla jej hamulców. Jeśli chodzi o samą gondolę, to została ona zaprojektowana tak, by można było łatwo przewozić z tyłu wózek inwalidzki. W gondoli umieszczony jest specjalny fotel, który został zaadoptowany z wyczynowego auta, po czym jego kształt zmodyfikowano, by zapewnić Gosi wygodną podróż na pokładzie sidecara. W czasie jazdy siedzi ona w fotelu mocno przypięta pasami. Dla poprawy bezpieczeństwa za fotelem znalazł się jeszcze solidny pałąk przeciwkapotażowy. Przednia część gondoli, łącznie z wykonaną z poliwęglanu szybą, jest odchylana do przodu, tak by łatwiej było usadowić pasażerkę na jej miejscu, a w tylnej części za oparciem fotela znajduje się jeszcze pojemny bagażnik. Zawieszenie koła wózka zapewnia zupełnie niezły komfort jazdy, a sama gondola zamontowana jest do ramy za pośrednictwem taśmy elastomerowej, która dodatkowo tłumi drgania. Jako koło wózka wykorzystano tylne koło od Hondy Hornet z 2004 roku. Początkowo na tylne koło Hondy i koło wózka zamontowano samochodowe opony, ale okazało się, że nie najlepiej współpracowały one z motocyklowymi felgami wymuszając stosowanie w kołach zbyt wysokiego ciśnienia. Jak w każdym rzetelnie skonstruowanym sidekarze również w Moto Pomarańczy nie brak elementów, które umożliwiają precyzyjną regulację podwozia - mam tu na myśli zbieżność kół motocykla i wózka oraz prawidłowe odchylenie motocykla od pionu. Jako amortyzator skrętu, konieczny szczególnie wtedy, gdy sidecar zdolny jest osiągać wyższe prędkości, Krystian wykorzystał amortyzator układu kierowniczego z Mercedesa.
Moto Pomarańcza służy Krystianowi i Gosi już od sześciu lat. Bez wątpienia jest czynnikiem cementującym ich związek - jemu pozwala dzielić z żoną pasję motocyklową, dla niej jest ruchomym oknem na świat. Oboje bardzo lubią wspólne podróże, choć oboje z nieco innych powodów. W czasie wspólnych wyjazdów Krystian z pasją odwiedza motoryzacyjne muzea i zloty, Gosia zaś napawa się pięknymi widokami odwiedzanych okolic. Wspomnienia ze wspólnych wyjazdów na długo pozostają w pamięci i wzbudzają apetyt na więcej podobnych przeżyć. Dla mnie to kolejny dowód na to, że motocykl jest najlepszym sposobem by ubarwić życie.
Na koniec wypada jeszcze wspomnieć, że Krystian w ciągu swej długoletniej motocyklowej kariery zaskarbił sobie uznanie wielu fachowców, którzy pomagają mu w realizacji jego rozlicznych projektów i którym to fachowcom chciałby za naszym pośrednictwem podziękować.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze