Po GP Tajlandii sezon MotoGP zaczyna się od nowa. Czego nie pokazały kamery?
Podczas gdy Pecco Bagnaia stanął na podium (choć z małą pomocą), Fabio Quartararo zakończył Grand Prix Tajlandii bez punktów. Na trzy wyścigi przed końcem sezonu MotoGP różnica pomiędzy nimi stopniała w tabeli do zaledwie dwóch punktów. Co więcej, na horyzoncie pojawił się nowy pretendent do tytułu. Na ostatniej prostej walka zaczyna się więc od nowa. Co dokładnie wydarzyło się w Buriram? Czy Zarco celowo odpuścił? Jakie problemy miał Fabio i czy ten wyścig w ogóle powinien się rozpocząć?
Jeszcze w niedzielę rano nic nie wskazywało na to, że Grand Prix Tajlandii zakończy się aż tak dramatycznym zwrotem akcji, jeśli chodzi o walkę o mistrzowskie laury. Po suchych treningach i kwalifikacjach zawodnicy wyjechali na pola startowe przed wyścigiem w strugach ulewnego deszczu, nie mając w takich warunkach przejechanego na torze w Buriram ani jednego okrążenia.
Niektórzy sugerowali nawet, że wyścig w ogóle nie powinien był się w takich warunkach zaczynać. W końcu chwilę wcześniej przerwano zmagania kategorii Moto2. Problemem była fatalna widoczność wynikająca z mnóstwa stojącej na torze wody.
Ostatecznie jednak zawodnicy ruszyli do walki, a z czasem warunki zaczęły się poprawiać. Na ostatnich okrążeniach na torze była już wyraźna, sucha linia, a czasy okrążeń były tylko o kilka sekund wolniejsze od tych z treningów.
Na czoło stawki szybko wystrzelił zwycięzca poprzedniego wyścigu w Japonii, Jack Miller. Gdyby dojechał do mety na pierwszej pozycji, Australijczyk awansowałby na czwarte miejsce w tabeli i traciłby do prowadzącego Quartararo zaledwie 35 punktów na jeszcze 75 możliwych do zdobycia.
Tak się jednak nie stało, bo w zmiennych warunkach ponownie kapitalną jazdę pokazał Miguel Oliveira, który ostatecznie był w stanie utrzymać Millera za sobą. Jak na ironię, to właśnie Australijczyk zajmie miejsce Portugalczyka w fabrycznej ekipie KTM w przyszłym sezonie.
Jack nie był jednak specjalnie zmartwiony przegraną walką o zwycięstwo, ponieważ prosto z Tajlandii leci do Australii, gdzie w rodzinnym Townsville, na tydzień przed domowym wyścigiem na Wyspie Filipa, weźmie za kilka dni ślub ze swoją narzeczoną, Ruby.
Bagnaia dowiózł do mety trzecią pozycję, która na finiszu wyglądała mocno wątpliwie. Najpierw dogonił go Marc Marquez, a na ostatnich kilku kółkach obu dopadł jadący o sekundę szybciej Johann Zarco, który stracił mnóstwo czasu na pierwszych okrążeniach, ale na tym etapie był jeszcze przekonany, że uda mu się wygrać.
Gdy jednak poradził sobie z Marquezem i usiadł na ogonie Pecco, Francuz wyraźnie odpuścił, choć przez dłuższy czas jechał za Bagnaią jak cień, klasycznie doprowadzając do furii managera Ducati, Davide Tardozziego.
Po wyścigu Zarco przyznał, że pojechał "z głową", bo "wahał" się, czy w ogóle atakować Bagnaię. Ostatecznie postanowił tego jednak nie robić. Z wiadomych powodów…
Patrząc na to, jak Tardozzi rozmawiał z Millerem po wyścigu, mam wrażenie że Ducati nie było chyba zadowolone z faktu, że Australijczyk minął linię mety tuż przed zespołowym kolegą. Gdyby Pecco znalazł się przed nim, miałby teraz nie dwa punkty straty, a dwa punkty przewagi nad Quartararo i prowadziłby w tabeli.
Nawet jeśli moje sugestie są trafne, to po pierwsze, Jack ewidentnie ma to w nosie. Po drugie… Pecco również. Po wyścigu Włoch podkreślał, że trzecie miejsce jest dla niego jak zwycięstwo, bo nigdy dobrze się nie czuł w takich warunkach.
W Ducati robi się jednak bardzo ciekawie. Miller wyprzedził w tabeli Bastianiniego, a do Quartararo traci 40 punktów na 75 możliwych jeszcze do zdobycia. Jeśli Jack wygra za dwa tygodnie przed własnymi kibicami, a jego rywale zaliczą trudny weekend na Phillip Island, może się okazać, że na dwa wyścigi przed końcem sezonu wcale nie będzie musiał robić za skrzydłowego dla Pecco, a będzie mógł sam powalczyć o tytuł.
Do tej pory Miller grał perfekcyjnego gracza zespołowego. Ciekaw jestem co zrobi, jeśli sam stanie przed szansą sięgnięcia po tytuł. Ciekawe również, co zrobi wtedy Ducati…
Zagubiony Fabio w GP Tajlandii
Podczas wyścigu o Grand Prix Tajlandii działa się także masa innych, ciekawych rzeczy, ale chyba wszystkich Was najbardziej ciekawi, co stało się z Fabio Quartararo. Francuz szybko spadł na koniec stawki i ewidentnie nie miał tempa, aby walczyć.
Po wyścigu bronił go Cal Crutchlow, który mówił o tym, że Yamaha ma w takich warunkach jeszcze większe problemy z ciśnieniem przedniej opony, z powodu których M1-ka staje się wyjątkowo podsterowna. Brytyjczyk twierdzi, że doskonale widział, jak Francuz zmaga się z tym podczas wyścigu.
Sęk w tym, że Fabio nie chciał po wyścigu rozmawiać z nikim, ani swoimi mechanikami, ani mediami. Nie jest tajemnicą, że obrońca tytułu nie lubi takich warunków i całkowicie się wtedy gubi. Nie chodzi o mokry tor, a przesychający asfalt, na którym brakuje przyczepności, szczególnie gdy zaczyna pojawiać się sucha linia. Quartararo ma już takie wyścigi na swoim koncie.
Jest coś jeszcze. Do tej pory często mówiłem o tym, jak to problemy z presją miał do tej pory Bagnaia. Trzeba jednak pamiętać, że to Quartararo dwa lata temu w ostatnich wyścigach, zamiast walczyć o tytuł z Mirem, spadł z drugiego na ósme miejsce w tabeli.
Owszem, Fabio pracował od tego czasu z psychologiem i sam wiele razy mówił o tym, że takie błędy to już historia, ale… pamiętajcie, że rok temu po tytuł sięgnął na kilka wyścigów przed końcem rywalizacji.
Wszystko wskazuje na to, że w tym roku znów będzie walczył o tytuł do ostatnich metrów, zmagając się jednocześnie z ogromną presją. Jak poradzi sobie w takiej sytuacji? Patrząc na wydarzenia z Tajlandii, zaczynam mieć spore obawy, ale może wyciągam zbyt daleko idące wnioski.
Aprilia w Tajlandii bez z danych
Trzeci z faworytów, Aleix Espargaro, ukończył niedzielny wyścig na jedenastej pozycji, zaliczając po drodze (całkowicie zasłużoną) karę przejazdu przez "długie okrążenie" za uderzenie w Brada Bindera w trzecim zakręcie. Hiszpan nie miał tempa przez cały weekend, zarówno na suchym, jak i na mokrym torze.
Oczywiście wszyscy wrócili do Tajlandii po takiej samej, trzyletniej przerwie, ale ten weekend pokazał słabą stronę projektu Aprilii, która może nie jest jakimś dużym problemem, ale za chwilę może kosztować Aleixa mnóstwo punktów w Australii.
Trzy lata temu model RS-GP był zupełnie innym motocyklem, dlatego Aprilia przyjeżdża na takie tory jak w Japonii czy Tajlandii bez absolutnie jakichkolwiek wartościowych danych. W Japonii trafili z setupem w dziesiątkę. W Tajlandii było dokładnie odwrotnie. W takich sytuacjach Ducati; mając więcej danych i ośmiu zawodników, jest w stanie robić postępy dużo szybciej.
Sytuacja powinna wrócić do normy w Malezji (gdzie testowano na początku tego sezonu) i w Walencji (gdzie ścigano się także w latach covidowych), ale do tego czasu w tabeli może być już po zabawie. Australia będzie dla Aprilii absolutnie kluczowa, bo strata Aleixa do Fabio to już aż 20 punktów.
Tymczasem przy dwóch oczkach różnicy pomiędzy Quartararo i Bagnaią, dla tej dwójki sezon zaczyna się od nowa, podczas gdy jednocześnie na horyzoncie pojawiają się nowi rywale. Jeszcze wszystko jest możliwe!
Foto: Rob Gray, Polarity Photo / KTM
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeMiodem na serce będzie dla mnie każda końcowa sytuacja w której Tardozzi, Ciabatti, Dall'Igna i Domenicali dostaną po nosie mimo swoich gierek i całego kapitału VAG w tle. Jeśli wygrałby Jack, lub ...
OdpowiedzNic dodać nic ująć. Zastanawiałem się ostatnio dlaczego mam niechęć do Bagnai. Uświadomiłeś mi, że to bardziej niechęć do całego jego zaplecza niż samego zawodnika. Dall'Ignię jeszcze trawię, zrobił z Ducati potęgę. Żenujący jest Tardozzi z tym bieganiem do boksów Pramaca i Gresiniego i opierniczając zespoły za to, że ich zawodnicy mają czelność walczyć z Bagnaią. Mam nadzieję, że Miller lub Bestia jeszcze dadzą radę wydrzeć tytuł. Na Fabia mniej już liczę, bo jego Yamaha to raczej eksponat do muzeum niż dzisiejszy sprzęt.
Odpowiedz