Gdzie siê podzia³ Quartararo? GP Australii: analiza najlepszego wy¶cigu sezonu
Genialny wyścig o Grand Prix Australii fundamentalnie zmienił sytuację na polu bitwy o mistrzowski tytuł w MotoGP. Co dokładnie wydarzyło się na torze Phillip Island i dlaczego był to potencjalnie nie tylko najlepszy, ale też najważniejszy wyścig tego sezonu? Mick wyjaśnia.
Co prawda w sobotnich kwalifikacjach Jorge Martin sięgnął po pole position poprawiając ustanowiony aż dziewięć lat temu przez Jorge Lorenzo rekord okrążenia, ale niedzielny wyścig był aż o osiem sekund wolniejszy od ostatniego, który odbył się w Australii w 2019 roku. "Wolicie szybkie, ale nudne wyścigi, czy wolniejsze, gdzie jest dużo wyprzedzania" - pytał na mecie Marc Marquez i trudno się z nim nie zgodzić.
Zawodnicy doskonale wiedzieli, że Phillip Island to obiekt, który jest bezlitosny dla ogumienia, dlatego jego oszczędzanie jest tutaj absolutnie kluczowe. W końcu to właśnie ten tor sprawił przed laty, że producenci zaczęli pracować nad oponami asymetrycznymi. Tempo niedzielnego wyścigu może i rzeczywiście było średnio o 0,3 sekundy na okrążeniu wolniejsze niż trzy lata temu, ale dzięki temu pierwsza siódemka wpadła na metę rozdzielona o mniej niż sekundę, co było jednym z najbardziej ściśniętych finiszów w historii MotoGP.
Wzruszająca wygrana Alexa Rinsa i powrót na podium
Dozowanie tempa przez liderów sprawiło między innymi, że z dziesiątej pozycji startowej na czoło stawki mógł przebić się Alex Rins, który na ostatnim okrążeniu stoczył z Marquezem niesamowity pojedynek o zwycięstwo. Tego, jak bardzo obaj naginali prawa fizyki, po prostu nie da się opisać słowami. Najlepiej obejrzyjcie powtórkę i skupcie się na tym, jak niemal w każdym zakręcie w motocyklach obu puszczała przednia i tylna opona.
Phillip Island zawsze miało reputację toru, na którym najważniejsza nie jest moc, a lekkie prowadzenie. W końcu przed laty to właśnie tutaj Jeremy McWilliams wywalczył pole position na trzycylindrowym motocyklu zespołu Kenny’ego Robertsa, który na innych obiektach był bez szans na nawiązanie walki z czołówką.
Rins w kapitalnym stylu wyprzedzał kolejnych rywali w drugim zakręcie, wykorzystując świetne prowadzenie swojego Suzuki. Mniej szczęścia miał jego zespołowy kolega, wracający po kontuzji Joan Mir, który nie miał tempa z powodu złego ciśnienia w oponach.
Choć początkowo długo prowadził startujący z pole position Jorge Martin, na finiszu na czele stawki znalazł się jadący po prowadzenie w generalce Pecco Bagnaia, którego jednak na przedostatnim kółku wyprzedzili Marquez i Rins. Dwaj Hiszpanie stoczyli na ostatnim okrążeniu niesamowity pojedynek, ale sześciokrotny mistrz MotoGP nie był w stanie znaleźć miejsca do skutecznego ataku, choć próbował naprawdę ostro.
Drugie miejsce Marqueza i jego setne podium w MotoGP było sporym zaskoczeniem i nie chodziło wcale o jego problemy zdrowotne czy motocykl. Przed wyścigiem zawodnik Repsol Hondy jako jedyny z czołówki zdecydował się bowiem na założenie miękkiej tylnej opony, choć praktycznie wszyscy jego rywale postawili na twardszą o dwa stopnie mieszankę typu hard.
"Namawialiśmy go na medium, ale chciał softa i miał rację. Znowu" - podkreślał po wyścigu jego szef mechaników, Santi Hernandez. "Wiedziałem, że jeśli założę takie same opony jak inni, nie będę miał szans, co najlepiej potwierdza wynik Pola Espargaro, dlatego powiedziałem, że biorę za to pełną odpowiedzialność, ale chcę softy" - tłumaczył po wyścigu Marc. Tymczasem zrezygnowany Pol Espargaro finiszował na odległym, jedenastym miejscu.
Cztery miesiące po czwartej operacji kontuzjowanego dwa lata temu ramienia, Marquez wręcz skompromitował pozostałych zawodników Hondy i znów pokazał, że wrócił do walki na dobre. Jeśli nie zrobił tego swoją jazdą w wyścigu, to na pewno swoimi wypowiedziami po nim. Zapytany o sukces Rinsa w kontekście jego przyszłorocznej przesiadki na Hondę, sześciokrotny mistrz MotoGP wypalił krótko; "Nie mogę powiedzieć, że życzę mu jak najlepiej, bo to dla mnie kolejny rywal. Nie będę mu dawał wskazówek". Ten gość nigdy się nie zmieni, ale chyba właśnie za to tak go uwielbiamy (albo nienawidzimy), prawda?
Oczywiście radości w garażu Suzuki nie było w niedzielę końca, ale zwycięstwo w Australii nie sprawi, że japońskie kierownictwo zmieni swoją decyzję odnośnie wycofania się z MotoGP razem z końcem tego sezonu. Klamka już zapadła, a GSX-RR nie jest w tym roku aż tak konkurencyjne na innych torach, co na Phillip Island. Mimo wszystko pożegnalna wygrana cieszy chyba wszystkich. Dobra robota!
Czy Quartararo przegrał już tytuł?
Wyścig o Grand Prix Australii przyniósł nie tylko mnóstwo emocji na czele stawki, ale także potencjalnie decydujące rozstrzygnięcia w walce o mistrzowski tytuł, a przynajmniej dramatyczny zwrot akcji.
Lider tabeli, Francuz Fabio Quartararo w czwartek w Australii po raz pierwszy zabrał publicznie głos od czasu ukończonego bez punktów wyścigu w Tajlandii. Zawodnik Yamahy wyjaśnił, że w Buriram ekipa popełniła błąd z doborem ciśnień i przeprosił dziennikarzy za zniknięcie bez słowa, które moim zdaniem pokazuje, że obrońca tytułu nie do końca trzyma ciśnienie.
Niedziela tylko to potwierdziła. Po starcie z piątej pozycji Quartararo najpierw popełnił błąd i wyjechał poza tor na hamowaniu do czwartego zakrętu, po czym spadł na koniec stawki. Kilka okrążeń później, jadąc tempem liderów, Francuz zaliczył uślizg przedniego koła w drugim zakręcie i odpadł z rywalizacji.
Tym razem Fabio spotkał się z dziennikarzami i pokazał wyjątkowy spokój, podkreślając, że w dwóch ostatnich wyścigach musi się po prostu dobrze bawić, bo wszystko jeszcze może się zdarzyć. Jednocześnie podkreślał, że Yamaha ma motocykl, który jest szybki w treningach, ale kompletnie bez szans podczas walki w wyścigu i to niestety nie pomoże mu na finiszu tegorocznej rywalizacji. Niedzielny błąd także to potwierdza.
Coraz głośniej podnoszona zostaje także kwestia psychiki Francuza, o której ja także pisałem już po Grand Prix Tajlandii. Dwa lata temu Quartararo na finiszu sezonu spadł z drugiego na ósme miejsce, popełniając po drodze serię niewymuszonych błędów. Fabio był o to pytany po wyścigu w Australii i podkreślał, że wówczas zawiodła go głowa, nad którą od tego czasu pracował z psychologiem i obecnie jest w zupełnie innej sytuacji.
Ja jednak mam wątpliwości. W końcu rok temu Fabio sięgnął po tytuł na trzy wyścigi przed końcem sezonu. Czy tym razem utrzyma nerwy na wodzy? Tego chyba nie wie nikt, ale słaby motocykl z pewnością mu nie pomaga. "Brakuje nam nie tylko prędkości, ale także przyczepności na w środku i na wyjściach z zakrętów" - mówił w Australii. To właśnie takie słabe strony M1-ki sprawiają, że Fabio musi cisnąć ponad limit. Na Phillip Island widzieliśmy, jak czasami taka jazda może się zakończyć i nie musi to być wcale kwestia psychiki zawodnika.
Faktem jest natomiast, że finiszując na trzeciej pozycji Pecco Bagnaia objął prowadzenie w tabeli, w której wyprzedza teraz Quartararo o 14 punktów na już tylko 50 możliwych do zdobycia. To oznacza, że Włoch może sięgnąć po tytuł już za tydzień w Malezji, jeśli tylko powiększy swoją przewagę o jedenaście kolejnych oczek. Jeśli wygra na torze Sepang, wystarczy, że Quartararo nie dojedzie do mety w pierwszej czwórce. To bardzo możliwy scenariusz, biorąc pod uwagę fakt, jak mocne Ducati było w Malezji podczas przedsezonowych testów.
Aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka wyścigów temu Bagnaia tracił do Quartararo aż 91 punktów, a po drodze wypadał z aż pięciu wyścigów. W Australii to on popisał się nerwami ze stali, unikając niepotrzebnej i ryzykowanej walki na dwóch ostatnich okrążeniach i dowożąc do mety potencjalnie bezcenne, trzecie miejsce.
Patrząc na to wszystko Bagnaia wydaje się teraz absolutnym faworytem, jeśli tylko nie zrobi w Malezji czegoś bardzo głupiego. W końcu w Walencji będzie mógł liczyć na pomoc siedmiu innych zawodników Ducati, podczas gdy Quartararo nie tylko nie ma konkurencyjnego motocykla, ale też konkurencyjnych kolegów na M1-kach. Po kolejnym katastrofalnym wyścigu jego team-partner Franco Morbidelli znów mówił coś o światełku w tunelu… które ewidentnie jest pędzącą w jego stronę lokomotywą.
Jednocześnie z walki o tytuł praktycznie - mimo wciąż matematycznych szans - wypadł Aleix Espargaro, który zaliczył kolejny przeciętny wyścig, narzekając po wszystkim na zbyt agresywne działanie kontroli trakcji. Niestety, taka końcówka sezonu była do przewidzenia i zwracałem na to uwagę przed Grand Prix Japonii. Aprilia ma zwyczajnie za mało danych i zbyt mało zawodników, aby po trzyletniej przerwie być w stanie nawiązać walkę na takich torach, jak Motegi, Buriram czy Phillip Island. W Malezji może być inaczej, bo stawka MotoGP testowała tam przed sezonem, ale przy 35 punktach straty na 50 możliwych już tylko do zdobycia wygląda na to, że jest już za późno.
Z walki odpali już także Enea Bastianini i Jack Miller. Ten drugi dosłownie, po tym jak w czwartym zakręcie storpedował go Alex Marquez. Jak na ironię miejsce to dostało w ten weekend oficjalnie nazwę "Miller Corner". Jackass może jednak mówić o wielkim szczęściu, bo strzał, jak dostały w plecy od przedniego koła Hondy Marqueza, był potężny i mógł zakończyć się poważną kontuzją kręgosłupa. Alex dostał zresztą za to karę "długiego okrążenia" na kolejny wyścig, którą w pełni zasłużenie przyjął bez żadnej dyskusji.
Czwarty w tabeli Bastianini ma jeszcze co prawda matematyczną szansę na tytuł i teoretycznie może być czarnym koniem szczególnie za tydzień. Zimą to on był bowiem w Malezji najszybszy w przedsezonowych testach. W praktyce jednak trudno byłoby mu przeskoczyć pierwszą trójkę, która w dwóch ostatnich wyścigach musiałaby mieć ogromnego pecha.
Ciekawe, czy w takiej sytuacji Bestia zdecyduje się jednak wreszcie pomóc swojemu przyszłorocznemu team-partnerowi? Z drugiej strony trzeba pamiętać, że Włoch traci tylko 15 punktów do trzeciego w tabeli Aleixa Espargaro, a za tytuł drugiego wicemistrza świata może z pewnością zgarnąć nie lada finansowy bonus od Ducati, więc…
W Malezji będzie gorąco!
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzePecco Bagnaia ju¿ jest Mistrzem ¦wiata 2022. Nie ma co siê oszukiwaæ. Dwa kolejne sezony te¿ raczej mog± do niego nale¿eæ - o ile taki Bastianini nie oka¿e siê jeszcze mocniejszy. No ale Ducati ma...
Odpowiedz