Płatne subskrypcje w branży motoryzacyjnej. Na początek może opłata za używanie pilota?
Klienci Toyoty w USA bardzo się zdziwili, że nie działają im kluczyki do samochodów. Okazało się, że wygasł abonament. Ale spokojnie, za 8 dolarów miesięcznie wszystko wróci do normy. Pieniądze popłyną szerokim strumieniem. Firmom motocyklowym na pewno nie umknie ten fakt. Co to oznacza?
Idea mikropłatności nie jest nowa, ale prawdziwą rewolucję zrobiła w świecie gier. Na początku klienci byli przyzwyczajani do płatnych dodatków. Bo po co sprzedawać od razu całą, kompletną grę komputerową, skoro można zostawić kilka poziomów i sprzedać je osobno, niewiele taniej od wersji podstawowej?
Zawartość do pobrania
W erze nośników cyfrowych i powszechnego dostępu do Internetu sprawa stała się jeszcze prostsza. Można było wprowadzić opłaty nie tylko za dodatki, ale również niezliczoną liczbę drobiazgów, np. ekwipunek, umiejętności, awatary. Ukuto nawet ładny termin. DLC to po prostu zawartość do pobrania (ang. downloadable content). Sumy są niewielkie, ale tu działa przecież efekt skali. Grosik do grosika i zbierze się trzosik, prawda?
System był rozwijany przez lata i obecnie nikogo już nie dziwi, że kupując grę, tak naprawdę dostajemy podstawkę, której koszt to tylko niewielka część wydatków koniecznych do dalszej zabawy. Z tego rozwiązania masowo korzystają już nie tylko firmy z branży gier.
Szeroka oferta rozrywki dostępna z poziomu platform społecznościowych działa w identyczny sposób. Rozmawiajcie, dzielcie się treścią, grajcie, ale płaćcie drodzy użytkownicy. To tylko kilka złotych albo dolarów. A najlepiej żebyście wykupili płatną usługę z abonamentem na rok, dwa lub do końca waszych dni. Przecież to tylko 5, 10, 15 złotych miesięcznie!
Abonament na obiad
Trudno żeby ten sposób na dodatkowe niebotyczne zyski, nie był adoptowany również przez producentów, których nawet nie podejrzewaliśmy o takie aspiracje i możliwości. Przykłady? Mamy ich aż nadto, ale dla mniej najzabawniejsze są pewne garnki, które wymagają corocznego abonamentu. Nie zapłacisz, nie ugotujesz swojego ulubionego dania.
Ten rak, chociaż firmy wolą mówić o nowoczesnych rozwiązaniach dla klientów, toczy już branże motoryzacyjną. To dla nas oczywiste, że podczas zakupu pojazdu mamy do wyboru mniej lub więcej opcji wyposażenia w różnych cenach. Ale na przykład zapowiedziana w zeszłym roku strategia BMW, zakłada montaż wszystkich wodotrysków już na etapie produkcji. Użytkownik zadecyduje, które chce aktywować, a które nie są mu potrzebne. Całość ma działać oczywiście w oparciu o subskrypcję.
Płatna subskrypcja żyłą złota
BMW wyjaśnia, że to rozwiązanie ma same zalety. Chcesz funkcję odmrażania szyby albo podgrzewane fotele? Ale przecież nie potrzebujesz ich przez cały rok, zgadza się? Wystarczy, że zapłacisz za kilka zimowych miesięcy. To czysta oszczędność! Abonament można wznowić lub przerwać w każdej chwili. Dla klienta zrobimy wszystko.
Na dodatek kierowcy nie będą już musieli oddawać aut do autoryzowanego serwisu w celu doposażenia pojazdu lub uaktywnienia opcji - będą mogli zrobić to sami z poziomu ekranu w pojeździe. Przede wszystkim wygoda i przyjemność. BMW ukuło nawet slogan i nazywa całą rzecz "maksymalną elastycznością niezależnie od tego czy auto jest nowe, czy używane".
Bez problemu mogę sobie nawet wyobrazić, że BMW będzie przy zakupie nowego auta oferować "darmowe" pakiety ekstra funkcji. Na przykład podgrzewaną kierownicę lub prędkościomierz na przedniej szybie przez okres trzech miesięcy lub pół roku. Po tym czasie funkcje zostaną zdeaktywowane, oczywiście z możliwością natychmiastowego uruchomienia po opłaceniu subskrypcji. Tak przecież działają… dealerzy narkotyków. Wybaczcie porównanie.
W Tesli już to działa
BMW nie jest jedyną firmą z branży motoryzacyjnej, która dostrzegła nowe możliwości stałego źródła dochodu. Liderem jest oczywiście Tesla, która w połowie bieżącego roku wprowadziła miesięczną subskrypcję w wysokości 199 dolarów na opcję Full Self Drivig. Chodzi o funkcję autonomicznej jazdy. Za niecałe 800 zł miesięcznie można ją sobie teraz włączyć. Na razie w pakiecie jest również automatyczne parkowanie oraz system Smart Summon, czyli… przywoływanie Tesli. Ale dlaczego nie rozdzielić tych opcji "dla wygody klientów"? To tylko kwestia czasu.
Jak to może wyglądać w praktyce? Przekonali się o tym właściciele Toyot w USA. Po trzech latach używania, sporej grupie klientów przestała działać funkcja zdalnego dostępu do samochodu. Nie chodzi tylko o dodatkowe funkcje, ale tak podstawowy tryb, jak działanie pilota do samochodu.
Niedziałający pilot to nie awaria, tylko wygaśnięcie usługi Remote Connect, do której podłączone jest urządzenie. Dla właścicieli, którzy zakupili pojazdy w 2018 roku, obecnie kończy się trzyletni pakiet, o ile nie zdecydowali się podczas zakupu na droższy, dziesięcioletni plan. Toyota może oczywiście natychmiast włączyć usługi, ale trzeba wpierw opłacić skromny abonament w wysokości 8 dolarów miesięcznie lub 80 dolarów za cały rok.
Co czeka motocykle?
Myślicie, że świat motocykli jest na razie wolny od tego typu niespodzianek? To przygotowujcie portfele. Motocykl z dodatkami odblokowywanymi jak w grze komputerowej przedstawił jeden z liderów elektrycznej mobilności, amerykańska marka Zero.
Chodzi o model Zero SR, którego najnowszą odsłona została wyposażona w nowy system operacyjny Cypher III+. Co ważne, platforma Cypher III+ zostanie wprowadzona również do pozostałych modeli marki. Za jej pośrednictwem będzie można zakupić oprogramowanie odblokowujące dodatkowe konie mechaniczne albo takie usprawnienia jak podgrzewane manetki, większy akumulator czy dostęp do funkcji szybkiego ładowania. Jeśli ulepszenia będą wymagały dokupienia fizycznych dodatków, będą one dostępne w sklepie internetowym Cypher Store, który jest częścią nowego systemu.
Zapłać za większy zasięg
W przypadku elektrycznego modelu SR będzie można zwiększyć zasięg nawet do 365 kilometrów w trybie miejskim lub 180 kilometrów przy prędkości 110 km/h. Moc będzie można zwiększyć z 74 do 113 koni mechanicznych. Na razie nie wiadomo, czy sklep będzie funkcjonował poza Stanami Zjednoczonymi. Nie wiadomo również, czy wykupione dodatki będą działać przy dalszej odsprzedaży pojazdu, czy może nowy właściciel będzie musiał za nie zapłacić. Ale przecież nie o to chodzi.
Droga została przetarta. W cieniu dyskusji, jaka toczy się wokół ofensywy pojazdów zasilanych prądem, zachodzi jeszcze jedna zmiana. Być może wcale nieodległe są czasy, gdy do abonamentu za telefon i Netflixa, będziemy musieli jeszcze dorzucić subskrypcję na ABS i kilka innych usprawnień w naszych motocyklach. Oczywiście takiego obowiązku nie będzie. Wszystko dla klienta i jego wolną wolę wyboru.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeKTM juz od ponad roku kaze sobie zaplacic ekstra za mozliwosc WYLACZANIA antiwheelie w 890 Duke R....
Odpowiedz