System automatycznego hamowania w motocyklach. Czy może stać się obowiązkowy?
System AEB, czyli automatycznego hamowania, od lipca 2022 roku jest standardem we wszystkich nowo homologowanych samochodach w Unii Europejskiej. Jak szybko unijni urzędnicy dostrzegą "konieczność" uzupełnienia listy pojazdów o motocykle?
System AEB uaktywnia się niezależnie od kierowcy, włączając hamulce w krytycznych sytuacjach. AEB działa na podstawie zestawu czujników stale weryfikujących wskazania w rodzaju przyspieszenia, promienia skrętu i odstępu od innych pojazdów. W razie ryzyka zderzenia, hamowanie obywa się automatycznie, bez ingerencji kierowcy. Do rozpoznawania przeszkód wykorzystuje radar - a w droższych wersjach, lidar.
Poza UE pomysł rozważany jest również w Japonii i Australii, natomiast nie ma wsparcia w Indiach i Chinach. W przypadku Stanów Zjednoczonych, tamtejsze władze zmieniły podejście do tematu o 180 stopni. Obecnie rząd USA chce wprowadzić obowiązek automatycznego hamowania, takiego jak AEB Tesli, przy prędkości do 62 mil na godzinę, we wszystkich nowych samochodach osobowych i ciężarowych.
Ale wróćmy do Europy. Przekonanie władz w Brukseli o słuszności tego rozwiązania bierze się m.in. ze wspólnego badania przeprowadzonego przez Euro NCAP i Australia NCAP. Euro NCAP (ang. European New Car Assessment Programme) to niezależna niedochodowa organizacja ds. oceny bezpieczeństwa pojazdów wspierana przez rządy niektórych krajów europejskich. Istnieje również jej odpowiednik na Antypodach.
Wyniki badań NCAP są jednoznaczne. Automatyczne hamulce oznaczają ograniczenie liczby wypadków aż o 38 procent w sytuacji, gdy jeden pojazd zostaje uderzony przez inny z tyłu. Ale w przypadku motocyklistów sprawa się komplikuje, ponieważ aktualnie działające systemy w samochodach działają na podstawie czujników, które mogą nie "zobaczyć" małego motocykla. Zresztą wypadki i incydenty z udziałem samochodów autonomicznych oraz motocykli miały już miejsce, a problem był i jest wskazywany władzom przez organizacje motocyklowe w różnych krajach.
Z zeszłego roku brytyjska organizacja Motorcycle Action Group rozpoczęła kampanię, w trakcie której informowała i przekonywała, że autonomiczne samochody mogą stanowić zagrożenie dla motocykli, zwłaszcza jeśli chodzi o wykrywanie niewielkich obiektów pojawiających się nagle na pasie. Problemem może być również wykrycie motocykla jadącego skrajem pasa.
Już w 2016 roku holenderskie RDW udowodniło, że systemy stosowane w samochodach mają problem z wykrywaniem motocykli znajdujących się w miejscu innym niż środek jezdni. Z drugiej strony należy pamiętać, że technologie stale ewoluują i nowsze systemy mogą być już mniej zawodne w tej i innych kwestiach. Dodatkowo Organizacja Narodów Zjednoczonych dopuściła zwiększenie prędkości w trybie autonomicznym z 60 do 130 km/h.
W 2023 r. pojawią się dodatkowe testy bezpieczeństwa mające na celu sprawdzenie, jak poszczególne samochody reagują na obecność motocykli. Ale przedstawiciele MAG uważają, że przy tworzeniu takich rozwiązań inżynierowie nie biorą pod uwagę bezpieczeństwa motocyklistów. Dlatego brytyjska organizacja zamierza wywrzeć nacisk na polityków, by wprowadzili takie metody testowania, które dadzą sto procent pewności, że kierowcy jednośladów będą bezpieczni, kiedy właściciel samochodu zamierza przełączyć go w tryb samodzielnej jazdy. W Wielkiej Brytanii od 2025 r. takie pojazdy zyskają większe uprawnienia, a więc zapewne pojawi się ich więcej, bo kierowcy będą mogli wykorzystać pełnię ich możliwości.
Inną ważną kwestią dla motocyklistów jest pytanie o to, czy podobne systemy w końcu trafią na pokłady naszych stalowych rumaków? Taka ewentualność istnieje i staje się coraz bardziej realna. Już dziś Bosch rozwija zbliżoną technologię z takimi firmami jak BMW, Ducati i KTM. Oczywiście obecnie trudno sobie wyobrazić, że podobne systemy miałyby znaleźć się we wszystkich nowych motocyklach, ale starczy przypomnieć, że ABS również był początkowo opcją w luksusowych samochodach, następnie pojawił się powszechnie w autach i innych pojazdach, w tym motocyklach, a od 2016 roku jest obowiązkowo montowany we wszystkich motocyklach rejestrowanych na terenie Unii Europejskiej.
Właściwie to układ zapobiegania blokowania kół podczas hamowania stał się obecnie obowiązkowy na całym świecie, poza USA. Australijczycy już od listopada 2019 roku nie mogą kupić nowego motocykla bez układu ABS. Podobne przepisy funkcjonują w Japonii — od października 2018 r., Indiach — od kwietnia 2018 r., Chinach — od lipca 2019 roku, z tym że dla nowych motocykli od 250 cm3 wzwyż, Brazylii — od 2016 roku dla jednośladów powyżej 300 cm3. W przypadku Stanów Zjednoczonych ABS nie jest standardem, ale stał się istotnym elementem bezpieczeństwa motocykli. Według Insurance Institute for Highway Safety motocykle z ABS uczestniczyły w o 22 proc. mniejszej liczbie wypadków śmiertelnych.
Czego to dowodzi? Nowa technologia potrzebuje nieco czasu, aby się rozpowszechnić, ale jeśli jest skuteczna i rzeczywiście poprawia bezpieczeństwo, redukuje liczbę wypadków i ofiar - jak to jest w przypadku ABS, jej rozpowszechnienie jest nieuniknione. Czy powinniśmy bać się funkcji automatycznego hamowania w motocyklach?
Wszystko zależy od tego, jak ta technologia będzie realizowana, ale raczej nie musimy obawiać się, że komputery pokładowe przejmą za nas czynność hamowania. System będzie aktywować się jedynie wówczas, gdy kierowca nie zareaguje na ewidentne zagrożenie. Zresztą o ABS też mówiono, że uczy kierowców złych nawyków, bo przecież każdy powinien wiedzieć, że może skrócić drogę hamowania pojazdu, "pompując" stopą dźwignię hamulca. To jest możliwe, ale automatyczny system i tak będzie wydajniejszy i skuteczniejszy od człowieka, który na dodatek może zadziałać odruchowo i zapomnieć o prawidłowej technice. Tak samo będzie z funkcją automatycznego hamowania.
Oczywiście pojawia się również pytanie o naszą przyszłość. Jeśli będziemy stopniowo oddawać kolejne elementy prowadzenia pojazdu krzemowym układom sterowania, czy za kilkanaście lat nie zostaniemy zredukowani do roli pasażerów naszych pojazdów, w tym motocykli? Tak rzeczywiście może się stać. To realne zagrożenie, tym bardziej że politycy zawsze będą mieli argument przemawiający za technologicznym rozwiązaniem, czyli wyświechtane, ale aktualne hasło o poprawie bezpieczeństwa.
Naszą rolą jest uważne przyglądanie się kolejnym nowinkom technologicznym i obrona niezależności, swobody prowadzenia pojazdu. Ale walka z funkcją automatycznego hamowania wydaje się skazana na porażkę.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeWcale nie należy się przejmować tym czy zostaniemy jedynie pasażerami motocykli. W przyszłości, w ruchu drogowym z dominującymi pojazdami autonomicznymi, nie będzie miejsca dla motocykli. Czyli ich...
Odpowiedz