Ścigacz.pl

Często skupiamy się na rozwoju branży pojazdów elektrycznych i presji tej technologii na segment pojazdów spalinowych. Ale w niedalekiej przyszłości kwestia tego starcia może się stać się drugorzędna. Dlaczego? Bo pojawi się poważniejszy problem.

Prawdopodobnie nie znacie elektrycznego samochodu Fisker Ocean. Pojazd został po raz pierwszy pokazany w Europie na początku 2022 roku podczas Mobile World Congress w Barcelonie. Warto dodać, że ten elektryczny SUV powstał w firmie założonej przez Henrika Fiskera, byłego designera BMW i Astona Martina.

O ile sam samochód nie odbiega jakoś specjalnie od innych modeli z rodziny zasilanej prądem, nowością jest pewne specyficzne rozwiązanie. W pełni elektryczny SUV Fisker Ocean ma funkcję Boost Mode, która jest ograniczona do 500 aktywacji. O co w tym chodzi? Już tłumaczę.

Podobnie jak w przypadku kilku innych pojazdów elektrycznych, aby odblokować pełne 564 KM i 736 Nm momentu obrotowego, Fisker wymaga od użytkowników wejścia w specjalny tryb wydajności, tzw. Boost Mode. Jest jednak pewien haczyk. Tryb Boost ma nałożony licznik, który po wyzerowaniu oznacza definitywne wyłączenie funkcji.

W zwykłym, codziennym użytkowaniu Ocean w najwyższej wersji wyposażenia Extreme wytwarza bardzo przyzwoite 468 KM i 696 Nm momentu obrotowego. To więcej niż wystarczająca moc, aby spełnić 99 procent wymagań związanych z jazdą. Jednak po aktywacji trybu Boost, samochód na krótko odblokuje pełną moc, aby kierowca i pasażerowie mogli cieszyć się jeszcze większym uczuciem natychmiastowego momentu obrotowego, z którego znane są pojazdy elektryczne. Ale w modelu Ocean obok pozycji menu Boost Mode znajduje się mały wskaźnik, który odlicza od 500 w dół, informując, ile aktywacji pozostało.

Założyciel i dyrektor generalny Fisker Inc. Henrik Fisker tłumaczy, że decyzja o wprowadzeniu powyższego ograniczenia sprowadza się do "kwestii gwarancji". Zasadniczo firma nie wierzy, że jej właściciele będą często maksymalnie eksploatować swoje samochody, ale po co narażać je na "dodatkowe zużycie", które pociąga za sobą uruchomienie trybu Boost? Licznik ma ograniczać zapędy właścicieli do zbyt częstego korzystania z funkcji.

Dlaczego to rozwiązanie jest niebezpieczne? Bo łatwo sobie wyobrazić, że za jakiś czas może zostać zaadoptowane w szerszym zakresie, również w branży pojazdów motocyklowych. Podobne wędzidło można przecież nałożyć na spalinowce i w ten sposób zniechęcać do ich kupowania, używania oraz jazdy. Na przykład elektroniczne ograniczenie szczytowej mocy z "końcowym terminem", albo nawet stopniowanie tej mocy - oczywiście w imię ochrony środowiska naturalnego. Czy ta pesymistyczna wizja jest realna? Dziś jeszcze nie bardzo, ale za rok lub kilka lat… Kto wie? Płatne subskrypcje też wydawały się nam kiedyś niemożliwe.