Już w przyszłym roku na rynku pojawić ma się flagowy turystyk Hondy. Gold Wing może otrzymać hybrydowy napęd.

Może to wydać się dziwne, ale jako ważąca 70 kg (w odzieży motocyklowej!) osoba jestem fanem dużych motocykli. Mówiąc lekko pornograficznie: im większy, tym lepszy. Dlatego mocno zainteresował mnie artykuł opublikowany na Visordown dotyczący przyszłość Hondy Gold Wing. Goldasem jeździłem kilka lat temu, a w listopadzie zeszłego roku informowaliśmy o opatentowaniu przez Hondę nietypowego rozwiązania przedniego zawieszenia w dużym motocyklu. Przypomina ono nieco system Telelever z BMW.

Według autora publikacji z Visordown to nie koniec nowinek. Nowy Gold Wing miałby pojawić się w 2017 roku, zbierając w całość najnowsze technologie. W ciemno możemy liczyć na DCT, rozbudowaną kontrolę trakcji (zmienne tryby pracy, ABS, MSC), różne tryby pracy jednostki sterującej, ride-by-wire. Pewnikiem także adaptacyjne zawieszenie, pokładowe multimedia obsługiwane z dużego wyświetlacza i obowiązkowe głośniki (lasery i dyskotekowe kule w ramach oficjalnych akcesoriów).

Ponoć, ale tylko ponoć, nowy Gold Wing miałby być rewolucyjny pod względem napędu. Mówi się o czterocylindrowym bokserze wspomaganym silnikiem (silnikami) elektrycznymi. I oto mamy: Hondę Gold Wing Hybrid!

Na więcej informacji będziemy musieli poczekać i to długo - obstawiam jesienne targi EICMA. Mimo wszystko trzymam kciuki za nowego Gold Winga, który obok bycia lans-wozem dla przeżywających kryzys wieku średniego motocyklistów, zawsze był i jest wyznacznikiem technologicznych standardów. Jeśli w Goldasie pojawi się napęd hybrydowy, pojawi się i w innych Hondach.

Foto: Archiwum