Motocyklem dooko³a Polski. Odkrywamy najpiêkniejsze zak±tki kraju
Pozamykane granice, niepewne przepisy sanitarne i nagle okazuje się, że urlop w Polsce nie jest takim złym pomysłem. Ale gdzie jechać? Wybrałem się na inspirującą wyprawę śladem mniej znanych, lecz przepięknych miejsc.
Nie znam nikogo, kogo trzeba by specjalnie przekonywać, że Polska jest wyjątkowym krajem, pełnym atrakcji. Z drugiej strony wielu z nas, motocyklistów, ciągnie w Alpy, na Bałkany, czy nawet dalej, za Morze Czarne. Nie ma w tym w zasadzie nic złego, póki pamiętamy w jak pięknym miejscu żyjemy.
Wyjątkowa sytuacja, związana z pandemią Covid-19 i lockdownem spowodowała, że wszystkie plany wzięły w łeb. Zamiast Rumunii, Hiszpanii, czy Grecji jesteśmy niejako zmuszeni poznać Polskę na nowo. Wielu z nas ze zdumieniem odkryje, że miejsca, o których tylko czytali lub słyszeli, na żywo zwalają z nóg.
Rosnącą potrzebę wiedzy o pięknych miejscach w Polsce doskonale widać na facebookowych grupach, gdzie dziś, zamiast nieśmiertelnego "jaki olej do motocykla", co raz pojawia się pytanie "co polecilibyście w Polsce". To zdumiewające jak wielu motocyklistów nie zna Roztocza, Podlasia, Suwalszczyzny, czy Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Postanowiłem wybrać się w sentymentalną podróż śladami własnych najpiękniejszych wspomnień, by pokazać innym dlaczego z każdej wycieczki po Polsce wracam uśmiechnięty i szczęśliwy.
Roztocze Środkowe - niedoceniony przebój
Pierwszy etap mojej podróży to Roztocze Środkowe. To właśnie tutaj, kilkanaście lat temu objeżdżałem swój pierwszy motocykl. Pamiętam, że była to dla mnie wyprawa życia - tak daleko od domu, w nieznanym miejscu, a jednocześnie wśród tak nieopisanie spokojnej przyrody, w otoczeniu pięknych dróg. To przeżycie zapadło mi w pamięć jak pierwsza miłość, dlatego zależało mi, by pokazać je jako pierwsze.
Dziś dotarcie do Zwierzyńca, nieoficjalnej stolicy Roztocza, nie jest już takim problemem jak kiedyś. Z Warszawy biegnie tutaj droga ekspresowa S17, więc nawet jeśli masz do dyspozycji tylko dwa dni, bez większego problemu możesz wybrać się w te okolice. Największym problemem będą z całą pewnością tutejsze lokalne drogi. Większość odcinków ma tak fatalną nawierzchnię, że potrzeba naprawdę sporej wprawy i ostrożności, by jeździć tam bezpiecznie. Niemniej jednak sprawnym motocyklem na dobrych oponach możesz zwiedzać tutejsze atrakcje bez większego stresu.
Zatrzymuję się tradycyjnie w Zwierzyńcu - to dobra baza do spacerów, ale przede wszystkim pretekst do spróbowania pysznego lokalnego piwa Zwierzyniec, warzonego w tutejszym browarze. Ważna uwaga - jeśli spotkasz piwo Zwierzynieckie, to będzie to produkt rozlewany w Lublinie, oryginalny Zwierzyniec lany jest tutaj, na miejscu do keg i butelek 0,33. Druga ważna uwaga - degustuj piwo umiarkowanie i nigdy przed jazdą.
Zwierzyniec to także miejsce, gdzie znajdziesz unikalną zabudowę drewnianą z dwudziestolecia międzywojennego, czyli osiedle Borek. Miejsce to robi niesamowite wrażenie, a jedna z tutejszych ulic - Wąska, jest uznawana za najwęższą ulicę w Polsce! Jeśli szukasz miejsc do pięknych fotografii, to najlepszą w Zwierzyńcu miejscówką będzie z pewnością kościół pw. Św. Jana Nepomucena, zlokalizowany na wyspie na jeziorze.
Choć jestem tutaj już chyba po raz szósty, po raz kolejny odkrywam coś pięknego - stawy Echo. Jest pochmurno, tną komary, ale miejsce wygląda tak magicznie, że nie sposób się nie zachwycić. siedzę tam dłuższą chwilę, czując jak na moim ciele wyrastają kolejne swędzące bąble. A co tam.
Nadbużanka - wstęga motocyklowej radości
Na mojej mapie sentymentów kolejna jest Nadbużanka, czyli droga leżąca tak bardzo na wschodzie, jak to tylko możliwe. Szlak łączący dwa przejścia graniczne - Zosin i Terespol, biegnie tuż przy granicy, najpierw polsko-ukraińskiej potem polsko-białoruskiej. To jedna z najbardziej malowniczych i sielskich dróg, jakimi kiedykolwiek jechałem. 170 km czystego resetu umysłu, a dookoła tylko pola, senne wsie i urocze miasteczka. Motocyklistów odstrasza od tego miejsca chyba brak zakrętów, ale dla mnie ten piękny odcinek jest absolutnie wyjątkowy.
Zatrzymuję się niedaleko Włodawy w Barze pod Samolotem, gdzie, pamiętam, jadłem kiedyś doskonałą rybę. Dziś jej smak przywołuje wspomnienia dawnej wycieczki. Jak dobrze jest wracać w miejsca, które mają tyle pozytywnej energii… Na nocleg wybieram Kodeń - przy tamtejszym sanktuarium Matki Boskiej funkcjonuje całkiem niezły Dom Pielgrzyma, tuż obok jest także wyjątkowe miejsce do spacerów - Kalwaria Kodeńska.
Następnego dnia wpadam na chwilę do Warszawy, by zmienić motocykl na mojego Moto Guzzi Norge'a 1200 który stał dotąd w serwisie. Plan na najbliższe dni obejmuje Suwalszczyznę, aż do trójstyku granic, mosty w Stańczykach, następnie transfer przez Mazury i dotarcie w Bory Tucholskie.
W stronę Suwałk jadę przez Tykocin. Szczerze powiedziawszy nie znam miasta, które w podobny sposób wypełniałoby mnie tęsknotą za czasami, których nawet nie mogę pamiętać. Z każdego zaułka wygląda historia przedwojennej Polski. Unikalny klimat tego miasta, z zachowanym dawnym układem przestrzennym, z widoczną granicą części polskiej i żydowskiej sprawia, że mam poczucie podróży w czasie. Szczególnie magicznie Tykocin wygląda o wschodzie i przed zachodem słońca. Zachęcam do zatrzymania się tutaj choć na jedną noc.
Zielone wzgórza Suwalszczyzny
Suwalszczyzna pełna jest pagórków, ciszy i... świętego spokoju. Podróż po tutejszych drogach uświadamia mi, jak bardzo niedoceniony jest to region Polski. Łagodne trawiaste wzgórza, z rozsianymi wśród nich drogami przywodzą na myśl Kaszuby, choć jest tutaj zdecydowanie spokojniej, bardziej swojsko, mniej komercyjnie. Coraz śmielej rozwija się tutejsza baza noclegowa, dzięki temu można bez stresu wybrać się tutaj bez wcześniejszej rezerwacji. Wystarczy tylko spytać, a pomocni mieszkańcy zaraz gdzieś zadzwonią i coś znajdą.
W tamtym regionie polecam szczególnie Dom Litewski w Sejnach, choć niemal na pewno tutaj akurat będzie potrzebna wcześniejsza rezerwacja. Miejsce to jest na tyle znane i cenione, że znalezienie tutaj pokoju "z marszu" może okazać się niemożliwe. Sejny są Dobrym punktem startowym do pięknej trasy motocyklowej przez wschodnią Suwalszczyznę. Prowadzi ona aż do trójstyku granic i biegnie DW 651 przez Szypliszki i Rutkę-Tartak.
Po wizycie przy trójstyku i nieśmiertelnych mostach w Stańczykach, jadę nad Mamry, gdzie nocuję w niewielkiej, sennej miejscowości Ogonki. Tam, wieczorem, doświadczam jednego z najpiękniejszych widoków tej podróży. Feeria czerwieni, fioletów i różów wydobywa cienie zacumowanych łódek, odbierając mi dech z zachwytu. Po całym dniu w drodze to prawdziwe ukojenie zmysłów.
Słychać Pluski
Rano, po śniadaniu zjedzonym w znakomitej knajpie Róża Wiatrów w Trygorcie, bodaj po raz czwarty odwiedzam Twierdzę Boyen w Giżycku. Sam nie wiem dlaczego, ale lubię potęgę tego miejsca, jego historię zatopioną w murach i drzewach, które były świadkami niezliczonych zdarzeń. Jest tutaj jakaś niezwykła atmosfera… Po kolejnych 300 kilometrach osiągam swój dzisiejszy cel - moje zeszłoroczne odkrycie, czyli Pluski. Miejscowość o takiej właśnie nazwie położona jest na południe od Olsztyna, nad jeziorem Plusznym Wielkim.
O moich zachwytach Pluskami mógłbym długo opowiadać, ale zdradzę tylko tyle, że jest to jedna z najpiękniejszych miejscowości letniskowych na Warmii, jakie widziałem. Choć turystyczna, to jednak schowana przed światem, znana tylko nielicznym. Z drugiej strony na tyle mała, że nawet ci nieliczni tworzą tutaj całkiem spory tłum. W Pluskach relaksuję się przy znakomitej rybie ze smażalni Pluski, a do snu kołyszą mnie nuty koncertu w gospodzie Złoty Strug, gdzie nocuję. Czy można wyobrazić sobie coś piękniejszego niż życie w podróży?
Bory Tucholskie - katalog zachwytów
Rano budzę się podekscytowany na samą myśl, że zobaczę moje ukochane Bory Tucholskie. Obstawiam, że w najbliższych latach będzie to prawdziwy przebój krajowej turystyki. Jest tutaj niemal wszystko to, co tak kochamy na Mazurach, czy Kaszubach - wspaniałe lasy i jeziora, wąskie, schowane przed światem drogi, zachwycające krajobrazy… Nie ma natomiast tego, czego tak nie lubimy - komercji, drożyzny i tłumów.
Jedna noc spędzona w pensjonacie Nad Jeziorem w Cekcynku daje mi tyle energii, że postanawiam spożytkować ją na niespieszny objazd okolicy. Zaczynam od pięknej, zagubionej nad Brdą osady Świt. Miejsce to wygląda jak oderwane od otaczającego świata, jest tutaj cicho, spokojnie i czuć w powietrzu niezwykłą harmonię z przyrodą. Koniecznie muszę tutaj kiedyś wrócić, tym bardziej że są tu dwie świetne agroturystyki.
Na południe od Świtu znajduje się Piła-Młyn, dawna górnicza wioska. Tak, gdybyście nie wiedzieli, tereny te słynęły niegdyś z górnictwa. Okolice Piły to przede wszystkim fantastyczne meandry Brdy, ale także wspaniałe, wąskie drogi, na przykład odcinek z Zamrzenicy do Klonowa, którego długo nie zapomnę.
Objazd okolic Tucholi kończę w miejscowości Tleń, słynącej ze znakomitej kuchni i równie dobrego piwa, warzonego na miejscu. Tym razem złoty trunek zabieram na wynos. Przyda się dopiero wieczorem, bo mam przed sobą sporo kilometrów do pokonania.
Sentymentalne lubuskie
Ruszam w dalszą drogę, w stronę Żagania - mojego rodzinnego miasta. Być może ktoś inny uznałby to miejsce za nudne - ot jedno z małych, zapyziałych miasteczek za ścianie zachodniej. W mojej podróży sentymentalnej, śladami wspomnień, ma ono jednak miejsce szczególne. Jest jakby alegorią mojego podróżowania. Przede wszystkim tutaj się urodziłem - sam ten fakt czyni Żagań dla mnie wyjątkowym. Ale jest też inny aspekt. Za każdym razem, kiedy tutaj przybywam, czy to przejazdem, czy odwiedzając rodzinę, odkrywam w tym mieście coś nowego, na nowo patrzę na rzeczy, które znam od dziecka.
Świeżym okiem patrzę więc na resztki murów obronnych, wyrwy po przedwojennej zabudowie miasta, poświęcone na rzecz odbudowy stolicy i wypełnione na szybko gomułkowskimi plombami. Odkrywam wreszcie coś, o istnieniu czego nie miałem pojęcia - wieżę Bismarcka. Żagań to jedno z tych miejsc, którego niezliczone pokłady tajemnic stopniowo odkrywają się przed ciekawskimi.
Baśniowy zamek jak z Disneya
Rano ruszam dalej. Bocznymi drogami zmierzam w stronę opolszczyzny, gdzie chcę zobaczyć prawdziwy architektoniczny cud. Zamek urody tak niezwykłej, że często mówi się o nim "jak z Disneya". Choć za przykład baśniowej zajawki w budowie zamków uznaje się Neuschwanstein w Niemczech, nasz polski zamek w Mosznej góruje nad tamtym zameczkiem pod każdym względem. Jest większy, piękniejszy i jeszcze bardziej baśniowy.
Ostatnim etapem mojej podróży jest Jura Krakowsko-Częstochowska. To kolejne miejsce, z którym jestem blisko związany i które na zawsze będzie częścią mojego życia. Mieszkając tutaj ponad 20 lat poznałem każdą drogę, ścieżkę i każde pięknie miejsce. Najpiękniejszy zawsze będzie dla mnie Olsztyn jurajski, z pyszną kawą w kawiarni Consonni, wyjątkowymi zapiekankami w Przystanku na rynku. To miejsce wspaniale koi nerwy i miażdży stresy swoim spokojem.
Kolejny dzień poświęcam na niespieszny objazd znanymi ścieżkami. Pustynia Siedlecka, Brama Twardowskiego, cudowne pstrągi nad jeziorem Amerykan… to wszystko utwierdza mnie w przekonaniu, że w podróży tak naprawdę nie liczy się odległość, a otwarty umysł i ciekawość otaczającego świata. Spójrzcie ilu ludzi odwiedza najdalsze kurorty Dominikany, Meksyku, czy Indii, nic tak naprawdę nie wiedząc o świecie. Ilu z nas przejeżdża obok wspaniałości Doliny Baryczy, Zakola Warty, czy Drawskiego Parku Krajobrazowego, nie zdając sobie sprawy jak wiele traci.
Otwórzmy się na te skarby, zwolnijmy trochę i nie pędźmy tak. Przygotujmy motocykl, załóżmy dobre opony, by nie martwić się o drobiazgi i ruszajmy odkrywać Polskę.
Więcej informacji o oponach Bridgestone Battlax T31 znajdziesz na stronie https://www.bridgestone.pl/opony-motocyklowe/battlax/t31/
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeBardzo faajny reporta¿, w przysz³ym sezonie mam zamiar odbyæ podobn± wyprawê. Ciekawy jestem ile kasy trzeba zarezerwowaæ na tak± wyprawê? Pozdrawiam, LwG, Andrzej Ga³ecki
Odpowiedz