Laserowe nadużycia policji, czyli przestrzegaj przepisów, oni nie muszą [FELIETON]
Nieprecyzyjne pomiary, zatwierdzenia typu sprzed 10 lat i manipulowanie procedurami - obraz policyjnych kontroli prędkości, jaki wyłania się po obejrzeniu programu "Państwo w Państwie" jest, delikatnie mówiąc, niepokojący.
Niektórzy z was zarzucają nam szczucie przeciwko policji, usprawiedliwianie drogowych patologii, czy wręcz zachęcanie do łamania przepisów. Trudno mi mówić za całą redakcję, ale ja sam z pewnością mam do stróżów prawa duży respekt, staram się jeździć zgodnie z przepisami, nigdy nie uciekam - ani przed policją, ani odpowiedzialnością. Jeśli faktycznie popełniam wykroczenie, płacę po męsku mandat.
Skoro jednak policja i urzędnicy oczekują ode mnie stosowania się do obowiązujących przepisów, mam prawo spodziewać się, że oni także będą działać w ramach obowiązującego prawa. Nic więcej - tylko tyle. Niestety, okazuje się, że bardzo często policja i urzędy z premedytacją naginają prawo do własnych potrzeb i to zarówno indywidualnie, jak i systemowo.
Respektuj prawo, my nie musimy
O dziwnych metodach pomiaru prędkości, stosowanych w polskiej policji piszę od dawna. O samych wideorejestratorach, które nie mierzą nic poza prędkością radiowozu napisałem już co najmniej kilka artykułów. Podobnie o Odcinkowym Pomiarze Prędkości, którego wskazania nie dają podstaw prawnych do uznania czynu za wykroczenie, ponieważ nie jest znane ani dokładne miejsce jego popełnienia, ani dokładny jego czas, nie wiadomo nawet kto je popełnił.
Kilkakrotnie pisałem także o miernikach laserowych, które policja wychwala jako nowoczesne - Ultralyte LTI 20-20. Lidary, które weszły do użycia ponad 20 lat temu, to dziś już elektroniczna prehistoria. Mało tego - urządzenia te nie posiadają funkcji dokładnej identyfikacji pojazdu mierzonego, co jest warunkiem koniecznym dla dopuszczenia urządzenia do użytkowania, poprzez wydanie zatwierdzenia typu przez Główny Urząd Miar. Mimo tego zatwierdzenie zostało wydane. Jakim cudem?
Przeklęta dywergencja
W ostatnim programie Państwo w Państwie, emitowanym na antenie Polsatu, poruszono temat mierników prędkości. Ze zdumieniem, a potem nawet oburzeniem słuchałem jak krok po kroku fakty obnażają hipokryzję różnych organów - od policji, przez Główny Urząd Miar, aż do osób tworzących prawo.
Mierniki laserowe używane przez polską policję, czy to Ultralyte LTI 20-20, czy Trucam, według zaleceń producenta i eksperta GUM, zaproszonego do programu, zapewniają w miarę miarodajne wyniki pomiaru do 300 m, przy używaniu urządzenia trzymanego w dłoni. Problem w tym, że na skutek zjawiska dywergencji, czyli rozszerzania wiązki wraz z odległością od emitera, która wynosi średnio 30 cm na każde 100 metrów, promień lasera może mieć średnicę - uwaga - jednego metra! Jest więc bardzo prawdopodobne, że policjant, mierząc nasz pojazd, w rzeczywistości może skierować wiązkę lasera na zupełnie kogoś innego. A pamiętajmy, że policjanci mierzą nas czasem nawet z kilometra!
Pomiar z ręki ma jeszcze jedną wadę - nie jest możliwe utrzymanie wiązki laserowej w sposób stabilny. Jak wykazał eksperyment przeprowadzony w studiu Polsatu, wiązka lidaru stale ślizga się po powierzchni, na którą została skierowana. Efekt? Pomiar taki może być zawyżony o kilkanaście kilometrów w górę. Emil Rau, który demonstrował działanie urządzenia w programie, zmierzył prędkość… stojącego budynku. Wyniosła -12 km/h, czyli budynek oddalał się od Emila truchtem. Zmierzony chwilę wcześniej stojący na przystanku autobus, według urządzenia pędził 90 km/h. Częściowo problem ten rozwiązuje używanie specjalnego statywu - tak robi na przykład policja na Słowacji, w Chorwacji czy w Austrii. W Polsce statyw do Ultralyte to rzecz niespotykana. Pomiary z ręki mogą być zatem zawyżane o kilkanaście km/h.
Jednym z zaproszonych gości był Szymon Stempak, któremu policja usiłowała wlepić mandat za przekroczenie prędkości o ponad 15 km/h. Na filmie, zarejestrowanym przez urządzenie Ultralyte Trucam, nie widać jednak tablicy rejestracyjnej pojazdu, widać za to, że wiązka lasera ślizga się po masce, grillu i oponach. Widać także, że za mierzonym samochodem poruszają się inne, a sam pomiar wykonany jest z ponad 300 m. Zjawisko dywergencji powoduje, że przy takiej odległości wiązka ma średnicę ponad jednego metra! Wygląda to zupełnie tak, jakby policjanci specjalnie mierzyli pojazdy zjeżdżające ze wzniesienia, aby dodać wiązce lasera nieco prędkości.
Odmawiasz przyjęcia? Będzie jak u Kafki
Zaproszony do studia były policjant cynicznie twierdził, że kierowcy mają przecież prawo nie przyjąć mandatu i wyjaśnić sprawę w sądzie. Butnie przypomniał jednocześnie, że większość takich spraw kończy się przegraną kierowców. Wiemy dlaczego tak się dzieje - sądy niemal zawsze dają wiarę policjantom i biegłym, choćby ich wyjaśnienia nie miały nic wspólnego z elementarnymi zasadami logiki, matematyki i fizyki. Zwykły, szary kierowca nie jest w stanie sam podważyć opinii policjanta czy biegłego. Co innego z pomocą prawników - zaproszony do studia mecenas Michał Skwarzyński ze Stowarzyszenia Prawo na Drodze twierdził, że na ponad 100 prowadzonych przez niego spraw, przegrał... tylko siedem.
Obywatele są niestety w naszym kraju bezsilni w walce z opresyjną machiną, która z założenia uważa nas za piratów, oszustów i kombinatorów. Niczym w "Procesie" Kafki czujemy frustrację i sprzeciw wobec czegoś, co toczy się za naszymi plecami i na co, choć bezpośrednio nas dotyczy, nie mamy żadnego wpływu.
Apelujemy do osób tworzących prawo - posłów, urzędników i wszystkich, którzy chcą troszczyć się o bezpieczeństwo - zróbmy najpierw porządek w przepisach i zasadach ich egzekwowania przez służby i sądy. Czytelne, jasne zasady, takie jak w Szwecji, Norwegii czy Austrii, z pewnością wpłyną na poziom bezpieczeństwa i świadomość kierowców lepiej niż najbardziej nawet surowe kary.
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarze*** Zaproszony do studia były policjant cynicznie twierdził, że kierowcy mają przecież prawo nie przyjąć mandatu i wyjaśnić sprawę w sądzie. Butnie przypomniał jednocześnie, że większość takich ...
OdpowiedzZnam Stowarzyszenie i niejednemu pomogli za free dobrze i profesjonalnie, tam są prawnicy, profesorowie. Znam też ten profil Nielegalne, który stara się wypromować na jedynego znawcę radarów, ale wyłącznie przez obrzucanie g*** stowarzyszenia, a jak do nich zwracasz się o pomoc, to zaczyna się od rozmowy o sporej kasie za tę "pomoc". Poza tym może powiedzcie, co zrobiliście z kasą zbieraną na Zrzutce na rzekome wycofanie Iskry-1 z użycia - ludzie wpłacili prawie 2400, gdzie ta forsa?
Odpowiedzbudynek zasuwa (minus) -12 km/h a wiadomo, że się przecież nie porusza, więc na LOGIKĘ pomiary są zaniżone gdyż wskazują mniejszą prędkość niż na przykład oczywiste zero budynku........
OdpowiedzDrogi Redaktorze, to rzeczywiście fakt godny podziwu, że nigdy nie ucieka Pan przed policją. Myślę, że należy się Panu za to jakaś nagroda np. WZOROWY OBYWATEL. Pisze Pan o represyjności machinie....
OdpowiedzPowinno się zakazać poruszania po drogach pojazdami mechanicznymi a kierowców do obozów resocjalizacyjnych jak w Korei i będzie spokój na zawsze...
OdpowiedzPierwszy postulat nie znajdzie mojego poparcia ale nad drugim można by podyskutować, jeżeli wziąć pod uwagę zdecydowaną większość polskich kierowców.
OdpowiedzPolscy kierowcy mają w sobie jeszcze trochę werwy i radości z jazdy a np. w takiej Szwecji, czy Dani od razu można przenieść się do trumny zamiast do samochodu a nie mówiąc już o motocyklu (Szwecja -80 km/h !). Wyobrażam sobie kierowcę Hayabusy, albo RSV 4, czy Audi RS w Szwecji- zgroza!
OdpowiedzZapewne są w Szwecji tory rajdowe, gdzie można rozwinąć skrzydła i testować granice możliwości swoich i sprzętu. Dzięki bezpiecznej i przepisowej jeździe na szwedzkich drogach nie ginie codziennie kilka osób, z czym niezmiennie mamy do czynienia w Polsce. Poza tym dużo jeździłem po Skandynawii, w tym także motocyklem i muszę przyznać, że w mało którym regionie Europy jeździło mi się tak komfortowo. Pozdrawiam!
OdpowiedzMyślenie godne Lema z "Powrotu z gwiazd"- polecam poczytać, bo tacy jak Ty niestety (dla mnie) dążą do takiego "nowego wspaniałego świata" (Huxley) bez ryzyka, ofiar i z wypranym mózgiem.
OdpowiedzNie dążę do "nowego wspaniałego świata", tylko do tego, żeby polscy kierowcy zaczęli przestrzegać przepisów prawa, do czego są zobligowani. Skoro można ignorować przepisy ruchu drogowego, to dlaczego nie można ignorować przepisów prawa karnego i np. kraść. Różnica polega na tym, że kradnąc pozbawia się kogoś dóbr materialnych, łamiąc przepisy ruchu drogowego można i dość często ma to w Polsce miejsce pozbawić kogoś życia lub uczynić z niego osobę niepełnosprawną. Tylko słabe państwo dopuszcza do tego, by być powszechnie ignorowane. Ja nie chcę żyć w słabym państwie. Na marginesie dodam, że nie mam przez nikogo wypranego mózgu, a przynajmniej tak mi się wydaje. Pozdrawiam!
OdpowiedzA gdyby tu było przedszkole w przyszłości... i wasz synek mały przechodził..
OdpowiedzTeż lubię "Misia" ale w przeciwieństwie do filmu, życie to nie komedia i tutaj nie da się zrobić przewijania w tył. Zresztą ciekawe, czy tak samo łatwo byłoby takie żarty uprawiać z bliskimi około 3 tys. ofiar, które rokrocznie tracą życie na polskich drogach.
Odpowiedz