Kawasaki wygrywa 24h Le Mans!
W miniony weekend (17-18 kwietnia) rozegrano po raz trzydziesty trzeci legendarny wyścig 24h Le Mans, a na najważniejszym stopniu podium stanął zespół Kawasaki, który na wygraną czekał od roku 1999.
Tegoroczne Le Mans miało być specjalne dla polskich kibiców, ponieważ oprócz stale startujących w Endurance aktualnych Mistrzów Polski (Kenny Foray, Gwen Giabbani) na starcie miał stanąć polski team GMS KTM Polska. Niestety przygoda Adama Badziaka, Xaviera Retat i Guntera Gahleitnera zakończyła się już po kwalifikacjach. Tegoroczny wyścig cieszył się od początku wielkim zainteresowaniem zespołów i do ACO wpłynęło osiemdziesiąt zgłoszeń, z których do kwalifikacji dopuszczono jedynie sześćdziesiąt cztery ekipy. Niestety na polach startowych było tylko pięćdziesiąt pięć miejsc i polski KTM musiał wracać do domu. Reprezentanci Polski nie mogli rywalizować jak równy z równym ze swoimi rywalami, ponieważ ich prototypowy motocykl miał tylko sto pięćdziesiąt koni mechanicznych na kole, a dodatkowo nasi padli ofiarą nowych przepisów. Do niedawna w przypadku, gdy zgłoszeń było więcej, niż miejsc na starcie o ilości maszyn w każdej klasie decydował specjalny logarytm, który proporcjonalnie odrzucał najsłabsze zespoły z każdej klasy, ale rywalizacja w nich miała sens i miejsce. W tym roku z klasy Open do wyścigu zakwalifikował się jeden zespół, który w niedzielę musiał samotnie stać na podium. Słowem - byli skazani na sukces. Wcześniej organizator miał też prawo dopuścić do wyścigu trzy zespoły wedle uznania swojego i FIM. W tym roku musiał poza kolejnością dopuścić do startu zespoły zgłoszone na cały sezon Mistrzostw Świata, co automatycznie zamknęło furtkę dla GMS KTM Polska.
Pierwsze pole startowe po sesji Superpole wywalczył zespół Kawasaki i opinia Christophe Guyot, szefa GMT 94, którą podzielił się z nami jeszcze podczas testów miesiąc temu nabierała rumieńców. Twierdził on, że jeżeli wyścig będzie rozgrywany na suchym torze i w dość ciepłych warunkach to odziana w Pirelli „Kawa" będzie bardzo groźna. Przepowiednia się spełniła, a dodatkowo „zieloni" jechali w wyścigu bezbłędnie. Jedynie jeden raz w nocy Julian Da Costa miał lekki upadek, ale nawet nie wrócił do boksów na naprawę. W sumie jego zespół prowadził przez 766 z 828 okrążeń i pewnie wygrał wyścig, po raz pierwszy od 1999 roku.
Zadanie ułatwili „zielonym" inni faworyci, którzy albo nie ukończyli wyścigu, albo borykali się z awariami. Takie są jednak wyścigi Endurance. Jako pierwszy z rywalizacji odpadł największy faworyt, zespół SERT. Najpierw prowadząc wyścig Guillaume Dietrich (czwarty zawodnik WMMP Superbike 2009) upadł na nawrocie na prostą startową i mimo, że jego motocykl na chwilę nawet się zapalił po kilku minutach naprawy mógł wrócić do walki. Wtedy jeszcze obserwatorom sytuacja się nawet podobała, bo gwarantowała wielką pogoń za czołówką i emocje aż do mety. Niestety już na kółku wyjazdowym wszyscy zamarli z przerażenia, gdy młody Francuz wracając na tor wyjechał wprost w linię jazdy pędzącej grupy. Zderzenie motocykli wyglądało dramatycznie, ale „oprócz" złamań nic poważnego zawodnikom się nie stało. Niestety zespoły SERT i Maco Moto mogły już zamknąć swoje garaże. Kolejnymi zespołami, które oddały pole za sprawą awarii były Michelin Power Research Team i BMW Michelin.
Ten drugi naprawiał silnik swojej maszyny całą noc, ale rano po wyjechaniu na tor zabawa skończyła się po kilku kółkach. Widać, że diabelsko mocny silnik BMW może nie wytrzymywać w Endurance, ponieważ inne zespoły tej marki też miały problemy techniczne. Lider zespołu BMW Michelin, Sebastien Gimbert potwierdził tym samym swoją klątwę, że w Le Mans albo stoi na podium, albo nie kończy wyścigu i w swoim dwunastym starcie musiał wycofać się już trzeci raz z rzędu (ma też na koncie trzy wygrane, trzy drugie miejsca i jedno trzecie). W zapowiedzi wyścigu zwracaliśmy uwagę na zamieszanie jakie odbywa się przy zespole BMW. Informowaliśmy was też wcześniej o roszadach personalnych. Apogeum zamieszania nastąpiło w czwartek, kiedy to Sebastien Charpentier, dla którego usunięto z zespołu Mathieu Lagrive zrezygnował ze startu na „tak przygotowanym" motocyklu. Zastąpić go musiał rezerwowy zawodnik z innego zespołu Michelin, a Mathieu jakby na złość dawnym pracodawcom kręcił wspaniałe czasy dla zespołu BMP.
Problemy techniczne miał też zespół Yamaha GMT94, który zmuszony był już w początkowej części wyścigu wymienić pełny układ wydechowy. Ostatecznie Kenny Foray i jego koledzy ukończyli wyścig na czwartym miejscu, co biorąc pod uwagę treningi (problemy z oponami Bridgestone) i awarię, jest dla nich jak zwycięstwo. Swojej szansy na zwycięstwo w debiucie nie mógł też wykorzystać zespół BMP ELF, który mimo prowadzenia musiał spędzić półtorej godziny w garażu na naprawie instalacji elektrycznej i ostatecznie był piętnasty.
Drugie miejsce na mecie ze stratą jedenastu okrążenie zajęli Mistrzowie Świata z Gwenem Giabbani na pokładzie, ale i oni nie mogli walczyć o pierwsze miejsce kilkakrotnie wracając do boksu z powodu problemów z przegrzewającym się silnikiem. Ten problem nie został rozwiązany od zeszłego roku, kiedy to w Bol d'Or przez taką awarię odpadły wszystkie czołowe zespoły Yamahy. Trzecie miejsce zajął niespodziewanie team RAC41 City Bike, który w końcowej fazie wyścigu dostał dwa „prezenty". Najpierw wypadek miał zespół National Motos, który trzymał się w czołówce mimo pożaru podczas tankowania i kilku awarii. Dopiero wypadek ostatecznie przekreślił szanse na przyzwoity wynik. Później prący do przodu zespół Bolliger musiał wymienić sprzęgło.
W klasie Superstock wygrał katarski zespół QERT 95, było to trzecie podejście zdobywców Pucharu Świata do najwyższego miejsca na podium w Le Mans. Dwa lata temu ich drugie miejsce było sensacją, rok temu minimalnie ulegli gospodarzom z Suzuki Junior Team, a w tym nie popełniając żadnego błędu wspięli się na szczyt. Prezydent katarskiej federacji (QMMF), która sponsoruje Mistrzostwa Świata Endurance był tak zachwycony i szczęśliwy, że nawet nie zauważył, że zamiast katarskiej nad podium powiewała flaga Malty.
Po raz drugi z rzędu w 24h Le Mans mieliśmy do czynienia z nieoczekiwanymi wynikami, ale to tylko dobrze wróży na resztę sezonu, kiedy to wielcy przegrani będą musieli nadrabiać straty. Kawasaki wystartuje już tylko w Bol d'Or, więc w Albacete, Suzuka i Doha reszta musi walczyć o maksymalnie dużo punktów, a chętnych do zwycięstw będzie wielu.
Tegoroczne 24h Le Mans odbyło się po raz ostatni w kwietniu. Po trzydziestu trzech latach wielkie klasyki zamienią się datami i na początku przyszłego roku to Bol d'Or będzie pierwszy, a Le Mans odbędzie się we wrześniu. Taką decyzje podjęto za sprawą natłoku imprez dużej rangi na torach Magny Cours i Le Mans w krótkim czasie (w Le Mans za miesiąc będzie GP Francji, w Magny Cours miesiąc po Bol d'Or ostatnia runda WSBK). FIM zafundował też ciekawostkę dla zespołów, które zgłoszą się na ostatnia rundę w Katarze. Mianowicie tydzień później wszyscy zostali zaproszeni do Bahrajnu, gdzie odbędzie się towarzyski wyścig na dystansie 6h. W tym roku będzie to jeszcze zabawa i generalny test obiektu i miejscowych sędziów, ale od sezonu 2011 6h Bahrajn ma na stałe zagościć w kalendarzu Endurance.
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeAlgorytmy, logarytmy, pierwiastki. Co to ma wspólnego ze sportem? Mam wrażenie ze ktoś atakuje autora osobiście pod pseudonimem! Rok temu tez był szum. A ja czytam ten portal od dawna i nikt w ...
OdpowiedzŚmieci więcej niż po Woodstocku :| U nas chociaż puszki i butelki po piwie od razu znikają ;P
OdpowiedzSpecjalny logarytm decydujący o prawie startu , możesz wyjaśnić o co chodzi bo nijak nie mogę tego rozszyfrować??
Odpowiedzogromnie się cieszę, w tym sezonie zamieniłem yamahę na kawę(już w listopadzie 2009 czekała na w garażu do rozpoczęcia sezonu 28.II.2010.)
OdpowiedzKawa mocno się poprawiła. Ostatnio ZX6 szaleją w WSS, a tutaj teraz taka niespodzianka. Bardzo ładnie ;)
OdpowiedzCo to za specjalny "logarytm"? Chyba miało być algorytm... Jak są błędy na tym poziomie to strach czytać dalej.
OdpowiedzTak chodzi o LOGARYTM, nie ma błędu na tym poziomie więc śmiało można czytać dalej
OdpowiedzMożna coś więcej o tym Logarytmie?
OdpowiedzWyliczano na jego podstawie ilość motocykli z danej klasy, które mogły wziąć udział w wyścigu biorąc pod uwagę liczbę motocykli w kolejnych klasach, liczbę motocykli zgłoszonych i liczbę miejsc na starcie. Dzięki takiej matematyce w 2001 roku Adam Badziak, Tomek Kędzior i Alek Dubelski mogli wystartować z ostatniego miejsca w wyścigu Bol d’Or i zdobyć pierwsze punkty do Mistrzostw Świata, mimo, że w kwalifikacjach był od nich szybszy zespół z innej klasy. Kilka miejsc szybszym zabrała też klasa Open. Teraz już tego nie ma i pewnie nie będzie już nigdy. Teraz kto pierwszy ten lepszy.
OdpowiedzChyba chodziło o ALGORYTM, logarytm to odwrotność potęgowania :) Algorytm to instrukcja postępowania krok po kroku, czyli coś, co może służyć do wyliczania liczby motocykli.
Odpowiedzjeśli matematyka, jak jest to opisane to logarytm, a jak instrukcja obsługi to algorytm, ale jaka to różnica? i tak się nie złapali do wyścigu, a opinia, że to rzecz podstawowa i nie ma co czytać dalej jest głupia.
Odpowiedz