Ducati szykuje ekstremalne zmiany w MotoGP 2024. Co z Marquezem?
Podczas poniedziałkowej prezentacji Ducati jak zwykle pokazało nowe barwy, na… starym motocyklu. Sęk w tym, że Włosi zapowiedzieli także "ekstremalne" zmiany. Brzmi groźnie, prawda?
Desmosedici w specyfikacji 2023 od modelu 2022 różniło się tylko nieznacznie, dzięki czemu praktycznie cała ósemka zawodników Ducati była w stanie walczyć w czołówce.
Wygląda na to, że tym razem będzie inaczej. Podczas prezentacji w górskim kurorcie w Madonna di Campiglio nie zobaczyliśmy tak naprawdę niczego nowego, ale usłyszeliśmy kilka rzeczy, które zjeżyły mi włos na głowie.
Szef techniczny projektu, genialny inżynier Gigi Dall’Igna w pewnym momencie wypalił ze sceny: "tegoroczny pakiet aero będzie ekstremalnie inny niż do tej pory".
Dlaczego więc Ducati nie pokazało go już dzisiaj? To proste: aby nie odkrywać kart przed konkurencją i nie dawać jej dodatkowego czasu na skopiowanie swoich rozwiązań, co przecież wielokrotnie miało już miejsce w przeszłości.
Czym mogą zaskoczyć nas Włosi podczas testów w Malezji, które czekają nas na początku lutego? Nie mam pojęcia, na co tym razem wpadł Dall’Igna, ale nie mogę się doczekać, aby się o tym przekonać. Póki co nie ma sensu spekulować.
Ciekaw za to jestem, czy nowe pakiety aero otrzymają także zawodnicy zespołu Pramac, no i oczywiście cała reszta, w tym Marc Marquez, który będzie dosiadać motocykla w specyfikacji 2023.
Z jednej strony aerodynamiczny strzał w dziesiątkę mógłby dać ogromną przewagę fabrycznemu duetowi, ale z drugiej strony pamiętamy, co działo się w 2022 roku, kiedy fabryczna czwórka dostała zbyt agresywne silniki, z których Bagnaia i Miller zdążyli jeszcze zrezygnować przed pierwszym wyścigiem.
I tutaj właśnie dochodzimy do sedna. Ducati musi "uciekać do przodu" nie tylko dlatego, że broni potrójnej korony. Włoska marka jako jedyna nie będzie objęta żadnymi koncensjami, podczas gdy rywale będą mogli więcej testować, a Honda i Yamaha zmieniać silniki także w trakcie sezonu.
Włosi muszą więc perfekcyjnie przygotować się do walki. Wygląda jednak na to, że już to zrobili, bo obaj zawodnicy fabryczni byli zadowoleni z nowego silnika podczas testów w Walencji.
Ubiegłoroczna jednostka napędowa nie do końca odpowiadała Enei Bastianiniemu, który miał problemy z wejściami w zakręty, podczas gdy Pecco był w stanie hamować dużo później. On również narzekał jednak momentami na zbyt "sztuczny" feeling, co inżynierowie próbowali zaadresować przed sezonem 2024. Z jakim efektem? Przekonamy się w Malezji.
Prezentacja we Włoszech była też pierwszą od Grand Prix okazją, aby posłuchać zawodników i tutaj niespodzianka.
Tak jak ekstremalny ma być nowy pakiet aero, tak ekstremalnie krótkich odpowiedzi udzielał Bagnaia, który podczas oficjalnej części prezentacji rzucił; "Poprzedni sezon nauczył mnie, aby siedzieć cicho i ciężko pracować".
Nie posunę się aż tak daleko i nie powiem, że jednozdaniowe odpowiedzi dwukrotnego mistrza MotoGP były niegrzeczne, ale ewidentnie nie były przypadkowe.
Bagnaia tak bardzo się zmienił, odciął i dojrzał zimą czy jest pod tak ogromną presją, że postanowił całkowicie zamknąć się w sobie i nieco odleciał? Trudno to oceniać po kilku pytaniach, ale mam wrażenie, że w poniedziałek zobaczyliśmy na motocyklu zupełnie innego człowieka.
Odmieniony jest także Enea Bastianini, który po katastrofalnym sezonie 2023 chce się "odkupić" i wrócić do walki w czołówce. Jego zdaniem zmiany testowane w Walencji były niewielkie, ale poszły w dobrym kierunku, dlatego ciekawie będzie śledzić jego postępy.
Poniekąd nie dziwię się kamiennej twarzy Pecco, bo przecież w ostatnich tygodniach Jorge Martin niemal szantażuje Ducati, otarcie mówiąc o odejściu z szeregów włoskiej marki, jeśli nie trafi po tym sezonie do fabrycznej ekipy.
Jednocześnie wielu taki los wróży Marquezowi, na którym skupia się uwaga wyścigowego świata. Być może małomówność w takiej sytuacji jest dobrą i starannie przepracowaną strategią?
Pecco na pewno będzie potrzebował nowej strategii… negocjacyjnej, bo latem usiądzie do negocjacyjnego stołu naprzeciwko zupełnie innego człowieka niż w ostatnich latach. Wieloletni szef sportowy Ducati Corse, Paolo Ciabatti, odchodzi z działu wyścigowego i przejmuje stery nowego projektu motocrossowego marki z Bolonii.
Jego miejsce zajmie awansujący w szeregach Ducati Mauro Gressilli. Czy będzie to tylko zmiana kosmetyczna, czy jednak zakończy się nowym rozdaniem, jeśli chodzi o zarządzanie przyszłością fabrycznej ekipy?
Nie dziwię się, że Pecco czuje presję. Bardziej zastanawia mnie jednak to, czy Dall’Igna jednak nie blefował, próbując wywołać panikę wśród rywali? Wątpię, ale przekonamy się już niedługo, podczas testów w Malezji.
A, no tak, byłbym zapomniał; fabryczne motocykle Ducati w MotoGP nadal będą oczywiście czerwone, ale to chyba nikogo nie dziwi, prawda?
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze