Czy Mick mia³ racjê przed sezonem MotoGP 2023?
Na początku roku Mick miał kilka przypuszczeń, obaw i teorii spiskowych dotyczących tegorocznej rywalizacji w MotoGP. Najwyższy czas go z nich rozliczyć i sprawdzić, czy nasz ekspert miał rację!
Jak co roku przewidywanie ostatecznych wyników z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, nawet przed pierwszymi testami, to klasyczne wróżenie z fusów, którego nie lubię się podejmować.
Jeszcze w styczniu, w serii artykułów na Scigacz.pl pisałem jednak o swoich przypuszczeniach i obawach przed tegoroczną rywalizacją. W kilku kwestiach trafiłem w dziesiątkę. W kilku całkowicie spudłowałem. Warto się im przyjrzeć, bo za chwilę czeka nas kolejna runda przypuszczeń i predykcji przed rywalizacją w 2024. Dobrze wyciągnąć więc kilka wniosków.
Zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistych. W styczniu pisałem o tym, że faworytem będzie Pecco Bagnaia i choć Włoch ostatecznie obronił tytuł, to umówmy się; nie było to trudne do przewidzenia.
Spodziewałem się natomiast znacznie bardziej zaciętej walki pomiędzy nim, a jego rodakiem i zespołowym kolegą, Eneą Bastianinim. Bestia w końcówce sezonu 2022 pokazał świetne tempo i w pełni zasłużył na angaż do fabrycznej ekipy Ducati.
Niestety seria kontuzji uniemożliwiła mu pokazanie pełni potencjału. Szkoda, ale cieszę się, że były mistrz Moto2 dostał drugą szansę i mam nadzieję, że odbije to sobie w nadchodzącym roku.
Zostańmy na chwilę przy Ducati, bo tutaj robi się ciekawie. Jak wielu z Was, spodziewałem się, że Jorge Martin będzie bardzo mocny, szczególnie w wyścigach sprinterskich, a ekipa Prima Pramac będzie jedną z czołowych.
Nawet ja nie przypuszczałem jednak, że ten prywatny team wygra w cuglach klasyfikację zespołową (choć w tym pomogły też kontuzję Enei), a Martin będzie praktycznie do ostatniego wyścigu walczył o mistrzowski tytuł. Ukłony!
Spodziewałem się natomiast czegoś innego. Pamiętacie, jak pisałem o tym, że może stracić cierpliwość do Ducati i odejść do Yamahy? Miałem całkowitą rację - ale znów, niepotrzebna była do tego złota kula - że japońska marka zrezygnuje z usług Franco Mobridelliego.
Na jego miejsce typowałem jednak albo Martina, albo Topraka Razgatlioglu, który wiosną testował nawet M1-kę w Jerez. Tego, że Turek wyląduje w WorldSBK w barwach BMW, a miejsce Morbidelliego zajmie… Alex Rins, absolutnie się nie spodziewałem i było to zaskoczeniem chyba dla wszystkich.
Tym bardziej że Rins wygrał przecież wyścig w Austin no i miał kontrakt z LCR Hondą jeszcze na przyszły sezon. Liczyłem natomiast na bardzo zaciętą walkę pomiędzy Alexem, a jego byłym kolegą z zespołu Suzuki, Joanem Mirem, który trafił na Repsol Hondę.
Szczerze mówiąc nie pamiętam, który z nich skończył sezon wyżej w tabeli i nawet nie chce mi się tego sprawdzać, bo nie ma to żadnego znaczenia (no dobra, sprawdziłem; szacun dla Rinsa!). Obaj, po świetnych latach w barwach Suzuki, przeżyli na Hondach absolutny koszmar, a Alex sporo czasu spędził po drodze w domu ze złamaną nogą. Tak trudnego sezonu w ich wykonaniu chyba się nie spodziewałem.
Niech to będzie przestrogą dla Johanna Zarco, który zastąpi Rinsa w LCR Hondzie. Przed sezonem 2023 spodziewałem się, że będzie on dla Francuza ostatnią szansą na walkę o dobre wyniki i… chyba miałem rację.
Zarco co prawda zaimponował mi, wreszcie wygrywając swój pierwszy wyścig w MotoGP, ale jednocześnie stracił miejsce w zespole Pramac Racing, a razem z nim, moim zdaniem, szansę na dalszą walkę w czołówce. Miejmy nadzieję, że w nadchodzącym sezonie nie podzieli losów Rinsa i Mira.
Skoro jesteśmy przy Hondzie, to pamiętacie, jak ekscytowałem się przejściem do niej z Suzuki szefa technicznego, Kena Kawauchiego? Choć liczyłem po cichu, że będzie to transfer porównywalny do przejścia Gigiego Dall’Igny z Aprilii do Ducati w 2014 roku, to póki co nic na to nie wskazuje, a Honda nadal jest w kryzysie.
Tak dużym, że odszedł z niej Marc Marquez i… tego akurat też się spodziewałem! Pamiętajcie, jak pisałem w styczniu, że przejście Alexa do Gresiniego może być preludium do podobnego ruchu w wykonaniu jego starszego brata?
Spodziewałem się, że Alex będzie walczył o miejsca w drugiej połowie Top 10 i tak też się stało. Kilka razy pokazał jednak nawet znacznie więcej, dlatego dzisiaj z tym większą pewnością mogę się założyć, że Marc pozamiata w sezonie 2024.
Po cichu liczyłem, że solidny rok, dzięki pomocy Frankiego Carrchiediego, zaliczy Fabio Di Giannantonio i cieszę się, że Brytyjczyk będzie w przyszłym roku szefem mechaników Marca.
Ale żeby nie było, że jestem jakiś wszystkowiedzący. Chyba jak wszyscy spodziewałem się, że Brad Binder wygra wewnętrzną rywalizację w KTM-ie, a Maverick Vinales znacznie zbliży się do Aleixa Espargaro. Przejdźmy więc do tematów, w przypadku których całkowicie spudłowałem.
Po pierwsze liczyłem na dużo więcej w wykonaniu Pola Espargaro, który był bardzo podekscytowany powrotem na KTM-a po dwóch fatalnych latach na Hondzie. Oczywiście, Hiszpana spowolniła poważna kontuzja, ale w końcówce sezonu też nie błyszczał. Niech to będzie przestrogą chociażby dla Joana Mira, który na pewno będzie szukał dla siebie nowego domu na 2025.
Zdecydowanie więcej oczekiwałem też od Jacka Millera, szczególnie w wyścigach sprinterskich, w których miało mu pomóc jego doświadczenie z australijskich, krótkich wyścigów dirt trackowych. Drugim aspektem był fakt, że Jack często miał problemy ze zużyciem opon na pełnym dystansie, ale w sprintach wcale nie zrobił specjalnego kroku do przodu.
Z Jackassem wiąże się kolejny punkt. Wszyscy ekscytowaliśmy się tym, kto zostanie pierwszym zawodnikiem MotoGP, który wygra wyścig na motocyklu trzeciego różnego producenta. Szansę na to mieli Miller i Vinales, ale nie wykorzystał jej żaden z nich (choć Hiszpan trzy razy był drugi!). Może w nowym roku?
Obawiałem się także przepisów dotyczących minimalnych ciśnień w oponach i prognozowałem duży skok wywrotek. Tak się nie stało, ale wokół - moim zdaniem nieco absurdalnych - przepisów było bardzo dużo kontrowersji, kombinacji i problemów z wyprzedzaniem. Wygląda na to, że to się w nadchodzącym sezonie nie zmieni.
Lubię snuć te wszystkie domysły i nie mam problemu z tym, że czasami bezlitośnie rozliczacie mnie z nich w komentarzach, dlatego w najbliższych tygodniach możecie spodziewać się kolejnej serii przypuszczeń, obaw i teorii mniej lub bardziej spiskowych.
W końcu MotoGP to nie tylko walka na torze, ale też cała ta padokowa otoczka, która jest nieodzowną częścią tego sportu.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze