Cmentarzysko motocykli Harley-Davidson. Mia³ przegraæ z czasem i pogod±. Czy tak siê sta³o?
Te fotografie cały czas wracają i na nowo rozpalają wyobraźnię internautów. Gdzie i kiedy zrobiono te zdjęcia? Co się stało z tymi motocyklami? Dlaczego ktoś pozostawił dziesiątki harleyów własnemu losowi?
Kiedy wykonano te fotki? Skąd wzięły się motocykle? Czy nadal stoją pod gołym niebem zarastając trawą pampasową? Chyba każdy, kto widział te fotografie, pomyślał przez chwilę, że fajnie byłoby znaleźć się na tym złomowisku i wykręcić kilka części, a najlepiej ściągnąć loft pozostawionych własnemu losowi motocykli do portu, zapakować do kontenera i wysłać do domu. Niestety tych maszyn już nie ma.
Zdjęcia zostały zrobione na terenie depozytów Państwowej Policji Puente Piedra (Policía Nacional de Puente Piedra), na północ od Limy, stolicy Peru. Fotki wykonano dawno, jeszcze w 2008 roku.
Historia amerykańskich maszyn w dawnym państwie Inków rozpoczęła się jeszcze pod koniec zeszłego stulecia. Prawdopodobnie trafiły do policji na zasadzie darowizny. Po prostu były to już dość wyeksploatowane przez amerykańskich kowbojów, ale wciąż sprawne motocykle, które dla słabo wyposażonej peruwiańskiej policji stanowiły nie lada gratkę.
Podobne dary "bratnich narodów" są doskonale znane również na naszym podwórku. Niemcy regularnie przekazują do Polski swój wyeksploatowany tabor tramwajowy, chociaż niekoniecznie za darmo. Może ktoś jeszcze pamięta, że kilka lat temu łódzkie MPK zakupiło za ponad 2 miliony złotych osiemnaście 30-letnich tramwajów od naszych zachodnich sąsiadów. Ale co tam tramwaje! Przecież wizytówka naszej stolicy, czyli pałac Kultury i Nauki zbudowany w latach 1955-1955, stanowi "dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego". Co ciekawe, rzeczywiście został sfinansowany przez władze Związku Radzieckiego.
Jeśli chodzi o jednoślady, nie znalazłem w żadnych źródłach informacji, aby ktoś kiedykolwiek przekazał Polsce jakieś motocykle. Jeżeli macie takie informacje, dajcie nam znać.
Ale wróćmy do naszych dzisiejszych bohaterów. Motocykle ze zdjęć to modele Road King w wersji policyjnej. Maszyny trafiły ostatecznie do peruwiańskiej drogówki, a konkretnie oddziału Escuadrón Fénix w Policía de Transito de Perú. Niestety, okazało się, że legendarne amerykańskie motocykle są drogie w eksploatacji. Po prostu państwowa policja nie miała wystarczającego budżetu, aby serwisować maszyny, a więc części zamienne czerpano z bardziej zmęczonych życiem egzemplarzy. Ten proceder oczywiście nie mógł trwać w nieskończoność. W końcu dumni peruwiańscy policjanci nie mieli już sprawnych motocykli, którymi mogliby poruszać się po ulicach Limy.
W tym czasie niektóre z egzemplarzy policyjnych modeli Road Kinga miały już na liczniku ponad 500 tysięcy kilometrów. Motocykle z przebiegami 300-400 tysięcy kilometrów były raczej standardem niż wyjątkiem. Ponieważ policja w Limie nie miała także miejsca do składowania zepsutych motocykli, trafiły "pod chmurkę", na kawałek suchej pustyni, kilkadziesiąt kilometrów od stolicy kraju. Wciąż jednak były mieniem państwowym, dlatego nie mogły zostać rozdane albo sprzedane.
W papierach wszystko się zgadzało, maszyny były na stanie i czekały dzielnie na części zamienne. W rzeczywistości zaniedbane i bez konserwacji, niszczały przez lata, ostatecznie zapomniane. Być może stałyby na pustkowiu do dziś, gdyby nie fani marki Harley-Davidson, którzy odkryli cmentarzysko motocykli. O sprawie zrobiło się głośno, pojawiły się głosy oburzenia i znane również u nas hasła o marnotrawieniu majątku państwowego oraz zjadliwe komentarze w lokalnej prasie. Policja musiała coś z tym fantem zrobić. Oczywiście, w kasie nadal brakowało pieniędzy, zresztą minęły całe lata, w trakcie których motocykle toczyły nierówną walkę z ostrym, peruwiańskim słońcem. Walkę tę przegrywały.
Biorąc pod uwagę stan maszyn, jedynym sensownym rozwiązaniem okazała się aukcja, na której sprzedano wszystkie jednoślady. Większość z nich została zlicytowana już w 2008 roku, niektóre za mniej niż 1000 dolarów, a w nieco lepszym stanie za ok. 1300 dolarów. Co ciekawe, na tym historia policyjnych motocykli wcale się nie kończy.
Przede wszystkim, wiele z tych maszyn, mimo że eksploatowanych przez lata, a potem narażonych na kaprysy peruwiańskiej pogody, zachowało się w stosunkowo dobrym stanie, na co wpływ miał suchy i stosunkowo ciepły klimat Peru. Lokalni entuzjaści marki Harley-Davidson zakupili całe partie zdezelowanych motocykli i rozpoczęli żmudny proces odbudowy, w większości bazując na tańszych, używanych częściach. Ostatecznie wiele egzemplarzy dostało szansę na drugie życie.
Proces odbudowy policyjnych motocykli można obejrzeć na dostępnych gdzieniegdzie zdjęciach dumnych właścicieli. Wszystkie egzemplarze Harley-Davidson Road King wyposażone były w silniki Evolution o pojemności 1340 cm3. Podobno naprawa tych silników była najmniejszym problemem nabywców i po czyszczeniu, regulacji zaworów oraz wymianie elektryki były gotowe do pokonania drugiej połowy z miliona kilometrów.
Najciekawszy jest fakt, że po naprawie sporo z tych pojazdów zostało wystawionych na sprzedaż kolejny raz. Zadziwiające losy motocykli oraz sława spowodowały, że rozeszły się jak świeże bułeczki po 12 tys. dolarów za sztukę. Cmentarzyska motocykli już dawno nie ma, ale legenda o zapomnianych skarbach marki Harley-Davidson jest wiecznie żywa i co kilka lat wypływa z odmętów Internetu. Dziwicie się? Jak wcale. Kto by nie chciał znaleźć na jakieś polanie zapomnianą kolekcję motocykli?
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze