BMW R1200R Classic - wzorzec motocykla
Ten sprzęt jest w moim odczuciu tym, czym dla współczesnego świata jest wzorzec metra przechowywany w Sevres. Klasyczny sprzęt, którzy można przyjąć za punkt odniesienia do rozmowy o każdym współczesnym jednośladzie. Wszystko inne może być bardziej turystyczne, bardzie terenowe, albo bardziej sportowe. Gdy jednak pada hasło „motocykl” - przed moim oczami staje właśnie R1200R jako definicja tego, czym motocykl jest, a czym nie jest.
Nie dajcie się jednak zwieść samej formie. Bawarski klasyk kryje w sobie mnóstwo treści, dzięki której zyskał znakomitą renomę i wygrał wiele testów porównawczych, w tym prestiżowy Alpen Masters. Spiskowe teorie miłośników sushi przekonują, że wysokie pozycje BMW w tego typu zestawieniach to wyłącznie zasługa faktu, że testujący dziennikarze w większości pochodzą z krajów niemieckojęzycznych. R1200R jest żywym dowodem na to, że to wymysły.
Do testu otrzymaliśmy model w wersji Classic. Odbiega on nieco wzornictwem od modnego w BMW Motorrad nurtu dziwaczno-asymetryczno-akrobacyjnego. Tutaj otrzymujecie, zgodnie zresztą z nazwą, klasyczny motocykl, z klasycznym silnikiem, klasyczną lampą i nawet klasycznymi zegarami. Szprychowane klasyczne koła, specjalne (klasyczne – a jakże) malowanie, sporo detali wykończonych w chromie – także klasycznie. Nie za dużo tej klasyki? Nie. Ta maszyna nie może się nie podobać. Zresztą uznanie dla tego pojazdu wyrażali nie tylko napotkani na szlaku motocykliści, ale przede wszystkim zwykli przechodnie, którzy często dopytywali ile to ma mocy, ile pali i standardowo – jaka jest prędkość maksymalna. Potem odchodząc jeszcze długo oglądali się za siebie i kiwali głową z uznaniem.
Beta jak Beta
Podejrzewam, że o dwucylindrowym bokserze i firmowym podwoziu bawarskiego koncernu naczytaliście się przy okazji prezentacji innych maszyn BMW bardzo dużo. Tak dużo, że gdybym próbował przemaglować was tym tematem raz jeszcze, to zapewne przełączylibyście stronę natychmiast na coś z gołymi babami. Dlatego nie będę tego robił, tym bardziej że najbardziej dociekliwi mogą wszystkie szczegóły konstrukcji R-ki znaleźć w naszej prezentacji tej maszyny, którą przygotowaliśmy dla was jesienią ubiegłego roku.
Potęga zdrowego rozsądku
Dlaczego rozpocząłem od porównania ze wzorcem metra? Ponieważ BMW wyznacza standard na kilku istotnych obszarach, z których dwa szczególnie istotne to ergonomia i… zdrowy rozsądek. Gdy siadacie za sterami tej maszyny, wiadomo że będzie wygodnie i bezproblemowo aż do samego celu podróży. Nie ma znaczenia czy jest on odległy o 10 czy o 1000 km. Jednego dnia pokonałem tym motocyklem ponad 900 km. Myślicie że na finiszu byłem ledwo żywy? Że padałem na twarz? Nic bardziej mylnego. Po prostu zaparkowałem Betę i poszedłem do domu na kolację. Wygodne siodło, właściwe kąty ugięcia kolan, szeroka i poręczna kierownica oraz idealne rozmieszczenie wszystkich przyrządów sprawia, że nawet długa podróż potrafi być przyjemna. Motocykl w odbiorze sprawia wrażenie większego, masywniejszego od konkurencji, ale ma to też przełożenie na zachowanie maszyny na drodze. Jak na swoją wagę i gabaryty, R1200R jest zaskakująco oszczędny. Przy spokojnej jeździe potrzebuje 4,5 litra paliwa na 100 km, przy bardziej ofensywnej – 5,5.
Zdrowy rozsądek? W jakiś mistyczny sposób BMW od ręki rozwiązuje problemy, z którymi często latami nie może uporać się konkurencja. W lusterkach wstecznych macie doskonałą widoczność – po prostu wystarczyło wydłużyć ich ramiona o 2-3 cm. Wszystkie dźwignie i przełączniki leżą w dłoniach idealnie, ponieważ zastosowano w nich prostą i skuteczną regulację. R1200R ma tak dobraną pojemność zbiornika paliwa, że można nim przejechać nawet 400 kilometrów na jednym baku, a nie 200, jak w przypadku wielu gołych Japończyków. Producent dorzuca w standardzie centralną podstawkę, maszynę można doposażyć w różne pakiety przydatnych akcesoriów. O ile katalogi wyposażenia akcesoryjnego wielu firm pękają od bzdetów typu karbonowe nakładki, pokrowce na komórki z nadrukowaną nazwą modelu i firmowe T-shirty, Niemcy idą w konkret. Możliwość obniżenia zawieszenia, elektronicznie regulowane zawieszenie, świetny ABS, podgrzewane manetki, kontrola trakcji czy też czujniki ciśnienia w oponach to dodatki z których robi się użytek na co dzień, a nie jedynie podczas lansowania się pod knajpą. Mówimy zatem o realnym podniesieniu komfortu i bezpieczeństwa jazdy. Mnie to przekonuje.
Sprawdzony partner
Uniwersalność R1200R przejawia się na wiele sposobów. To przede wszystkim świetny motocykl na co dzień. Co prawda jest ciężki i spory gabarytowo, jednak codzienne dojazdy do centrum w jego towarzystwie to czysta przyjemność. Motocykl dysponuje odpowiednią mocą aby sprawnie przemieszczać się po mieście. Na trasie do 140 km/h nie przeszkadza pęd powietrza i ta prędkość w zupełności wystarcza do podróżowania. Maszyna dzięki swojej „grubokościstej” konstrukcji jest bajecznie stabilna i mało czuła na obciążenie pasażerem i bagażem.
Gdyby nagroda Nobla przyznawana była w dziedzinie inżynierii, z pewnością otrzymałby ją człowiek który opracował układ ESA. Bardzo przydatna i przekonująca rzecz w czasie jazdy po naszych różnej jakości drogach. Układ przeciwpoślizgowy to prawdziwa krynica spokoju. Gdy do tego wszystkiego dodamy mocny, elastyczny i oszczędny silnik, okazuje się, że wygrana w Alpen Masters nie mogła być dziełem przypadku. Nie słuchajcie marudzenia Bocza o „dziwnych” kierunkowskazach. Z czasem stają się one najbardziej logiczne na świecie i po przesiadce na Japończyka macie ochotę dorwać małego żółtego gościa, który to ustrojstwo wymyślił i rozpowszechnił.
Nie ma ideałów
Czytając poprzednie akapity mogliście dojść do wniosku, że jestem bezgranicznie i bezkrytycznie zakochany w tym sprzęcie. To nie do końca tak. R1200R choć urzeka szeroki wachlarzem zalet nie jest ideałem. Znam ludzi, którym zawsze będzie przeszkadzało kiwanie motocyklem przy zmianie obrotów silnika typu bokser. O zmianie biegów można mówić również długo, ale używanie określeń typu „idealna” jest w tym wypadku ryzykowane – szczególnie, że konieczną składową kulturalnej redukcji jest także precyzyjne zastosowanie międzygazu. Przy ruszaniu czasem możecie poczuć lekki „dreszcz” dobiegający z układu napędowego, będący wynikiem zastosowania ogromnego suchego sprzęgła. Nie każdy to lubi. Samo końcowe przeniesienie napędu także nie powala na kolana w dzisiejszych czasach. Konkurencja dysponuje już dziś lepszymi układami z wałem Kardana.
Rzeczą absolutnie beznadziejną jest dla mnie sposób działania przedniego hamulca. Ustalmy jedno – siła hamowania jest świetna, motocykl wytraca prędkość błyskawicznie i stabilnie. Niestety dozowalność hamulca jest poniżej krytyki. Do ręki dostajecie gąbczastą, głęboko wpadającą klamkę, która nie daje wyraźnego czucia punktu zadziałania hamulca ani nie ułatwia dozowania siły hamowania. W rezultacie kierowca nie bardzo wie, czy już zaczął hamować, czy jeszcze nie, a moment zadziałania ABSu dla niewprawnego szofera często będzie zaskoczeniem. Jest to szczególnie upierdliwie w mieście, gdzie potrzeba częstego i precyzyjnego operowania hamulcem. Nie bardzo wiem jak to się mogło stać, pozostaje mi mieć nadzieję, że to przypadłość jedynie egzemplarza, który trafił w nasze ręce.
Będziesz Miał Wydatki?
Cena R1200R zaczyna się od 49 tysięcy złotych. Z jednej strony to niemało (bo to przecież kupa pieniędzy), z drugiej jednak strony to tylko 49 tysięcy bo cena „litrowej+” konkurencji zaczyna się od 45 tysięcy. Moim zdaniem relacja ceny do wartości nigdzie nie jest tak dobra jak w przypadku bawarskich maszyn, czego dowodem jest niska utrata wartości tych pojazdów przy odsprzedaży. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Klient otrzymuje tutaj bowiem sprawdzony, trwały produkt o bardzo dobrych walorach użytkowych.
Kiedyś w zaprzyjaźnionym warsztacie widziałem poprzednika prezentowanej maszyny, czyli model R1150R w trakcie gruntownego przeglądu. Silnik miał zdjęte głowice, co uwidaczniało stan cylindrów, na których po przebiegu 160 tysięcy km (!) wyraźnie widać było ślady fabrycznego honowania, zupełnie jakby zostało ono wykonane dzień wcześniej. Wtedy zrozumiałem że w przypadku BMW to nie właściciel zmienia motocykl, tylko motocykl zmienia sobie właścicieli. Prawidłowo eksploatowany wystarczy także dla kolejnych pokoleń. Ciekawe co na to nasze przyszłe wnuki…
|
|
Komentarze 19
Pokaż wszystkie komentarzeKtoś wybitnie inteligentny napisał że nie jedzie itd...119 Nm tyle jest w przęciętnym samochodzie w benzynie.Dla mnie to dzieło sztuki-teraźniejszy klasyk.
OdpowiedzMOC na poziome 600 , waga sredniego chopera hamulce od motorynki pozdr
OdpowiedzSię znawca wypowiedział.
OdpowiedzWOLE CR 1000 R ,, BMW TO PRZEREKLAMOWANA KUPA ,,,
OdpowiedzR1200R to moim zdaniem ładny i dobry motocykl, tylko nie przesadzałbym z tą jakością i niską utratą wartości. Opinię moją opieram na podstawie 2 letniego użytkowania K1200R Sporta (z salonu), w ...
OdpowiedzBMW zeszło z ceną do poziomu Japonii, i niestety z jakością też do tego poziomu zejść musiało.Trzeba jednak zaznaczyć, że BMW ma znacznie większe nakłady na R&D niż Japonia, a to jednak ma pewne odbicie w cenie. Zresztą, sam sobie przeczysz, pisząc: "Moja opinia jest taka, że w swojej klasie cenowej jest to normalna jakość(..) Mit BMW (...) marka BMW skrupulatnie wykorzystuje, żądając za swoje produkty astronomicznych kwot". To jak, kwoty są astronomiczne czy normalne? Bo porównując cenniki BMW i Japonii jakoś nie widać, żeby BMW wyraźnie odstawało, w porównaniu np. do marek włoskich które mają najgorszy stosunek jakości do ceny.
OdpowiedzNie zgodzę się z Tobą i podtrzymuję swoją opinię. BMW jedzie na opinii i każe sobie za to płacić więcej (za dużo), niż konkurencja (nawet jeśli niewiele, to jednak więcej). Nie przeczę sobię pisząc, że za taką kasę BMW nie robi łaski oferując taką, a nie inną jakość. Jakość jest normalna, a ceny astronomiczne :) Chodziło mi o to, że wszyscy pieją nad tym jakie to niezawodne i ledgendarne motocykle i jaka dbałość o wykonanie itd. itp. Moim zdaniem to mit. Yamaha, Honda, Kawasaki i inni producenci z pewnością nie są gorsi, a ceny oferowanych przez nich sprzętów są jednak trochę niższe. Nie mówiąc już o Suzuki, które potrafi produkować dobre motocykle za normalne pieniądze. Ale o to chyba w tym wszystkim chodzi, żeby był wybór i żeby każdy znalazł coś dla siebie. Pozdrawiam!
OdpowiedzŚwięte słowa BMW to motor jak każdy inny ma wady i zalety ,cieszę się że napisała to osoba która jest szczęśliwym ? posiadaczem BMW . Nie bardzo rozumiem otaczania tej marki legendą ,pewnie dzięki temu można zdzierać kasę z biednych potencjalnych klientów. PS. Aktualnie właśnie mam FZ6 i jakoś trudno mi doszukać się większych wad 2 sezon i tylko wymiany płynów .
OdpowiedzJakoś BMW R1200R nie jest szczególnie droższy od konkurencji (Moto Guzzi Breva i 1200 4V SPORT), więc legenda o jakości idzie w parze z legendą o cenie... A piec jest ten sam co w dużym GS-ie , RT-ku itd., i na pewno na brak mocy i momentu użytkownik narzekać nie może, szczególnie w porównaniu do wcześniej wymienionej konkurencji. A do znawców porównujących te ponadlitrowe dwucylindrowce z oglądanymi w katalogach sześćsetkami - ludzie miejcie dla siebie trochę szacunku.
OdpowiedzZgoda, ale czy nie uważasz, że żądanie 30 tys. zł za F650GS produkcji chińsko-brazylijsko-niewiadomojakiej, to już spora przesada? Poza tym niestety inni poszli po bandzie za Beemą. Skoro oni dają takie ceny i mają super sprzedaż, to nie możemy być głupsi. I tak Ducati, czy wspomniany przez Ciebie Gutek też żądają astronomicznych kwot za sowje motocykle. Jestem miłośnikiem motocykli, ale może ktoś mi wytłumaczy dlaczego np. BMW R1200R kosztuje tyle samo, co np. Ford Focus. Nakład pracy i materiałów przy budowie samochodu jest chyba jednak nieco większy, niż przy motocyklu? Myślę, że producenci motocykli ostro przycinają (zresztą producencji puszek podobnie) na naszej pasji, ale cóż, globalizacja. Niedługo wszystko będzie podobnie kosztować, miało inno markę, ale i tak produkowane będzie w Indiach przez jednen światowy koncern. Koszmar!
OdpowiedzKolego, mylisz F650GS z G650. Cena 30+ tys za F650GS jest atrakcyjna w porównaniu do np. suzuki V-strom które kosztuje w przybliżeniu tyle samo. A v-strom jest nie bardziej japoński, niż f650gs jest niemiecki. Natomiast G650 produkcji równie niemieckiej, jak tańsze motocykle z katalogu Hondy i Yamahy sa japońskie, jest jednym z najtańszych motocykli w klasie. I to nie motocykle są astronomicznie drogie, tylko Polacy mizernie zarabiają.
OdpowiedzCo do pomyłki modelu, to racja, zwracam honor :) ale porównywanie V-Strom'a do G650, to dla mnie jednak małe nieporozumienie. Niby motcykle z tej samej klasy, ale V-Strom jakiś taki doroślejszy i bardziej przydatny do tego, do czego go stworzono (BMW wprawdzie nie jeździłem, ale Suzuki tak i jest rewelacyjny). Silnik V-Stroma, też jakby doroślejszy, choćby o ten dodatkowy cylinder :) Kanapa V-Stroma jest jak fotel w domu, a BMW wygląda na skromną (mówię na podstawie zdjęć, bo jak pisałem nie jeżdziłem, a nawet nie siedziałem). Szyba V-Stroma po jej podniesieniu chroni, jak trzeba, obawiam się, że ten kawałeczek plastiku w BMW takich funkcji nie spełnia. Ja będę się upierał przy swoim, że cena 30 tys. za motornkę pod tytułem G 650 to przesada. Już prędzej za V-Strom'a lub Transalp'a (chociaż to też przesada).
OdpowiedzFocusa klepią w pierdyliardach sztuk a R1200R kupuje trzech kolesi na krzyż. A Ducati to z czym porównujesz, z japonią? Żółci nawet porządnych przewodów hamulcowych nie potrafią założyć a o zawieszeniach tej klasy co w Ducati to chyba nawet nie słyszeli.
OdpowiedzTeż bardzo podoba mi się Ducati (najpiększniejsze motocykle na świecie) i pomimo ściem o słabej jakości wybrałbym (gdybym miał tyle kasy) właśnie Ducati, albo Gutka. Masz rację, że przy masowej produkcji koszty są niższe, ale też nie oszukujmy się, że zaklad produkcyjny motocykli wygląda trochę inaczej, niż fabryka samochodów (wielkość, ilość działów, pracowników, podatki od nieruchomości itp. itd.), co ma wpływ na koszty stałe. Ja będę się jednak upierał, że ceny motocykli są z d..y wzięte i nie mają odzwirciedlenia w poniesionych kosztach. Ale tak to już jest, że najlepiej zarabia się na czyjejś pasji (w tym wypadku naszej). Pozdrawiam.
OdpowiedzO ile mi wiadomo fabryki BMW są w Berlinie a ludzie, którzy tam pracują mają niemiecką a nie np. chińską stawkę godzinową a poddostawcy są lokalni i stąd bierze się cena. Z drugiej strony jakość samochodów padła na mordę po przeniesieniu fabryk do Azji więc ja się cieszę, że motocykle są produkowane w krajach macierzystych bo nie chciałbym za kilkadziesiąt tysi kupić chińsko-indyjskiej padaki marki BMW.
OdpowiedzChyba się jednak mylisz, ponieważ zdecydowana większość samochodów dostępnych na naszym rynku produkowana jest w Europie, m.in. Focus o którym mowa w Niemczech. Większość podzespołów do samochodów również produkowana jest w Europie. Tak więc przyznasz, że argument z wysokimi zarobkami, które przekładają się na cenę motocykli upada. Ja będę się upierał, że jesteśmy robieni w bambuko. Jeżeli można wyprodukować przyzwoity kompaktowy samochód za trochę ponad 50 tys. zł, to nie widzę żadnego uzasadnienia takich, a nie innych cen motocykli. Nie trzeba tu się rozwodzić o tym, z ilu materiałów, podzespołów i systemów składa się samochód, a z ilu motocykl.
OdpowiedzW pełni popieram. Wystarczy porównać choćby masy samochodu i motocykla - ponad tona vs ca 250 - 300 kg. Wiem, wiem w motocyklu, szczegolnie o zacięciu sportowym większe wysilenie silnika i innych podzespołów wymagają znacznie lepszych materiałów, ale jednak wykonanie samochodu wiąże się z dużo większymi kosztami. Po prostu motocykle wykonywane są dla hobbystów, a hobby zawsze kosztuje i towar związany z jakimkolwiek hobby ZAWSZE można drożej sprzedać.
OdpowiedzJa za to nie popieram bo nie sposób się zgodzić z zarzutami, że ktoś nas robi w bambuko. Ceny reguluje rynek i gdyby ludzie uznali, że motocykle są za drogie to by przestali je kupować a BMW Motorrad przestawiłoby się na drukowanie krzyżówek. Tymczasem firma się rozwija i ciągle wypuszcza nowe wypasione modele właśnie dlatego, że nabywcy inwestują swoje pieniądze w ich produkty. Chcielibyście żeby stali w miejscu klepiąc Saharę od 70 lat? Dopóki nie ma przymusu kupowania motocykli BMW, nie poczuję się robiony w konia. Dopóki ludzie kupują motocykle, ich ceny są odpowiednie. Być może ktoś zarabia za mało ale gdzie w tym wina producentów? BTW pojazdów nie kupuje się na kilogramy i porównanie wagi ssie, zwłaszcza kiedy 7 kg wyścigowego roweru potrafi kosztować 30 tyś :)
OdpowiedzWłaśnie zajrzałem do cennika i nawet bieda-wersja kosztuje 61 tyś a sensowny nowy Focus od 75 koła w górę. Poza tym efekt skali: http://pl.wikipedia.org/wiki/Korzy%C5%9Bci_skali
OdpowiedzLovtza ale trochę przesadziłeś z konkurentami dla BMW. Co jak co ale R1200R nie można zaliczyć do streetfighterów. Ja myślę że bardziej tu pasują Honda cb1300, Suzuki Bandit 1250 czy Yamaha XJR 1300
OdpowiedzWśród konkurentów brakuje Moto Guzzi 1200 Sport
OdpowiedzZgadzam sie. Tez mnie to w oko kole. Do tych konkurentow bardziej pasuje K1200R
OdpowiedzPowala brzydotą a przede wszystkim - mulastym silnikiem (sprawdzone podczas jazdy probnej). Nic dziwnego ze rozwiajaja serie K ale .... ludziska maja rozne gusta
Odpowiedz