Buell 1125 CR - Euroamerykanin?
Doskonałe zespolenie, jakie można osiągnąć z tym motocyklem porównać można do przyłożenia do ramienia potężnej dubeltówki Gdy na rynku pojawiły się pierwsze motocykle opracowane przez Eryka Buella wielu przyglądało się im z kpiącym wyrazem twarzy. Silnik z choppera, podwozie z wyścigówki, hamulce Bóg jeden wie od czego. Do tego stylizacja oparta na wzorcach zaczerpniętych ze sprzętu AGD. Nic jednak nie trwa wiecznie i ciekaw jestem jakie miny tamci szydercy mają teraz? Przedstawiamy wam motocykl Buell 1125CR. 1125CR to kilka maszyn w jednej. Podstawą całości jest naked bike, podany w stylu Cafe Racer (skąd zresztą CR w nazwie) oparty oczywiście na Superbiku. Pewnie nie byłoby w tym nic specjalnie zaskakującego, w końcu świat zna więcej tego typu kombinacji, gdyby nie jeden drobny szczegół. Ta maszyna wyszła spod ręki inżynierów Buella. To z kolei oznacza, że motocykla tego nie da się w żaden sposób zaszufladkować, skatalogować, czy też zaszeregować. Od strony technicznej 1125CR prezentowaliśmy wam już pod koniec ubiegłego roku, zatem teraz skupimy się na wrażeniach wyniesionych z obcowania z nim. Ładny czy brzydki? Opinie na temat motocykli Buella są biegunowo rozbieżne. Jedni uważają je za dzieła sztuki, inni widzą w nich brzydactwa. Zapewne wszystkie te opinie zawierają w sobie część prawdy, niemniej jednak CRowi trudno odmówić urody. Co więcej prezentuje się on znacznie lepiej na żywo, niż na zdjęciach. Przy pierwszym kontakcie motocykl przekonuje spójnością i konsekwencją stylizacji. Choć niekoniecznie przypadły mi do gustu wola chomika kryjące w sobie chłodnice, to w tym konkretnym przypadku pasują one do linii maszyny. Co więcej poszczególne elementy motocykla wykonano z dużą starannością, co przekłada się na ogólne pozytywne wrażenie. Bardzo dobrze spasowane plastiki, bardzo dobre powłoki lakiernicze, pedantyczna precyzja przy wykończeniu powierzchni metalowych. Nic tu nie trzeszczy i nie stuka, a cały motocykl wygląda na dobrze przemyślany. Walory estetyczne tego pojazdu oczywiście sami możecie ocenić na podstawie zdjęć. A jak jest za sterami? Ergonomia i funkcjonalność Kierowca siedzi tutaj przesunięty mocno do przodu. Sama kierownica w kształcie odwróconego znaku Omega obejmuje przejrzysty i bogato dopasiony zestaw wskaźników. Szkoda, że cyferki są zbyt małe, przez co do odczytania położenia biegu potrzebna jest lupa. A ta w czasie jazdy motocyklem nie zawsze jest pod ręką. Zupełnie niezrozumiałe jest też dla mnie, że wskazania wybranego położenia wyświetlane są tylko wtedy, kiedy motocykl jest w ruchu. Stojąc na światłach nie masz szans dowiedzieć się, czy masz zapięty pierwszy czy np. drugi bieg. Poza tymi uwagami jest tutaj wszystko, czego dusza zapragnie. Łącznie ze wskazaniem średniego i chwilowego zużycia paliwa. Na to drugie akurat lepiej nie patrzeć. Miejscami 1125CR zaskakuje też niekonsekwencją. Z jednej strony fan amerykańskich motocykli otrzymuje regulację praktycznie wszystkich dźwigni, z drugiej strony zakres ich regulacji okazuje się średnio przydatny. Ustawienie lusterek w sposób pozwalający cokolwiek w nich widzieć wymaga trochę czasu, cierpliwości, a nawet nie zawsze dostępnych od ręki kluczy gwiazdkowych. Gdy już to wszystko ogarniesz, okazuje się, że w czasie jazdy dzięki wibracjom silnika to, co widzisz w lusterku przypomina obrazy z galerii malarstwa abstrakcyjnego. Co ciekawe same wibracje odbierane przez kierowcę są na akceptowalnym poziomie i nie przeszkadzają w czasie jazdy. Na pocieszenie powiem jedynie, że wszystkie to niedociągnięcia, to pierdoły. Nie warto zaprzątać sobie nimi głowy. Ważne jest bowiem to, jak na tej maszynie się siedzi i jeździ. Każdy fan łojenia po winklach poczuje się na CR jak w domu. Wyprofilowanie ramy, konfiguracja podnóżków i ustawienie kierownicy to oczywisty sygnał, że ten motocykl w prostej linii wywodzi się z wyścigówki. Nawiązanie do nurtu Cafe Racer nie jest jedynie tanią zagrywką marketingową. Ta maszyna, wywodząca się z modelu 1125R to stricte sportowy motocykl pozbawiony brzydkich owiewek, jakimi uszczęśliwiono ma siłę jej starszego brata. Pochylona pozycja za sterami zapewnia świetny kontakt z Bułką. Doskonałe zespolenie, jakie można osiągnąć z tym motocyklem porównać można do przyłożenia do ramienia potężnej dubeltówki. Podobnie jak z dwururką, tak i naszą dwucylindrówkę trzeba dobrze przycisnąć do siebie przed pociągnięciem za cyngiel. Inaczej można połamać sobie obojczyk. Tym bardziej, że CR ma z czego wygarnąć... Made in EU Widlastą dwójkę dostarczyła Amerykanom austriacka firma Rotax. To ta sama ekipa, która przygotowywała jednostki napędowe dla takich firm jak Aprilia, KTM, czy też BMW. Nie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że napęd 1125CR epatuje europejskim charakterem. Błyskawicznie wkręca się na obroty i zapewnia porządnego kopa przy praktycznie dowolnych obrotach. Motocykl potraktowany ciężką ręka wylatuje spod świateł jak z katapulty. Uwagę przy tym zwraca znakomicie pracująca skrzynia biegów oraz precyzyjne sprzęgło. Choć nieco denerwuje nieokrzesana reakcja zimnego silnika na dodawanie gazu, to jednostka napędowa jest zdecydowanie bardzo mocnym punktem tej maszyny. W zachodniej prasie pojawiały się komentarze na temat „bezdechu" silnika objawiającego się bardzo późną reakcją na dodanie gazu przy niskich obrotach. My niczego takiego nie zaobserwowaliśmy. W przypadku modeli 1125R i CR1125 często pada pytanie, jak nowy V2 wypada w zestawieniu ze starymi konstrukcjami H-D stosowanymi w Buellach. To jak porównywanie maszyny do pisania i laptopa... Nie wierć w ramie Taką właśnie informację można przeczytać na naklejce umieszczonej na ramie CR. W przeciwnym wypadku wiercącemu grozi spalenie, odniesienie poważanych obrażeń lub nawet widowiskowa śmierć - od razu staje się jasne, że ten produkt pochodzi z krainy hamburgerów. Jak powszechnie wiadomo Buell wykorzystuje ramę w charakterze zbiornika paliwa. Ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych jest tutaj więcej. Zanim do nich dojdę zwrócę jedynie uwagę na solidny widelec USD firmy Showa (47 mm), dysponujący pełną regulacją oraz tylny aluminiowy wahacz obsługiwany przez centralny amortyzator, także regulowany. Jeśli chodzi o ciekawostki, to z pewnością jedną z największych jest przedni hamulec w postaci ogromnej tarczy o średnicy 372 mm, obsługiwanej przez jeden ośmiotłoczkowy zacisk. Teoria głosi, że takie rozwiązanie jest lżejsze, a jednocześnie nie mniej skuteczne. Praktyka pokazuje, że trudno doszukiwać się wyraźnych różnic in plus w stosunku do klasycznych rozwiązań dwutarczowych. Oczywiście ludzkość zna mocniejsze heble, niż te instalowane w CR, niemniej jednak rozwiązanie wykorzystane w Buellu zapewnia właściwą siłę hamowania oraz znakomitą dozowalność. Inną godną odnotowania ciekawostką jest końcowe przeniesienie napędu realizowane przy wykorzystaniu pasa zębatego. To rozwiązanie nie tylko w teorii, ale także w praktyce sprawdza się rewelacyjnie. Jest ciche, trwałe, nie wymaga smarowania a przy tym jest niewiele droższe, niż typowy łańcuch. Jedyny minus, to brak możliwość korekty przełożeń zębatkami o czym już za sekundę. Film | |
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzeCiekawe jak bedzie z niezawodnoscia. Do tej pory ani Buell ani Rotax nie rzucaly na kolana w tej kwestii.
OdpowiedzSprzêcior wyczesany. Bardzo mi siê podoba. Najbardziej w Buellach podoba mi siê to ¿e s± to rzadko spotykane motocykle na naszych drogach, przez co robi± naprawde duze wra¿enie. Co do nazwy "Cafe ...
Odpowiedz